Juventus bez duszy wojownika. Drużyna Motty nie ma DNA

Statystyki są bezlitosne: Juventus nie potrafi odrabiać strat i poddaje się zbyt łatwo. Thiago Motta ma coraz mniej czasu, by tchnąć ducha walki w zespół, który zapomniał, czym jest motto Fino Alla Fine.

fot. @ juventus.com

Od lat hasło Fino alla fine towarzyszy Juventusowi jako coś więcej niż motto. To deklaracja tożsamości, drogowskaz dla piłkarzy, trenerów i całego sztabu. Dziś jednak te trzy słowa, które przez dekady były symbolem niezłomności i ambicji, brzmią jak pusty slogan. Bianconeri pod wodzą Thiago Motty zatracili to, co zawsze czyniło ich wyjątkowymi – mentalność wojowników, którzy nie poddają się nigdy.

Jak donoszą dziennikarze La Gazzetty dello Sport, problemy Juve nie wynikają wyłącznie z kontuzji czy wpadek transferowych. Prawdziwym dramatem jest brak tożsamości. Kiedy drużyna traci gola jako pierwsza, niemal zawsze kończy bez zwycięstwa. Na osiem takich przypadków w Serie A, tylko raz udało się wygrać – przeciwko Empoli. Cztery razy padł remis, trzy razy zespół przegrał. To oznacza, że Juventus nie wygrywa aż w 87,5% przypadków, gdy musi gonić wynik.

Wygrana z Empoli była wyjątkiem, nie regułą. Choć zakończyła się wynikiem 4:1 po golach Kolo Muaniego, Vlahovicia i Conceicao, to był to mecz pełen cierpienia i walki. Dał nadzieję, że Juventus wraca na właściwe tory, co potwierdziła seria pięciu kolejnych zwycięstw. Niestety, krótko potem przyszły bolesne eliminacje z Pucharu Włoch i Ligi Mistrzów oraz upokarzające porażki z Atalantą i Fiorentiną, które strzeliły łącznie siedem goli, bawiąc się grą na Allianz Stadium i Artemio Franchi.

To właśnie po tych meczach najbardziej dało się zauważyć kryzys tożsamości. Drużyna, zamiast reagować, zamierała. Brak agresji, brak walki, brak jakiejkolwiek reakcji. Atalanta mogła klepać piłkę wśród “ole” swoich kibiców, a zawodnicy Juve tylko się temu przyglądali.

Niestety podobny obraz rysuje się również na arenie międzynarodowej. W pięciu z dziesięciu meczów Ligi Mistrzów Juventus musiał gonić wynik – udało się to tylko raz, z Lipskiem. Reszta to trzy porażki i jeden remis. Motta ma niewiele czasu, by coś zmienić. Przed nim decydujące tygodnie sezonu, w których każde potknięcie może kosztować udział w przyszłorocznej edycji Champions League.

To ostatnia szansa, by się podnieść. Nie potrzeba może nowych taktyk i skomplikowanych rozwiązań. Być może wystarczy przypomnieć sobie to, co przez lata odróżniało Juventus od reszty – jego DNA. I powtarzać sobie na głos: “Fino alla fine“. Wierzyć w te słowa, aż znowu staną się prawdą.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

SinTaro
SinTaro(@sintaro)
17 godzin temu

Nie ma dna? Mi sie wydawało ze jest, ale wierzę że możemy stoczyć sie jeszcze niżej. Nie trzeba udowadniać Panie Motta...

Lub zaloguj się za pomocą: