Strona główna » Aktualności » Juventus milczy, Ranieri czeka
Juventus milczy, Ranieri czeka
Sprawa Claudio Ranieriego (na zdjęciu) i jego rozstania z Juventusem toczy się dalej. W wywiadzie dla Calciomercato adwokat byłego już trenera Juve, Mattia Grassani, powiedział, że póki co szefowie klubu “nie dają znaku życia“.
Włodarze Juve milczą od momentu, kiedy Ranieri w ogóle zdecydował się poprosić Grassaniego o pomoc. Włoch rości sobie prawa do pewnych uzgodnień ekonomicznych z klubem, które według niego są zupełnie lekceważone przez szefów Starej Damy. “Od środy nikt się do nas nie odzywa” – przyznał Grassani. “Postawiliśmy się do dyspozycji, zakomunikowaliśmy klubowi, że oprócz mnie zainteresowanych jest czterech. Przekazałem wczoraj wieczorem szefom Juventusu, że dołącza do nas Giorgio Pellizzaro, trener bramkarzy, oraz Riccardo Capanna, odpowiedzialny za przygotowanie atletyczne, obok nich Christian Damiano i Claudio Ranieri. Wszyscy oni są pod moją opieką prawniczą, dlatego wysłałem do klubu cztery oddzielne komunikaty, na żaden jednak niestety nie otrzymałem odpowiedzi.”
Czego tak naprawdę chce Claudio Ranieri? Wszystko rozbija się o zapisy kontraktu, który podpisał w 2007 roku… No właśnie, tylko co wtedy tak naprawdę podpisał? “W naszej ocenie sytuacja wygląda następująco” – tłumaczy Grassani. “Jak zostałem poinformowany, kiedy sztab techniczny podpisywał kontrakty z klubem w lipcu 2007 roku, ich zapiski stanowiły o tym, że zwolnienie z obowiązku wykonywania pracy ma być uważane za równoznaczne z przedwczesnym zerwaniem umowy. Klub zakomunikował, że w przypadku zwolnienia trenerzy nie będą dłużej trzymani na liście płac, a gdyby przyczyną był brak zaufania wobec celowości dalszej pracy sztabu, rozstanie miało nastąpić na zasadzie zwolnienia z wszelkich obowiązków oraz wypłaty sumy stanowiącej odprawę. I to właśnie główny motyw furii Ranieriego, bo kiedy niby taka klauzula znalazła się w kontrakcie? Najwidoczniej została dopisana później.”
Póki co sytuacja ta nie oznacza jeszcze, że Juventus i Ranieri faktycznie spotkają się w sądzie. “Spokojnie, mamy czas” – studzi nastroje adwokat ex-szkoleniowca Starej Damy, “choć milczenie Juve nie wróży żadnych rewelacji. My zrobiliśmy już ze swojej strony pierwszy krok, czekamy i będziemy czekać na ruch ze strony klubu. Jeśli jednak sytuacja będzie się przeciągać i nie otrzymamy żadnej odpowiedzi na nasze komunikaty, zrobimy kolejny krok, biorąc pod uwagę również wniesienie sprawy do sądu. Jeśli jednak Juventus weźmie pod uwagę nasze odczucia i wyrazi chęć do rozpoczęcia rozmów, możemy przemyśleć i inne opcje.” Ile więc czasu ma Juve? “Dajmy sobie kilka tygodni” – odpowiada Grassani.
www.calciomercato.it
www.tuttosport.com