Efekt domina
Zaczął się od wielkich nadziei, a skończył? Kolejny sezon, który przyniósł to samo co wcześniejsze: gorycz, żal, złość! Jednak teraz z pewnością negatywne emocje są kilkakrotnie silniejsze niż w pozostałych latach, co widać szczególnie po zachowaniu kibiców, rozczarowanych kolejnymi porażkami, ponoszonymi w coraz gorszym stylu. Nic więc dziwnego, że jeszcze przed zakończeniem sezonu sympatycy Juventusu na ulicach, w pubach i forach dyskutowali nad obsadą nowego trenera. Nikt bowiem nie wierzył, że Alberto Zaccheroni zachowa posadę. I faktycznie bilans: 5 remisów, 8 zwycięstw i 8 porażek w najmniejszym stopniu nie zachwycił włodarzy klubu, którzy nie przedłużyli kontaktu z 57-letnim szkoleniowcem rodem z włoskiego regionu Emilia-Romana. Tym samym Alberto Zaccheroni dołączył do grupy trenerów, którzy nie podołali projektowi zarządu…
Nowy trener, nowa koncepcja, nowi piłkarze do nowej taktyki, to… nic nowego! Z takim sposobem zarządzania trudno jest zbudować silny i trwały zespół. Po degradacji “oddanej” bez walki, zarząd zapowiadał powrót wielkiego Juve w przeciągu pięciu lat. Niebawem miną cztery, a sytuacja w Juventusie wydaje się jeszcze gorsza niż po awansie do Serie A. Po pierwsze, podobnie jak w sezonie 06/07 Starej Damy zabraknie w najbardziej prestiżowym i dochodowym europejskim pucharze. Bujanie się poza burtą Ligi Mistrzów wiąże się z negatywnymi skutkami zarówno ekonomicznymi, jak i sportowymi. W związku z mniejszymi wpływami pieniędzy do klubowej kasy możliwe, że będzie trzeba zmniejszyć budżet płacowy i niektórych zawodników po prostu wystawić na sprzedaż. Media już kilkakrotnie sugerowały, że zarząd mógłby przyjąć ofertę za Buffona, o ile ta będzie dostatecznie wysoka. Ponadto Juventusowi może być wiele trudniej sprowadzić do drużyny światowej klasy piłkarzy, dla których obok pieniędzy ważna jest także możliwość gry w Lidze Mistrzów.
Problemów wiele, a wzmocnienie składu to konieczność, bo w tej chwili jest on zlepkiem kilku niedokończonych koncepcji byłych trenerów. W nowej taktyce, którą Juventus grał od tego sezonu rozgrywanie akcji oparte było na najnowszym nabytku, Brazylijczyku Diego. Jest to zawodnik grający szybką piłkę, prowadzący ją główne środkiem boiska i kończący swoje akcje prostopadłymi podaniami. Styl ten w żaden sposób nie pasuje do rosłych napastników Trezeguet i Amauriego (sprowadzonego do klubu za kadencji Ranieriego), strzelających bramki głównie po dośrodkowaniach. Z perspektywy czasu decyzja o rezygnacji ze skrzydeł okazała się błędem (nie przedłużenie kontraktu z Nedvedem i sprzedanie Marchionniego Fiorentinie) w szczególności gdy o sile ataku decydują wysocy, dobrze grający głową napastnicy. Gdy Juventus grał taktyką 4-4-2 w sezonie 07/08 w samych rozgrywkach Serie A zdobyli oni aż 51 bramek, a rok później 38. Siła rażenia zdecydowanie spadła natomiast po zmianie taktyki na 4-3-1-2 – w bieżącym sezonie piłka po strzale napastników zatrzepotała w siatce rywali już tylko 28 razy. To bardzo skromny wynik. Niewiele mniej strzelili dwa lata wcześniej Del Piero (21) i Trezeguet (20). Możliwe, że zmiana stylu została przeprowadzona za szybko. Mówił o tym zresztą kilka razy niedługo przed zwolnieniem Ranieri. Włoski szkoleniowiec transferowi Diego mówił bardzo niechętne “tak”, przy czym ostrzegał w związku z tym o potrzebie przeprowadzenia innych przemyślanych i stopniowych modyfikacji personalnych i taktycznych.
Drużyna nie stanowi zgranego organizmu, brakuje w niej przede wszystkim piłkarzy najwyższej klasy. Ci, którzy po awansie uważani byli za kręgosłup, na którym będzie budowana i oparta drużyna dziś są starsi o cztery lata, maja “skoliozę” i praktycznie ani jednego godnego następcy. Poza Chiellinim, Marchisio i Sissoko w składzie nie ma żadnego dobrego zawodnika przed którym jeszcze najlepsze lata gry a już duży bagaż doświadczeń. Obok tych trzech wymienionych nazwisk powinno znajdować się czwarte – Giovinco. “Młody i perspektywiczny” Włoch do niedawna uważany za bezcenny brylant Starej Damy dziś ma 23 lata i po dwóch sezonach w biało-czarnych barwach tylko 45 występów. Z czego te w pierwszym składzie można policzyć na palcach jednej ręki. W tym sezonie póki co spędził 601 minut na boiskach Serie A i 198 minut w europejskich pucharach, a jego przyszłość w klubie stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Braki na kilku pozycjach, a z drugiej strony wielu zawodników, na których klub traci ogromne pieniądze, a którzy grają bardzo słabo, albo nie grają wcale. Doskonałym tego przykładem jest Poulsen, który spośród środkowych pomocników gra najrzadziej, a zarabia najwięcej. Mówiąc zwięźle skład, który miał odbudować były już zarząd, po czterech latach wygląda jak szwajcarski ser. Do tego w szatni umarła atmosfera, na trybunach pasja, umarł mit o wyjątkowym DNA i umarły relacje piłkarzy z kibicami.
“5-letni plan”. Jedni uważają go za całkowitą klęskę, inni natomiast, że nigdy żadnego planu nie było. Analizując jednak jego skutki powstaje wiele pytań. Kto jest za to odpowiedzialny? Jego twórcy, czy wykonawcy? Jaka jest granica między jednymi a drugimi? Czy kilka pochopnych i nieprzemyślanych decyzji, podjętych na samej górze nie spowodowało tzw. “efektu domina”, którego nie przyczyną a ofiarami są po kolei Deschamps, Ranieri, Ferrara i ten ostatni – Zaccheroni, a także zakupieni za duże pieniądze piłkarze, którym przyszło grać po prostu w “patologicznych” warunkach? Czy faktycznie głównymi winowajcami tego marazmu są ex-trenerzy? I jeśli nie, to czy nowy może być wybawicielem…?
Jedno jest pewne i nie wymaga pytań. Juventus znalazł się “na łopatkach”, w ślepym zaułku, dlatego żeby móc pójść dalej, trzeba było paradoksalnie zrobić kilka dużych kroków wstecz i zastanowić się nad zmianami. Zmianami nie tylko na ławce trenerskiej, w składzie i w ośrodku treningowym Vinovo, ale przede wszystkim w najwyższych strukturach klubu. Juventus bowiem za sprawą ex-decydentów zagubił swoją drogę, którą podążał od wielu lat i każdy kolejny krok w
przód mógł być przysłowiowym krokiem w przepaść…
Autor: Bartek(Juventino)
Źródło: własne
Korekta: mnowo