Grygera: Juve faworytem, ale…
Dzisiejszy start nowego sezonu Serie A przyciąga sporą uwagę mediów, także tych polskich. Przegląd Sportowy jako część wprowadzenia czytelników w klimaty calcio publikuje dziś ekskluzywny wywiad ze Zdenkiem Grygerą (na zdjęciu), który podczas czterech rozegranych w Juve sezonów dobrze zdążył poznać realia włoskich boisk piłkarskich.
Czego możemy oczekiwać po tym sezonie Serie A?
Oryginalny nie będę, faworytem jest oczywiście Juventus. Ale liczę na to, podobnie jak większość kibiców we Włoszech, że tym razem różnica między turyńczykami a resztą stawki nie będzie aż tak wielka jak w poprzednich sezonach.
Kto im może zagrozić?
W ubiegłych rozgrywkach wydawało się, że będzie to AS Roma. Jednak na koniec rzymianie zamiast myśleć o walce o scudetto, musieli bić się o utrzymanie drugiego miejsca. Na starcie sezonu jak zwykle można było wierzyć w AC Milan i Inter. Ale mediolańskie kluby rozczarowały i pałętały się w środku tabeli. Mimo to w tym roku właśnie w tych drużynach widzę zagrożenie dla tak wielkiej dominacji Juventusu, a szczególnie ciekawy jestem postawy AC Milan. Głównie ze względu na nowego trenera Sinisę Mihajlovicia. On w Italii naprawdę cieszy się wielkim szacunkiem. Do tego klub dokonał ciekawych transferów.
Silny Milan jest potrzebny Juventusowi?
Nie chodzi tylko o Milan, o Inter też. Gorsza postawa tych zespołów to słabsza liga i tak było w ostatnich sezonach.
Juventus, pochodzący z tej słabszej ligi, dotarł do finału Ligi Mistrzów.
Całkowicie zasłużenie, ale właśnie dlatego, że jest klubem włoskim, niektórzy byli zdziwieni, że wyeliminował Real, postawił się Barcelonie i w ogóle zaszedł tak daleko. No bo jak to? Drużyna z upadłej ligi w finale Ligi Mistrzów!
Rozumiem, że pana to nie martwiło?
Absolutnie! Jestem wielkim kibicem nie tylko Juventusu, ale i całej włoskiej piłki. W każdy weekend oglądam transmisje z Włoch, jeśli mam możliwość, jeżdżę tam, by na stadionie być osobiście.
W tym sezonie zobaczymy trochę inny Juventus.
Przede wszystkim bez Andrei Pirlo, który odszedł do ligi amerykańskiej. Ale zrobił to na własne życzenie, na koniec kariery chciał jeszcze spróbować czegoś innego. Nie opuścił Juventusu dlatego, że klub został przelicytowany. Wszystko wskazuje na to, że mimo ofert nie zmieni barw Paul Pogba, co też świadczy o sile Juventusu. Został Claudio Marchisio. Nie udało się zatrzymać jedynie Arturo Vidala. Przyszedł za to Mario Mandżukić. Drużyna nieco się zmieniła, ale według mnie nie osłabiła.
Juventus, może Inter, Milan… A jak na ich tle wypadnie Torino?
Pewnie pyta pan ze względu na Kamila Glika?
Nie da się ukryć…
Torino to jednak trochę inny klub, ale jeśli chodzi o Glika, jestem pod jego wrażeniem. Kiedy przechodził do Torino, był wyróżniającym się obrońcą i tyle. Ale teraz – mówię to bez kurtuazji – jest naprawdę świetnym obrońcą, liderem i kapitanem zespołu. Nie dziwię się, że kibice Torino protestują, gdy klub myśli o jego sprzedaży.
Glik poradziłby sobie w największych włoskich klubach? Może nie w Juventusie, ale Milanie lub Interze?
Zawsze jest pewne ryzyko, przecież było wiele transferów obiecujących piłkarzy do topowych klubów, w których przepadli. Ale wydaje mi się, że Glik ma papiery na granie dla dużych firm. Wiem, że jest profesjonalistą, prezentuje równy poziom. Jego atut to skuteczność. Może jeszcze nie teraz, ale za rok transfer do czołowej ekipy Serie A jest realny.
We Włoszech obrońców wciąż darzy się tak wielkim szacunkiem jak dawniej?
Oczywiście, Włosi nadal wyjątkowo cenią piłkarzy defensywnych. Ale idą z duchem czasu. Także w Serie A zdano sobie sprawę, że boczni obrońcy muszą się angażować w grę ofensywną. Środkowy obrońca pozostał jednak sobą – on ma zatrzymywać rywali.
Praca z obrońcami w klubach też jest specjalna?
Miałem porównanie, bo do Juventusu przychodziłem z Ajaksu Amsterdam. W Holandii futbol był bardziej otwarty, liczyła się ofensywa. Obrońcy mogli sobie na boisku pozwolić na więcej i za to nikt nie miał do nich pretensji. W Turynie było inaczej. Tam kwestie taktyczne, ustawiania się na boisku itp., miały priorytet.
We Włoszech, w Romie, grać będzie Wojciech Szczęsny. Poradzi sobie?
Będzie mu trudniej niż w Anglii. Wszystko zależy od tego, czy wytrzyma presję, która we Włoszech jest większa niż w Anglii. W takim klubie jak AS Roma od sprowadzonego bramkarza oczekuje się, że zostanie ważnym ogniwem zespołu. Szczęsny nie będzie mógł sobie pozwolić na błąd. Bo we Włoszech – według kibiców – nie ma piłkarzy dobrych. Są albo wybitni, albo słabi. Co z tego, że wygrasz cztery kolejne mecze, jeśli piąty przegrasz. Dziennikarze od razu będą pytać, czy to już czas, aby cię sprzedać. Tak już było w Juventusie, a Turyn jest na północy kraju, gdzie kibice nie mają tak gorących temperamentów jak ci z południa.
W Anglii pod tym względem było spokojniej?
Byłem w Fulham, to nie jest wielki klub i o presji nie można było mówić. Przychodziło się trenować, grać i na tym się kończyło. Nie wyczuwałem jakiegoś specjalnego zainteresowania.
Jeśli we Włoszech jest taka presja, nie bał się pan jej, kiedy przechodził do Juventusu?
Nie, miałem już 27 lat, doświadczenie z Ajaksu Amsterdam, z reprezentacji Czech. Do tego w Juventusie był Pavel Nedved, który wiele tam znaczył i bardzo mi pomógł. Przejście do Juve było spełnieniem marzeń. Usiadłem w szatni, rozejrzałem się, a obok byli Buffon, Del Piero, Camoranesi, Trezeguet… Traktowałem to jednak jako impuls do jeszcze większej pracy. “Skoro już tu się dostałem, to chcę coś osiągnąć” – myślałem.
Coś pana specjalnie zaskoczyło, kiedy przeszedł pan do Juventusu?
Może nie zaskoczyło, ale było nowością, ile Włosi piją coli. Piwa nie tykali, wino – od czasu do czasu, a colę litrami. To było trochę dziwne. Bo to, że preferują makarony, już nie. Nawet zaraz po meczu były przygotowane do jedzenia. Były jednak uzasadnione, chodziło o zastrzyk energetyczny. Ale przy okazji jeszcze ja o coś zapytam. Jak sobie radzi w Śląsku Wrocław Marcel Gecov, z którym byłem w Fulham?
Miało to lepiej wyglądać. W pięciu kolejkach wystąpił w trzech meczach, tylko raz w podstawowym składzie.
Szkoda, ale dajcie mu trochę czasu. Marcel ma potencjał, by grać na wysokim poziomie.
www.czeskifutbol.przegladsportowy.pl