Biało na czarnym #91: Na co komu Huijsen, mamy Kelly’ego!
Dean Huijsen jest już praktycznie zawodnikiem Realu Madryt. Obrońca będzie jednym z największych wyrzutów sumienia Cristiano Giuntolego.
fot. @ juventusfc / twitter.com
“Dzień dobry, nazywam się Dean Huijsen i będę zawodnikiem Realu Madryt”. W ten sposób przyszły nowy defensor Królewskich może przedstawiać się kibicom hiszpańskiego zespołu. Oczywiście tym mniej zorientowanym na rynku piłkarskich “wonderkidów”. Bo takim jest właśnie Huijsen. 20-letni wyrzut sumienia turyńskiej wierchuszki, która poświęciła go poprzedniego letniego mercato, aby sfinansować inne gwiazdy.
Wybrał Juve zamiast Realu
Cztery lata temu Dean Huijsen odmówił wielkiemu Realowi. Wówczas jedynie 16-letni hiszpańsko-holenderski młokos, opuścił szeregi Malagi, aby dołączyć do Juventusu, gdzie obiecano mu jedynie drużynę U-17. Jego agent twierdził, że wybrał Bianconerich, bo to uniwersytet dla defensorów, dlatego odrzucili ofertę Realu.
Juventus przekonał go jeszcze z innego powodu, ze strony czysto ludzkiej. Przedstawiciele włoskiego klubu spotkali się z rodziną piłkarza w jego domu, przedstawili konkretny plan na rozwój piłkarza i otoczyli dużym wsparciem. W młodzieżowym zespole trafił na Paolo Montero, który mówił po hiszpańsku i młody obrońca nie miał problemu z pierwszymi krokami w Italii.
Sam zainteresowany swoimi dobrymi występami w młodszym zespole zapracował na możliwość zaprezentowania się na tle pierwszej drużyny. Początkowo w meczach towarzyskich, a później finalnie debiutując w Serie A, z Milanem. “Allegri mi zaufał“, miał mówić Dean po swoim pierwszym meczu z dorosłą drużyną.
Wypożyczenie do Romy
Jednakże w Juventusie Allegriego Dean nie miał zbyt wiele możliwości regularnych występów. Defensorzy z pierwszego składu zazwyczaj byli zdrowi, wyniki ich broniły (tylko jedna ligowa porażka w pierwszej połowie sezonu) i Huijsen balansował pomiędzy grą w Juventus Next Gen a siedzeniem na ławce głównej drużyny.
Kiedy w połowie poprzedniego sezonu pojawiła się opcja wypożyczenia, nomen omen na świetnych dla Juventusu warunkach, do Romy, nie pozostało nic innego jak skorzystać. Do kwietnia grał w stołecznej ekipie regularnie i zdobył dwie bramki. Co logiczne zdarzały się występy gorsze jak również i błędy, ale takie są prawa młodych i niedoświadczonych zawodników. Pomiędzy defensorami a ofensywnymi piłkarzami jest taka, że błąd obrońcy zwykle skutkuje utratą bramki lub punktów, a błąd napastnika może powtórzyć się kilkukrotnie podczas jednego spotkania.
Co by nie mówić, Huijsen okrzepł i oswoił się z dorosłym futbolem. Jednakże pozostawało przed nim wciąż wiele pracy, z tym, że wciąż mówiło się o wspaniałym talencie i materiale na jednego z najlepszych na świecie.
Dwóch sabotażystów
Jednoznaczny i harmonijny rozwój obrońcy, który widziała cała Europa umknął jednak dwóm sabotażystom. Turyńskim wichrzycielom, którzy mają na koncie wygląd dzisiejszego Juventusu.
Thiago Motta od samego wejścia skreślił Deana. Nie planował wziąć go na zgrupowanie. Cristiano Giuntoli z kolei bez wachania sprzedał obrońcę latem, aby w jak największym stopniu zasilić kasę klubu przed zbliżającymi się potężnymi inwestycjami. “Nigdy nie chciałem opuszczać Juventusu, ale zarząd i Thiago Motta powiedzieli mi, że muszą zdobyć pieniądze sprzedając mnie”. Stara Dama zarobiła 15 milionów euro za jego kartę.
Jak to wygląda dzisiaj? 15 maja 2025 roku, Thiago Motty już dawno nie ma w Turynie i pewnie do dzisiaj dnia nie dopuszcza do siebie myśli jak bardzo zniszczył zespół, a dyrektor sportowy dostał po łapkach od Johna Elkanna, który miał ograniczyć jego władzę. I wciąż pojawiają się plotki o możliwym rozstaniu dyrektora z Juve. A Dean? Za chwilę zostanie zawodnikiem Realu Madryt.
Premier League
W Bournemouth potwierdziło się to co widzieli wszyscy. No prawie, o czym wspomniałem wyżej. Huijsen z tygodnia na tydzień nabierał pewności siebie, doświadczenia i doskonale wykorzystywał styl gry oraz warunki fizyczne. Od 5 grudnia 2024 pojawił się w pierwszej minucie meczu z Tottenhamem w ramach Premier League i od tamtej pory nie opuścił ani jednej ligowej minuty.
Wisienki zrobiły więc świetny interes zarabiając na zawodniku na czysto około 40 milionów euro, które spokojnie mogą zainwestować w inne wzmocnienia. Z kolei Huijsen wykorzystał pobyt w zespole Bournemouth w najlepszy możliwy sposób. To była jego trampolina do Realu Madryt. Czy Królewskich lubimy czy nie, to obok Barcelony jeden z dwóch najbardziej elektryzujących zespołów na świecie. Wyżej się już nie da trafić.
Mamy Kelly’ego
Przed meczem z Udinese wskutek wielu złych decyzji klubowych zarządców i plagi kontuzji Igor Tudor ma olbrzymi kłopot z zestawieniem linii defensywy. Z przymusu zapewne w roli środkowego wystąpi Manuel Locatelli. I nie oszukujmy się, Dean nie przydałby się tylko teraz, ale podobne problemy występowały podczas całego sezonu.
Mottcie wypadł Bremer, chwilę później Juan Cabal. Mniejsze i większe urazy trapiły pozostałych. Nieudolny Cristiano Giuntoli nie potrafił przez całe zimowe okno transferowe dogadać transferu dobrego zastępcy, który będzie miał odpowiednie umiejętności. Finalnie wyrzucił 14 milionów na portugalską obietnicę w osobie Alberto Costy, który praktycznie nie grał oraz zafundował drogie wypożyczenie Renato Veigi, bez opcji wykupu.
A i przecież na deser wyłożył krocie na Lloyda Kelly’ego, którego kiedyś upatrzył sobie będąc jeszcze dyrektorem Napoli. Co równie zabawne, oczywiście nie dla kibica Juventusu tylko zewnętrznego obserwatora, Kelly pół roku wcześniej zmienił Bournemouth na Newcastle United. Za darmo. I jeszcze na dobicie nastrojów, to w zespole Srok nie grał.
I wiecie co? Nie mam tu żadnych pretensji do Kelly’ego, który wyczuł możliwość wydojenia naiwniaków z Turynu i bez problemu zgodził się na podpisanie umowy. A przez to, że Juve było, przez wspomnianą nieudolność Giuntolego, pod ścianą, mógł wraz ze swoim agentem windować warunki.
Więc dzisiaj mamy uciążliwy zakup zawodnika, który nie powinien się tutaj znaleźć, który ma elementarne problemy z jakimkolwiek wyprowadzeniem futbolówki, rozegraniem, czytaniem gry i po prostu bronieniem.
A Dean Huijsen? Cóż, za chwilę będzie zawodnikiem Realu Madryt.