Blog Moggiego (3): Wszystko o mercato
Kolejny tydzień, kolejny wpis na redakcyjnym blogu Moggiego. Tym razem były dyrektor generalny Juve skupił się na mercato włoskim w ogólnym znaczeniu tego słowa – wziął więc pod lupę działania największych klubów w Italii.
Michele Criscitiello poprosił mnie tym razem, żebym napisał o włoskim mercato i przyjrzał się działaniom klubów Serie A na rynku transferowym. W związku z takim upałem poprosiłem go, żebyśmy skupili się tylko na największych drużynach. Mercato wchodzi w decydującą fazę, kończy się już więc czas na bezsensowne przepychanki. Teraz trzeba uważać pod nogi. Dobry sezon zależeć będzie od tego, jak dobrze poradzą sobie teraz dyrektorzy sportowi włoskich klubów. Ostatnia prosta, która kończy się 31-go sierpnia, przed nami…
Zacznijmy od Juve – może nie z uwagi na sam sentyment do tego klubu, a dlatego, że mercato w wykonaniu Bianconerich cały czas mnie nie przekonuje. Mówi się, że myślą o sprowadzeniu Dzeko. Cóż, piękne marzenie, ale najpierw wypadałoby sprzedać Grygerę i Poulsena, bo ja raczej to określiłbym jako priorytet. By móc walczyć z najlepszymi, trzeba stworzyć harmonijną drugą linię, która byłaby w stanie wesprzeć obrońców, nie zapominając o napędzaniu akcji ofensywnych. Wydaje mi się, że nadal powtarzają błędy z poprzednich lat. Zamiast wzmacniać atak, poszukałbym dobrego partnera dla Chielliniego i jakiegoś pomocnika światowej klasy. Takim nie nazwałbym Milosa Krasicia, który według mnie kiepsko pasuje pod względem taktycznym do Juve i jeszcze jakiś czas temu tylko grzałby ławę. Trezeguet? Wydaje się, że znów się odrodził, rzecz w tym, że on nigdy nie umarł…
Przejdźmy do Milanu. Wydaje się nieuniknione podkreślić jedną rzecz: niespójność planów Berlusconiego z wizją nowego trenera drużyny. Berlusconi postrzega Ronaldinho jako fundament, na którym należy nadal budować zespół. Allegri tymczasem nie kryje się z tym, że chce poświęcić Brazylijczyka dla wyższych celów. Berlusconi chce, żeby piłkarz ten grał przy samej bramce, ale on sam woli biegać na skrzydle i napędzać akcje ofensywne, wykorzystując jak najlepiej swoje umiejętności techniczne. Kto ma rację? Niepokojące wieści napływają z linii pomocy: Pirlo, Gattuso i Ambrossini są już u schyłku swojej kariery piłkarskiej. Utrzymanie wysokiego poziomu tej formacji opierając się cały czas na nich wydaje się bardzo trudną misją. Co mogę doradzić? Za wszelką cenę sprowadźcie do Milanello Zlatana Ibrahimovića! On jedyny naprawdę przydałby się w Milanie. Żeby sprowadzić go do Mediolanu, trzeba by być cwanym, ale tego szefostwu Milanu nie brakuje. Da się zrobić, uwierzcie.
Teraz czas na rozdział pod tytułem “Inter”. Słyszałem, że Nerazzurri chcą sprowadzić Forlana. Świetny zawodnik, ale sprzedawać Balotellego by móc sprowadzić Urugwajczyka to totalny bezsens. Co do Maicona – myślę, że ostatecznie skończy w Realu Madryt. Kupując Mascherano i Kuyta Inter z pewnością wzmocni swoją ekipę pod względem jakości i wigoru w grze.
Niespodzianką tego mercato może okazać się Roma. Uważam, że Giallorossi popełnili błąd, pozbywając się Toniego, tym bardziej zastępując go teraz Adriano, który pozostaje wielką niewiadomą. Jeśli umiałby właściwie pokierować swoim życiem, dziś byłby mistrzem, z Brazylii zabiera ze sobą jednak bagaż nieciekawych doświadczeń. Od ex-Imperatora wiele będzie zależeć: jeśli wróci na właściwy sobie poziom, Roma będzie zadawać ból wszystkim, tym bardziej, że drużyna Giallorossich jest dosyć zgrana w defensywie, a i sam Inter wraz z odejściem Mourinho i wymianą na Beniteza stracił coś więcej, niż tylko trenera. Stracił też przywódcę.
Napoli. Tu nie mogę powstrzymać się od braw w kierunku prezydenta De Laurentiisa. Nie mówię tylko o transferze Cavaniego, ale również o tym, jak radzi sobie ze sprawą Paolo Cannavaro. Kapitan drużyny nie jest fenomenem, a jego wymagania są wygórowane. Jeśliby dać mu podwyżkę, to trzeba dać i całej reszcie drużyny. Co do samego mercato, Bigon wydaje się bardzo pracowity, zobaczymy jednak, jak poradzi sobie ze sprzedażą piłkarzy.
Na koniec słowo o Włoszech ogólnie. Szefowie federacji nie mają chyba pojęcia o tym, co oznacza budowanie silnej włoskiej drużyny piłkarskiej. Decyzja o wprowadzeniu limitu na sprowadzanie piłkarzy spoza Unii Europejskiej, wdrażana w życie w trakcie mercato, to jakiś żałosny absurd. Niczego nie rozwiązuje, a komplikuje bardzo dużo. Na pewno dużo bardziej inteligentnym rozwiązaniem byłoby podejście z zupełnie innej strony: zobligowanie drużyn włoskich, by przynajmniej sześciu spośród jedenastu piłkarzy grających na boisku pochodziło z Włoch. Niestety, dla szefostwa federacji to zbyt wysokie loty. Tym bardziej przykro mi więc z powodu Prandellego, który ryzykuje taki sam koniec, jaki miał Donadoni…
Autor: Luciano Moggi
Źródło: www.tuttomercatoweb.com
Przetłumaczył: mnowo