Wywiad z Matrim
Wywiad z Matrim
“Conte przekazuje nam właściwe wartości. Nigdy się nie poddajemy, postępując tak można zajść daleko”.
Włoski sport zyskał wielkiego napastnika, ale stracił dobrego kolarza?
Był to pierwszy sport, który uprawiałem. Mój ojciec był prezesem klubu kolarskiego w mojej miejscowości. Porzuciłem kolarstwo, nie tylko przez wypadek. Miałem już wtedy jasną wizję, chciałem grać w piłkę.
Gdzie zbierałeś pierwsze piłkarskie szlify?
Zaczynałem od uczestnictwa w przykościelnych zajęciach piłkarskich, potem poszedłem do klubu Fanfulla i stamtąd trafiłem do sektora młodzieżowego Milanu. Spędziłem 8 lat w czerwono-czarnych barwach bez żadnych wielkich perspektyw. Później, na szczęście, zacząłem już krążyć po różnych klubach : Prato, Lumezzane, Rimini -między Serie C1 i B.
I zrozumiałeś, że jednak ci się udało?
W Prato podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt, tym samym wszedłem na właściwą ścieżkę.
W Rimini grałeś nawet przeciwko Juventusowi.
Dobrze to pamiętam. To był pierwszy mecz Juve po degradacji. Zatrzymaliśmy ich remisując 1-1, ale to nie ja strzeliłem, zrobił to Ricchiuti.
Rimini wylansowało cię ku wielkiemu futbolowi?
Wziął mnie do siebie Cellino, na Sardynii miał miejsce zwrot w mojej karierze. Dość powiedzieć, że zainteresował się mną Juventus.
Na co wydałeś pierwsze, zarobione dzięki piłce, pieniądze?
Tak jak wielu chłopaków, kupiłem samochód. Ale nie był to model sportowy, raczej użytkowy.
Sława cię nie zmieniła. Czy to prawda, że często wracasz do Graffignany (region Lombardia, prowincja Lodi – przyp. red.), gdzie się urodziłeś?
Zawsze tam wracam. Mam tam przyjaciół, którzy wspierali mnie w najtrudniejszych momentach, lecz przede wszystkim mam tam swoją rodzinę.
Czym zajmują się twoi rodzice?
Jeżdżą z targu na targ sprzedając wędliny i sery. Jest to taka pasja, która przeszła z mojego dziadka na mojego ojca. Pasje są u nas kultywowane.
Ale Ty jesteś na diecie, żeby nie uprzykrzać życia dietetykowi Juventusu?
Jakieś małe wyjątki można zrobić, bo jestem łasuchem, jeśli chodzi o domowe specjały.
Masz na myśli w szczególności…?
Polenta i cotechino (włoska odmiana mamałygi i gruba gotowana kiełbasa – przyp. tłum.). Łososia i kawior bardzo chętnie zostawiam innym.
Nie jesteś zwolennikiem wyszukanej kuchni?
W Mediolanie bywałem gościem paru renomowanych restauracji. Chodzę tam tak jak wszyscy, ale bycie pasjonatem wyszukanej kuchni to już zupełnie inna sprawa.
W Turynie mieszkasz sam, gotujesz też samodzielnie?
Jedynie konieczne do przeżycia minimum. Powiedzmy, że befsztyk potrafię przyrządzić.
Często wychodzisz z domu na kolację?
Od czasu do czasu wychodzimy z kolegami do jakiejś restauracji w centrum.
Otwierając teraz twoją lodówkę, co byśmy tam znaleźli?
Dobre pytanie. Butelkę wody mineralnej i niewiele więcej. Także dlatego, że lubię robić zakupy z dnia na dzień: jem to, co kupię każdorazowo.
Przydaje się być zarówno uzdolnionym, jak i urodziwym?
Pomaga. Ale nie zajmuję się tym za bardzo.
Może bardziej interesuje to twoją dziewczynę, Federicę Nargi. Jest zazdrosna?
Tak, jest. Tak samo jak ja o nią.
Jesteście parą od trzech lat. Jakie macie plany?
Na razie jest nam dobrze tak jak jest. Również dlatego, że prowadzimy bardzo intensywny tryb życia w wyniku zawodów, które wykonujemy. Przez to musimy często przebywać daleko od siebie.
Kiedy się spotykacie?
W niedzielne wieczory. Czasem ona przyjeżdża do Turynu. Ale Federica codziennie ma nagranie na żywo w Striscii (Striscia la Notizia, telewizyjny program rozrywkowy – przyp. tłum.), więc nie może wyjeżdżać z Mediolanu zbyt często.
Czy zawodowo też jesteś zazdrosny?
Między piłkarzami istnieje bardziej współzawodnictwo niż zazdrość. Jednak kiedy jesteś odsunięty od pierwszej drużyny, pojawia się również zazdrość w stosunku do tych, którzy wychodzą na boisko.
Czego nigdy nie zabraknie w Twojej walizce?
Ładowarki do telefonu i rzeczy niezbędnych do higieny osobistej.
A co z iPodem?
Oczywiście, że też go zabieram. Z tym że iPoda w podróży mam zawsze przy sobie.
Żeby słuchać jakiej muzyki?
Jestem fanem Ligabue.
Wolisz oglądać filmy w kinie czy raczej w domu na kanapie?
Jedno i drugie. Często oglądam “Męską grę” (oryg. “Any Given Sunday” – przyp. red.), jeden z moich ulubionych filmów.
Jeśli powiedziałbym ci, że możesz w tej chwili wyjechać na wakacje, na jaki kierunek byś się zdecydował?
Bez wątpienia Nowy Jork, jest to moje ulubione miasto. Na drugim miejscu chętnie pojechałbym też nad morze.
Nie zapominasz o tych, którzy w życiu nie mieli tyle szczęścia.
Zostałem dawcą szpiku kostnego. Byłem na badaniach w Szpitalu św. Rafała w Mediolanie (San Raffaele di Milano), żeby ocenić zgodność pomiędzy mną a potencjalnym potrzebującym. Kiedy będę kończyć karierę, będą mogli do mnie zadzwonić. Zdecydowałem się na ten krok również poprzez pamięć o moim dziadku, który zmarł na białaczkę.
Jaka jest szczególna cecha twojego charakteru?
Jestem osobą optymistyczną, spokojną, stąpającą twardo po ziemi.
Do tej pory rozmawialiśmy dużo o tobie, ale nic o Juventusie. Jak oceniasz Conte?
Jest to trener, który zawsze utrzymuje wysoką koncentrację, mobilizuje nas do dawania z siebie wszystkiego.
To jest właśnie ten zupełnie nowy duch walki Juventusu? Myślisz o scudetto?
Pracujemy, żeby otrzymać maksimum korzyści. Rzecz jasna, że scudetto jest także celem. Conte nigdy o tym nie mówi, ale przekazuje nam właściwe wartości. Nigdy się nie poddajemy, postępując tak można zajść daleko. W naszej drużynie mamy ludzi, którzy już wygrywali i chcą wrócić do zwyciężania.
Autor: Fabio Vergnano
Przetłumaczyła: olga.
Zredagował: Bartłomiej Olek, Bartek(Juventino)
Źródło: Hurra Juventus