Juve-Roma jak lustro. Dlaczego ten mecz powie wszystko także o Bianconerich

Juve-Roma to mecz-lustro i test prawdy. Alessandro Vocalelli tłumaczy, dlaczego sobotnie starcie powie wszystko o ambicjach Romy… i równie dużo o prawdziwej sile Juventusu.

fot. @ juventus.com

Juventus i AS Roma zbliżają się do starcia, które będzie czymś więcej niż walką o trzy punkty. To mecz-lustro. Test prawdy. Z jednej strony Gian Piero Gasperini, z Juventusem w życiorysie. Z drugiej Luciano Spalletti, autor ważnych kart historii Romy. A pomiędzy nimi dwie drużyny, które wreszcie zaczynają przypominać… zespoły.

Cristante kontra Locatelli – drogi pełne zakrętów, krytyki i wątpliwości, a jednak obaj wciąż są tam, gdzie trzeba. McKennie i Celik – jeszcze niedawno kandydaci do odejścia, dziś zawodnicy praktycznie nie do ruszenia, bo nie ma nic silniejszego niż chęć obrony własnego miejsca. Kone i Thuram – serca bijące po francusku, piłkarze, którzy potrafią bronić, atakować i być punktem odniesienia dla kolegów w trudnym momencie.

A przede wszystkim: Yildiz i Soule. Para, która mogła istnieć w jednej drużynie. Zaznaczysz jednego – ucieka drugi. I tu pojawia się pytanie, od którego trudniej uciec: czy sprzedaż Argentyńczyka była rzeczywiście konieczna? Czy oddanie jakości i fantazji w imię odnowy rzeczywiście poprawiło teraźniejszość, czy raczej ją skomplikowało, jednocześnie raniąc przyszłość?

Sabato sapremo: czy Roma jest gotowa na Scudetto?

Juve-Roma nadchodzi wielkimi krokami i wszystko wskazuje na to, że w sobotę poznamy odpowiedź na kilka pytań. Dowiemy się, czy Juventus może realnie wrócić do walki o czołowe miejsca i mierzyć wyżej niż tylko w Ligę Mistrzów. Bo to sezon dziwny, otwarty, w którym – mimo że jesteśmy już przy 16. kolejce – wciąż jest czas, by zaskoczyć.

I dowiemy się też, czy Roma może naprawdę celować… tak, trzeba to powiedzieć – w Scudetto. Skoro Gasperini otwarcie mówi, że nie podpisałby się pod samą Ligą Mistrzów, to coś musi to znaczyć. Zwłaszcza że liczby, ale też wrażenia z boiska, mówią jasno: w 2025 roku nikt w Serie A nie punktuje lepiej niż Roma. A obraz Claudio Ranieriego na trybunach, przeżywającego mecz jakby był na ławce, tylko to potwierdza.

Wesley, Soule i pytanie o bombowca

Ale prawdziwa siła Romy nie sprowadza się do statystyk. Mecz z Como potwierdził coś ważniejszego: Roma jest dziś zespołem – z dużej litery. Bo nie da się przez 90 minut grać z taką intensywnością, współpracą i wolą zwycięstwa bez wspólnego poświęcenia.

Ta Roma ma twarz refleksu i szybkości myślenia Svilarа, nowej pewności Hermoso, zgrania Kone z Cristante, przebłysków Soule – które nagle zaczęły tłumaczyć sens posadzenia Dybali na ławce – oraz postępów Fergusona. A nade wszystko: eksplozji Wesleya.

Jeszcze niedawno porównania z Cafu wywoływały uśmiechy. Dziś brzmią jak przeczucie, w które nie wypada się wstydzić wierzyć. Bo rynek – jak uczy przypadek Wesleya – potrafi wskazać drogę. I prowokuje pytanie końcowe: gdyby Roma dostała jeszcze napastnika “z okładki”, klasycznego 9 od łatwych goli… na co podpisałby się dziś Gasperini?

Na odpowiedź trzeba poczekać. Najpierw Juventus. Potem reszta.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lub zaloguj się za pomocą: