Wywiad z Luciano Moggim
Wywiad z Luciano Moggim
Latami uważany był za transferowego guru Juventusu. Do dzisiaj wielu ma o nim takie mniemanie, choć obecnie jego nazwisko wywołuje mieszane uczucia po tym, co stało się latem 2006 roku. Luciano Moggi udzielił ostatnio wywiadu podczas programu Tutti Pazzi Per La Juve, w którym odpowiadał na pytania związane z turyńskim klubem.
Dobry wieczór. Nie wyobraża pan sobie nawet, ile dostaliśmy listów po tym, jak zgodził się pan na udział w dzisiejszym programie. Jak się pan czuje wobec takiego zachowania kibiców po tym, co stało się ponad 3,5 roku temu?
To na pewno bardzo miłe z ich strony. Kibice ewidentnie rozumieją, że praca, którą zrobiliśmy dla tego klubu, była pierwszej jakości. Przykro mi z powodu tego, co obecnie dzieje się z Juventusem, ponieważ muszę przyznać, że klub ten jest mi bardzo bliski, stąd też wydarzenia sprzed tych kilku lat bolą mnie do dzisiaj. Najbardziej boli to, że ta drużyna została zrujnowana do tego stopnia, że dzisiaj dzieje się z nią to, co się dzieje. To wręcz nielogiczne. Nie znam też motywów postępowania zarządu, nie rozumiem wielu ich decyzji, łącznie z tymi dotyczącymi transferów.
Skoro o transferach mowa. Proszę powiedzieć coś o Diego i Felipe Melo – dwóch piłkarzach, których przeprowadzka do Juventusu wywołała sporo emocji zeszłego lata.
Diego to z pewnością bardzo dobry piłkarz. Nie jest jednak tym mistrzem, którego wszyscy chcieli sprowadzić do Juventusu. Szefowie Juventusu potrzebowali latem zrobić manewr, którym przekonaliby do siebie kibiców. Musieli sprowadzić piłkarza o znanym nazwisku. Być znanym piłkarzem a być mistrzem to jednak dwie zupełnie inne rzeczy. Osobiście nie postawiłbym na Diego. Brazylijczykowi jest w lidze włoskiej dużo trudniej, ponieważ tutaj piłkarze grający na jego nominalnej pozycji nie mają łatwego życia. Co do Melo z kolei – grałby dużo lepiej, gdyby pozwalano mu występować w swojej naturalnej roli. Niestety, wszyscy szukają w nim Xabiego Alonso. Tymczasem Melo nim nie jest. Felipe to zwykły defensywny pomocnik, nie jest reżyserem gry, takim, jakim jest Hiszpan. Juventus pozbył się Zanettiego, by sprowadzić Melo, co moim zdaniem nie było dobrą decyzją. Teraz obaj Brazylijczycy się męczą, a klub nie ma z nich większego pożytku.
Może wobec tego należy uważać Melo za duplikat Sissoko?
Tak, bo to jest dokładnie jego rola. Rzecz w tym, że Melo jest dużo gorszy od Sissoko. Występy Brazylijczyka i postrzeganie go jako piłkarza oparto wyłącznie na zeszłym sezonie w jego wykonaniu, kiedy grał w koszulce Fiorentiny. Do tego dołóżmy mecz w reprezentacji Brazylii i mamy to, co mamy. Szefowie klubu uznali go za reżysera gry i wymienili go za innego – oddając go do Violi. To był paskudny błąd z ich strony.
Wielu kibiców widziałoby pana z powrotem w Juve, chcą, by pan wrócił i ratował, co się jeszcze da. Przeprowadzono wiele ankiet na forach internetowych, które jednoznacznie wskazują na to, że zdecydowana większość zaprasza pana do Turynu. Czy Juventus to rozdział zamknięty czy, jak to się mówi, nigdy nic nie wiadomo?
Juventus nigdy nie będzie dla mnie rozdziałem zamkniętym, ponieważ spędziłem tam dwanaście niesamowitych lat. Niestety, nowi właściciele klubu, którzy posadzili na stołkach swoich ludzi, doprowadzili Juve do takiego a nie innego stanu. Tak to już w życiu jest: przychodzą nowi właściciele, czyszczą, co było i wprowadzają na salony swoich. Z tego właśnie powodu bardzo mi przykro, ale cóż – takie jest życie.
Wielu tifosich chce powrotu rodziny Agnellich do władzy. Czy pana zdaniem to realna opcja?
Nie mam pojęcia, nie znam obecnej sytuacji rodziny Agnellich. Dobrze znam się z Andreą i Allegrą Agnelli, nie znam innych, więc nie wiem, co się może wydarzyć a co nie. Na pewno ogromnym błędem było odebranie Agnellim Juventusu. W 2004 roku spotkali się za to Blanc i John Elkann i uradzili, że pójdą w innym kierunku. W ciągu dwóch lat zrobili to, co chcieli zrobić.
Dzisiaj jednak wychodzi na to, że ma pan rację.
I to jedyne, co daje mi krztę satysfakcji. Nie uważam sposobu, w jaki jest traktowany Juventus, za dobry. Kiedyś trzeba było mieć na tyle mocne jaja, by potrafić powiedzieć “nie”. Tyle w temacie. Wszyscy pamiętają lata spędzone z nami: mieliśmy odwagę do działania i obrony Juventusu, więc były i wyniki, sukcesy. Odchodząc w 2006 roku powiedziałem, że teraz niestety we Włoszech rządzić będzie futbol mediolański i cóż – nie pomyliłem się.
Dobrze, więc konkretnie: czy jeśli Andrea Agnelli obejmie władzę w Juve, pan wróci jako dyrektor generalny do klubu?
Z Andreą nie dogaduję się dobrze – dogaduję się świetnie! Naprawdę. Zarówno ja, jak i Giraudo, wierzymy, że daliśmy tej rodzinie wszystko, co mogliśmy. Nie tylko jednak samej rodzinie, ale i całemu Juve. Jeśli Andrea wróciłby na swoje miejsce, jestem otwarty na propozycje.
Ma pan okazję przekazać wiadomość kibicom Juventusu. Chce pan im coś powiedzieć?
Chcę z całego serca podziękować kibicom za uczucia, jakie mi okazują. Dziękuję też Marco Tardellemu za ciepłe słowa pod moim adresem. Słowa z pewnością nie uleczą całego bólu, to oczywiste, ale zawsze podbudowują. Jestem ogromnie wdzięczny kibicom, że podtrzymują mnie na duchu. Życzyłbym sobie zobaczyć jeszcze kiedyś dobrze funkcjonujący Juventus, bo póki co niestety takim nie jest.
Otrzymujemy setki maili z prośbami do pana o to, by wrócił pan do Juve jak najszybciej.
Kto wie, może faktycznie wrócę. Zrobiłbym to naprawdę bardzo chętnie.
Proszę skomentować obecną sytuację Juve.
Problemem jest obecnie to, że Juventus leży na ziemi, a musi się jakoś podnieść. Zarząd dużo mówi, również o tym, czego nie jest w stanie osiągnąć. Dla przykładu: na początku sezonu rzucili hasło, że drugie miejsce w lidze w tym sezonie będzie porażką. Ja dziś powiedziałbym, że czwarte będzie ogromnym sukcesem. Idźmy jednak dalej: Juve wskoczyło na czwarte miejsce, no to szefowie krzyknęli, że powalczą o trzecie! Tymczasem drużyna jest już na szóstym. Powiedzieli, że odbiją sobie w Lidze Europy i wygrają ten turniej. Dostali kopniaka od Fulham, drużyny, która w naszej lidze ledwo sięgałaby połowy tabeli. Innym problemem jest to, iż nasprowadzali piłkarzy, którzy są znani, ale nie mają racji bytu w drużynie, nie mają osobowości. Potrzeba charyzmy, potrzeba kogoś, kto uspokoi sytuację, nieco innego wpływu. Obecnie piłkarze boją się swoich przeciwników, bo nie mają wsparcia ze strony klubu. Za naszych czasów wiedzieli doskonale, że cokolwiek się nie stanie, mają nas, że my staniemy w ich obronie, że mamy odwagę to zrobić.
No cóż, skoro miał pan znajomych w telewizji, takich jak Biscardi, który prowadził słynny program “Processo del Lunedi”, nic dziwnego, że miał pan czym bronić piłkarzy.
W rzeczywistości to była walka na pistolety na wodę, proszę mi wierzyć. W procesie sądowym też zarzucono nam, że używaliśmy tego programu, by bronić Juventus. Tymczasem wychodziło na to, że dzięki temu programowi bronieni byli sędziowie, a nie my. My chcieliśmy tylko tego, by do Turynu przyjeżdżał sędzia, który nie jest pod wpływem prasy, która nastawia go przeciwko nam. Tyle. To inne kluby we współpracy z telewizjami pokroju Rai czy Mediaset używali broni, jakiej my nie mieliśmy nigdy do dyspozycji. Rozdmuchano jednak nasze działania, o innych nigdy nie powiedziano. Stąd stało się, jak się stało.
Maifredi w jednym z wywiadów udzielonych na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy powiedział, że prawie sprowadził pan do Juventusu Cristiano Ronaldo i Stevena Gerrarda. To prawda?
Co do Cristiano Ronaldo – dogadałem temat jak jeszcze był młodym chłopakiem, niestety Salas nie chciał zgodzić się na przeprowadzkę do Lizbony, dlatego nic z tego nie wyszło. Każdy klub ma swój sposób na transfery. Cristiano Ronaldo dziś w Realu radzi sobie bardzo dobrze, jest świetnym piłkarzem, gra na swój rachunek. Liga hiszpańska jednak to tylko dwie drużyny, które się tak naprawdę liczą. Zobaczmy Champions League – tu już zostaje jedna z tych dwóch. My budowaliśmy Juventus nieco inaczej niż Real buduje swoją drużynę. Dążyliśmy do tego, by mieć dobrych piłkarzy w każdej formacji, niekoniecznie z głośnymi nazwiskami. Dzięki temu, że byli dobrzy, ich nazwiska stawały się głośne dopiero w naszych koszulkach. Co do Gerrarda – tak, negocjowałem z Liverpoolem w jego sprawie.
Spójrzmy na obecną drużynę Juventusu: czy trzeba ją budować od nowa?
Wszyscy grają na podobnym poziomie, Grygera przede wszystkim. To oznacza z kolei, że jest pewien poziom, ponad który Juventus się nie wzniesie, bo nie ma jak. Jeśli chcą cokolwiek zdziałać w przyszłym sezonie, zarząd musi się solidnie wziąć za drużynę latem. Nie mówię, żeby ją odbudowywać od zera, ale na pewno przyda się więcej opcji, ale takich sensownych.
Wykupiłby pan Caceresa?
Szczerze? U nas grzałby ławkę. Z nim jest podobnie jak z Diego: gra, bo gra, ale nie zachwyca. Jest młody, więc może się jeszcze wiele nauczyć, ale jeśli pytacie, czy to on ma stanowić o sile tej drużyny – odpowiadam: z pewnością nie.
Dlaczego pana zdaniem Juventus tak się męczy? W meczach ze Sieną czy Fulham wyraźnie było widać, że grają jak z kulami u nóg.
Ja tam się temu nie dziwię i powtarzam: drużynę zrujnował obecny zarząd. Ich już nie cieszy gra w piłkę. My dążyliśmy do tego, żeby piłkarzom aż chciało się grać, żeby chcieli pracować, a nie żeby musieli, bo nie będzie wypłaty. Dziś każdy mówi swoje, wprowadzając zamieszanie w całym klubie. Za naszych czasów nigdy coś takiego nie miało miejsca.
Jak pan ocenia zachowanie Zebiny i Melo podczas ostatnich meczów wobec własnych kibiców?
Gdyby coś takiego wydarzyło się kilka lat temu, następne mecze oglądaliby razem z nimi na trybunach.
Który młodzik pana zdaniem pozytywnie wyróżnia się w tym sezonie?
Claudio Marchisio, bez wątpienia. Nawet mimo tego, iż miał pecha i złapał kontuzję, w moim odczuciu jest rewelacją tego sezonu.
Jakieś prognozy na najbliższe włoskie mercato?
Wielu mistrzów raczej nikt nie sprowadzi, bo i nie ma za bardzo jak. Jest kilku piłkarzy, których bym sprowadził, na przykład Yepesa z Chievo, który naprawdę nieźle sobie radzi.
Tyle, że Yepes jest też na celowniku Interu i Milanu…
No wie pan, jak się śpi zamiast pracować, to faktycznie trzeba się tego obawiać.
Na kim zbudowałby pan przyszły lepszy Juventus, kogo zostawiłby pan w drużynie?
Na pewno Gigiego Buffona, to raz. Młodych piłkarzy, to dwa. Mimo wszystko zatrzymałbym też Diego, ponieważ gdyby użyć go nieco w innej roli, mógłby być naprawdę ciekawym piłkarzem Juve. Zostawiłbym Melo, ale też do czego innego. Jeśli nie poprawiłby się, sprzedałbym go. Przyjrzałbym się też Cannavaro, Grosso i Del Piero. Grosso nie wiem po co został w ogóle sprowadzony. Cannavaro i Del Piero to legendy klubu i należą im się podziękowania, ale przyszedł czas na innych. Przyszłych problemów nie da się już rozwiązać z nimi i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Dziękujemy za wywiad.
Dziękuję i ja. Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy dobrze mi życzą – ja życzę wszystkim, by Juventus stanął na nogi. Pozdrowienia!
Autor: Tutti Pazzi per La Juve
Źródło: www.tuttipazziperlajuve.com
Przetłumaczył: mnowo