Biało na czarnym #72: Dlaczego Federico Chiesa musi odejść
Nowy szkoleniowiec, nowe rozdanie i nowe rządy. Cristiano Giuntoli zaczął czystki w składzie Starej Damy wespół z Thiago Mottą i jedną z pierwszych ofiar miał zostać Federico Chiesa.
fot. @ juventusfc / twitter.com
Problemy z formą
Przyjrzyjmy się zatem chronologii w jakiej Chiesa podkopywał sobie fundamenty na pozostanie w Juventusie w kolejnych sezonach. Powrót po kontuzji i długie poszukiwanie formy spowodowały, że otoczenie klubu zaczęło coraz mocniej wątpić w przydatność zawodnika, gdyż podobnie jak wcześniej w przypadku Paulo Dybali, coraz rzadziej można było liczyć na jego obecność. Co więcej, kiedy już włoskiemu skrzydłowemu udało się powrócić do pełni (lub częściowo pełni) zdrowia, wielokrotnie nie dojeżdżał formą na murawie. Sezon 2022/23 można piłkarzowi w pewnym stopniu wybaczyć, bo przecież jego początek pauzował po zerwaniu więzadeł krzyżowych i starał się odbudować formę aż do ostatniej kolejki. Wyszło to maksymalnie średnio, ale nowy rok miał być dla Włocha zupełnie inny.
Początkowo tak oczywiście było, bo w pięciu pierwszych kolejkach Chiesa zgromadził cztery bramki i zanotował jedną asystę. Wrócił na usta całej Italii, kibice Juventusu zachwycali się nad formą skrzydłowego i cieszyli się razem z nim z kolejnych świetnych występów w barwach Starej Damy. Jednakże jak się okazało był to jedynie początkowy zryw piłkarza, bo zablokował się aż do grudnia i do końca sezonu 2023/24 zdobywał bramkę średnio mniej więcej co miesiąc. Ponownie przypałętało się kilka mniejszych urazów, ale poza tym Chiesa nie grzeszył dobrą formą. W jego grze brakowało nie tylko liczb, ale i odpowiedniej wizji, polotu i co najgorsze, nawet myślenia na boisku. Federico co rusz podejmował nie do końca przemyślane decyzje, starając się opierać swoją grę na tym co najlepiej potrafił przed kontuzją, czyli eksplozywności i nieprzewidywalności.
Z tym, że w tym aspekcie przestało się wszystko zgadzać. Skrzydłowy zanotował średnią skutecznych podań wynoszącą 77% na spotkanie, przy jedynie 67% skuteczności na połowie przeciwnika. Ponadto był jednym z najgorzej dryblujących ofensywnych piłkarzy Bianconerich notując jedynie 42% skuteczności. W pewnym momencie sezonu stracił nawet miejsce w podstawowej jedenastce kosztem młodego Kenana Yildiza, który przebojem wdarł się do pierwszego zespołu. Dopiero pod koniec sezonu Turek został posadzony na ławce przez Massimiliano Allegriego, który chciał przywrócić odpowiednią hierarchię w zespole. Zatem w całym sezonie Federico Chiesa zdobył łącznie 10 bramek i zanotował 3 asysty. Po świetnym początku apetyty były o wiele większe.
Problemy z nowym kontraktem
Przechodzimy do kolejnego punktu spornego na linii zawodnik – klub, czyli kwestii nowej umowy. Aktualny kontrakt skrzydłowego Juventusu wygasa w czerwcu 2025 roku i od początku wiadome było, że trzeba będzie rozwiązać tę kwestię w 2024 roku. Stara Dama jest pod ścianą i nie może sobie pozwolić na utratę bądź co bądź wartościowego piłkarza za darmo, ale nie może zgodzić się na warunki płacowe żądane przez Chiesę. Otóż wielokrotnie mówiono o jego chęci uzyskania podwyżki z dotychczasowych 5 milionów euro netto do co najmniej 7 milionów euro za sezon. Według opinii mediów włoskich klub ze stolicy Piemontu nie chciał przystać na to i proponował podobne jak teraz warunki. Spór między dwiema stronami trwał, przedłużające się negocjacje również i ostatecznie do konsensusu nie doszło. Pozostaje jedyne wyjście, czyli sprzedaż piłkarza.
Interesujące jest to, że wystarczyłaby mocna deklaracja trenera Starej Damy w sprawie Federico Chiesy i o żadnych nieporozumieniach na linii przedłużenia umowy najprawdopodobniej nie byłoby mowy.
Niechciany przez Thiago Mottę
Zgrabnie przechodzimy zatem do najprawdopodobniej najważniejszego punktu, dla którego nie będzie kontynuowania romansu na linii Chiesa – Juventus. Jest nim osoba Thiago Motty, czyli nowego szkoleniowca Starej Damy, który nie widzi skrzydłowego w swoim zespole.
Zgodnie z opiniami włoskich dziennikarzy, z którymi obserwując grę Bologni nie sposób się nie zgodzić, Motta preferuje zupełnie innych zawodników. Analityk Bacconi na łamach Tuttosport zwrócił uwagę, że Chiesa jest „anarchistą” i nie potrafi się dostosować do ram taktycznych. Widzieliśmy to jeszcze w zespole Maxa Allegriego, gdzie Włoch miał być napastnikiem, a i tak poruszał się najczęściej w swojej ulubionej strefie, czyli na lewym skrzydle. Potwierdzają to heatmapy piłkarza. Thiago Motta nie przewiduje w swojej grze takich wolnych elektronów i ceni graczy, którzy doskonale czują się w szybkiej i płynnej wymianie podań, zmianach pozycji i rotacji między zawodnikami (potwierdza to teoretyczne ustawienie 2-7-2 obserwowane przez włoskich dziennikarzy). Ponadto wymaga od swoich podopiecznych dużej ruchliwości w grze bez piłki, do czego Chiesa nie jest przyzwyczajony. Średnia prędkość Chiesy w fazie posiadania to jedynie 6,4 km/h, a wskaźnik pokazywania się do gry jedynie 66%. W takim przypadku nie da się znaleźć porozumienia.
Podobnym przykładem mógłby być Riccardo Orsolini, który grzał ławkę kiedy tylko mógł. Thiago Motta nie stawiał na przebojowego Włocha, który profilem przypomina właśnie skrzydłowego Juventusu. Czyli zawodnika opierającego się na zrywach i nieprzewidywalności. Zauważył to również Riccardo Trevisani ze Sportmediaset : „Dla mnie Chiesa to dobry zawodnik. Jednak sposób gry Thiago Motty przewiduje więcej rozgrywających, więcej myślenia. Trzymał Orsoliniego na ławce ile tylko mógł, tak samo robiłby z Chiesą. W takim wypadku lepiej, żeby klub go sprzedał”.
Można się lubić, ale czasami trzeba się rozstać
Pożegnanie z Federico Chiesą, przy całej sympatii jaką zapewne nie tylko ja darzę tego zawodnika, wydaje się być nieuniknione. Przemawiają za tym zarówno statystyki, argumenty kontraktowe i styl preferowany przez włoskiego szkoleniowca. Lecz to, że Thiago Motta ponoć nie ceni zawodnika to jedno, ale problematyczna jest także sprzedaż jego karty. Okazuje się, że nie ma zbyt wielu chętnych na zakup piłkarza, bo początkowo zainteresowane Napoli nie sprowadzi do siebie gracza, chyba że klub spod Wezuwiusza straciłby Chwiczę Kwaratskhelię. Kluby spoza Włoch także nie walą drzwiami i oknami po zawodnika Bianconerich. Z kolei AS Roma skupiła się na młodszym Matiasie Soulé i chociaż kluby nie są dogadane odnośnie wysokości odstępnego, to młody Argentyńczyk chciałby przenieść się do ekipy z Rzymu. Drugą sprawą przez, którą Chiesa kręci nosem na Romę jest brak Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie w stolicy Italii. Agent zawodnika – Fali Ramadani poszukuje klubu, który występuje w tych rozgrywkach, ale zgodnie z informacjami Alfredo Pedulli oferta jest wciąż aktualna i Chiesa może ostatecznie zmienić barwy na Giallorossich. Czy do tego dojdzie w przypadku transferu Soulé, okaże się w przyszłości.
W pewnym sensie wydaje się, że Federico przeszacował swoją wartość i prawdopodobnie się sparzy. Nie dość, że nie udało mu się uzyskać podwyżki w Juventusie, to będzie zmuszony zmienić klub, który wypłaci mu maksymalnie podobną pensję i taki, który sportowo jest dzisiaj mniej atrakcyjny. Przynajmniej na papierze.
Dzisiaj Federico Chiesa, chwilę po swoim ślubie przebywa w Turynie, gdzie indywidualnie trenuje przed nadchodzącym sezonem. Z kolei pierwszy zespół odbywa obóz w Niemczech w Herzogenaurach. Wygląda na to, że Chiesa jest zagrożony „klubem kokosa” i jeśli nie chce zaprzepaścić części swojej kariery w imię „5 milionów euro z Turynu”, to powinien zacisnąć zęby i udać się na „zesłanie” do Romy. Być może Daniele De Rossi zobaczy odpowiedni potencjał w dalszym ciągu świetnym zawodniku.