Parma, Juve, Azzurri – wspomnienia zapisane w rękawicach. Rusza przedsprzedaż autobiografii Gianluigiego Buffona

Zadebiutował w Serie A w meczu przeciwko Milanowi Fabio Capello. Toczył wojny psychologiczne z Francesco Tottim, w bluzie reprezentacji Włoch nurkował w śniegu podczas meczu barażowego do mistrzostw świata z Rosją, a z Juventusem seryjnie zdobywał scudetto. W książce „Sztuka upadania” Gianluigi Buffon zabierze Cię za kulisy legendarnych meczów Bianconerich, Squadry Azzurra i przede wszystkim w głąb siebie. Jego autobiografia, która ukaże się nakładem Wydawnictwa SQN 11 czerwca, pokazuje że można się nauczyć sztuki wstawania. To świadectwo odwagi, szczerości i miłości nie tylko do piłki nożnej, lecz przede wszystkim samego siebie.

Zamów książkę w przedsprzedaży „Gianluigi Buffon. Sztuka upadania” na LaBotiga.pl: https://bit.ly/juve-buffon

– rabat od ceny okładkowej
– wysyłka jeszcze przed premierą – czytasz jako pierwszy!
– edycja kolekcjonerska z niebieską okładką i barwionymi brzegami
– atrakcyjne pakiety z innymi książkami piłkarskimi i gadżetami dla kibiców calcio

Fragment książki:

Opowiem wam anegdotę dotyczącą tak zwanego rozkazu „spocznij!” po ostatnim porannym treningu. Ponieważ trening kończy się gierką wewnętrzną, po zakończeniu pierwszej połowy czuję się upoważniony do powrotu do hotelu. Tak też robię. Wychodzę na taras pokoju, zapalam papieroska i czekam na resztę. W pewnym momencie dzwoni telefon. Odbieram i słyszę w słuchawce nerwowy, wręcz roztrzęsiony głos kierownika drużyny.

– Gdzie ty się podziewasz?

– Jestem w hotelu, czekam na resztę.

– Nie, Gigi. Wracaj tutaj natychmiast. Conte jest wkur***ny na maksa. Chce, żebyś tu się pojawił.

Zbieram się więc i wracam na boisko. Kiedy docieram na miejsce, zastaję taką oto scenę: Conte wygląda jak opętany. Oczy niemal wypadają mu z orbit. Zbiera nas wszystkich na dziedzińcu i na oczach wszystkich daje mi epicki, historyczny opie***l: „Nie ma takiego wychodzenia, jesteśmy tu wszyscy razem od samego początku aż do samego końca!”.

Czułem się z tym okropnie, uważałem, że przesadził. Takie upokorzenie, i to od kogoś, kto był moim kolegą z zespołu… nie spodziewałem się tego. Z czasem jednak zrozumiałem, że miał rację. Dawał nam do zrozumienia, że wszyscy jesteśmy tam na równych prawach i mamy też takie same obowiązki. Był to też bardzo ważny sygnał dla nowych w zespole. Ponieważ w ostatnich latach straciliśmy zupełnie koncept walki za siebie nawzajem, staliśmy się za bardzo „wygodni”. Dokładnie tak… skończyłem, zrobiłem swoje, idę pod prysznic, jadę do hotelu. Nie, to nie tak powinno funkcjonować. Trzeba zostać i być skupionym do samego końca. Wszyscy razem.

Przez następne godziny zastanawiałem się nad tym wybuchem furii. Korzystałem z wolności, która w żaden sposób nie sprzyjała odbudowaniu dawnej mentalności. Pogodziłem się z tym i uznałem to za słuszne. Nawet jeśli było to wycelowane właśnie we mnie, nawet jeśli miałem stać się ostrzegawczym przykładem dla innych, nie przeszkadzało mi to.

Treningi trwały tym samym dalej, a my, bramkarze, często uczestniczyliśmy w sesjach drużynowych. O ile wcześniej ćwiczenia z piłkarzami z pola stanowiły jakieś 20–30 procent naszego czasu pracy, o tyle teraz proporcje te wzrosły do 70–80 procent.

Tak jak wspomniałem, piłka nożna przechodziła spore zmiany. Conte okazał się ich symbolem. Pod jego wodzą zaczęliśmy trenować schematy, o których nie mieliśmy wcześniej pojęcia. Przypominał mi nawet czasy Sacchiego, choć przecież była to zupełnie inna epoka, inny świat. Poza tym naciskał, żebyśmy nauczyli się pewnych zagrań, schematów, dlatego niektóre manewry i sposoby ustawienia na boisku ćwiczyliśmy praktycznie do skutku.

Zaczynamy od modułu 4-2-4, a pierwszym meczem jest sparing w Kanadzie ze Sportingiem. Mimo że to tylko mecz towarzyski, choć na niezłym poziomie, Conte poleca nam wdrożenie w życie wszystkich schematów, które trenowaliśmy do tej pory. Ponieważ jeszcze ich nie zapamiętaliśmy, próba kończy się katastrofą. Sporting może wygrać z nami nawet 10:0. Nie wiem, jakim cudem, ale przegrywamy tylko 1:2.

Nazajutrz trener organizuje spotkanie, w trakcie którego odtwarza nam nagranie. Jest tak wkur***ny, że bez kija nie podchodź. Pokazuje nam wszystkie popełnione błędy, minuta po minucie. Tutaj pomylił się ten, tu zawalił tamten, a tutaj robimy tak, a nie tak. W pewnym momencie, kiedy zapada cisza, nowy obrońca, którego Marotta sprowadził z Sampdorii i którego bardzo chciał w zespole nasz były trener Delneri – Reto Ziegler – wstaje i mówi: „Trenerze, rzecz w tym, że my za bardzo skupiamy się na tych schematach i tym, jak mamy grać, to warunkuje naszą grę, chyba powinniśmy spróbować zagrać trochę swobodniej”.

Cisza.

Żeby była jasność: Reto powiedział to w sposób pełen szacunku i w imieniu wielu z nas. Mieliśmy za sobą 20 bardzo trudnych dni i istniało ryzyko, że w pierwszym meczu pewne rzeczy po prostu nie zadziałają.

Jak wspomniałem, Conte budzi szacunek. Kiedy był kapitanem zespołu, mówił niewiele. Jako trener w krytycznych momentach albo wybuchał, albo stawiał na chłodną, trzeźwą analizę faktów. Odpowiedź dana Zieglerowi była przykładem tego ostatniego i mam wrażenie, że można ją uznać za pierwszą prawdziwą wielką przemowę w tamtym sezonie, który zakończyliśmy zdobyciem scudetto: „Ziegler, coś ci powiem. Rok temu ze swoją grą skończyliście na siódmym miejscu. Rzeczy, które tłumaczę i których próbuję was nauczyć, sam już sprawdziłem i mają sens. Działają. Piłka nożna we Włoszech jest dzisiaj coraz gorsza. Dzisiejsze calcio nie jest godne własnej historii. Jeśli będziecie mnie słuchać, wygracie. Ale musicie mnie słuchać, chcę, żebyście mnie słuchali. Jeśli ktoś ma z tym problem albo jakiekolwiek wątpliwości, zapraszam wypier***ać”.

Nikt nawet nie mrugnął.

O książce:

Sztuka upadania. I mistrzowskiego powstawania

Gianluigi Buffon. Sztuka upadania to poruszająca i autentyczna historia człowieka, który za życia stał się legendą. Znakomity bramkarz w autobiografii nie napawa się sukcesami i osiągnięciami, tylko opowiada o tym, co działo się w cieniu stadionowych reflektorów, mówi o samotności, depresji, popełnionych przez siebie błędach i wewnętrznej sile, która pozwalała mu za każdym razem się podnieść. 

To książka o dojrzewaniu zarówno w wymiarze sportowym, jak i ludzkim. Poznajemy w niej kulisy kariery długowiecznego bramkarza i anegdoty z boisk: debiut w Serie A, przed którym w stadionowym tunelu po plecach poklepał go sam Paolo Maldini, pojedynki z Francesco Tottim w młodzieżówkach, T-shirt Supermana otrzymany od jednej z kibicek, pierwszy mecz w bluzie Squadra Azzurra rozegrany w ekstremalnych warunkach w Moskwie czy inspirujące spotkania z Gianlucą Viallim i Giovannim Trapattonim.

Buffon zdradza przed kibicami tajemnice szatni Parmy, Juve, PSG i reprezentacji Włoch. Ale Sztuka upadania to nie tylko opowieść o piłce nożnej, ale też refleksja nad własnym życiem bramkarza, który w nietolerującym słabości świecie calcio nie bał się pokazać swojej ludzkiej strony.

Losy „Gigiego” uczą, że każda porażka to lekcja, a nie kres drogi.

Książkę polecają:

Na boisku, jak sam twierdzi, upadał miliard razy. W życiu również zdarzyło mu się kilka upadków, ale za każdym razem wstawał. Wracał silniejszy. Najlepszy bramkarz w historii pokazuje, że też jest człowiekiem, prezentuje intymne kulisy swojego życia, nie unika trudnych tematów.
Piotr Dumanowski, Eleven Sports

Jak nigdy odsłonił całą bramkę. W jej sieć zaplątały się duża piłka, współczesna historia calcio i własne losy Buffona, z uwzględnieniem jego życiowych kiksów. Nie brakuje tu ani anegdot, ani całej galerii niezwykłych postaci. Jeśli chcecie dowiedzieć się, kto uczył go komunizmu, jak trafił do więzienia, dlaczego nie zagrał w Barcelonie, co zrobił po przegranej w ping-ponga, o czym rozmawiał z rękawicami, to Gianluigi Buffon zaprasza do strzelania na jego bramkę.
Tomasz Lipiński, Canal+Sport

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lub zaloguj się za pomocą: