Western w nowym wydaniu
Western w nowym wydaniu
Bohaterami trzeciej części słynnej “Dolarowej trylogii” Sergio Leone, w której jedną z głównych ról dostał Clint Eastwood, byli trzej mężczyźni: Dobry, Zły i Brzydki. Pierwszy był typowym łowcą głów, ale z zasadami, drugi bezwzględnym łowcą nagród, trzeci zaś – wielokrotnym przestępcą. Leone uczynił z nich w swoim westernie partnerów mimo woli – typowy zespół, który choć nieudolnie, musiał ze sobą współpracować. Teraz, po 44 latach, western w nowym wydaniu serwuje światu, a zwłaszcza swoim kibicom, Juventus. Tym razem bohaterami akcji nie są jednak Dobry, Zły i Brzydki. Teraz główne role grają Niezorganizowany, Niekompetentny i Niedoświadczony.
Ostatniej nocy podróżowałem do Turynu razem z kolegą, który kibicuje angielskiej drużynie grającej biało-czarnych strojach – Newcastle United. Wieczór zakończył się jego stwierdzeniem, że “nawet Mike Ashley (właściciel Newcastle – przyp. tłum.) byłby lepszy w Juventusie, niż obecna zgraja klaunów“.
Każdy, kto śledził ostatnie 15 lat angielskiej piłki jest świadomy tego, że Newcastle stało się swego rodzaju synonimem złego zarządzania. Fakt, iż Anglicy grają obecnie w drugiej lidze, jest naturalnym następstwem nieudolnych działań w obszarze zarządzania klubem. Tysiące milionów funtów marnowano do tej pory na piłkarzy, menedżerów zatrudnianych i zwalnianych w ekspresowym tempie, do tego kontrowersje i wewnętrzne walki na każdym roku sprawiły, że erę Mike Ashleya należy nazwać istną serią kataklizmów.
W Juve za punkt wyjścia należy obrać rok 2006, kiedy to wybuchła afera Calciopoli, a Luciano Moggi i jego sprzymierzeńcy przestali mieć cokolwiek wspólnego z turyńskim klubem. Rok ten okazał się grubą kreską oddzielające dwie ery w historii klubu: erę sukcesów od obecnie trwającej i kwitnącej wręcz ery niekompetencji i porażek. Kluczem do tego, by móc skutecznie prowadzić klub piłkarski, jest to, by dobrze zmiksować zespół ludzi składających się zarówno z biznesmenów, jak i ludzi znających się na piłce nożnej. Jeśli któregoś czynnika będzie zbyt dużo – zarówno jednych, jak i drugich – maszyna nie będzie działać. Proporcje muszą być rozsądnie wyważone. W zeszłym sezonie byłe gwiazdy Bayernu Monachium objęły stanowiska dyrektorów, co szybko doprowadziło do sportowej klęski klubu. W Juventusie jest totalnie na odwrót: ludzi znających się na piłce jest w zarządzie jak na lekarstwo, decyzje podejmują za to typowi biznesmeni, którzy najczęściej o sportowej stronie prowadzenia klubu nie mają zielonego pojęcia.
Pierwszym bohaterem naszego nowożytnego westernu jest Niezorganizowany, którego gra aktualny prezydent klubu, Jean-Claude Blanc.
Niezorganizowany
Dziennikarz włoskiej edycji Goal.com, Sergio Stanco, tłumaczy: “Prezydent Jean-Claude Blanc nigdy nie prowadził klubu piłkarskiego. Nigdy nie dzierżył stanowiska dyrektora czy choćby szefa wykonawczego takiego klubu. Właściciel, John Elkann, również nie ma pod tym względem doświadczenia, a Alessio Secco był jedynie asystentem Luciano Moggiego. Obecna struktura Juventusu zbudowana została bardziej jako firma i taką przypomina, bo do drużyny piłki nożnej jej daleko“. Faktycznie – trzeba przyznać, że z ekonomicznego punktu widzenia Juventus funkcjonuje całkiem nieźle. Zarząd postawił na budowę nowego stadionu, inwestuje w coraz to bardziej innowacyjne rozwiązania… W środowisku sportowym jednak – kluczowym wszakże w przypadku klubu piłkarskiego – popełniono serię katastrofalnych w skutkach pomyłek. Stanco dodaje: “Blanc i spółka zapomnieli, że oprócz pieniędzy na rynku transferowym liczy się pewna logika, pracują pewne mechanizmy, które trzeba umieć oliwić. Owszem, teraz sprowadzili – i słusznie – Roberto Bettegę, ale to za mało i zbyt późno“. Wystarczy nieraz jedynie posłuchać Blanka, by zdać sobie sprawę, że ma pojęcie o wszystkim, ale nie o piłce nożnej.
Drugim bohaterem jest Niekompetentny, w którego rolę świetnie wcielił się Alessio Secco.
Niekompetentny
Obecny dyrektor sportowy w ciągu ostatnich czterech lat dokonał istnego majstersztyku w historii Juventusu, pokazując, jak nie powinno się przeprowadzać kampanii transferowych. W swoim pierwszym roku pracy na obecnym stanowisku 40-latek wydał jakieś 30 milionów euro na trzech piłkarzy: Jean-Alain Boumsonga, Tiago Mendesa i Sergio Almirona. Do tego w zeszłym roku nowy, lukratywny, pięcioletni kontrakt, zaproponował Cristianowi Molinaro, wpisując w swoje CV niezbyt dobre referencje. Nawet po ostatniej kampanii transferowej, kiedy do Turynu sprowadzono wielkie nazwiska – Diego, Felipe Melo, Fabio Grosso, Fabio Cannavaro, Juventus nie zaczął pracować jak skuteczny klub piłkarski, przygotowany do odnoszenia sukcesów. Zarząd klubu zbudował bowiem coś, co trudno nazwać drużyną. To zlepek niepasujących do siebie elementów, które momentami nawet nie mają pomysłu na to, jak ze sobą współpracować…
Luciano Moggi zasłynął z tego, że owszem – potrafił wydać pieniądze na gwiazdę, ale tylko wówczas, kiedy miała ona rację bytu w drużynie. Zwykł kupować nie tych, których nazwiska znał każdy, ale tych, którzy wiedział, że wkomponują się w styl gry Juve tak, jak każdy kibicujący temu klubowi by sobie tego życzył. To właśnie dlatego nikt zdrowo myślący nie miał wątpliwości nawet po Calciopoli, że ostatnie scudetto Juventus zdobył na boisku. Zdobył je, bo miał ku temu narzędzia. Wygrywał, bo miał kim. Nie zawsze wielkimi nazwiskami, ale zawsze wielką grą, determinacją i niezwykle skutecznie współpracującą ze sobą drużyną. Pieniądze, które klub miał do dyspozycji latem 2007 roku, były więcej niż wystarczające, by od nowa zbudować drużynę pretendującą do tytułu mistrza. Sam Moggi powiedział na początku 2008 roku: “Jeśli miałbym dostęp do takiego budżetu i nadal współpracował z Juventusem, wiedziałbym, jak wydać te pieniądze. Dzisiaj Juve walczyłoby o następne scudetto“. Teraz, dwa lata później, Bianconeri zmagają się natomiast z tymi samymi problemami, co zaraz po Calciopoli. Zarząd z kolei nakreśla ciągle to samo alibi: długoterminowy projekt powrotu na szczyt. Póki co wybrali paskudnie okrężną drogę…
Stanco kontynuuje jednak, przedstawiając nam powoli trzeciego bohatera westernu: Niedoświadczonego.
Niedoświadczony
“Głównym problemem Juventusu jest brak doświadczenia na każdym poziomie” – stwierdził włoski dziennikarz. “Ciro Ferrara nigdy nie trenował żadnego klubu, choćby z niższej półki. Nie był nawet trenerem sektora młodzieżowego, dlatego tym bardziej nie ma pojęcia o tym, jak poradzić sobie z prowadzeniem tak poważnej drużyny, jak Juventus“. Piłkarze nie zwykli darzyć zbytnim respektem przełożonych, jeśli czują, że nie znają się oni na tym, co robią. Pewne skutki tego nastawienia bez wątpienia przenoszą na murawę boiska. Ostatnia upokarzająca wręcz porażka z Milanem przed własną publicznością zakończyła niemal na pewno walkę Juventusu o scudetto, pozostawiając w Bianconerich w tyle za Interem o 12 jakże trudnych do zdobycia teraz punktów. Żeby tego było mało, w Lidze Mistrzów też już nie grają.
Nie ulega wątpliwości, że klub pilnie wymaga gruntownego przeglądu oraz porządnego przewietrzenia. Kto wie, czy nie trzeba zbudować go od podstaw. W tym jednak wypadku podstawami muszą być przede wszystkim szczyty hierarchii, a nie drużyna czy piłkarze. W struktury klubu muszą wejść osoby, które rozumieją piłkę nożną. Niechże Blanc zostanie, ale niech zajmuje się rzeczami wyłącznie ekonomicznymi – bo w tym jest przecież dobry. Secco też niech zostanie – przyda się do parzenia herbaty reszcie. Lapo Elkann natomiast niech organizuje dobre imprezy okolicznościowe i sprowadza na nie ładne panienki, wcześniej jednak należałoby jednak poddać je testom płci.
Imprezowicz
Zmiana musi jednak nastąpić na stanowisku trenera. Do tego na rynku obok Guusa Hiddinka nie ma sensownego kandydata, którym warto byłoby się zainteresować. Dla niektórych fakt, że Ciro Ferrara jeszcze nie został zwolniony, oznacza tylko jedno: powrót Lippiego do klubu po tegorocznym Mundialu. Wszystko jednak może się jeszcze zdarzyć – poczekajmy te kilka następnych dni.
Jak by nie było, zmiany są konieczne. Bez nich Juventus stanie się włoskim Newcastle United, a Mike Ashley będzie przyjeżdżał na mecze Serie B, by celebrować na stojąco zdobywane przez Bianconerich bramki. Trójkę bohaterów westernu w nowym wydaniu muszą natomiast zastąpić prawdziwi rewolwerowcy – ci, którzy będą wiedzieli, jak siać postrach w okolicy.
Autor: Carlo Garganese
Przetłumaczył: kyle666
Korekta: mnowo
Źródło: www.goal.com