Holenderskie lekarstwo na całe zło?
Holenderskie lekarstwo na całe zło?
Guus Hiddink stał się kimś w rodzaju Mesjasza dla zespołów, które walczą z własnymi słabościami. Zmienił się w postać mędrca który siedzi (lub stoi) po drugiej stronie konfesjonału i rozgrzesza tych, którzy przyszli do niego i wyznali swoje grzechy. Nawet tych, których nie powinien.
Zrobił coś takiego z zespołem Korei Południowej, którą zaprowadził, wbrew jakiejkolwiek logice, ale z ogromną pomocą sędziów, do półfinałów Mistrzostw Świata 2002. Wkrótce poprowadził PSV Eindhoven do półfinałów Ligi Mistrzów i był u progu awansu Australii (tak, Australii!) do ćwierćfinału Mistrzostw Świata 2006 w Niemczech. W 2008 dokonał kolejnego cudu, kiedy to razem z Rosją dotarł do półfinałów Euro 2008.
W 2009 roku przez niecałe cztery miesiące trenował Chelsea. Rok ten okazał się dla Hiddinka istnym scenariuszem bajki o piłce nożnej. Ostatecznie “The Blues” nie wygrali nic oprócz FA Cup, przegrali w kontrowersyjnym spotkaniu Ligi Mistrzów z Barceloną i nie dogonili Manchesteru United w lidze, ale jak to ujął jeden z dziennikarzy: “W krótkim czasie i przy zamkniętym okienku transferowym, tymczasowy trener poprawił zmienił dotychczasową drużynę w lepszą, głodną sukcesu i lepiej zorganizowaną kadrę“.
W związku z tym wszystkim coraz większa rzesza jest przekonana, że Hiddink byłby doskonałym kandydatem do poprowadzenia Juventusu, a plotki łączące Holendra z drużyną z Turynu nie milkną nawet po tym, jak zdementował je jego agent. Jakie są więc za i przeciw zatrudnienia Hiddinka w turyńskiej drużynie?
Za.
Gdy drużyna pomimo swych starań przegrywa, trener nie jest jedynym winnym. Zawsze jest to efekt błędów większych niż indywidualne porażki. Jednak trzeba przyznać, że w przypadku Ciro Ferrary mamy do czynienia z brakiem doświadczenia, podobnie jak z brakiem zdolności do kreatywnego myślenia przy niesprzyjających warunkach.
W tym miejscu pojawia się Hiddink. Przez lata 63-latek pokazywał, że posiada niemal nadprzyrodzoną moc tworzenia bohaterów i legend z przeciętnych zawodników. Od Korei przez PSV i Australię aż po Rosję, ukazywał swoją niespotykaną i niemal upiorną zdolność do przekształcania grupy przeciętniaków w przerażająco konkurencyjną drużynę.
Obecna dolegliwość Juventusu jest porównywalna z tym, co dolegało Chelsea w momencie, kiedy dołączył do nich Hiddink. W tamtym noworocznym okresie Chelsea była czwarta w Premier League i zdobyła zaledwie siedem punktów z piętnastu możliwych. Juventus odpadł z Ligi Mistrzów, ale gra w Lidze Europejskiej i jest dziewięć punktów za Interem w Seria A.
Chelsea skończyła trzecia i wygrała właśnie z Juventusem prowadzonym przez Claudio Ranierego w 1/8 Ligi Mistrzów. Hiddink zdiagnozował źródło problemów w drużynie, w znakomity sposób porozumiał się z zawodnikami i wycisnął to, co najlepsze z każdego z nich. Nagle tacy piłkarze jak Didier Drogba czy Florent Malouda przeżyli swoiste odrodzenie. Zmieniła się mentalność, zmieniły się wyniki. Rodzi się pytanie, czy coś takiego może zdarzyć się w Juve – drużynie, w której połowie zawodników walczącej z własnymi słabościami brakuje zarówno pomysłów jak i wyobraźni.
Przeciw.
Zatrudnienie Hiddinka jako nowego trenera Bianconerich oznacza zwolnienie Ferrary, który zasiada na ławce trenerskiej Juventusu zaledwie od końca ubiegłego sezonu. Dla klubu, który chce osiągnąć sukces, istotna jest ciągłość sytuacji i stabilizacja, a przez wyrzucenie Ferrary Juve ją w jakiś sposób przerwie. Od końca sezonu 2005/06, kiedy to największy włoski klub został zesłany do Serie B, Juventus miał czterech trenerów… Czterech trenerów w okresie trzech i pół roku.
Ponadto, jeśli Juve cokolwiek wygra w tym sezonie, częściowo uratuje swoją twarz. Scudetto jest mało prawdopodobne, a Liga Europejska to loteria. Przy całej rozmowie o wspaniałych cechach reformatora i transformatora Hiddinka należy pamiętać, że pomijając sukcesy w Holandii, nie zdobył żadnego krajowego trofeum z wyjątkiem FA Cup z Chelsea. Co więcej, jedynym międzynarodowym trofeum był Puchar Interkontynentalny z Realem Madryt w 1998.
Idąc dalej, Hiddink nie zostaje w jednym miejscu zbyt długo. Najwyraźniej patrzy na swoją pracę jak na “projekt”, który ma zrealizować, po czym podejmuje się następnego. Tym, czego szuka, jest możliwość formowania drużyny dla odniesienia natychmiastowego sukcesu. Hiddink podejmuje się pracy z jasno postawionym celem i kiedy go osiąga – a dzieje się tak prawie zawsze – odlatuje niczym ptak wypuszczony z klatki. Krótkoterminowy kontrakt mógłby zdziałać cuda dla Juve, ale co jeśli Hiddink odejdzie, na przykład latem 2010? Kolejny trener?
Problemy Hiddinka z dużymi, indywidualistycznymi osobowościami są doskonale udokumentowane. Odesłał Edgara Davidsa do domu podczas Euro 1996 i nie krył się z opinią na temat polityki zarządu Realu Madryt podczas swojej obecności na Bernabeu. To prawda, że jego obecność i organizacja pracy pobudziła do życia rozdartą i zawiedzioną Chelsea, po tym jak Luiz Felipe Scolari pozostawił drużynę w strzępach. W Juve nie było dużo otwartej krytyki, ale zawodnicy tacy jak Alessandro Del Piero, David Trezeguet, Amauri i Sebastian Giovinco, którzy nie zawsze grają tyle, ile by chcieli, oraz Felipe Melo, wygwizdywany przez własnych kibiców, to beczka prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć. Na to Juventus z kolei nie może sobie już pozwolić. Trzeci jałowy sezon w Serie A od momentu “wielkiego powrotu” z drugiej ligi – w oczach wielu to wręcz niewyobrażalne. Turyński klub bez wątpienia znajduje się obecnie między przysłowiowym młotem a kowadłem. Co więc zrobią szefowie klubu? Co powinni zrobić?…
Autor: Subhankar Mondal
Przetłumaczył: kyle666
Źródło: www.goal.com