Biało na czarnym #48: Sevilla – Juventus 2:1
fot. @ juventusfc / twitter.com
Juventus kończy swoją przygodę z Ligą Europy po rozczarowującym meczu w Sewilli. Bianconeri zostali piłkarsko pokonani przez Hiszpanów, chociaż równie dobrze mogli by awansować, gdyby nie zawiodła skuteczność. W kolejnym odcinku cyklu “Biało na czarnym” postaram się przekonać Was, Drodzy Czytelnicy, że indywidualnie nie wypadliśmy aż tak tragicznie, jak na to wskazują głosy kibiców. Zanim zaczniemy, zapraszam jeszcze do docenienia mojej pracy i podzielenia się wirtualną kawą!
Sevilla – Juventus 2:1
Bramka
Między słupkami zameldował się polski golkiper – Wojciech Szczęsny, który bezsprzecznie został najlepszym zawodnikiem gości i długo trzymał swoją drużynę w grze. Wykazał się wspaniałym refleksem przy sytuacyjnym uderzeniu Ocamposa, wyciągając piłkę prawie zza linii. Nieco później doskonale wybronił mocny strzał sprzed pola karnego w wykonaniu Acuni, po czym jeszcze w swoim stylu, pokazał strzelcowi uniesiony kciuk w górę. Nieco później zaliczył dwie interwencje w przeciągu dwóch minut. Można tak wymieniać i wymieniać. Bramkarz Juventusu nie tylko stanął na wysokości zadania, ale i dodał z siebie coś ekstra. Coś co mogło pomóc dostać się Bianconerim do finału. Łącznie interweniował aż 9 razy, co jak na standardy Juventusu jest wysoką statystyką. Szkoda dwóch straconych bramek, ale przy uderzeniu Suso nie zdążył nawet zareagować, a Lamela, będąc zupełnie niepilnowanym, mógł tylko pytać w który róg ma uderzyć.
Obrona
Pierwszy na tapet ląduje Federico Gatti. Włoch nie tylko bardzo dobrze pokazał się w defensywie, kasując akcję En-Nesyriego, po błędzie Cuadrado, ale dorzucił do tego również niezłe uderzenie na bramkę Sevilli. Niestety dobrze dysponowany Bono wybronił jego próbę.
Ustawiony pośrodku tercetu defensywnego Bremer, wygrywał wiele pojedynków powietrznych i dobrze kasował akcje gospodarzy. Doskonale znalazł się w polu karnym Sevilli, ale jego uderzenie trafiło w słupek. Tylko raz uciekł mu Ivan Rakitić, a tak był bezbłędny.
Ostatni z trójki Danilo, również rozegrał bardzo dobre spotkanie. Już w 2 minucie musiał kasować akcję rywala, po niefrasobliwym zachowaniu Cuadrado we własnym polu karnym. Świetnie podłączał się do ofensywy i dobrze wyprowadzał piłkę z linii obrony, co nie do końca wychodzi pozostałym dwóm obrońcom. Niestety na minus muszę zarzucić jemu brak krycia przy trafieniu Lameli, który miał stanowczo zbyt dużo miejsca.
W części dotyczącej obrony opiszę tym razem również wahadłowych, tym bardziej, że częściej gra toczyła się pod bramką Juventusu. Pierwszy z nich, Juan Cuadrado, zaprezentował się bardzo kiepsko. Niemiłosiernie męczyli go Bryan Gil i Acuna, a z jego prób wypadów do ofensywy, zbyt wiele kończyło się problemami dla Juve. Zanotował aż 20 strat, większość po swoich złych decyzjach. Poza tym dopuścił do dośrodkowania Gila, po którym padła druga bramka. Co więcej, kilkukrotnie jego straty musieli ratować koledzy z defensywy. Powiedzmy, że jeszcze do zaakceptowania są takie błędy w ofensywie, ale nie tak blisko swojej bramki. Pod koniec pierwszej połowy upiekło mu się, bo ani sędzia ani VAR nie dopatrzyli się rzutu karnego. Z braku optymalnej powtórki nie potrafię stwierdzić czy mieli rację, ale moim zdaniem nie.
Prawym wahadłowym, ku mojemu zdziwieniu, został Iling Jr. Młody Anglik w pierwszej części spotkania był dość niewidoczny, przez wysoko grający zespół gospodarzy. Za to całkiem nieźle pokazał się w defensywie, utrudniając grę doświadczonemu Jesusowi Navasowi. W drugiej połowie miał kilka ofensywnych zapędów, ale niewiele z tego wynikało. Niekoniecznie z jego winy.
Pomoc
Allegri postawił na najlepszą trójkę środkowych pomocników, czyli Fagiolego, Locatellego i Rabiota. Młodszy z Włochów nieźle wszedł w spotkanie. Jeszcze w pierwszym kwadransie, dobrze odnalazł się w polu karnym i obrócił się z przeciwnikiem, ale jego strzał niestety został zablokowany. Był pod grą, wyszukiwał wolne przestrzenie i do chwili zejścia z boiska wyglądał na najlepszego ze środkowych pomocników gości. Niestety nie dograł meczu do końca, bo został bezpardonowo zaatakowany przez Gudelja. Brak jakiejkolwiek kartki to dość dziwna decyzja, tym bardziej, że w tej sytuacji Włoch najprawdopodobniej złamał obojczyk.
Jego starszy krajan, wyglądał już gorzej. Loca zanotował dużo strat, przegrywał sporo pojedynków i zanotował tylko 21/31 celnych podań, co jak na niego jest bardzo słabym wynikiem. Nie twierdzę, że Manuel nie dźwignął rangi spotkania, ale raczej nie wyglądał dobrze fizycznie.
Ostatni z trójki – Adrien Rabiot – też sprawiał wrażenie nieco przygaszonego fizycznie. Z jednej strony miał kilka szans na zdobycie gola, tak z drugiej przy każdej z nich mógł zachować się nieco lepiej. Czy to próbować rozegrać z lepiej ustawionym Keanem, czy precyzyjniej uderzyć. Uczestniczył przy jedynym trafieniu dla gości, pomagając wyłuskać piłkę. Nie zrozumcie mnie źle, Rabiot zaliczył naprawdę dobre spotkanie, ale wydaje mi się, że coś pomocnika trapi. Czy to problem fizyczny, czy psychiczny, czy przemotywowanie, trudno jednoznacznie stwierdzić. Niemniej, Rabiot jest fundamentalnym zawodnikiem i za Allegriego wspiął się na szczyt swoich umiejętności.
Ofensywa
Tuż przed linią pomocy wystąpił Angel Di Maria i Argentyńczyk całkowicie zawiódł. Niewiele uczestniczył w grze, więcej człapał jak dawał od siebie coś ekstra. W 27 minucie otrzymał świetne podanie od Rabiota, ale zamiast wyłożyć Keanowi na pustą bramkę, próbował jakiegoś pokracznego loba. Poza tym podawał zbyt szybko, albo zbyt ryzykownie, lub bez sensu trzymał piłkę. Powiedzieć, że nie pomógł kolegom to nic nie powiedzieć.
Ostatnim z podstawowej jedenastki został Moise Kean. Włoski napastnik zagrał bardzo dobre spotkanie. Zachowując odpowiednie proporcje, to w przeciwieństwie do pozostałej dwójki środkowych napastników Juventusu, jako jedyny umiał zrobić coś z niczego. Wycisnąć jakiekolwiek pozytywy, z podobnych sytuacji, jakie zazwyczaj mają atakujący Bianconerich. Doskonale się urwał Bade, ale jego uderzenie po długim słupku, trącił Bono i nie udało się zdobyć bramki. Świetnie odegrał klatką do Rabiota, który miał autostradę do bramki. Poza tym świetnie się pokazywał kolegom i nie dawał się tłamsić fizycznie rywalom. Najbardziej mi szkoda, że Kean pozostawał często niewidzialny dla kolegów.
Zmiennicy
Kontuzjowanego Fagiolego zastąpił Paredes. Argentyńczyk zajął miejsce Locatellego, który wszedł na pozycję mezzali. Podobała mi się gra defensywnego pomocnika. Mądrze próbował rozrzucać piłki, nieźle pomagał w defensywie i w kilku jego próbach dośrodkowań widać świetną technikę jaką dysponuje. Niemniej wciąż nie jestem zwolennikiem jego transferu do Turynu.
Dusan Vlahović zastąpił Moise Keana i chwilę po wejściu zdobył bramkę. Zmusił rywala do błędu i pierwszy dopadł do piłki, podcinając ją nad bramkarzem. W doliczonym czasie gry jeszcze dwukrotnie próbował zdobyć gola, ale zabrakło odpowiedniej skuteczności. Poza tym zrobił niewiele więcej.
Równocześnie z Vlahoviciem na murawie zameldował się Federico Chiesa. Włoch zagrał fatalne spotkanie. Po jego nieodpowiedzialnej stracie przed polem karnym padła wyrównująca bramka dla gości. Niedługo po objęciu prowadzenia. Nie można tak szybko podłączać rywala do gry tylko należy go dobijać. Włoch miał jeszcze dwie doskonałe sytuacje bramkowe, ale w żadnej z nich nie zmusił bramkarza gospodarzy do choćby większego wysiłku. Nie ma co się oszukiwać, Chiesa jest w beznadziejnej formie i do pary z kiepsko funkcjonującym systemem, w jakim gra Juventus, mamy gotową katastrofę.
Fabio Miretti wszedł przed dogrywką, ale zupełnie nie dźwignął presji spotkania. Podobnie było w Lidze Mistrzów. Głowa nie dojechała i zabrakło wszystkiego.
Filip Kostić i Arkadiusz Milik, również nie mieli zbyt wielu okazji do pokazania się z dobrej strony. Dogrywka, zwłaszcza po bramce Lameli, toczyła się w szarpanym tempie i Juventus nie miał możliwości zawiązać zbyt wielu akcji.
Trener
Max Allegri zaskoczył wyjściowym składem i wielu pukało się w głowę, zwłaszcza widząc Moise Keana w wyjściowej jedenastce. Jak się okazało Włoch zagrał bardzo dobry mecz, wyciągając maksimum ze wszystkich sytuacji jakie miał, czego często nie umieją zrobić ani Vlahović, ani Milik. Nie czepiam się trenera za te spotkanie, bo to nie on popełniał błędy tylko Cuadrado, Di Maria i Chiesa.
Oceny redakcji
Szczęsny – 8,5; Gatti – 6; Bremer – 6; Danilo – 6; Cuadrado – 5; Iling Jr. – 5; Locatelli – 5,5; Fagioli – 5,5; Rabiot – 6; Di Maria – 4; Kean – 6,5; Paredes – 5,5; Vlahović – 6,5; Chiesa – 4; Miretti – 4; Kostić – 5; Milik – 5; Allegri – 5,5.
MVP spotkania
Najlepszym zawodnikiem zostaje Wojtek Szczęsny. Bramkarz Juventusu trzymał swoją drużynę pod tlenem i swoimi świetnymi interwencjami utrzymywał emocje aż do dogrywki.
FLOP spotkania
Najgorszym zostaje Federico Chiesa. Włoski skrzydłowy zamienił się w odwróconego Króla Midasa, który zgodnie z mitem wszystko czego dotknął zamieniało się w złoto, tak każde dotknięcie piłki przez Chiesę, zmieniało się w… no sami sobie dopowiedzcie.
Podsumowanie
Rozczarowujący wynik i rozczarowujące spotkanie. Zawiedli piłkarze, na których najbardziej liczyliśmy, jak Chiesa czy Di Maria. Gołym okiem widać było ogrom błędów technicznych po stronie gości, możliwe, że wynikających z przemotywowania. Juventus miał problemy z zawiązaniem akcji po kilku podaniach. Bianconeri notowali bardzo dużo strat i niewymuszonych błędów indywidualnych. Niemniej wypracowali sobie więcej sytuacji niż w pierwszym spotkaniu, tylko ponownie zawiodła skuteczność. To kolejny rok bez pucharów i bez tytułów. Po tłustych latach przyszedł czas na te chude i konkretną przebudowę. Czy z Allegrim i tymi zawodnikami to kompletne wróżenie z fusów, bo czekają nas zmiany w zarządzie. A i jeszcze oczywiście kara punktowa. Zapewne taka, żeby wykluczyć Juventus z Ligi Mistrzów. W smutnym nastroju, zapraszam Was na kolejny odcinek BNC, już po meczu z Empoli.
PS. Jak ktoś uważa, że Sevilla to leszcze bo są nisko w tabeli, to niech zerknie na wyniki Hiszpanów, odkąd na ławce jest Mendilibar. Jedna porażka od marca, w lidze z Gironą.
Autor: Marcin Zalewski