Druga część wywiadu z Raiolą
La Gazzetta dello Sport opublikowała dzisiaj drugą część obszernego wywiadu z Mino Raiolą (na zdjęciu). Dziś agent piłkarski proponuje ciekawe rozwiązanie dla znajdujących się w kryzysie klubów z Mediolanu, mówi też o tym, co musi się zmienić we włoskiej piłce. 47-latek skrytykował pomysł wysyłania na wypożyczenia młodych graczy i stwierdził, że jeśli Kingsley Coman nie będzie wkrótce odgrywał w Juve ważniejszej roli, powinien opuścić Turyn.
O projekcie dla Mediolanu
Milan i Inter będą musiały się połączyć. Oba kluby należały do najbogatszych na świecie, ale nigdy nie stały się drużynami, które mogą radzić sobie bez Berlusconiego i Morattiego. Gdy Galliani zaczyna do mnie: “Ech, ci Arabowie…”, ja odpowiadam: “Ale przecież tobie podobało się robienie rzeczy w ich stylu przez 20 lat”. Dzisiaj tylko Londyn może pozwolić sobie na posiadanie kilku drużyn na wysokim poziomie, a nawet tam czasem pojawiają się problemy. Albo przyjdzie jeden z Chińczyków, którzy skupują wszystkie najważniejsze wartościowe rzeczy na świecie i powie: “Biorę Milan, płacę i zostaję z nim mistrzem świata”, albo mediolańskie kluby nie mogą dalej działać samodzielnie. Kibice albo będą oglądać dwie przeciętne ekipy, albo jedną, która jest w stanie naprawdę rywalizować z Realem i Barcą. Łącząc dwa kluby, łączysz ich przychody i zamiast dwóch klubów, który generuje 160 milionów rocznie, dostajesz jeden z przychodami w wysokości 320 milionów i tworzysz nową markę, która może się tylko rozwijać. Próbowałem kupić klub w Anglii, ponieważ uważam, że istnieje marka, która nie jest wykorzystywana: FC London. Londyn, Mediolan, Rzym, Madryt, Barcelona są jak marki. W Paris Saint Germain chcą odrzucić “Saint Germain” i zostać z samym Paryżem w nazwie. W Mediolanie trzeba zrobić FC Milano, markę unikalną i rozpoznawalną na całym świecie.
O zepsutych Włochach
Balotelli to typowy włoski produkt. To produkty, które same się niszczą, ale i produkty, które wygrały cztery złote medale mistrzostw świata. Tutaj idziesz na San Siro i oglądasz słaby mecz, Milan wygrywa 1:0 po pięknym golu Balotellego, a potem w gazetach czytasz: “Balotelli niewidoczny, ale rozstrzygający. Ocena: 7”. W ligach zagranicznych to nie wystarczy, ta musisz grać. Kiedyś rozmawiałem z van Gaalem, który powiedział mi: “U mnie Inzaghi by nie grał”. O Pippo można mówić wszystko, ale on strzelał setki goli. W Ajaksie powiedzieliby mu: “Idź pograć sobie w ping-ponga”. Nie uważam, że modele Ajaksu i Barcelony są idealne, po prostu działają jedynie w przypadku pewnych typów piłkarzy. We Włoszech bardziej ceni się indywidualność. Balotelli dobrze dogadywał się z Mancinim, trener dawał mu zadania, które on był w stanie wypełniać. Z van Gaalem, który mówi: “Żadnych ustępstw, jesteś częścią mechanizmu”, miałby problemy. We Włoszech brakuje edukacji piłkarskiej, dotyczy się to także trenerów. Jeśli nie znasz angielskiego, nie możesz porozumieć się z zagranicznymi zawodnikami i nie możesz wyjechać do pracy poza ojczyznę. Holender spędza swoje życie myśląc o tym, jak opuścić kraj. Włoch martwi się o to, żeby nie umarła mu mama. Nie dlatego, że troszczy się o nią, ale dlatego, że nie będzie miał mu kto robić jedzenia.
O FIGC i odpowiednich przykładach
Musimy skopiować model niemiecki. FIGC powinno utworzyć ośrodki szkoleniowe, w których młodzi chłopcy rozwijaliby się pod każdym względem – socjalnym, psychologicznym, technicznym. Należy utworzyć takie centrum w każdej prowincji Włoch i pozwolić klubom na wyławianie talentów. W Niemczech w profesjonalnym klubie musi być zarejestrowanych 500 lokalnych chłopaków, nie pięciu – inaczej klub nie dostaje pieniędzy od federacji. Trzeba napędzać rozwój. W Neapolu nadal musisz płacić za to, żeby twój syn mógł grać w piłkę. Po kościele to piłka nożna jest najważniejszą rzeczą we Włoszech. Włosi są w stanie zapomnieć o tym, że politycy przez 50 lat kradli pieniądze i wstrzymywali rozwój ich kraju tylko po to, żeby w niedzielę móc wysyłać sędziego do diabła. Z taką pasją powinniśmy być na czele. Jeśli ktoś chce grać w piłkę, powinien przyjeżdżać tutaj, tak samo jak przyjeżdża się tu na makaron czy na pizzę.
O wypożyczeniach
Kupowanie i wysyłanie na wypożyczenie to głupota. Pomyślcie o kimś takim, jak Coman – jeśli w przyszłym roku nie będzie grał, doradzę mu, żeby odszedł. Ale nie na wypożyczenie, tylko na stałe. Jeśli jestem piekarzem i kupuję mąkę, nie wysyłam jej do innej piekarni, tylko sam pracuję z tą mąką. Niemiec nigdy nie kupiłby zawodnika tylko po to, żeby go wypożyczyć – wolałby go nie kupować. We Włoszech trzeba dążyć do zmian, a żeby to było potrzebne, potrzeba młodych ludzi. Jeśli powiesz Ibrze, żeby zrobił przewrót, wyśle cię do diabła. Jeśli powiesz to młodemu chłopakowi, zrobi to. We Włoszech młodzi ludzie uważani są za ryzyko, ja uważam ich za skarb – robią wszystko, co chcesz, jeśli dasz im szansę. Mastour? Nie podoba mi się ten cyrk wokół niego. Chłopaka trzeba prowadzić jak własnego syna, ja nigdy nie pozwoliłbym na coś takiego wokół mojego syna.
O roli agenta
Nie można zmuszać zawodników, by powierzali swoje losy danemu agentowi na lata bez możliwości zwolnienia go z obowiązków. To tak jakbym poszedł do dentysty, a on powiedział mi: “Nie będę cię leczył dopóki nie podpiszesz oświadczenia, że przez dwa lata będę twoim jedynym dentystą”. Jeśli jest dobrze – zostaję, jeśli dzieje mi się krzywda – idę do kogoś innego. Pośrednicy i agenci? Pośrednik przeprowadza transakcję niezależnie od zadowolenia zawodnika, podczas gdy agent dba o jego interesy. Ja jestem agentem. Przeszkadza mi, gdy w transakcję próbują się włączyć inni. Jeśli ktoś powie: “Daj mi upoważnienie w sprawie Pogby, a sprowadzę go do Realu Madryt”, wyślę go do diabła. Jeśli Real go chce, rozmawia z Juventusem, a potem ze mną i dochodzimy do porozumienia. Ci pośrednicy sprawiają, że nasza praca jest mniej przejrzysta.
O Napoli i o Romie
Wiecie, że byłem bardzo bliski kupienia Napoli? Razem z Pozzo, zanim pojawił się De Laurentiis. Potem jednak to Aurelio dobił targu. Byłem też blisko Romy, zanim przyszli Amerykanie. Mało brakowało do podpisania dokumentów, ale nie powiem, kto był moim partnerem. Ludzie z Unicredit jednak się bali: “Mamy 3000 placówek w Rzymie, jeśli sprzedamy ci klub, ludzie zaczną je podpalać”. Nie podoba mi się projekt obecnej Romy. Podobają mi się kluby, w których sprowadzeni zawodnicy są wystawiani do gry. Sabatini jest zmuszony do wykonywania swojej pracy w pewien sposób, ma dobrego trenera, który jednak nie wystawia tych chłopaków na boisko.
Zobacz także:
Pierwsza część wywiadu