Nostri ex – krótka refleksja
Doświadczony, ale bez sukcesów. Młody, niedoświadczony, ale ambitny. W końcu – tymczasowy. Tak można zatytułować CV kolejnych trenerów Starej Damy. Claudio Ranieri, Ciro Ferrara i Alberto Zaccheroni. Trzech włoskich szkoleniowców, którzy prowadzili Juventus na wszystkich frontach. Niestety na każdym podobnie – bez sukcesów!
Claudio Ranieri, zanim trafił do Juventusu, w swojej karierze trenerskiej prowadził wiele klubów, także te najlepsze. Doświadczenie zbierał w najlepszych ligach Europy. Na krajowym podwórku trenował Cagliari, Napoli, Fiorentinę oraz przez pół roku Parmę. W Hiszpanii natomiast Atletico Madryt i dwukrotnie Valencię. W 2000 roku przeniósł się do Anglii, gdzie prowadził przez trzy sezony Chelsea. Choć nigdy wielkich sukcesów nie odnosił, nie można powiedzieć, że jego praca nie przynosiła owoców. Z Sardyńczykami wywalczył awans do Serie A, z Fiorentiną dwukrotnie wygrał Puchar Włoch, a Parmę uratował od niechybnego spadku. Ponadto z Valencią zdobył Puchar Króla i wywalczył awans do LM, zaś z Chelsea w 2004 roku zdobył wicemistrzostwo Anglii oraz doszedł do półfinału Ligi Mistrzów. Gdy przychodził do Juventusu, miał podnieść klub na nogi głównie dzięki swojemu doświadczeniu. I choć do pewnego stopnia to mu się udało, w oczach kibiców nie był tym, który teraz podniesiony Juventus poprowadzi do sukcesów. Jego odejście było efektem trwającej miesiąc passy remisów przypieczętowanych porażką z Lazio w półfinale Coppa Italia. Ta czarna seria kosztowała Juventus najprawdopodobniej Mistrzostwo Włoch i Puchar Włoch.
Na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek Serie A po zwolnieniu Claudio Ranieriego zarząd podjął popularną wtedy decyzję i postawił na Ciro Ferrarę. Ten wygrał pewnie oba mecze ze Sieną oraz Lazio i ostatecznie pozostał na ławce trenerskiej na kolejny sezon. Choć jego jedynym bagażem doświadczeń była praca z Lippim jeszcze jako zawodnik Juve, a następnie jako jego asystent w Reprezentacji Włoch, to kibice wierzyli, że tak jak Guardiola dla Barcelony tak Ciro dla Juve okaże się świetnym wyborem. Przede wszystkim dlatego, że podobnie jak Hiszpan należał do tej generacji piłkarzy, którzy zdobywając ze swoimi klubami wiele trofeów cechowali się profesjonalizmem, pasją i DNA mistrzów, które Stara Dama zagubiła za kadencji Ranieriego. Nadzieja i emocje przed sezonem były ogromne. To, że wiara w końcowe zwycięstwo była wielka świadczy rekordowy wynik zakupionych karnetów na Stadion Olimpico. “To będzie trudny rok, walka będzie na pewno zacięta, ale na końcu zwycięży Juventus” – tak miały wyglądać wtedy rozgrywki Serie A według ówczesnego selekcjonera Reprezentacji Włoch, Marcello Lippiego. “Mamy do rozegrania 38 finałów” – tak z kolei walkę o scudetto zapowiadali piłkarze wraz z trenerem. Miało być wielkie zaangażowanie, ambicja i walka do samego końca… Charakter jednak przegrał z niedoświadczeniem i mimo dobrego początku, potem było coraz gorzej. Juventus pod wodzą Ciro Ferrary zanotował 8 porażek w lidze i w fatalnym stylu odpadł w fazie grupowej Ligi Mistrzów, przegrywając u siebie hokejowym wynikiem 4:1 z Bayernem.
Ciro Ferrara, który kończył wcześniejszy sezon za Claudio Ranieriego rozgrywając dwa ostatnie mecze, sam zostaje zastąpiony w bieżącym jeszcze wcześniej. Na tymczasowego trenera zostaje wybrany Alberto Zaccheroni. Jest to raczej mniejsze zło niż dobry wybór, jednak trudno było zakontraktować trenera w czasie sezonu. Wyniki Alberto Zaccheroniego z drużyną wcale nie były lepsze niż Ferrary. Nawet nie zbliżył się do żadnego postawionego przed sobą celu (4 miejsce i finał Ligi Europy). Ostatecznie faktycznie okazał się jedynie trenerem tymczasowym.
Trzy sezony i trzech trenerów, a z każdym coraz gorzej. Choć bez rewelacji, najlepiej i tak spisywał się Ranieri, który z Juve wygrał około 50% meczów. Niewiele gorszy wynik osiągnął Ciro Ferrara – około 48% wygranych pojedynków. Najmniej zwycięstw zanotował natomiast Alberto Zaccheroni – blisko 42% wygranych meczów. Jaka jest jednak główna różnica pomiędzy Ranierim, Ferrarą a Zaccheronim? Procent przegranych meczów. Bardziej niż “perdente” (przegrany) do Ranieriego pasuje pseudonim “mistrz remisów” (około 32% wszystkich meczów.) Z resztą to właśnie po serii remisów został zwolniony z klubu. Natomiast autorem największej liczby przegranych spotkań jest Alberto Zaccheroni, który wyprzedził w tej niechlubnej klasyfikacji nawet Ciro Ferrare (36%) i przegrał aż 38% meczów. Przy nich dwóch Ranieri wygląda naprawdę imponująco… tylko 18% porażek.
Historia jednak bywa przewrotna i złośliwa. Gdy z Juventusu w ostatnich latach odchodzili bądź byli wyrzucani trenerzy, zawsze spodziewano się lepszych czasów, a było jeszcze gorzej. Dobre czasy przychodziły, ale paradoksalnie nie dla klubu, a dla owych trenerów. O ile za Ferrarą, a szczególnie za Zaccheronim trudno tęsknić, to z perspektywy czasu w stronę ich poprzedników kłaniają się głowy oraz nierzadko serca coraz większej liczby kibiców. I tak – Claudio Ranieri jeszcze “wczoraj” opuszczał Juventus w kontrowersjach i niesławie, “dziś” z teoretycznie słabszą od Juve i Milanu Romą walczył do końca jak równy z równym z Interem o scudetto i Coppa Italia. Podobnie może czuć się Deschamps, który w ostatnim sezonie zdobył z Marsylią Mistrzostwo Francji. Kibice tego klubu czekali na ten sukces aż 18 lat. Obaj na pewno doskonale zgadzają się z zagadniętym jakiś czas temu Capello. “Gdyby nie Calciopoli, pewnie nie zostałbym trenerem Anglii. Najpewniej w ogóle nie przeniósłbym się do Madrytu, nie byłbym bezrobotny po pracy w Hiszpanii i kto inny trafiłby na moje miejsce w reprezentacji. To tylko pokazuje, jak coś negatywnego może być dobrze postrzegane” – powiedział. Czas więc, by dla Juve to “złe” zmieniło się w “dobre”.
Autor: Bartek(Juventino)