Na tym Euro nic…
Na tym Euro nic nie układa się tak jak zdrowy rozsądek nakazuje przypuszczać. Dzisiejszy dzień miał być dla Łotwy początkiem wielkiej przygody i początkiem wielkiego lania. Okazało się jednak, że Łotysze nie mają zamiaru być chłopcami do bicia. Od piewszej minuty atakowiali Czesi, a od czasu to czasu kąśliwe kontry przeprowadzali Łotysze. Mimo to wydawało się, że kwestią czasu jest objęcie prowadzenia przez Czechów. Miało się to zdarzyć tuż po przerwie, a tu nagle bramkę do szatni zdobyła Łotwa! Oczywiście z kontrataku. A jeszcze cztery dni temu wszyscy sądzili, że szczytem sensacji jest wygrana Grecji z Portugalią. Po przerwie Czesi przystąpili do zmasowanego ataku na bramkę Kolinki. Trener Brueckner dwiema zmianami wzmocnił siłę ofensywy. Bramka dla Czechów długo nie padała, a to głównie za sprawą świetnej gry bramkarza Łotwy. Wreszcie jednak twierdza padła i na 15 minut przed końcem był remis. Rzecz jasna taki rezultat jeszcze naszych sąsiadów nie satysfakcjonował i wciąż napierali do przodu. Strzelenie kolejnego gola zajęło im 10 minut. Po tym Czesi przystopowali i grali już bez ryzyka, nie oddając jednak inicjatywy rywalom.
Wieczorne spotkanie Niemiec i Holandii miało dostarczyć wiele emocji, ale i tak faworyt mógł być tylko jeden. Kompromitującym się ostatnio Niemcom nie dawano większych szans w konfrontacji z naszpikowaną gwiazdami Holandią. Po rozpoczęciu spotkania okazało się, że poza indywidualnymi akcjami Holendrzy nie mają pomysłu na grę (czy też każdy zawodnik miał swój pomysł). Z kolei drużyna niemiecka była bardzo dobrze zorganizowana i widać było, że postawiła sobie jasny cel w tym meczu. Zaowocowało to bramką już po 30 minutach gry. Pomarańczowi nie potrafili uzyskać przewagi, która pozwoliłaby im na spokojne strzelenie wyrównującej bramki. I tak było przez większość drugiej połowy. Z czasem coraz bardziej uwidaczniała się przewaga Holandii. Zepchnięci do defensywy Niemcy wreszcie popełnili błąd i dzięki nieprzeciętnym umiejętnościom van Nistelrooya udało się wyrównać.
Niektórzy mogli się śmiać, kiedy mówiono, że to grupa śmierci. Teraz jednak wszyscy przekonali się, że Niemców nigdy nie należy lekceważyć, choćby nawet przegrywali z kim popadnie. Zresztą to żadna tajemnica, że drużynie niemieckiej zawsze towarzyszy niesamowite szczęście. Również Łotwa pokazuje, że mimo wszysto chyba jednak nie przypadkiem znalazła się w Portugalii. Może i nie ma realnych szans na wyjście z grupy, ale jest w stanie każdej z pozostałych drużyn stanąć na drodze do awansu, może nawet bardziej niż one same sobie nawzajem.
Czechy – Łotwa 2:1
45′ Verpakovskis – 73′ Baros, 84′ Heinz
Czechy: Cech; Grygera (56′ Heinz), Ujfalusi, Bolf, Jankulovski; Galasek (65′ Smicer), Poborsky, Rosicky, Nedved; Koller, Baros (87′ Jiranek)
Łotwa: Kolinko; Stepanovs, Zemlinskis, Blagonadezdins, Isakovs; Lobanovs (90′ Rimkus), Astafjevs, Bleidelis, Rubins; Prohorenkovs (71′ Laizans), Verpakovskis (81′ Pahars)
Sędziował: Gilles Veissiere (Francja)
Niemcy – Holandia 1:1
30′ Frings – 81′ van Nistelrooy
Niemcy: Kahn; Friedrich, Woerns, Nowotny, Lahm; Schneider (67′ Schweinsteiger), Baumann, Hamann, Ballack, Frings (78′ Ernst); Kuranyi (85′ Bobic)
Holandia: van der Sar; Heitinga (73′ van Hooijdonk), Bouma, Stam, van Bronckhorst; Davids (46′ Sneijder), Cocu, van der Vaart; Zenden (46′ Overmars), van der Meyde, van Nistelrooy
Żółte kartki: Ballack, Kuranyi (Niemcy); Cocu, Stam (Holandia)
Sędziował: Anders Frisk (Szwecja)