Juventus – Brescia 2:0
Juventus pokonał u siebie Brescię 2-0. Bramki strzelali David Trezeguet oraz Maurizio Domizzi (gol samobójczy). Bohaterem meczu był Zlatan Ibrahimovic, który walnie przyczynił się do strzelenia obu bramek.
Niestety radość nie może być pełna, ponieważ na 20 minut przed końcem spotkania Nedved został zniesiony z boiska z podejrzeniem groźnej kontuzji. Wszystko wyjaśni się w ciągu jutrzejszego dnia.
Juventus rozpoczął mecz w swoim stylu, czyli od szybkich ataków na bramkę przeciwnika. Pressing był na tyle skuteczny, że Brescia dopiero w 10 minucie stworzyła akcję pod bramką Buffona. To jakby podrażniło ambicję Juventinich, którzy dwie minuty później zdobyli pierwszą bramkę. Zebina wyłuskał piłkę od przeciwnika i podał ją do Ibrahimovica. Szwed przebiegł prawą stroną parę metrów i wrzucił piłkę w pole karne. Wrzutka bardziej przypominała strzał i kiedy obrońcy myśleli, że spokojnie mogą odprowadzić wzrokiem futbolówkę na aut dopadł do niej Trezeguet i umieścił ją w siatce.
Po tej skutecznej akcji gra jakby się uspokoiła. W przodzie “szalał” Ibrahimovic, który pokazał wszystkim, że nie tak łatwo będzie go wygryźć z podstawowego składu, natomiast pomoc spokojnie kontrolowała grę.
W 19 minucie Zebina popełnił błąd i do piłki doszedł Caracciolo. Wpadł w pole karne i huknął jak z armaty. Buffon musiał popisać się mistrzowską interwencją aby zapobiec zmianie wyniku. Po tej akcji piłkarze chyba sobie przypomnieli jak to ostatnio bywało w przypadku “kontrolowania meczu” i rzucili się do ataków. W 22 minucie mogło być już 2-0. Ibrahimovic wykorzystał błąd obrony i znalazł się sam na sam z Castelazzim. Niestety jego strzał poszybował ponad poprzeczką. W 28 minucie kolejna akcja Zlatana, tym razem Castelazzi dał sobie radę ze Szwedem.
Do końca pierwszej połowy Juventus cały czas atakował i dopiero na dziesięć minut przed końcem Brescia się przebudziła. Juventus spokojnie przetrwał kilkuminutową przewagę gospodarzy po czym wymierzył należną “karę”. Zlatan Ibrahimovic w swoim stylu przedarł się lewą stroną, wpadł w pole karne i tak wyłożył piłkę, że Domizzi skierował ją do własnej bramki.
Druga połowa to już znacznie spokojnieszy spektaktl. Juventus tym razem mógł pozwolić sobie na kontrolowanie meczu, więc pierwsza dogodna okazja na podwyższenie wyniku nadarzyła się dopiero w 60 minucie. Olivera próbował pokonać bramkarza gości strzałem z trzydziestu metrów. I tak jak do siły nie można było mieć zastrzeżeń, tak do celności już trochę bardziej – piłkę zmierzającą w środek bramki bez problemu złapał Castelazzi. Chwilę później Nedved wbiegł w “strefę Del Piero” i strzelił w kierunku bramki jak za dawnych czasów Alex. Piłka poszybowała jednak w środek bramki, gdzie bramkarz Brescii nie miał problemów z jej wybronieniem.
Minutę później Brescia przeprowadziła kontrę. Mannini próbował dośrodkowaniem “znaleźć” Caracciolo, na szczęście we wszystko wmieszał się Buffon i zapobiegł groźnej sytuacji.
W 71 minucie bardzo aktywny w drugiej połowie Nedved wbiegł w pole karne. I kiedy miał oddać potężny strzał Domizzi wpadł w niego tak nieszczęśliwie, że Nedvedowi prawie złamało się kolano. Na powtórkach telewizyjnych wyglądało to naprawdę poważnie. Czech został zniesiony z boiska z grymasem bólu na twarzy. Nie ulegało wątpliwości, że ten mecz już się dla nieg skończył. Capello postanowił wprowadzić na boisko Kapo, mimo, że publiczność domagała się obecności Alexa Del Piero.
Do końca meczu nic wielkiego już się nie wydarzyło. Parę okazji na podwyższenie rezultatu mieli Bianconeri, podczas gdy Brescia w całym meczu przeprowadziła dwie wspomniane akcje i na więcej nie było ich stać.
Zatem pewne zwycięstwo. Na dodatek Milan przegrał z Livorno 0-1 i przewaga powiększyła się do pięciu punktów. Aż żal teraz straconych punktów z Parmą i Cagliari, bo różnica punktowa byłaby wyraźniejsza.
Juventus – Brescia 2:0
12′ Trezeguet, 43′ Domizzi (sam.)
Juventus (4-4-2): Buffon – Zebina, Thuram, Cannavaro, Pessotto (46′ Birindelli) – Camoranesi, Emerson (54′ Olivera), Blasi, Nedved (73′ Kapo) – Ibrahimovic, Trezeguet
Brescia (4-5-1): Castellazzi – Zambelli (65′ Zambrella), Di Biagio, Adani (46′ Mareco), Domizzi – Stankevicius, Guana (56′ Sculli), Milanetto, Mannini, Dallamano – Caracciolo
Kartki: Blasi – Domizzi, Mareco
Sędziował: Rodomonti