Juventus czasów Bońka

Juventus Czasow Bonka
Zbigniew Boniek, Juventus, left, in action with Liverpool's Gary Gillespie chasing Dostawca: PAP/PA

Juventus czasów Bońka – najinteligentniejsza drużyna XX wieku

“Były piłkarz”. Wiadomo, wspólnej definicji nie ma, ale polska rzeczywistość nauczyła nas, że ten zwrot nie kojarzy się zbyt dobrze. Były piłkarz to Igor Sypniewski, czy Piotr Soczyński. Piotr Jegor. Mirosław Staniek, Sławomir Rutka. Całe armie ludzi, którzy nie potrafią się odnaleźć, gdy nagle zabiera się spod ich nóg piłkę. Andrzej Iwan w swojej spowiedzi o tytule “Spalony” poruszał ten temat kilkakrotnie. “Wszyscy kochają piłkarzy, ale to miłość ulotna. Kto pamięta o nich po latach? A przecież oni są, gdzieś obok. Czasem wrzucicie żebrakowi dwa złote do kapelusza. I kto wie – może to był właśnie człowiek, którego nazwisko przed laty skandowaliście. Strzelał wspaniałe gole, a nic innego w życiu robić nie potrafił. Gdy piłkarz po raz ostatni zda sprzęt do magazynu, zostaje sam” – opisywał rzeczywistość zawodnika kończącego karierę.

Zastanawialiśmy się, czy istnieje drużyna, która w całości odniosła sukces? W całości, czyli na boisku, przez długie lata gry w piłkę nożną, jak i później, gdy wygasły reflektory, a koledzy z treningów rozpierzchli się po świecie. Okazało się, że przykładu nie trzeba daleko szukać – w tym składzie był bowiem jeden Polak.

To Juventus, z czasów Zbigniewa Bońka.


Wiadomo, Włochy to inny świat. Buffon. Pirlo. Chiellini. Nawet Totti, wyśmiewany za rzymski akcent, trochę dziecinny sposób mówienia i bezustanne lapsusy językowe. Oni wszyscy posiadają charyzmę, nie mają żadnych problemów z wypowiadaniem się na dowolny temat. Nie spodziewaliśmy się jednak, że znajdziemy tam drużynę, aż tak inteligentną. Drużynę, w której najgorzej po zakończeniu kariery wiedzie się właścicielowi firmy kolportującej gazety.

Zbigniewa Bońka nie trzeba wam przedstawiać, ani informować o jego osiągnięciach. Sam fakt, że pragnie zrzec się sporej pensji prezesa związku piłkarskiego sporo mówi o jego sytuacji życiowej. Czym zajmują się jego koledzy?

Trener, selekcjoner, wychowawca:

To chyba najliczniejsza grupa byłych pikarzy Juventusu. Naturalną drogą dla charyzmatycznych, wygadanych i inteligentnych graczy jest oczywiście ścieżka piłkarskiego szkoleniowca. Zacznijmy od najbardziej utytułowanego – Dino Zoff. Najpierw ze swoim Juventusem zdobył Puchar UEFA i Puchar Włoch, by w szczytowym okresie zdobyć srebro z kadrą narodową na Mistrzostwach Europy. Uchronił w beznadziejnej sytuacji Fiorentinę przed spadkiem z Serie A, przez pewien czas zarządzał również rzymskim Lazio.

Jego osiągnięcia powtórzył kumpel z zespołu, Cesare Prandelli, którego wszyscy kojarzymy z Euro 2012. Wicemistrzostwo kontynentu to zwieńczenie jego wieloletniej pracy trenerskiej – wcześniej zdążył m.in. dwukrotnie zdobyć nagrodę włoskiego szkoleniowca roku za jego wyniki z Fiorentiną i AS Roma. Nadal prowadzi kadrę narodową.

Nieco w ich cieniu trenerską karierę robią inni członkowie tej wielkiej, niesamowicie uzdolnionej paczki. Claudio Gentile postawił na młodzież i z reprezentacją U21 zdobył Mistrzostwo Europy w 2004 roku. Pochodzący z Libii Włoch kilkanaście miesięcy temu nieomal został nawet selekcjonerem reprezentacji ze swoich rodzinnych stron. Sergio Brio, Massimo Storgato, Giovanni Koetting, Marco Tardelli, Giuseppe Galderisi – wszyscy z większymi, lub mniejszymi sukcesami trenowali zespoły z niższych lig, młodzieżowe reprezentacje, niektórzy łapali się również jako asystenci przy wielkich szkoleniowcach, jak choćby Tardelli przy Trapattonim. Żaden z nich nawet przez moment nie wypadł z obiegu. Włoski futbol nie mógł sobie pozwolić na odrzucanie takich postaci.

Polityk, dyrektor, prezydent:


Kolejna porcja legendarnych zawodników postanowiła wykorzystać swoje doświadczenie i obycie, a przede wszystkim ogromną popularność w celach nieszczególnie związanych z futbolem. Najbardziej jaskrawy przykład? Paolo Rossi. Człowiek-orkiestra, choć ani przez moment nie angażował się w doskonalenie rzemiosła trenerskiego. Był piłkarskim działaczem w kilku klubach, startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego, pisał do prasy sportowej, wreszcie – wraz z żoną – wydał książkę dotyczącą najpiękniejszego momentu jego kariery – Mistrzostw Świata w 1982 roku. Ma czas by odpoczywać – stworzył doskonale funkcjonujący ośrodek agroturystyczny, jest również jednym z najbardziej cenionych ekspertów piłkarskich we Włoszech. Jak mawia Zibi zapożyczając z włoskiego – opinionista. Człowiek, którego słowa trafiają do wszystkich kibiców. Nie tylko dlatego, że mówi z pozycji króla strzelców i zwycięzcy na Mistrzostwach Świata…

Roberto Bettega, wieloletni dyrektor i wiceprezydent w Juventusie. Carlo Osti – dyrektor Atalanty i Lecce. Massimo Bonini – do niedawna dyrektor Ceseny. Antonio Cabrini – kolejny z bardziej rozpoznawalnych, którzy w pewnym momencie trafili również do polityki. W partii “Italia dei Valori” odpowiadał za sport, a wcześniej próbował sił także w fachu piłkarskiego szkoleniowca. Stefano Tacconi, kolejny były piłkarz-polityk, startował w tych samych wyborach co Paolo Rossi, do Parlamentu Europejskiego w 1999 roku, później próbował również sił w walce o fotel burmistrza Mediolanu. Nie da się jednak ukryć, że najlepszy interes zrobili ci, którzy nie wybierali pomiędzy piłką nożną i polityką, ale… połączyli obie funkcje.

Jest ich dwóch. Bardzo zbliżone życiorysy, bardzo zbliżone doświadczenia. Grali pierwsze skrzypce w Juventusie, potem trenowali swoje kadry narodowe, by wreszcie objąć stery nie w młodzieżowej drużynie jako szkoleniowiec, nie w całym klubie jako dyrektor, ale w całej piłce. Michel Platini europejskiej, jako boss UEFA, Zbigniew Boniek polskiej, jako szef PZPN-u. Okej, po Grzegorzu Lacie stanowisko prezesa PZPN-u nieco straciło na prestiżu, fakty są jednak takie, że w tej fenomenalnej drużynie każdy, absolutnie każdy osiągnął sukces. A posiadając dwa tej rangi stołki, Juve z lat osiemdziesiątych stało się chyba najbardziej wpływową drużyną w futbolu.

Zresztą, spójrzmy na tych, którym teoretycznie się nie powiodło. “Nie powiodło” w przypadku zespołu, w którym poprzeczkę wieszali tacy giganci jak Zoff, Prandelli, Boniek, czy Platini.

Przedsiębiorcy, eksperci i… malarz:

Wyobraźcie sobie skalę geniuszu tej drużyny. To są ludzie, którym się “nie powiodło”. Giuseppe Furino, branża ubezpieczeń. Domenico Marocchino, ekspert telewizyjny. Roberto Tavola – przedsiębiorstwo kolportujące prasę. Beniamino Vignola, któremu nie udało się w branży (zaliczył nieudaną przygodę jako dyrektor sportowy w Mantovie), teraz sprzedaje szyby samochodowe. Domenico Penzo, jeszcze raz powołując się na słowo używane przez Bońka – rasowy opinionista.

No i ostatni z członków tej wyjątkowej drużyny. Luciano Bodini. Malarz-amator. Serio, jeśli wierzyć włoskiej prasie, były piłkarz legendarnego składu Juventusu lat osiemdziesiątych dzisiaj maluje obrazy. Jeden z niewielu, który nie obraca wielotysięcznymi kwotami, też się nie stoczył, też nie żebrze na ulicach. Po prostu maluje. Realizuje swoją pasję.

Jedyny cień na tej gromadzie ludzi sukcesu to przypadek Gaetano Scirei. Jedyne nieszczęście, jedyna drzazga w sercach tych facetów, którzy zawsze podkreślali, że czują się jedną rodziną. Rodziną, która musiała pochować brata.

Scirea przyjechał do Polski jako skaut, czy raczej człowiek mający rozpracować Górnika Zabrze. Miał tu być jedynie kilka dni. Niestety, na rozkopanej drodze, w wyniku brawury polskiego kierowcy, cała ekipa jadąca “dużym fiatem” wpadła pod tira. Uratował się jedynie działacz Górnika Zabrze, Scirea spłonął żywcem wraz z kierowcą, oraz tłumaczką.

Przeglądamy sobie ten spis nazwisk i zastanawiamy się, czy w ogóle istnieje szansa, by któraś polska drużyna doczekała się takich epilogów. Epilogów, w których nie ma alkoholu, hazardu i seksu, ale wielkie przedsiębiorstwa, polityka, wielka piłka na światowym poziomie. Szanse są chyba niewielkie i nie mamy zielonego pojęcia z czego może to wynikać. Zresztą, w Anglii, czy w Niemczech też przecież roi się od Gascoignów, czy Mullerów, którzy przez wiele lat zmagają się z syndromem piłkarza-sieroty, osamotnionego, pozostawionego na pustyni z bezużytecznym już talentem do kopania futbolówki.

Taka ekipa. Wypada życzyć wszystkim piłkarzom, by kiedyś trafili do podobnej.

Źródło: www.weszlo.com

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
12 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

MartinKoks
MartinKoks
11 lat temu

Boniek jeszcze pamiętam w AS Romie jak grał:)
Ach to były czasy:P

pierzak90
pierzak90
12 lat temu

bardzo sympatyczna lektura 🙂

J_Bourne
J_Bourne
12 lat temu

gdyby teraz taki ronaldo czy messi zarabiali normalne pilkarze, ktore im sie naleza a nie jakies miliony to pewnie skonczyliby gdzies zapomniani przez wszystkich.

Czarni Lniano
Czarni Lniano
12 lat temu

Zibi wybrał sobie Romę za żonę więc skonczmy bo to już nudny wątek. Na moje dobrze zrobili odbierając mu ją. Ciekaw jestem jaki polski klub leży mu na sercu. Wiadomo przecież gdzie grał i jak żyją ze sobą kibice tych klubów. A moze przez Zica jest ta cała wojna?

Dziqu11
Dziqu11
12 lat temu

Boniek to Boniek na c.... po co drążyć temat 😉

Matti_Juve
Matti_Juve
12 lat temu

super:)

arbitro
arbitro
12 lat temu

Nawiązując do Bońka, ja osobiście żałuję że nie dostał gwiazdki na nowym stadionie. Jak by nie było rodak, a i jego zasługi dla klubu były godne takiego wyróżnienia... W PL myślę, że jeden z niewielu ludzi w świecie piłki, który nie szuka korzyści majątkowych w tym co robi.

stahoo
stahoo
12 lat temu

J_Bourne
Zabawna wypowiedź.

hellspawn
hellspawn
12 lat temu

Kurka no szkoda tej gwiazdki ale jak wiadomo ogół forum był przeciwko.

deszczowy
deszczowy
12 lat temu

Ciekawe kto pisał, bo tekst jest naprawdę niezły.

tabo89
tabo89
12 lat temu

Dziękujemy wszystkim userom, którzy podesłali nam linki lub też wrzucali na forum. Mamy nadzieję że częściej będziecie wyszukiwać takie perełki 😉

Maly
Maly
12 lat temu

Boniek wybrał Rome jako miasto a nie klub ale do niektórych nigdy to nie dotrze, zresztą jakie to ma znaczenie - jest legendą tego klubu? jest, koniec kropka

Lub zaloguj się za pomocą: