Obrońca z żelaza
Obrońca z żelaza
Rekord Dino Zoffa przetrwał 19 lat, a Paolo Maldiniego – tylko siedem, i jeśli nie 12 sierpnia przy okazji towarzyskiego meczu ze Szwajcarią w Bazylei, to na pewno podczas wrześniowych eliminacji do mistrzostw świata Fabio Cannavaro będzie miał najwięcej występów w reprezentacji Włoch.
Kiedy 29 maja 1983 roku Zoff po raz 112 i ostatni bronił barw drużyny narodowej, miał 41 lat. Maldini liczył sobie 34 lata w dniu porażki na mistrzostwach świata z Koreą Południową. Jego licznik zatrzymał się na 126 występach. Cannavaro 13 września będzie obchodził 36 urodziny, ale o zakończeniu reprezentacyjnej kariery pomyśli dopiero po przyszłorocznym turnieju w RPA.
Uznany za zdrajcę
Jednak wielu rodaków namawiało go, by poważnie się nad tym zastanowił już teraz, a dokładnie po nieudanym dla niego i całej reprezentacji Pucharze Konfederacji. Zresztą ostatnie miesiące były dla niego pasmem rozczarowań.
Z Realem Madryt rozstał się serią wstydliwych i zupełnie nieprzystających do Królewskich ligowych porażek. Jednak kiedy po raz ostatni pojawił się na stadionie Santiago Bernabeu, kibice zgotowali mu owację na stojąco w podzięce za trzy spędzone sezony i dwa tytuły mistrzowskie.
Już w maju wyszło na jaw, że Cannavaro pragnie powrócić do Serie A, by w ten sposób – pod okiem Marcello Lippiego – lepiej przygotować się do ostatniej wielkiej imprezy w karierze. Wydawało się, że pożegnalnym kontraktem zwiąże się z Napoli, skąd startował do wspaniałej kariery. Nic z tego – kubeł zimnej wody na głowę kapitana reprezentacji i rodowitego neapolitańczyka wylał prezydent klubu Aurelio de Laurentiis, który uznał, że z uwagi na zaawansowany wiek nie warto już w niego inwestować. Sentymenty sentymentami, ale najważniejszy interes.
Za to z otwartymi ramionami przyjęli go z powrotem działacze Juventusu. Co innego kibice, którzy na każdym kroku manifestowali sprzeciw. Dla nich Cannavaro to zdrajca, który opuszczając klub po skandalu Calciopoli i karnej degradacji, zostawił go w potrzebie. Nie zasługiwał na szacunek tak jak Alessandro Del Piero, Gianluigi Buffon i Pavel Nedved, którzy mimo wszystko dochowali wierności Starej Damie.
Na nic zdały się tłumaczenia obrońcy, że zgodził się na transfer do Realu dla dobra Juventusu, który na gwałt potrzebował gotówki. Te słowa potwierdzili najwyżsi klubowi działacze. Do kibiców nie docierały jednak żadne argumenty. Zdrajca i basta. Kiedy przyjechał na testy medyczne do Turynu, to w trosce o bezpieczeństwo musiał wynająć ochroniarzy, zresztą miejsce jego pobytu było trzymane w tajemnicy. Ostatecznie wbrew woli wielu fanów, związał się kontraktem do czerwca przyszłego roku. “Zrobię wszystko, aby szybko przekonać do siebie moich wrogów” – powiedział zaraz po podpisaniu umowy.
Debiut w Palermo
Później był ten nieszczęsny Puchar konfederacji, przed którego rozpoczęciem doznał kontuzji i zabrakło go w meczu ze Stanami Zjednoczonymi – zresztą jedynym wygranym. Po raz 125 zagrał z Egiptem i zaraz po spotkaniu dowiedział się o śmierci dziadka, a po 126, czym wyrównał osiągnięcie Maldiniego, z Brazylią. Jakoś ta liczba przyniosła pecha dwóm wielkim obrońcom. Maldini został upokorzony przez Koreańczyków i na tyle mocno przeżył kolejne mundialowe rozczarowanie, że przez siedem następnych lat swojej kariery skoncentrował się tylko na grze w Milanie. Natomiast Cannavaro został rozłożony na łopatki przez brazylijskich napastników. Dziennikarze La Gazzetta dello Sport ocenili jego grę na marniutkie 4,5 w dziesięciopunktowej skali. Tak niskiej noty i takiej krytyki doświadczony stoper chyba nieotrzymał przez 12 lat występów w reprezentacji.
A wszystko zaczęło się 22 stycznia 1997 roku w Palermo. Towarzyskim przeciwnikiem Włochów była Irlandia Północna. Trwały ostatecznie zwycięskie dla nich eliminacje do mistrzostw świata we Francji. Trenerem był Cesare Maldini i w 72. minucie zdjął z boiska Alessandro Costacurtę, by wprowadzić na nie liczącego wówczas 23 lata i cztery miesiące obrońcę Parmy.
Jednak dopiero drugi występ stanowił dla niego nie lada wyzwanie. Na Wembley czekała Anglia i Cannavaro zagrał od pierwszej minuty. Na tyle skutecznie, że gospodarze nie strzelili gola, a Włosi po wielu, wielu latach zdobyli brytyjską twierdzę. Cannavaro tamtego dnia mógł się poczuć pełnoprawnym członkiem kadry.
Powszechny podziw wywołała jego gra na mistrzostwach świata we Francji przeciwko Norwegii. Wtedy opiekował się najgroźniejszym napastnikiem i wyższym o ponad 20 centymetrów Tore Andre Flo. I zwłaszcza w pojedynkach główkowych znakomicie sobie z nim poradził. Był zadziorny i imponował skutecznością. Zresztą wygimnastykowanie i niesamowitym wyskokiem wyróżnia się do dziś. Z miejsca potrafi odbić się od ziemi na wysokość 80-90 centymetrów. Takie wyniki cechują siatkarzy. Przeciętny człowiek w skoku dosiężnym osiąga wynik 30 centymetrów, a dobry piłkarz – 50.
Na Euro 2000 popisowo zagrał w półfinale z Holandią. Wtedy Włosi już w pierwszej połowie stracili z powodu czerwonej kartki Gianlucę Zambrottę, ale w osłabieniu dotrwali do serii rzutów karnych, którą wygrali. W całym spotkaniu świetnie i szczęśliwie bronił Francesco Toldo, a Cannavaro toczył heroiczne pojedynki z Patrickiem Kluivertem i Denisem Bergkampem. Był wszędzie i praktycznie nie popełnił błędu.
Mur berliński
Po przegranym meczu z Koreą Południową na mistrzostwach świata w 2002 przejął funkcję kapitana reprezentacji Italii od Maldiniego. Jednocześnie rozwijała się jego kariera klubowa: z Parmy odszedł do Interu i następnie do Juventusu. Jako obrońca Bianconerich wyjechał na swój turniej życia.
Na mistrzostwach świata w Niemczech jako jeden z dwóch – obok Gianluigiego Buffona – Włochów wystąpił we wszystkich siedmiu meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Popełnił tylko 11 fauli i nie otrzymał żadnej kartki. La Gazzetta dello Sport za występ w finale przyznała mu notę marzeń – 10. Podobnie jak wszyscy reprezentanci Italii za mistrzostwo świata otrzymał 250 tysięcy euro. Przylgnął do niego przydomek mur berliński.
Jako kapitan miał ten zaszczyt, że był pierwszym, który uniósł dumnie Puchar Świata i pokazał wszystkim kibicom. Na ten moment czekało we Włoszech przed telewizorami lub na wielkich miejskich placach przed telebimami 45 milionów tifosich. Nazajutrz okładki wszystkich włoskich i nie tylko dzienników umieścił zdjęcie Fabio z trofeum. “Nawet w nocy nie rozstawałem się z pucharem. Obiecałem synowi, że pierwszą noc po mistrzostwach spędzimy razem: ja, on i puchar. Christian był bardzo szczęśliwy, kiedy się obudził i zobaczył obok siebie złotą statuetkę“.
Z dnia na dzień Cannavaro stał się kimś więcej niż piłkarskim idolem. Przeistoczył się w ikonę popkultury. Reklamodawcy zasypywali go propozycjami. Podpisywał kontrakty z firmami kosmetycznymi, odzieżowymi, telekomunikacyjnymi, spożywczymi i innymi. Występował w spotach reklamowych. Wygrywał w ojczyźnie konkursy na najprzystojniejszego i najseksowniejszego mężczyznę – i to zarówno w głosowaniu kobiet, jak i homoseksualistów. Najważniejsze jednak wyróżnienie otrzymał w grudniu 2006 toku. Był trzecim obrońcą w historii i czwartym Włochem, który wygrał Złotą Piłkę. Osiągnął to, czego nie udało się być może najwybitniejszym włoskim defensorom: Giacinto Facchiettiemu, Gaetano Scirei, Franco Baresiemu i Maldiniemu.
Na Euro 2008 pojechał tylko w roli widza, ponieważ na zgrupowaniu przygotowawczym doznał kontuzji stawu skokowego. Gdyby w najbliższym sezonie zdrowie mu dopisało i pojechał na mistrzostwa do RPA, to w czerwcu przyszłego roku stałby się blisko albo nawet ponad 140-krotnym reprezentantem. To taka liczba, do której nawet wówczas, kiedy Cannavaro dożyje późnej starości, prawdopodobnie nikt się nie zbliży.
Autor: Tomasz Lipiński
Wyszukał: beka
Przepisał: DeeJay
Źródło: Piłka Nożna Plus (08/2009)