Biało na czarnym #4: Juventus – Spezia 2:0
fot. @ juventusfc / twitter.com
W środowy wieczór Juventus podejmował na swoim stadionie Spezię. Na papierze przeciwnicy są o wiele niżej notowani niż hegemon z Turynu i obowiązkiem Bianconerich było zdobycie trzech punktów. Udało się, ale zwycięstwo nie przyszło łatwo. Zanim przejdę do oceny naszych zawodników chciałbym wyróżnić jednego z piłkarzy rywali – Jakuba Kiwiora. Polak nie pozwolił Vlahoviciowi i pozostałym zawodnikom Starej Damy na osiągnięcie czegokolwiek w ofensywie i za ten występ należą mu się duże brawa. Mając za sobą ten przyjemny akcent możemy pochylić się nad występem gospodarzy. Zobaczmy, którzy z nich zasłużyli na gratulacje.
Juventus – Spezia 2:0
Bramka
Zarówno Wojciech Szczęsny jak i zastępujący go później Mattia Perin przez całe spotkanie mieli niewiele pracy. Wynikało to z faktu, że Spezia zwyczajnie nie strzelała na bramkę. Polski golkiper miał jedną okazję do interwencji – niepewnie wyszedł do dośrodkowania, przy którym minął się z piłką, a lądując mocno skręcił kostkę przy lądowaniu. Niestety zapewne wypadnie z gry na kilka spotkań.
Obrona
Tym razem zacznę od boków obrony, które niestety były bardzo przeciętne. W pierwszej połowie Danilo wypadł całkiem nieźle, ale – wraz z upływem czasu – dostosowywał się do niechlujnego poziomu pozostałej części drużyny. Mattia De Sciglio również zaprezentował się średnio – psuł bardziej skomplikowane zagrania i nie pokazał niczego specjalnego. Zostawmy jednak skrajnych defensorów i przejdźmy do środkowych, prezentujących o wiele wyższy poziom. Pierwszy z dwójki – Federico Gatti zagrał świetnie. Włoch imponował elegancją i spokojem i w żadnej chwili nie pomyślałem, że to zawodnik z Serie B. Sądzę, że po tym meczu, Daniele Rugani powinien obsunąć się w hierarchii i oddać miejsce numer trzy 24-latkowi urodzonemu w Rivoli. Jeśli chodzi o Bremera, to zagrał jeszcze lepiej niż jego włoski kolega. Brazylijczyk czyścił wszystko i nie pozwolił oponentom nawet na pomyślenie o zdobyciu bramki. Ponadto – w porównaniu z poprzednimi meczami – poprawił wyprowadzenie piłki. Po takich spotkaniach ma się odczucie, że rośnie nam prawdziwy lider defensywy na lata.
Pomoc
Optycznie formacja ta miała odrobinę więcej miejsca niż w spotkaniu z Sampdorią, więc futbolówka krążyła w tej strefie nieco szybciej i dokładniej niż w Genui. Manuel Locatelli popełnił klika technicznych błędów, ale zagrał poprawnie. Wyżej należy ocenić innego przedstawiciela drugiej linii, czyli Adriena Rabiota. Francuz zaliczył bardzo dobre spotkanie – świetnie wykorzystał swoje warunki fizyczne i poprawnie wykonywał zlecone mu zadania. Zaliczył wiele dobrych przechwytów i mądrze atakował wolne przestrzenie pomiędzy liniami przeciwników. Widać, że jak chce, to umie. Oby jak najczęściej chciał. To jednak nie koniec pozytywów związanych z naszymi środkowymi pomocnikami. Po raz kolejny najlepszy z nich był Fabio Miretti. Błyskotliwemu i odważnemu włoskiemu zawodnikowi można zarzucić jedynie braki w fizyczności – w drugiej części spotkania przeciwnicy umiejętnie wykorzystali przewagę mięśni, skutecznie utrudniając mu grę. Mimo tych problemów Fabio zdołał dołożyć do swego występu mocny akcent – pod koniec spotkania zaliczył pierwszą asystę w barwach Juventusu, za co należą mu się wielkie brawa.
Ofensywa
Już nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem powtarzalność w rzutach wolnych, jaką obecnie pokazuje Dusan Vlahovic. Być może było to za najlepszych czasów Paulo Dybali. Oczywiście nie ekscytuję się nadmiernie, bo to jednak tylko dwa rzuty wolne, a spotkań do końca sezonu jeszcze mrowie, ale zawsze miło jest oglądać takie strzały. Poza zdobytą bramką Dusan był skutecznie pilnowany przez Kiwiora, który nie dał mu chwili wytchnienia. Gol poprawia ocenę Serba, ale poza tym miał on ogromne kłopoty z wykreowaniem choćby ćwierci sytuacji i ma za sobą trudny mecz. Pamiętamy jednak, że były snajper Fiorentiny nie grał z przodu sam. Wystawieni jako jego wsparcie boczni ofensywni w osobach Keana i Cuadrado zagrali zwyczajnie słabo. Włoch po kilku początkowych minutach bycia pod grą zgasł i do zmiany nie pokazał niczego szczególnego, a grający tego wieczoru po prawej stronie Juan Cuadrado był jeszcze gorszy. W przeciwieństwie do Moise, który był niewidoczny, Kolumbijczyk zagrał jakby zupełnie nie zależało mu na wyniku i na drużynie. Podania w jego wykonaniu były niechlujne lub zwyczajnie niecelne, a powroty za straconymi piłkami tylko teoretyczne. Tego wieczoru skrzydłowy nie udźwignął opaski kapitana i słusznie został zmieniony zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy.
Zmiennicy
Filip Kostic, zastępujący Moise Keana, zagrał poprawnie. To, że Serbowi zależy na podwyższeniu wyniku, było widoczne, ale zabrakło wsparcia ze strony kolegów. W momencie wejścia Kosticia na murawę Juventus nie prowadził już bowiem gry, a samotne wyprodukowanie czegoś z przodu także się zdobywcy Ligi Europy nie udało. Drugi rezerwowy – Angel Di Maria tym razem był niewidoczny. El Fideo nie miał zbyt dużo wolnej przestrzeni, a partnerzy nie kwapili się do pomocy w grze. Warto jednak odnotować świetną akcję Argentyńczyka z Rabiotem i Danilo, w której ten ostatni mocno przestrzelił. Zmiany nie ominęły także obrony i napastnika. Alex Sandro zastąpił świetnego tego wieczoru Bremera, ale zagrał zbyt krótko, by cokolwiek sensownego o nim powiedzieć, zaś Arkadiusz Milik dał w końcówce odpocząć Vlahoviciowi. Polak spożytkował swoją szansę – wykorzystał dobre podanie Mirettiego w pole karne, oszukał broniącego zawodnika Spezii i umieścił piłkę w bramce obok interweniującego Drągowskiego, ustalając wynik spotkania na 2:0. Napastnik ze Śląska zapewne nie będzie w tym sezonie miał zbyt dużo okazji do gry, ale wykorzystywanie takich sytuacji, jak wczorajsza, pozwala myśleć pozytywnie o tym transferze. Brawo, Arek!
Trener
Juventus dominował Spezię przez większą część pierwszej połowy spotkania, ale po tym w zespole Bianconerich coś zwolniło, by po przerwie całkowicie paść. Zawodnicy grali dużo wolniej, niedokładnie i jakby bez odpowiedniego zaangażowania. Trenera należy pochwalić za stosunkowo szybką reakcję na ten stan, czyli wymianę skrzydeł. Zganić można go zaś za nudną i mało produktywną drugą część spotkania. Czy za żółwim i apatycznym tempem gry stało mityczne „calma, calma” toskańskiego taktyka? Nie wiem, choć się domyślam. Tak, czy inaczej nasze podejście musi się zmienić, bo Europa zje taki Juventus.
MVP spotkania
Wahałem się czy do tego wyróżnienia wyznaczyć Bremera czy Gattiego, ponieważ obaj zaprezentowali się świetnie w defensywie, nie pozwalając Spezii na oddanie celnego strzału na bramkę Juve. Postawiłem na Brazylijczyka, gdyż oprócz dominacji fizycznej i kasowania wszystkiego, co się dało, pokazał również mądre wyprowadzenia futbolówki z linii defensywy.
FLOP spotkania
Największy minus stawiam przy nazwisku Juana Cuadrado. Moise Kean również niewiele pokazał, ale w przeciwieństwie do Kolumbijczyka, niczego nie zepsuł. Na grę i zaangażowanie skrzydłowego nie dało się dziś patrzeć i słusznie został zmieniony. Z taką formą powinien grzać ławkę i mam wrażenie, że w następnym spotkaniu tak się stanie. Kiepski mecz Juana i to jeszcze z opaską kapitana na ramieniu.
Podsumowanie
Dobre spotkanie w wykonaniu Juventusu skończyło się po około trzydziestu minutach i później grę prowadzili zawodnicy Spezii. Starcie w Turynie było jednak z gatunku tych, które po prostu trzeba było wygrać, dlatego najważniejsze, że udało się uniknąć straty punktów. Kolejnym rywalem Starej Damy będzie ekipa Fiorentiny, a wyjazd do Toskanii powinien nam zapewnić zdecydowanie więcej wrażeń. Po tym klasyku na pewno będzie o czym pisać, zapraszam!
Autor: Marcin Zalewski