Biało na czarnym #49: Empoli – Juventus 4:1
fot. @ juventusfc / twitter.com
Skandalem jest, że tuż przed pierwszym gwizdkiem, wyjazdowe starcie z Empoli okazało się meczem o wszystko w tym sezonie. Cały rok Juventus jest gnębiony ze wszystkich możliwych stron i osiągnięcie 69 punktów na boisku (a powinno być i 71, po anulowanej przez VAR bramce Milika z Salernitaną), potwierdza, że Bianconeri wycisnęli praktycznie maksimum ze wszystkich rozgrywek. Niekończące się urazy i braki formy kluczowych piłkarzy. Nieustające batalie sądowe, w sprawie, w której przepisy są pisane na kolanie, tylko po to by ukarać Turyńskiego hegemona. I na koniec szkoleniowiec Juventusu, który często może wyglądać i brzmieć karykaturalnie, chcąc zdjąć presję z zawodników. Max Allegri niestety nie pomógł w osiągnięciu lepszego wyniku na koniec sezonu. Chociaż, Juventus mógłby nawet wygrać wszystkie mecze, tak jestem praktycznie pewny, że na koniec zostaliby ukarani w odpowiedni sposób, by wykluczyć ich z pucharów. Przed startem sezonu postawiłem sobie za punkt honoru, by w każdym meczu ocenić dla Was występy poszczególnych graczy i chociaż kompletnie już nie mam na to ochoty, to dotrwam w tym do końca. Jeśli macie ochotę docenić moją pracę, zapraszam do podzielenia się wirtualną kawą. Zaczynajmy!
Juventus – Empoli 4:1
Bramka
Wojciech Szczęsny wpuścił aż cztery bramki. Czy zawinił przy rzucie karnym? Czy mógł zrobić więcej przy zamieszaniu w polu karnym i biernej postawie swoich kolegów? Czy mógł przewidzieć, że Alex Sandro kolejny raz postawi wsadzi swoją drużynę na minę? Czy przy czwartym trafieniu powinien przewidzieć, że grający dobre spotkanie Gatti, da się łatwo ograć tuż przed strzałem? Na każde z tych pytań odpowiedź brzmi nie. Polak dorzucił do tego kilka skutecznych interwencji, co mogłoby doprowadzić do jeszcze większej kompromitacji, ale całościowo, wpuszczenie czterech goli każe wystawić mu negatywną ocenę.
Obrona
Defensywne trio zestawione zostało z Gattiego, Bremera oraz Alexa Sandro. Włoch wyglądał najlepiej z kolegów. Gołym okiem widać było zaangażowanie i charakter w jego grze. Walczył o każdą piłkę, dał z siebie ile w tym dziwnym meczu tylko się dało, ale przy ostatniej bramce dał się zbyt łatwo ograć. Miłym widokiem, były jego częste wypady w pole karne gospodarzy.
Najbardziej środkowy z obrońców czyli Gleison Bremer nie zaprezentował porywającego futbolu. Miał idealną okazję na bramkę, ale niepilnowany spudłował z kilku metrów. Poza tym w defensywie próbował trzymać w ryzach przeciekający z każdej strony Juventus.
Ostatni z trójki, mój osobisty faworyt do tytułu FLOPa sezonu, Alex Sandro pokazał się ponownie z żenującej strony. Spełnienie warunków przedłużenia kontraktu spowodowało, że Brazylijczyk odpiął wrotki i może już ze spokojną głową grać na poziomie drugiej ligi wyspy Fidżi. Zachowanie przy trzeciej bramce to kolejny raz w tym sezonie, kiedy w łatwy sposób daje się oszukać rywalom. Ale spokojnie, jeszcze tylko jeden sezon będziemy obserwować jego wspaniałą grę.
Pomoc
Pierwszego na tapet weźmy Fabio Mirettiego. Całkiem nieźle wszedł w spotkanie, pokazywał się do gry, próbował ciekawych rozwiązań, po czym przyszedł Arkadiusz Milik i zepsuł całkowicie mecz. Po bramce na 1-0 Miretti oraz cały Juventus znikł i próżno było już szukać Włocha na boisku. Zaliczył zjazd do bazy już w przerwie.
Manuel Locatelli podobnie jak jego rodak nie zaliczy meczu do szczególnie udanych. Był niewidoczny i nieobecny jakby przytłoczony przebiegiem meczu i wydarzeń pozaboiskowych. Słusznie zdjęty z boiska przed końcowym gwizdkiem.
Ostatni z trzech środkowych pomocników, czyli Rabiot w teorii wyglądał nieco lepiej niż pozostali, ale ostatecznie nic z tego nie wynikło. Oddał niezłe uderzenie sprzed pola karnego, ale niestety niecelne. Oprócz tego, nie wykorzystał jeszcze dobrej okazji w drugiej części spotkania, co zwykle Juventus kończy chociaż celnym strzałem. Lub zwyczajnie powinien. Ale spokojnie panie Francuz, jeszcze dwa mecze i pożegnasz się z Turynem. I głowa odpocznie.
Miejsce prawego wahadłowego zajął młody Barbieri. Podobnie jak Miretti, na początku spotkania coś popróbował, poszarpał, ale niczego nadzwyczajnego nie zrobił. Przebieg spotkania również i z niego wyssał chęci do jakiegokolwiek lepszego występu.
Po drugiej stronie „hasał” Filip Kostić. W mojej opinii to dobre słowo by opisać występ Serba z tego meczu. Chociaż, w sumie nie tylko z tego. Kosticiowi od mundialu nie wychodzi praktycznie nic, zapomniał jak się gra w piłkę, albo zwyczajnie jest to jego normalny poziom, a wcześniej miał zwyżkę formy. Celne dośrodkowanie w meczu z Empoli to w jego słowniku wyraz obcy.
Ofensywa
Arkadiusz Milik. Polskie media pisały już o naszym rodaku wszystko co możliwe, obserwując jego występy przez ostatnie kilka lat. W pierwszej połowie miał niezłą sytuację bramkową, ale trafił w poprzeczkę, co jak ma się komuś zdarzyć to właśnie jemu. Sprokurowanie rzutu karnego to istny game changer meczu, po którym cała drużyna nie mogła się już odkręcić. Jeden z kolegów redakcyjnych zwrócił mi uwagę, że Arek używa wyłącznie jednej nogi, przez co jest szalenie prosty do zablokowania. Przyjrzałem się mu w tym meczu i niestety miał rację. W obecnej sytuacji Polak jest praktycznie bezużyteczny dla Juventusu i zapewne powróci do Marsylii na kolejny sezon. Chyba, że zarząd Juve planuje jakieś kombinacje z kolejnym wypożyczeniem, podobnie jak ściągali swego czasu Cuadrado. Jednakże co do oceny zawodnika, to powtórzę to co napisałem na początku akapitu. Arkadiusz Milik. I wszystko jasne.
Ostatni z podstawowej jedenastki, czyli Dusan Vlahović. Serbski napastnik był zagubiony i mocno elektryczny. Wydawało się, że bardzo chciał zrobić cokolwiek i dać upust swojej frustracji, ale nie wychodziło mu kompletnie nic. Anonimowy występ napastnika za 80 baniek.
Zmiennicy
Po przerwie na murawie pojawił się Federico Chiesa. Włoch kilkukrotnie próbował szczęścia, ale podobnie jak pozostałym brakowało mu „ostatniego słowa”. Pod koniec spotkania odblokował się i po grubo ponad roku, zdobył bramkę w Serie A. Gol wędruje całkowicie na jego konto, bo nie było w tym wypracowanego żadnego schematu, tylko doskonałe uderzenie sytuacyjne na otarcie łez. Niech będzie, że asystował mu Adrien Rabiot. Czy można było łudzić się przy 3-1 na doprowadzenie do remisu? Potrzymaj mi piwo, powiedział Moise Kean.
Razem z Chiesą na boisko wszedł także Leandro Paredes. Argentyński pomocnik, próbował uporządkować grę, ale niewiele mu wychodziło i wpisał się w ten sam marazm jaki prezentowali jego koledzy z boiska.
Nieco później Allegri zastąpił Locatellego, Angelem Di Marią. Ostatnie mecze w wykonaniu mistrza świata są kiepskie i taki sam był ten przeciwko Empoli. Niby pojawił się na murawie, ale raczej w pelerynie niewidce.
Moise Kean fizycznie i technicznie wygląda lepiej niż Milik, ale jego mowa ciała i jakby brak chemii z kolegami, utrudnia Włochowi osiągnięcie czegokolwiek więcej niż „próbował”. Przy ostatniej bramce źle wyprowadził piłkę i wrzucił swoich obrońców „na konia”.
Ostatni ze zmienników – Daniele Rugani, został wprowadzony za Alexa Sandro, po serii beznadziejnych zagrań Brazylijczyka. Poza tym niczego nie zepsuł, bo już niespecjalnie było co zepsuć.
Trener
Jakkolwiek ogłoszenie wyroku tuż przed startem meczu jest podłe i miało na celu uderzyć w piłkarzy, tak całościowy występ przeciwko Empoli niczego nie tłumaczy. To nie pierwsze takie spotkanie w wykonaniu Bianconerich, bo wcześniej były batalie z Monzą, rozczarowujące remisy i porażki, tragiczny występ w Champions League oraz odpadnięcie z Ligi Europy w kiepskim stylu. Allegri nie spełnił jakichkolwiek celów postawionych przed sezonem i, mimo że nie zazdroszczę mu pracy w tych warunkach, tak po takim meczu, nie powinien mieć czegokolwiek na swoją obronę.
Oceny redakcji
Szczęsny – 4; Gatti – 4; Bremer – 3; Sandro – 1; Barbieri – 3,5; Miretti – 2,5; Locatelli – 3; Rabiot – 4; Kostić – 1,5; Milik – 1; Vlahović – 2; Chiesa – 5; Paredes – 3; Di Maria – 1; Kean – 1; Rugani – bez oceny.
MVP spotkania
Wyobrażacie sobie wybranie MVP po takim meczu? Może macie jakieś pomysły? Ja nie wybieram nikogo, bo nikt nie zasłużył na to miano.
FLOP spotkania
I tutaj odwrotnie. Flopem powinien zostać Milik, Sandro, Kostić, Miretti, Locatelli, Di Maria i Vlahović. I jeszcze wszyscy pozostali.
Podsumowanie
Jestem rozgoryczony postawą zawodników Juventusu w tym meczu, bo zostali zdemolowani przez ekipę, która dopiero co świętowała utrzymanie i grała o pietruszkę. Allegri przez dwa sezony nie wypracował choćby pół schematu gry. Jego Juve czyta się jak otwartą książkę i gołym okiem widać, gdzie należy ukąsić, by mocno krwawiło. Napastnicy cierpią i nie mają praktycznie żadnych okazji. Obrona często jest dziurawa jak ser szwajcarski, jeśli tylko zabraknie Danilo. Jako tako wygląda formacja pomocy, co akurat zasługuje na pochwałę, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę uporczywe stawianie na Fagiolego i Mirettiego, kosztem droższego, aczkolwiek beznadziejnego Paredesa. Oficjalnie sezon się jeszcze nie skończył, ale dla mnie już tak. Juventus wywalczył drugie miejsce w lidze. Sul campo. Panowie przy zielonym stoliku i tak zrobią co chcą.
Autor: Marcin Zalewski