Biało na czarnym #23: Napoli – Juventus 5:1
fot. @ juventusfc / twitter.com
W 18 kolejce Serie A, Juventus zameldował się na stadionie im. Diego Armando Maradony, by spróbować podtrzymać zwycięską serię i ponownie nie stracić bramki. Niestety dla swoich kibiców, Bianconeri polegli z kretesem, a gospodarze nie pozostawili im złudzeń. Zbita na kwaśne jabłko ekipa z Turynu wraca do domu z bagażem pięciu bramek straconych w jednym spotkaniu, co nie miało miejsca od 30 lat. Trudno oglądało się to spotkanie i jeszcze trudniej jest mi obiektywnie ocenić poszczególnych zawodników. Cytując klasyka: “lecz jest to poświęcenie, na które jestem gotów“, zapraszam do lektury!
Napoli – Juventus 5:1
Bramka
Pomiędzy słupkami zameldował się pierwszy bramkarz Juventusu, czyli Wojtek Szczęsny. Polak przytulił piątkę i przez tę statystykę nie da się jednoznacznie wystawić pozytywnej oceny dla jego występu, lecz nie zawalił przy żadnej z bramek Napoli. Był bliski obrony przy pierwszej bramce, gdzie świetnie sparował woleja Kvaratskhelii, ale był bezradny wobec dobitki Osimhena, tak jak przy każdej następnej straconej bramce. Koledzy z defensywy nie pomogli tego wieczoru swojemu bramkarzowi, więc powiedzmy że występu nie da się ocenić ani pozytywnie, ani jednoznacznie negatywnie.
Obrona
Skoro już wywołałem defensywę do tablicy to wszyscy trzej Brazylijczycy, posługując się szkolną terminologią nie zgłosili przed meczem nieprzygotowania i nauczyciel w osobie Napoli powiedział sprawdzam. Bremer, który obiecał przed spotkaniem przypilnować Osimhena, do spółki z Chiesą zawalił krycie przy dobitce Osimhena na 1-0. Minął się z piłką przy bramce na 2-0. Idiotycznie podał do Mario Ruiego, zapewne próbując go nabić, czym przyczynił się do utraty czwartej bramki. Pała, wracaj do ławki. Alex Sandro kompletnie nie radził sobie z Nigeryjczykiem w błękitnej koszulce, który co rusz brał Sandro na karuzelę. Nominalny lewy obrońca miał udział przy czwartej i piątej bramce zdobytej przez Napoli. Pała, wracaj do ławki. Ostatni z nich Danilo miał naprzeciwko siebie Kvaratskhelię, a gra przeciwko Gruzinowi to obecnie jedno z najtrudniejszych zadań z możliwych. Coś tam podukał, coś poplątał, ostatecznie wyglądał lepiej jak pozostała dwójka. Dwója to maks.
Pomoc
Środek pomocy został stłamszony przez przeciwników. Napoli świetnie transportowało piłkę pomiędzy liniami, przyspieszając swoje akcje w taki sposób jaki robią to najlepsze kluby na świecie będące u szczytu formy. Jednoznacznie nie określę występu środkowych pomocników, no może poza jednym, jako zły. Lobotka, Anguissa oraz Zieliński, do spółki ze swoimi kolegami z ofensywy zmietli Bianconerich z murawy. Jak w pierwszej części spotkania Juventus miał jeszcze niezły moment zrywu po zmianie ustawienia, o czym później, tak w drugiej pozostał w szatni. Przechodząc do poszczególnych zawodników. Locatelli pod względem liczb zagrał najdokładniej z kolegów. Włocha niekiedy nie widać, ze względu na “czarną robotę”, jaką wykonuje na boisku, jak przy zablokowaniu strzału Zielińskiego po niezłej akcji Napoli. Przytomnie transportował piłkę do linii ofensywnej i uruchamiał Rabiota oraz Di Marię. Skoro już wywołałem Francuza, to tym razem wyglądał nieco gorzej niż zwykle, chociaż w jego przypadku przynajmniej nie obawiałem się głupich decyzji. Rabiot sprawdza się w taktyce i zadaniach jakie przydziela mu Allegri i paradoksalnie do poprzednich sezonów jest jedynym zawodnikiem, do którego można mieć jak najmniej zastrzeżeń. Ostatni z trzech, Mckennie to jest ciało obce w zespole z Turynu. Mniemam, że szkoleniowiec stawiając na Westona zamiast Fagiolego czy Mirettiego, chciał wykorzystać jego lepsze warunki fizyczne oraz większe doświadczenie od młodych Włochów. Oczywiście jak zwykle w bieżącym sezonie Mckennie zaprezentował się najsłabiej ze wszystkich pomocników. Amerykanin nie prezentuje odpowiedniej świadomości taktycznej, nie potrafi czytać wydarzeń boiskowych, a przede wszystkim jest najgorszym technicznie zawodnikiem z obecnej kadry Juventusu. Jestem pewny, że gdyby Locatelli nie otrzymał ciosu w twarz to on zjechałby do bazy.
Ofensywa
W ofensywę zakwalifikuję tym razem oba wahadła, gdyż w trakcie przebiegu spotkania klasyczne 3-5-2, przechodziło na hybrydę 3-4-3 oraz 3-4-2-1. Lewe wahadło czyli Filip Kostić podobnie jak z Udinese nie zagrał wybitnego spotkania, przy czym utrudniał mu to grający po przeciwnej stronie Di Lorenzo. Włoch jest w wyśmienitej formie i Kostić, przynajmniej po mowie ciała, wyglądał jak zamroczony po pojedynkach z tym piłkarzem. Co więcej, cytując komentatorów Eleven “najczęściej dośrodkowujący zawodnik w lidze“, znów wrócił do swojego poziomu. Czyli głowa w dół i wrzutka na ślepo. Prymitywny futbol. Po prawej stronie na wahadle wybiegł Federico Chiesa i była to ogromna pomyłka. Włoski skrzydłowy dopóki nie został przesunięty bliżej pola karnego przeciwników nie miał nic z gry. Większość piłek do niego nie dochodziła, nie miał z kim rozegrać futbolówki i wyraźnie się frustrował. W sumie grając obok Mckenniego zwykle nie ma co liczyć na jakąkolwiek sensowną grę. Podwieszony pod napastnika Angel Di Maria to zawodnik z innego świata w porównaniu do reszty piłkarzy Juventusu, którzy niekiedy wyglądają jak przesiąknięci “allegrismo”. Wszystko co dobre w ofensywie działo się za sprawą Argentyńczyka, wliczając w to świetny strzał sprzed pola karnego w poprzeczkę oraz bramkę po asyście Milika. Sprytnie przechodząc do polskiego napastnika, to prócz przytomnej asysty nie powiem nic pozytywnego o jego grze. Przegrywał praktycznie wszystkie starcia fizyczne z przeciwnikami. Co więcej w praktycznie identycznej sytuacji Arek trafił w Mereta, podczas gdy Osimhen prawie wpadł do bramki z piłką, Wojtkiem i obrońcami Juve. Różnica klas pomiędzy napastnikami.
Zmiennicy
Leandro Paredes mimo optycznego wrażenia gry na pół gwizdka czy spowalniania futbolówki zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Argentyńczyk ma “to coś”, co pokazał przy jednym świetnym podaniu progresywnym, gdzie balansem ciała zwiódł linię pomocy Napoli. Niestety mowa ciała tego zawodnika przemawia przeciwko niemu i również ja niekiedy łapię się na to, że jest kiepski i przechodzi obok meczu. Paredes gra lepiej niż się wydaje, ale gorzej niż tego co od niego wszyscy oczekiwali. Pozostali zmiennicy zameldowali się na etapie gniecenia Juventusu i nie mieli szansy zaprezentować czegokolwiek interesującego. Albo już złość na wynik przysłoniła mi oczy.
Trener
Najbardziej bombardowaną wyzwiskami osobą po spotkaniu jest właśnie trener Allegri. Uważam, że ogromny błąd popełnił wystawiając Chiesę na prawym wahadle obok tragicznego Mckenniego. Kolejny błąd to w ogóle wystawianie tego pomocnika w składzie Bianconerich. Mogę tylko gdybać, ale czy postawienie na trójkę Paredes, Locatelli i Rabiot nie byłoby lepszym rozwiązaniem? Nie z winy Allegriego Juventus stracił pięć bramek, bo trenera nie było na boisku. Grająca tyle spotkań z rzędu na zero z tyłu defensywa ekipy ze stolicy Piemontu nagle zapomniała jak się odpowiednio broni? No nie klei się to do końca. Allegri wyciągnął Juventus z marazmu, zaczęliśmy ciułać punkty, lecz będziemy przegrywać z tak grającymi ekipami. Paradoksalnie zagraliśmy lepiej w środku niż w przegranym spotkaniu z Benficą.
MVP spotkania
Nie będzie tym razem MVP. Od biedy mogę postawić na Di Marię, ale za piątaka w plecy nikomu nie należy się wyróżnienie.
FLOP spotkania
Gleison Bremer. Brazylijski obrońca popełniał wręcz juniorskie błędy. Nie udźwignął kalibru przeciwnika jakim był Osimhen.
Podsumowanie
“Przed meczem nie byliśmy fenomenalni, ale po tym spotkaniu nie jesteśmy też do niczego” – takich słów użył Danilo po zakończeniu spotkania i absolutnie trzeba się z tym zgodzić. Duma kibica ucierpiała bo niecodziennie klub kalibru Juventusu traci aż pięć bramek. Ostatecznie to tylko trzy punkty, a w tym sezonie walczymy o top4 i porażka 0-1 czy 0-10 to w lidze ten sam efekt punktowy. Napoli aktualnie ma lepszych zawodników na większości pozycji i tak zostanie przez jakiś czas, bo oba kluby są na innym etapie budowy i w innej sytuacji finansowej. Poza tym Osimhen po spotkaniu stwierdził, że nie wolno im mieć kompleksów wobec Juve i w meczu cały Neapol chciał to udowodnić. Gospodarze, zwłaszcza w drugiej połowie, wrzucili gości do pralki i uwydatnili wszelkie braki kadrowe i jakościowe. Wykorzystali praktycznie wszystkie błędy w defensywie i dołożyli do tego odpowiednie umiejętności, czego efektem był pogrom. Nie ma co czarować rzeczywistości, Juve przeżarło dobre czasy od momentu transferu Cristiano Ronaldo, pandemii Covid i karuzeli trenerskiej czego efektem jest potrzeba przebudowy. Będzie to zapewne tak przyjemne jak jazda gołym tyłkiem po nieheblowanej desce, ale kibicowska brać musi to przetrwać. Hej, w końcu do Serie B nas (jeszcze) nie zdegradowali!
Tak na chłodno to życzę Napoli scudetto po wygranej w takim stylu, bo może coś ruszy się w zbutwiałym calcio i świta włoskiej ligi zobaczy, że taka gra jest lepsza niż murowanko i cynizm. Przydałaby się ewolucja piłki na Półwyspie Apenińskim. I tylko dlatego życzę trzeciego w historii mistrzostwa. Carlo Pinsoglio też ma trzy i szafa gra.
Autor: Marcin Zalewski