Juventus – Udinese 1:0
Zapamiętać wynik, zapomnieć o grze. Tak można podsumować poczynania podopiecznych Capello w dzisiejszym meczu z Udinese. Mimo gry przez większość czasu z przewagą jednego zawodnika Stara Dama wygrała w mininalnym wymiarze. Jedyną bramkę zdobył Alessandro Del Piero.
W związku z wygraną Interu (także 1-0) na czele tabeli Serie A status quo
Juventus rozpoczął spokojnie. To raczej Udinese chciało szybko zdobyć bramkę a potem zamurować dostęp do własnego pola. O ile to pierwsze im się nie udało, tak defensywne założenia Cosmiego przez większość spotkania były wzorowo realizowane. Do tego dołożyła się zła taktyka Capello, dobór piłkarzy (przynajmniej w ataku) oraz jak zwykle wspaniała dyspozycja bramkarza gości i nieświeże danie gotowe do spożycia. Dobrze, że nie skończyło się to na niestrawnościach.
Po tym jak Udinese się wyszumiało do ataków przystąpił Juventus. Pierwsza okazja nadarzyła się już w 7 minucie, ale Trezeguet źle uderzył piłkę głową i ta spokojnie wylądowała w rękawicach De Sanctisa. Bramkarz Udinese parokrotnie ratował swój zespół o czym za chwilę.
W 15 minucie Cannavaro przechwycił piłkę na swojej połowie, podał do Mutu, ale ten źle zrozumiał Camoranesiego i akcja zakończyła się równie szybko jak się rozpoczęła. Akcje na początku meczu miały miejsce na skrzydłach i momentami wprowadzało to trochę chaosu w szyki obronne Udinese, więc niezrozumiałe jest dlaczego po paru chwilach wszelkie próby przedostania się pod bramkę De Sanctisa zeszły do środka, w dodatku bardzo zagęszczonego.
W 23 minucie jakimś sposobem Udinese przeprowadziło kontrę, po której obrona Juve totalnie się pogubiła. Piłka wprawdzie wpadła do bramki Buffona, ale sędzia nie uznał jej z powodu pozycji spalonej.
To dało do myślenia Bianconerim. Od razu rzucili się do ataków, czego wynikiem był kilkuminutowy napór na bramkę przeciwnika. Najpierw rozpoczęli standardowo od wrzutek – widać, że Capello dużo ogląda futbol angielski, bo gdy ciężko rozwiązać worek z bramkami to warto trochę powrzucać… na pole karne. Może ktoś przypadkowo coś ustrzeli. Na szczęście po chwili akcje przybrały kolorytu i można było liczyć, że coś w końcu wleci. Najpierw próbował Mutu, ale po ładnej wymianie między Camoranesim, Nedvedem i Trezeguetem Rumun nie potrafił pokonać De Sanctisa. Chwilę później bramkarz Udinese wyczuł intencję Trezegueta i lob nie przyniósł skutku. Nie minęło 30 sekund jak wrzutka Emersona prawie nie skończyła się bramką Cannavaro. W tym momencie gry Udinese broniło się praktycznie całą drużyną. Bramka była kwestią czasu. Zwłaszcza, że w przeciągu pięciu minut Muntarini otrzymał dwie żółte kartki. Druga wywołała prawdziwą burzę wśród piłkarzy gości oraz na ławce rezerwowych. Zdenerwowany Muntarini zdjął koszulkę i protestując oddał ją sędziemu – na pewno czekają go sankcje. Piłkarz miał prawo być zły bo powtórki pokazują, że trafił w piłkę jednak uczynił to od tyłu zahaczając niebezpiecznie Nedveda.
W tym momencie obraz gry powinien ulec zmianie, ale wyraźnie ta przewaga jeszcze bardziej ciążyła Juventusowi. Szkoda, że z rzutu wolnego, bo faulu na Nedvedzie, Zlatan trafił główką w poprzeczkę, bo zdobycie jednej bramki na pewno zmieniłby obraz gry – na lepsze.
W 40 minucie Nedved zdecydował się na strzał zza pola karnego ale De Sanctis wyciągnął się jak struna i wybił piłkę na róg. Zatem kibice nie doczekali się upragnionej bramki.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków Juve. W 48 minucie Mutu ładnie wpadł w pole karne, ale źle dośrodkował. Mimo ataków widać było, że czegoś w nich brakuje. I to nie ostatniego podania, ale wypracowania dobrej akcji. Na dodatek bardzo często dochodziło do upadków piłkarzy Juve na murawie tak jakby źle dobrali obuwie. Całkowicie znikł Trezeguet, Ibrahimović grał z wielką swobodą tak jakby był na treningu. I o ile jeszcze nie dawno potrafił ładnie wypracować akcje, tak dzisiaj większość sytuacji kończyła się na nim albo po jego niecelnych podaniach. Capello w końcu zdecydował się na wpuszczenie Aleksa Del Piero. O dziwo! zastąpił… Camoranesiego – najbardziej wyróźniającego się piłkarza w pierwszej połowie.
Wcześniej Balzaretti próbował wrzucać do Nedveda. Czech wprawdzie zdołał uderzyć, jednak bliżej zdobycia bramki był jeden z obrońców Udinese, który zmylił swojego bramkarza. Piłka minęła jednak słupek ze złej strony.
Alex, zaraz po wejściu próbował poderwać drużynę jednak nadal akcje przypominały niedopracowany schemat. Najgorsze było to, że ten schemat z łatwością odczytywali podopieczni Cosmiego.
W końcu padła upragniona bramka! To co nie udało się Mutu, Nedvedowi, Trezeguet czy Ibrahimovićowi udało się Del Piero, który na boisku przebywał zaledwie od 13 minut!
Niecałe siedem minut później i Zlatan mógł się wpisać na listę strzelców. Niestety nie było mu to pisane co zresztą można było zauważyć pod koniec spotkania, gdy w idealnej wręcz sytuacji znów chybił. Tęsknimy do tych czasów gdy Ibrahimović takie okazje wykorzystywał z zamkniętymi oczami.
Do końca meczu zostało 10 minut a Juventus nadal się męczył, bo to że wygrywali 1-0 nie oznaczało wcale, że trzy punkty są już w kieszeni, Zwłaszcza, że w 81 minucie Udinese przeprowadziło jedną kontrę. Buffon wyszedł aby jej zapobiec jednak Vidigal sprytnie go przelobował i gdy miał wbić głową piłkę do pustej bramki pojawił się Cannavaro. Akcja w efekcie przyniosła tylko rzut rożny.
Więcej bramek nie padło mimo, że jeszcze wynik mógł podwyższyć Cannavaro.
Mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem, ale o jego stylu niech poświadczy fakt, że po ostatnim gwizdku sędziego Giraudo z Moggim bardzo szybko “ulotnili się” ze swoich krzesełek.
Zwycięstwo cieszy. Styl martwi. Za tydzień mecz z Interem. Drużyną, która bez wątpienia jest na fali. Będzie to kolejny sprawdzian dla piłkarzy Capello. Ostatni, ten z Romą, oblali. Miejmy nadzieję, że teraz w indeksie pojawi się pozytywna ocena.
Juventus – Udinese 1:0
70′ Del Piero
Juventus (4-4-2): Buffon – Zambrotta, Thuram, Cannavaro, Balzaretti – Nedved, Camoranesi (57′ Del Piero), Emerson, Mutu (76′ Giannichedda) – Trezeguet, Ibrahimović
Udinese (4-4-2): De Sanctis – Bertotto, Zapata, Felipe, Pieri – Zenoni D. (76′ Pepe), Vidigal, Muntari, Candela – Iaquinta (60′ Rossini), Di Natale (47′ Aguilar)
Żółte kartki: Giannichedda – Muntari (2x), Vidigal
Czerwone kartki: Muntari 36′