Strona główna » Aktualności » Rush przywołuje wspomnienia
Rush przywołuje wspomnienia
Legenda Liverpoolu, a także napastnik Juventusu, Ian Rush wspomina tragedię na Heysel – jedyny dzień, kiedy nie obchodziła go wygrana The Reds.
Tej nocy, kiedy angielscy zwyrodnialcy spowodowali śmierć 39 kibiców, Rush miał na sobie koszulkę Liverpoolu. Później na jeden sezon 1987/88 wyjechał do Turynu, aby potem wrócić na Anfield.
Obecnie Rush jest trenerem Chester City – klubu grającego w drugiej lidze angielskiej. Kiedy 29 maja 1985 roku po godzinie 21. UEFA nakazała wznowić mecz, Rush spojrzał na sektor, w którym rozegrała się tragedia, i zaczął się zastanawiać, co on robi na boisku.
“To był jedyny mecz w moim życiu, kiedy nie obchodziło mnie czy wygramy, czy nie. Jako profesjonalista do każdego meczu, nawet towarzyskiego, podchodziłem z absolutnym nastawieniem na wygraną. Wtedy – szczerze – miałem to gdzieś. Po prostu chciałem mieć już to za sobą i znaleźć swoją rodzinę. Nigdy wcześniej się tak nie czułem.”
Istnieje obawa, że niektórzy kibice Juventusu mogą szukać zemsty podczas dwumeczu, jaki mają rozegrać drużyny Juventusu i Liverpoolu. Zdaniem Rusha obydwa spotkania będą miały spokojny przebieg.
“Dwadzieścia lat czekaliśmy na ten mecz i wreszcie nadszedł, we właściwym czasie. Nie możemy odcinać się od tego, co stało się dwie dekady temu. Wydarzenie to nigdy nie będzie zapomniane, należy wyciągać z niego wnioski i żyć dalej.
Od tamtej nocy budowano przyjaźnie i teraz obydwa kluby są bliższe sobie niż kiedykolwiek wcześniej. Gwarantuję, że kibice Juventusu zostaną przywitani na Anfield w sposób niepowtarzalny. Między innymi dlatego te dwa spotkania będą takie wyjątkowe.”
Bukmacherzy czynią Juventus zdecydowanymi faworytami do awansu, zwłaszcza że do gry powraca Pavel Nedved. I chociaż Rush chciałby zwycięstwa Liverpoolu, uważa Juventus za wspaniałą drużynę.
“Dzięki mojemu pobytowi w Juventusie stałem się lepszym zawodnikiem i człowiekiem. Gra tam wyglądała trochę inaczej, ale nikt nie może powiedzieć, że nie jest to fantastyczny klub.
Pojechałem tam dlatego, bo powiedziano mi, że Juventus to taki włoski Liverpool. Mój pech polegał na tym, że byłem jednym z siedmiu nowych zawodników. Teraz wszyscy zgodnie twierdzą, że znalazłem się tam w niewłaściwym czasie.
Wspomnienia z czasów gry w Juventusie sprawiają, że jeszcze bardziej nie mogę doczekać się wtorkowego meczu. To będzie wyjątkowy wieczór i uważam, że zwycięzca zagra w finale. Mam nadzieję, że będzie to Liverpool.“
www.goal.com