Tacchinardi: Vialli był dla mnie jak brat. Nauczył, by nie szukać alibi, tylko ciężko pracować
Alessio Tacchinardi, gdy myśli o swoim dawnym koledze z zespołu, myśli o “starszym bracie” i punkcie odniesienia dla chłopaka, który dopiero co pojawił się w drużynie, ale także o kumplu od meczów w golfa i wieczornych rozmów. “Gdy Luca wracał do Cremony, to było święto“. Dawny pomocnik Juventusu wyraźnie wzruszony wspominał w rozmowie z Tuttosport Viallego.
“Dobrze by ludzie poznali jak najlepiej jego wielkość. Kiedy kogoś spotykasz, oceniasz go i czasem od razu zauważasz, jaka jest waga tej postaci. Znałem Lukę i miałem okazję się z nim spotykać, cóż… Od pierwszego spojrzenia wiedziałeś, że jest liderem, że ma charyzmę. Emanował siłą, sprawiał, że myślałeś sobie mamma mia, ten to ma osobowość! Mamy wspólny czat w gronie eks-piłkarzy i on nadal jest naszym kapitanem. Pod koniec listopada ubiegłego roku spotkaliśmy się razem u Marcello Lippiego, Luca przesłał nam z tej okazji wiadomość wideo. Trzy minuty, które ścisnęły mi serce, bo nadal wypowiadał się jak nasz kapitan, choć w jego głosie już było coś słychać“.
“Był dla mnie jak starszy brat. Gdy pojawiłem się w Juve, miałem 19 lat. Oglądałem Viallego w telewizji, a nagle znalazłem się zaraz obok niego. Troszczył się o mnie pod każdym względem, niejeden raz dał mi burę, strofował, tak jak robiłby to właśnie starszy brat, ale i prawdziwy lider. Pozostanie dla nas jedynym, wspaniałym kapitanem. Luca miał w sobie coś, co go wyróżniało i moim zdaniem miał to zarówno, gdy miał 10 lat, 5, 30 czy 40. Nie zostaje się przywódcą, trzeba się nim urodzić. Wyobrażam go sobie w trakcie meczów w oratorium, gdy miał dziesięć lat i rządził rówieśnikami, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo chciał wygrywać z chłopcami o pięć lat starszymi“.
“Tysiące wspomnień… Ale jedno daje dobry obraz. Spotykał cię przypadkiem w restauracji i jeśli miałeś na stole colę to się wściekał. “Jest wtorek, gramy dopiero w niedzielę…”. Nie liczyło się nic, on chciał być wyjątkowym profesjonalistą. Był drobiazgowy. Jeśli pojawiłeś się na boisku dwie godziny przed treningiem, to on już tam był. Jeśli wychodziłeś dwie godziny po jego zakończeniu, on jeszcze zostawał“.
Punktem zwrotnym w czasie przygody Viallego z Juventusem było pojawienie się Marcello Lippiego. “Gdy Lippi powiedział mu “potrzebuję cię”, wszystko się zmieniło. Gdy tylko wiedział, że drużyna i trener na niego liczą, brał wszystko na swoje barki. Potrzebował czuć tę odpowiedzialność, jeśli ją zauważał, to jej waga pozwalała mu zdobywać szczyty. Kosztem nieprzespanych nocy. I nie mówię tego ot tak. Pamiętam podwieczorek przed finałem Ligi Mistrzów. My jedliśmy, on tylko patrzył w stół. Potem patrzył na zegarek, 50 razy zapytał mnie “która godzina? która godzina?” Powtarzałem mu: “Jedz, musisz nam wygrać Ligę Mistrzów!” A on na to: “Tacchi, nie śpię od dwóch nocy, nie daję rady jeść, ten mecz jest tak ważny, pragnę tego bardziej, niż czegokolwiek innego”. Wspominał przegrany finał z Sampdorią, chciał się odegrać. Chciał pokazać Juventusowi, że jest zwycięzcą“.
“Fotografia, na której Luca podnosi Puchar dla kibiców Juventusu jest wszystkim. Ale sądzę, że jest jeszcze jedna znacząca fotografia – zdjęcie, na którym ściskają się z Mancinim po zwycięstwie na Euro. Dał z siebie tak wiele dla reprezentacji. Mogę tylko wyobrazić sobie jego przemowy, wracając myślą do tego, co mówił do nas. Nie były przygotowywane wcześnie, improwizował, ponieważ miał do tego siłę. Jeśli musiał zaatakować cię w szatni, robił to z wyżyn swojej charyzmy. Dlatego wyobrażam sobie, jak mocno odcisnął się na Azzurrich. Uścisk z Mancinim jest tego symbolem. Gdy go zobaczyłem, ja także się popłakałem. Wierzę, że jego łzy były łzami szczęścia, ale musiał też zadawać sobie pytanie “dlaczego ja? dlaczego na mnie trafiło?”. I zadawał je sobie w momencie, gdy robił coś, co było jego życiem. Skonfrontował się z chorobą z niewyobrażalną elegancją. Przypominam sobie mecz dla fundacji Vialli e Mauro, pamiętam jak zobaczyłem go ubranego w 5-6 koszulek, by nie wyglądać na aż tak wychudzonego, ponieważ chemioterapia go wyniszczała. Ale jednak był tam, ponieważ był kapitanem i chciał ten mecz wygrać. Był wyjątkowy“.
“Tak, grywaliśmy razem w golfa. Spotykaliśmy się często, ponieważ choć na co dzień Luca mieszkał w Londynie, to miał też dom w moim sąsiedztwie, w Cremonie. Kiedy dowiadywaliśmy się, że wraca wszyscy zawsze zastanawialiśmy się, kiedy będzie okazja by wspólnie zagrać w golfa, coś przekąsić. Był ciekaw, co się u nas dzieje, zadawał tysiące pytań. Nie tak dawno temu spędziliśmy wieczór wspólnie z nim i Prandellim opowiadając anegdoty z dawnych czasów…“
“Wskazówki dla młodych? Na poziomie osobistym, kiedy byłem jeszcze chłopcem, który dopiero co pojawił się w Juve, nauczył mnie kochać każdą rzecz, którą robię. Taki był w piłce, ale też w golfie czy jako komentator. Według niego nieważne, jaki masz zawód, trzeba dawać z siebie wszystko. Jest jeszcze jedna rzecz, której mnie nauczył – możesz się potknąć, możesz nie zrealizować swojego celu. Myślę na przykład o mistrzostwach świata z reprezentacją, czy o jego pierwszym sezonie w Juve, w którym miał być zbawcą ojczyzny, a miał problemy, męczył się. Jednak zawsze potem musisz się podnieść. Są momenty w karierze, które mogą pójść źle, ale upór pozwalający cierpieć i pracować pozwoli ci podnieść się, o ile masz siłę, odwagę i wierzysz w siebie. Tego nauczył mnie Luca, tak. Nie możesz szukać sobie alibi, musisz ciężko pracować. Luca pokazywał to na boisku i w życiu“.