Strona główna » Aktualności » Ferrara: przyzwyczaić się do zwycięstw
Ferrara: przyzwyczaić się do zwycięstw
Wielokrotnie mogliśmy przeczytać, że dla Juventusu turniej w Andaluzji nie pełni roli “treningu” przedsezonowego, a piłkarze nie przybyli tu aby zaznaczyć w nim swoją obecność. Dla kibiców Starej Damy nadszedł w końcu dzień, w którym być może
będą mieli okazję zobaczyć, że dotychczasowe zapewnienia trenera Ferrary (na zdjęciu) to nie tylko mrzonki i mydlenie oczu, lecz rzeczywisty plan, który jak na razie realizuje się pomyślnie. Oczywistym jest, że tak naprawdę to nie trofeum samo w sobie jest tu spełnieniem marzeń Ferrary, lecz idea rozpoczęcia swojej trenerskiej przygody w atmosferze sukcesu. “Powinniśmy przyzwyczaić się do tego typu emocji. Jakiś czas temu powiedziałem chłopakom, że nigdy nie powinniśmy znaleźć się w sytuacji, kiedy przyszłoby nam się oswoić z myślą przegranej. Wcześniej czy później i tak nas to spotka, ale mentalność wielkich zespołów z zasady nie pozwala im dopuszczać ewentualnych porażek. Przed półfinałem przeciwko Realowi rozmawiałem z moimi zawodnikami i wtedy powiedziałem im, że owszem – Real to wspaniała drużyna, ale również my nią jesteśmy. I jak widzimy, możliwym było ich pokonanie. Teraz potrzeba nam spokoju, ale lepiej będzie, jak zaczniemy przyzwyczajać się do zwycięskiej mentalności“.
Przeciwko Realowi Juventus wprawdzie wygrał, jednak nie było to z pewnością zwycięstwo lekką ręką. Drużyna ulepszała swoją grę w miarę upływu czasu, podobnie jak miało to miejsce w meczu inauguracyjnym z Sevillą. I takie rozwiązanie wydaje się wcale nie przeszkadzać włoskiemu szkoleniowcowi: “Wszystko jest wynikiem naszych przygotowań, widać, że im dalej od pierwszego gwizdka, tym lepiej udaje nam się panować nad grą. Wracając do meczu z Realem, muszę pogratulować wspaniałej pracy naszym defensorom. Nie muszę chyba podkreślać, jak trudno było zatrzymać Cristiano Ronaldo. Salihamidzic nie jest z urzędu obrońcą, jednak poradził sobie znakomicie, o golu zwycięskim nie wspominając“. Wczoraj Bośniak wprawdzie nie trenował z resztą zespołu, podobnie jak Chiellini, lecz wynika to tylko z faktu, że do tej pory ćwiczył już bardzo dużo.
Stosunkowo mało mówi się na temat drugiego finalisty, a przecież jest to sprawa, która obecnie chyba najbardziej nurtuje wszystkich Juventinich. Trener Starej Damy nie traci jednak czujności. “Jak wszystkie angielskie zespoły, Aston Villa jest bardzo trudnym i zdeterminowanym przeciwnikiem. Postaramy się ich rozgryźć. Dla nas liczy się wygrana, jak już mówiłem, to po to tu przybyliśmy“. A żeby tak się faktycznie stało, Juventus na pewno musi uważać na nienależącego do najwolniejszych na boisku Ashleya Younga, a dobrze było by mieć na oku i byłego gracza Romy – Johna Carew. Wśród tych, których na boisku nie zobaczymy jest natomiast Emile Heskey, wykluczony w spotkaniu z Porto, oraz Stilijan Petrov. Zawsze to znaczący plus, chociaż z drugiej strony Ciro zmuszony jest zapomnieć na ten wieczór o Diego i Sissoko. Ten pierwszy, ku zaskoczeniu sztabu szkoleniowego, zaznaczył na swojej oficjalnej stronie internetowej, że bardzo chciałby mimo wszystko wystąpić w finale.
Tak więc wydaje się, że zbytniego bólu głowy w doborze składu szkoleniowiec mieć nie powinien. W linii obrony zobaczymy zapewne Zebinę i Legrottaglie, nie będzie natomiast Cannavaro, który nie czuł się najlepiej schodząc z boiska w piątek. Od ewentualnego powrotu Cristiana Molinaro zależeć będzie czy zobaczymy na lewej stronie dotąd dobrze spisującego się tam Salihamidzica, który zastępował De Ceglie. W środku pola powrót Zanettiego oznacza, że nie pojawi się najprawdopodobniej Tiago, zagrają za to Camoranesi i Felipe Melo. Jednak to linia ataku może spowodować największe kontrowersje. Najbardziej prawdopodobnym była by bowiem opcja Trezeguet-Iaquinta, jednak finał jest zawsze finałem i cofnięcie Del Piero o krok do tyłu może być nieco skomplikowanym posunięciem. Chyba że było by to celowym ruchem taktycznym, na wypadek, gdyby nie było nam dane widzieć od pierwszych minut Sebastiana Giovinco. Poza rozważaniami jest natomiast Amauri, który swoje zrobił już w meczu z Realem. Kto wie, czy właśnie nie w ten sposób będzie kształtować się formacja w nowym sezonie. Jednego trener Bianconerich może być pewien – gdy podnosisz w górę trofeum, zawsze uciszasz głosy niezadowolenia.
www.tuttosport.com