Juventus – Lecce 3:1
Nareszcie w miarę przyzwoita gra i co najważniejsze wygrana, chociaż nie obeszło się bez wcześnie i w dziecinny sposób straconej bramki. Od 51. minuty Bianconeri grali z przewagą jednego zawodnika.
Zaczęło się źle. Najpierw przez 10 minut kibice widzieli ciężkie próby przedostania się pod pole karne Benussiego oraz śmiałe poczynania piłkarzy Lecce by po chwili przecierać oczy ze zdumienia kiedy Delvecchio wpakował piłkę do bramki Buffona.
Na całe szczeście reakcja była szybka. W 18 minucie było już 1-1 jednak wcześniej doszło do paru ciekawych wydarzeń. Najpierw w 14 minucie Zlatan ładnie zagrał do Del Piero w polu karnym, ale ten zamiast strzelać niepotrzebnie czekał. Następnie mieliśmy serię niebezpiecznych zagrań gości. Najpierw ucierpiał Blasi (rozbity łuk briowy), po chwili Mutu, a następnie Emerson. Ten ostatni mecz kontynuował z bandażem na głowie.
W końcu 18 minuta i wyrównanie. Główna zasługa Mutu, który najpierw sprytnym strzałem próbował pokonać bramkarza Lecce, a następnie po rzucie rożnym przebiegł paręnaście metrów i tak wbił piłkę po ziemi w pole karne, że Emerson nie miał problemów z wyrównaniem wyniku. Zrobił to podobnie jak Del Piero w finale Ligi Mistrzów w 1997 roku.
W 35 minucie mogło być już 2-1. Idealne podanie Vieriy do Zlatana jednak Szwed mininalnie przestrzelił.
Juventus cały czas atakował i w końcu efekty przyszły same. Najpierw próbował Nedved, ale jego strzał obronił Benussi, jednak w 44 minucie po główce Roberta Kovaca był już bezradny.
Druga połowa upłynęła pod stałym naporem Juventusu. Szkoda, że padła tylko jedna bramka bo gdyby piłkarze Juve wykorzystali przynajmniej połowę akcji wynik mógłby być wyższy. Najbardziej szwankowały uderzenia z pierwszych piłek, które głównie mijały bramkę o parę dobrych metrów. Dodatkowym ułatwieniem powinna być przewaga jednego zawodnika (w 51 minucie drugą żółtą kartkę ujrzał Camorani) jednak ściągnięcie Vieiry i wprowadzenie Giannicheddy chyba trochę wyrównało siły.
W 60 minucie zrobiło się gorąco pod bramką Buffona gdy Babu’ próbował zdobyć drugą bramkę. Po niegroźnym wydawałoby się strzale Buffon niepewnie wybił piłkę na róg.
Końcówka to parę ładnych dla oka akcji. Niczym z podręcznika. Co z tego gdy brakowało wspomnianego wyżej wykończenia. Głównymi motorami napędowymi byli Nedved i Mutu, którzy szaleli na flankach. I to właśnie po kolejnym rajdzie Czecha, gdy wpadł w pole karne i został sfaulowany, sędziemu Rodomontiemu nie pozostało nic innego jak wskazać na wapno. Egzekutorem nie mógł być kto inny jak Alex Del Piero, który tym samym śrubuje swój rekord w liczbie strzelonych bramek. Aktualnie ma ich na koncie 191.
Juventus wygrał mecz, który miał wygrać. Na pewno uspokoiło to trochę sytuację w samej drużynie. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
Juventus – Lecce 3:1
18′ Emerson, 44′ Kovac, 88′ Del Piero (k.) – 10′ Delvecchio
Juventus (4-4-2): Buffon – Blasi (17′ Pessotto), Thuram, Kovac, Balzaretti – Mutu (86′ Camoranesi), Emerson, Vieira (67′ Giannichedda), Nedved – Ibrahimović, Del Piero
Lecce (4-5-1): Benussi – Camisa, Saidi, Diamoutene, Rullo (82′ Pinardi) – Babu’, Camorani, Giacomazzi (62′ Giorgino), Delvecchio – Konan (52′ Marianini), Vucinic
Sędzia: Rodomonti
Żółte kartki: Kovac, Mutu, Vieira – Delvecchio, Camorani 2x
Czerwone kartki: Camorani 51′