Wywiad z Diego
Wywiad z Diego
Dzisiaj przed 21:00 będziemy świadkami debiutu Brazylijczyka Diego w rozgrywkach ligowych Serie A. Choć były piłkarz Werderu Brema zdążył już strzelić dla Juventusu dwie bramki, dopiero tego wieczora będzie po raz pierwszy w życiu walczył o scudetto w trykocie turyńskiego klubu. W związku z tym Diego został poproszony przez dziennikarza La Stampa o wywiad, w którym podzielił się swoimi emocjami z tym związanymi.
Diego, niebawem rozpocznie się na dobre twoja przygoda z Serie A. Podekscytowany?
Na pewno dumny i szczęśliwy. Kiedy po raz pierwszy zakładałem koszulkę Juventusu, również byłem pełen emocji. Teraz myślę o zwycięstwach od tego pierwszego meczu, to jedyne, co się liczy.
Kibice już cię kochają. Spodziewałeś się tego?
Nie, naprawdę nie spodziewałem się aż tak ciepłego przyjęcia. Wszystko jest wręcz idealne: kibice, koledzy, praca.
Wielu oczekuje po tym sezonie scudetto dla Juventusu. Czujesz presję z tym związaną?
Kiedy grasz w klubie kalibru Juventusu, nie możesz zrzucać z siebie odpowiedzialności. Grają tutaj jednak świetni piłkarze, trenujemy naprawdę sumiennie, uważamy na szczegóły. Celem jest scudetto i wszyscy o tym doskonale wiemy.
Swego czasu powiedziałeś, że jesteście w stanie wygrać też Champions League. Nadal tak uważasz?
Oczywiście, będziemy się starać. Juventus nie może grać tylko o jeden puchar. Jeśli będziemy grać na naszym właściwym poziomie, nie będziemy musieli bać się nikogo. Więcej nie ma co na ten temat dywagować. Póki co jest czas na ciężką pracę, a nie na deklaracje czy puste obietnice.
Grać w piłkę zacząłeś bardzo wcześnie, miałeś zaledwie sześć lat.
Piłką żyłem od zawsze, najpierw w Ribeirao Preto, gdzie się urodziłem, potem w San Carlos.
Twoi pierwsi idole?
Rai (brat Socratesa, przyp. red). Grał w San Paolo, kiedy byłem dzieciakiem. Ja i moi przyjaciele robiliśmy wszystko, by móc dostać się na mecze, w których grał.
Po jakimś czasie jednak to ty wybiegłeś na murawy stadionów.
W wieku 11 lat dołączyłem do młodzików Santos i choć trudno było mi tak daleko od domu, bez rodziny, pomogło mi to szybciej dorosnąć. Kiedy miałem 16 lat, grałem już z najlepszymi, rok później wygraliśmy ligę. Razem z Robinho: to była świetna drużyna.
Czemu więc dla Robinho znajduje się miejsce w reprezentacji kraju, a dla ciebie nie?
To już decyzje Dungi, bo na pewno nie problemy fizyczne czy dyscyplinarne. Poza tym i dla mnie jest miejsce w kadrze Brazylii, tyle że na PlayStation.
Od zawsze grasz na pozycji cofniętego napastnika?
Jestem raczej ofensywnym pomocnikiem, jak nazywamy tę pozycję w Brazylii.
Przypominasz nieco Zidane, co o tym sądzisz?
To fenomen piłki, jeden z moich ulubionych piłkarzy. Momentami gra w piłkę i wszystko, co wyprawiał z futbolówką, wydawało się, że jest dla niego najłatwiejsze na świecie. Świetna technika, genialna praca ciałem.
Ty też jesteś w tym dobry. Na San Siro pokonałeś Gattuso i Flaminiego.
A co, miałem im oddać piłkę? Taki mam styl gry, mieszanka techniki z siłą, od dawna nad tym pracuję. Moim zadaniem jest dostarczyć piłkę do napastników i uczę się tego od samego początku.
Podpatrujesz czasem czyjeś sztuczki techniczne?
Nie jestem kimś, kto kopiuje styl innych. Owszem, oglądałem wiele meczów, patrzyłem na wielu mistrzów, których gra bardzo mi się podobała, ale nie jestem typem piłkarza, który potem na treningu chce za wszelką cenę grać tak, jak inni. Może czerpię z gry innych inspirację, ale gram zawsze swoje.
Jak więc poznałeś Juventus?
Oglądałem mecze Juve w telewizji, w Brazylii. Podobała mi się ta drużyna, złożona z mistrzów, wygrywająca niemal zawsze i niemal wszystko.
Kiedy więc podjąłeś decyzję o podpisaniu kontraktu z Juve?
Praktycznie podczas pierwszego spotkania. Wiedziałem, jaki jest plan klubu, jaki jest projekt drużyny – i to było czymś fundamentalnym. Poza tym Juve jest jednym z najlepszych i najważniejszych klubów na całym świecie.
Brakuje ci “dziesiątki” na plecach?
Bardzo lubię ten numer, nie będę zaprzeczał. Ale to nie ten numer sprawia, że grasz dobrze, strzelasz bramki czy zaliczasz asysty.
Dlaczego więc “28”?
Suma cyfr daje 10, poza tym to mój dzień urodzenia. To fajny numer.
Czemu klub wydał więcej pieniędzy na Felipe Melo niż na ciebie?
Z tym już proszę pójść do Blanka i Secco. (śmiech)
Dużo więcej wydano też na Ronaldo i Kakę. Co o tym sądzisz?
Ronaldo jest najlepszy na świecie i jeśli ktoś kiedyś zapłaci za niego 100 czy nawet 150 milionów, niech płaci. Prawdą jest, że na boisku nie grają pieniądze, tylko piłkarze.
Lepiej strzelić bramkę, czy zaliczyć ładną asystę?
Nie będę kłamał, dużo lepiej jest zdobyć bramkę, to maksimum futbolu. Wiem jednak, że moim zadaniem jest też podawać piłkę, a nie tylko strzelać – i to też mi się podoba.
Jakie marzenia chciałbyś spełnić?
Zwyciężyć z Juve, pojechać na Mundial. Świetnie byłoby doświadczyć obu tych rzeczy.
Autor: Massimiliano Nerozzi
Źródło: www.lastampa.it
Przetłumaczył: mnowo