Po trupach do celu
Po trupach do celu
Jest pewnym paradoksem fakt, iż na rok, w którym Ligę Mistrzów wygrała w końcu włoska drużyna, przypada jedna z większych porażek w historii reprezentacji Włoch na Mundialu. Owym klubem z Serie A, który zawojował ostatnią edycję Ligi Mistrzów, jest Inter – klub, którego największy rozwój przypadkowo zbiegł się z aferą Calciopoli.
Po Calciopoli na przeciwległym biegunie znalazł się Juventus. Turyński klub został karnie zdegradowany do Serie B. Ponadto Stara Dama miała zaczynać rozgrywki z trzydziestoma ujemnymi punktami, które potem zmniejszono do dziewięciu. W czasie, kiedy Juventus walczył o awans do Serie A, inny włoski klub, także zamieszany w tą samą aferę, świętował zdobycie pucharu Ligi Mistrzów. Natomiast jego odszczepieniec, z jeszcze ciepłą tarczą Mistrza Włoch na piersi – właśnie z tą odebraną Juventusowi – sięgał po kolejne scudetto.
Wyrok od początku budził wiele kontrowersji z kilku powodów. Przede wszystkim z powodu nierzetelnego przebiegu procesu. Zdaniem Alberto Antinori zostało złamane prawo do obrony. Prawo to gwarantuje Włoska Konstytucja, a także Statut FIGC. Kolejną sprawą są przecieki do gazet z przebiegu rozpraw – do tego stopnia,
że La Gazzetta dello Sport podała wyrok do publicznej wiadomości jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem go przez Prezydenta CAF – Cesare Ruperto. Do grona elektryzujących “ciekawostek” należy dodać jeszcze jeden fakt. Otóż całkowicie zignorowane zostało zeznanie Paolo Bergamo (w FIGC był odpowiedzialny za przydzielanie sędziów do do ligowych meczów; to z nim kontaktował się między innymi Luciano Moggi), w którym podkreślał, że taki sam kontakt z nim miały wszystkie pozostałe kluby Serie A, także Inter. W wyniku degradacji do niższej ligi Juventus poniósł ogromne straty finansowe. W związku z tym włodarze Starej damy zmuszeni byli drastycznie ciąć koszty utrzymania piłkarzy. Sprzedani zostali Fabio Cannavaro, Emerson, Adrian Mutu, Lilian Thuram, Gianluca Zambrotta, Zlatan Ibrahimović oraz Patrick Vieira.
Dwaj ostatni trafili właśnie do Interu. Mimo że minęło już parę lat od degradacji, Stara Dama wciąż boryka się z wieloma problemami. Żeby odzyskać dawną pozycję we Włoszech i w Europie potrzeba dużych nakładów finansowych oraz czasu.
Paolo Bergamo: “Wszystkie kluby Serie A kontaktowały się ze mną. Inter też.”
Na degradacji Juventusu ucierpiała także reprezentacja Włoch. W polityce transferowej Starej Damy zawsze było dużo miejsca dla włoskich piłkarzy. Luciano Moggi do Turynu sprowadzał najlepszych spośród nich. Na przełomie XX i XXI wieku Juventus pozyskał, a następnie rozwinął między innymi takich Włochów jak Alessandro Del Piero (91 meczów w reprezentacji), Alessio Tacchinardi (13), Mark Iuliano (19), Gianluca Pessotto (22), Mauro Camoranesi (55),
Gianluigi Buffon (102), Filippo Inzaghi (57), czy Gianluca Zambrotta (97). Warte zwrócenia uwagi jest to, że za wyjątkiem trzech ostatnich, wszyscy pozostali wyżej wymienieni zadebiutowali i póki co wszystkie swoje mecze w Squadra Azzurra zagrali jako piłkarze Starej Damy.
Klasycznym już przykładem różnicy pomiędzy Juventusem a Interem w kontekście reprezentacji Włoch jest Fabio Cannavaro. W drużynie z Mediolanu nie zagrał tylu meczów w dwóch
sezonach (43), co w Turynie w jednym (47, a 92 wszystkich meczów w koszulce Starej Damy). To tutaj odżył i W przeciągu tych dwóch lat razem z Thuramem tworzył w Starej Damie zaporę nie do przejścia. Trudno byłoby sobie wyobrazić reprezentację Włoch na Mundialu w Niemczech bez Fabio Cannavaro, gdyby te dwa lata
wcześniej został w Interze. Z tej nieoficjalnej współpracy korzystały obie strony. Reprezentacja zyskiwała zawodników rozwiniętych w świetnych warunkach, ogranych na najwyższych szczeblach europejskich pucharów, a przede wszystkim nauczonych zwyciężać. Stara Dama zaś w zamian jeszcze lepiej zgranych ze sobą
piłkarzy. Calciopoli jednak całkowicie zmieniło układ sił w Serie A. Nikt nie wypełnij pustki po zdetronizowanym przy zielonym stoliku Juventusie i dlatego straciła na tym także reprezentacja Włoch.
Cesare Ruperto o kontrowersyjnym wyroku i faworyzowaniu podczas procesu Milanu: “A co mnie to obchodzi”
Ze względu na to, jak ważną rolę we włoskiej piłce pełnił Juventus, Calciopoli stworzyło sytuacje, na której straciła cała włoska piłka,
reprezentacja Włoch i Serie A. Po 2006 roku skończyła się era polityki transferowej podtytułem “włoskie Juve”, preferowanej przez rodzinę Agnellich, a której perfekcyjnym wykonawcą był Luciano Moggi. Polegała ona na budowaniu mistrzowskiego składu, w którym jednak pierwszeństwo mieli Włosi.
Natomiast strategia nowego zarządu była całkowitym jej zaprzeczeniem. Na przykład w 2008 roku do Juventusu za 22 miliony euro przybył 28 letni Brazylijczyk Amauri, natomiast w tym samym czasie do Sampdorii przechodzili 23 letni Giampaolo Pazzini za 9 milionów euro oraz Antonio Cassano za grosze. Juventus rok później wydał 25 milionów euro na kolejnego Brazylijczyka, Diego. Włoski duet Cassano – Pazzini w sezonie 09/10 we włoskich rozgrywkach (Serie A i Coppa Italia) strzelił 32 bramki, natomiast Amauri i Diego jedynie 14, mimo że występowali także w Lidze Mistrzów i Lidze Europejskiej. Inter, jak zawsze, nadal stawia na piłkarzy zza oceanu, nie przejmując się, że ich wychowanek Davide Santon przez dwa lata rozegrał jedynie 28 spotkań. Tym czasem Włochy wciąż czekają na godnego następce Gianluki Zambrotty w Reprezentacji Włoch.
Milan natomiast od kilku już lat niezmiennie rozgrywa kolejne sezony starą elitą: Alessandro Nestą, Adreą Pirlo, Gennaro Gattuso, Massimo Ambrosinim, Filippo Inzaghim, czy do niedawna Paolo Maldinim. Następnie, wolał sprowadzić powiew przeszłości, Massimo Oddo, zamiast pozyskać na przykład siedem lat młodszego Mattię Cassaniego. Włoch, który może występować zarówno na prawej i lewej stronie obrony, od paru lat odnotowuje bardzo dobre sezony w Palermo. Takich i podobnych przykładów można znaleźć jeszcze wiele. Pewnie Fabio Quagliarella dalej grałby w średnim Napoli, a Alberto Aquilani tkwiłby za granicą, gdyby nie powrót do klubu rodziny Agnellich i ich starej dobrej polityki transferowej.
Dalej! Dlaczego w najlepszym momencie swojej kariery Andrea Barzagli wyjeżdża z Włoch? Kto pozwolił także by swój talent Giuseppe Rossi rozwijał w Hiszpanii? Albo Salvatore Bocchetti marzł w Kazaniu, a nie w Turynie lub Mediolanie jedynie w zimie? Taka polityka transferowa włoskich gigantów odbija się negatywnie nie tylko na Reprezentacji Włoch, ale na całej włoskiej piłce. Siła bowiem tkwi w małej grupie, która skupia największy potencjał. Jeśli ten potencjał, czyli najlepsi włoscy piłkarze są porozrzucani po wielu klubach Serie A, albo co jeszcze gorsze – grają za granicą, siłą rzeczy spada poziom ligi i słabnie jej pozycja w Europie. Przecież o sile ligi i jej miejscu w Europie decyduje jedynie kilka najsilniejszych drużyn.
W Hiszpanii Barcelona, Real Madryt, Valencia, Sevilla, czy Atletico Madryt. W Anglii Manchester United, Arsenal, teraz Chelsea, oraz do niedawna Liverpool. Kto we Włoszech? Aktualnie tylko Inter, za nim kilka kroków Milan, a potem… Roma? Sampdoria? Napoli? Palermo? To właśnie od tych zespołów, kiedy radzą sobie w europejskich pucharach i co wygrywają, zależy pozycja Serie A w Europie.
Na ten czas, po odpadnięciu Sampdorii z Werderem Brema w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, to Bundesliga kosztem Serie A ma cztery miejsca w tych elitarnych rozgrywkach. To, że liga krajowa
i reprezentacja są silniejsze wtedy, gdy zawodnicy grają głównie w trzech, czy czterech klubach ze swojego podwórka dowodzi pewien przykład. Tegoroczny zwycięzca Mistrzostw Świata, Hiszpania, w swoim składzie na Mundial miała 7 piłkarzy Barcelony, 5 Realu Madryt i 4 Valencii. Tak więc blisko 70% składu stanowili zawodnicy klubów, które zajęły pierwsze trzy miejsca Primera Division w sezonie poprzedzającym Mistrzostwa Świata.
Gdy Włosi zdobywali Mistrzostwo Świata cztery lata temu 14 piłkarzy (60%) grało w klubach, które zajęły cztery pierwsze miejsca Serie A w sezonie 05/06. Natomiast na Mundialu w RPA już tylko 6 Włochów (26%) pochodziło z klubów zajmujących pierwsze cztery lokaty Serie A. Bez wątpienia jeden silny klub w lidze to za mało żeby móc konkurować z ligą angielską czy hiszpańską. Jeśli włoskie kluby o największym finansowym potencjale nie wrócą na swoją pozycję i znów nie będą pełnić swojej roli we włoskiej piłce, to Serie A na dobre odda swoje miejsce w Europie Bundeslidze. Squadra Azzurra natomiast będzie borykała się z jeszcze wieloma trudnościami, zanim znów realnie powalczy o kolejny tytuł Mistrza Świata, czy Europy.
Guido Rossi (w środku) za pomocą FIFA groził Juventusowi dalszymi sankcjami, w razie gdyby ten
dalej odwoływał się do sądu cywilnego.
Zasadę “mała grupa, duży potencjał”, czy jedną z jej odmian “prawo silniejszych”, świetnie rozumie także Angielska Federacja. W ostatnim roku Liverpool zajął dopiero 7 miejsce w lidze, i ponieważ do finału Pucharu Anglii doszła drużyna zajmująca jeszcze niższą lokatę – Portsmouth, The Reds nie zagraliby nawet w Lidze Europejskiej. Jednak Angielska Federacja podjęła decyzję o odebraniu licencji Portsmouth z powodu problemów finansowych oraz interwencji w klubie zarządu komisarycznego. Tym samym w Lidze Europejskiej gra Liverpool. To już drugi raz, gdy Liverpool zostaje wepchnięty do europejskich rozgrywek. Pierwszy raz zdarzyło to się w 2005 roku. Liverpool wygrał wtedy Ligę Mistrzów, ale w lidze nie zajął miejsca premiowanego udziałem w następnej edycji. Mimo to, tym razem decyzją Komitetu Wykonawczego UEFA, The Reds zagrali w kolejnej Lidze Mistrzów. Prawo czy polityka?
Angielska Federacja zapewne kalkulowała, że to Liverpool ma większe szanse na osiągnięcie sukcesu w Europie, niż biedne Portsmouth i to im otworzyła ku temu drogę. Prawo bowiem nigdy nie wygra z polityką, także w sporcie. Świadczy o tym chociażby wypowiedź z 2005 roku ówczesnego prezydenta UEFA, Lennarta Johanssona, właśnie odnośnie umożliwienia Liverpoolowi obrony tytułu w Lidze Mistrzów. “Będziemy jeszcze dyskutować. Wydaje mi się jednak, że jeśli jest w regulaminie rozgrywek paragraf, który im szkodzi, to należy go zmienić” – powiedział.
Dziwne że FIFA z kolei nie była taka wyrozumiała odnośnie apelacji Starej Damy do sądu cywilnego w sprawie przywrócenia do Serie A. FIFA wraz z FIGC na czele z Guido Rossim i Josephem Blatterem zagroziła Starej Damie kolejnymi sankcjami w razie skierowania pozwu do TAR (Administracyjny Sąd Republiki i Rada Państwa). W odpowiedzi na to stowarzyszenia Onlus Coisuc i Res Publica oskarżyły Guido Rossiego, że za pomocą Josepha Blattera groził Juventusowi, by klub wycofał pozew skierowany do sądu cywilnego. “Według Onlus obaj panowie takim
postępowaniem pokazali, iż zdają sobie sprawę z tego, że postępowanie sądu sportowego zakrawa na farsę, wydając wyroki nieadekwatne do popełnionych czynów, nakładając wysokie kary nawet na kluby, które powinny zostać ukarane najwyżej grzywną i ostrzeżeniem” – brzmiał akt skargi.
Ówczesny zarząd jednak przestraszył się i mimo początkowych deklaracji anulował apelację i poszedł na ugodę z FIGC na mocy, której Stara Dama została w Serie B, ale ze zmniejszonymi ujemnymi punktami z siedemnastu do dziewięciu. Włoska Federacja wykazała się całkowitą arogancją. Zignorowała oczywiste konsekwencje zdegradowania najbardziej utytułowanego i zasłużonego dla włoskiej piłki klubu. Tylko komu by na tym zależało?
“W rozmowach telefonicznych Interu nie było niczego nielegalnego” – powiedział ówczesny
Prezes Telecom Italia Marco Tronchetti Provera, poza tym prezes Pirelli, dyrektor wykonawczy Nerazzurrich,
a prywatnie kibic Interu.
Trudno powiedzieć jak wiele wspólnego z Calciopoli ma Inter i Moratti. Rozmowy zostały podsłuchane przez Telecom Italia, operatora telefonii komórkowej, z której – co udowodniły kolejne śledztwa – w dużym stopniu korzystał właśnie Massimo Moratti. Prezesem Telecom Italia natomiast właśnie do 2006 roku był Marco Tronchetti Provera – prezes włoskiej firmy Pirelli, głównego sponsora Interu. Ponadto aktualnie jest on jednym z dyrektorów wykonawczych Interu.
Nadzwyczajnym Komisarzem FIGC na czas Calciopoli mianowany był za to Guido Rossi – w przeszłości przez krótki okres dyrektor finansowy Interu, a po rezygnacji Marco Tronchettiego Provery nowy Prezes Telecom Italia. Następnie, gdyby doszło do procesu apelacyjnego w TAR pierwszego września, stroną sprzeciwiającą się pozwowi Starej Damy, obok FIGC i CONI, miał być także Inter. Możliwe, że są to tylko zbiegi okoliczności, a pan Guido Rossi potrafił wyjść poza sportowe sympatie i niechęci, i podjął decyzję zgodną ze swoim sumieniem i prawem. Pewne jest tylko to, że afera Calciopoli zbiegła się z największym rozwojem tego klubu.
Inter ze zdegradowanego Juventusu wykupił Zlatana Ibrahimovicia oraz Patricka Vieire. Poczynił jeszcze kilka innych wzmocnień i nie mając praktycznie żadnego równego sobie rywala zdobył Mistrzostwo Włoch. Tak nieprzerwanie do 2010 roku, w którym to zdobył prawie wszystko: scudetto, Puchar Włoch, Superpuchar Włoch oraz Ligę Mistrzów. Zabrakło jedynie Superpucharu Europy. Wcześniej Inter przez 17 lat pozostawał w cieniu Juventusu, Milanu, czy Romy. Ich najlepszy okres przypadał na lata sześćdziesiąte. W tym okresie zdobyli trzy Mistrzostwa Włoch (1963, 1965, 1966) oraz dwa z rzędu Puchary Europy (1964 i 1965). W swojej historii nigdy wcześniej nie mieli serii podobnej do tej. Skromną serię dwóch Mistrzostw pod rząd mieli jedynie dwukrotnie – w latach 1954 i 1955 i właśnie w latach sześćdziesiątych – w 1965 i 1966 roku.
Od roku 1989 (wtedy ostatni raz sięgnęli po scudetto
przed 2006 rokiem) byli czterokrotnie drudzy, uznając wyższość dwukrotnie Juventusu (w 1998 i 2003 r.) oraz raz Sampdorii (w 1991 r.) i raz Milanu (w 1993 r.). Szczególnie boleśnie odczuli porażkę w walce o scudetto w 2002 roku. W ostatniej kolejce Serie A przegrali z zaprzyjaźnionym Lazio 4:2 i przy zwycięstwie Juventusu 2:0 nad Udinese to zespół z Turynu cieszył się z tytułu mistrzowskiego numer 26. Inter natomiast został zepchnięty jeszcze przez Romę na trzecie miejsce.
Wszystko zmieniło się w 2006 roku. Teraz nową wizytówką włoskiej piłki jest Inter. Swoją dominację ponadto potwierdzili w ostatnim roku zdobywając wszystko we Włoszech i niemal wszystko w Europie. Jednak sukcesy nowej wizytówki calcio nie idą w parze z sukcesami Reprezentacji, czy Serie A. Na Calciopoli bowiem stracili wszyscy: przede wszystkim Juventus, ale także reprezentacja Włoch i Serie A. Po części cała włoska piłka. Tylko jeden Inter zyskał… i to jak wiele. Czyżby, jak mówiła zasada stara jak człowiek: “po trupach do celu”…?
Autor: Bartek(Juventino)