Biało na czarnym #46: Juventus – Sevilla 1:1
fot. @ juventusfc / twitter.com
Pierwszy półfinałowy mecz rozgrywek Ligi Europy przebiegał zdecydowanie po myśli Hiszpanów. Dopiero w ostatniej akcji Federico Gattiemu udało się wyrwać remis z gardła przyjezdnych. Bianconeri długimi fragmentami nie potrafili ani przeciwstawić się, ani sforsować dobrze ułożonych zawodników Sevilli. Jak po każdym spotkaniu Juvetusu w bieżącym sezonie, tak i teraz zapraszam was na mój kolejny felieton w ramach cyklu “Biało na czarnym”, oraz zachęcam do docenienia mojej pracy i podzielenia się wirtualną kawą!
Juventus – Sevilla 1:1
Bramka
Wojciech Szczęsny, który pojawił się w podstawowej jedenastce, zdążył już przyzwyczaić swoich kibiców, że raczej nie zawodzi w tym sezonie. Nie inaczej było w meczu z Sevillą. W 14 minucie Ocampos przeskoczył Alexa Sandro w polu karnym, ale Polak był w odpowiednim miejscu. Podobnie w 17 minucie po błędzie defensorów Juventusu stanął na wysokości zadania i wyciągnął sytuacyjne uderzenie wspomnianego Argentyńczyka. Pod koniec pierwszej połowy wybronił trudne uderzenie z dystansu Ivana Rakiticia. I tak dalej, i tak dalej. Co prawda wpuścił gola, ale uderzenie En-Nesyriego było nie do obrony. Marokańczyk hołdując zasadzie “uderz tam skąd przyszła”, złapał Szczęsnego na wykroku, nie dając Polakowi żadnych szans. Oczywiście szkoda tej straconej bramki, ale gdyby nie postawa Wojtka, mogłoby skończyć się wyżej.
Obrona
W podstawowej jedenastce zameldowało się trzech nominalnych środkowych obrońców. Zaczynając od prawej strony czyli Danilo, to Brazylijczyk zagrał bardzo dobre spotkanie. Zaliczył mnóstwo dobrych interwencji defensywnych (11 wybić, po 4 przechwyty i próby odbioru). Wygrał wszystkie pojedynki z oponentami i gdyby nie dosyć duża liczba strat (aż 14), to występ mógłby być bliski ideału. Brazylijczyk cały sezon nie schodzi poniżej pewnego poziomu, a w ostatnich tygodniach jest wręcz najlepszym obrońcą Juventusu. Zapadł mi w pamięć jeden z jego powrotów za wychodzącym sam na sam piłkarzem Sevilli, którego dogonił i czysto zablokował. Świetny mecz w wykonaniu Brazylijczyka.
Obok niego, najbardziej na środku, rozgrywał spotkanie kapitan – Leonardo Bonucci. Włoch tym występem zaliczył swój 500 mecz w barwach Bianconerich i mimo, że aktualnie jest już bardziej emerytem niż zawodnikiem pierwszego składu, to pozostanie jedną z legend Juventusu. Legend, która najbardziej błyszczała we włoskim monolicie BBC. Samo spotkanie z Sevillą było niezłe w jego wykonaniu. W fazie defensywnej oczywiście kilka razy nie domagał szybkościowo, ale nadrabiał to doświadczeniem. Muszę jednak docenić Włocha za rozgrywanie z głębi defensywy, a w szczególności za celne długie podania. Wynotowałem sobie dwa wspaniałe podania do Mirettiego, ale młody Włoch nie umiał w żaden sposób ich wykorzystać. Niestety w drugiej części spotkania nabawił się kontuzji przywodziciela i mimo, że oficjalnie ma wrócić za około 15 dni, to spodziewam się, że to raczej koniec sezonu dla Leo. Być może nawet koniec kariery nie tylko w Juve, ale i całej piłkarskiej.
Ostatni z tercetu defensywnego, czyli Alex Sandro, był najsłabszym ogniwem na murawie. Owszem udało mu się zaliczyć kilka skutecznych interwencji w obronie, ale też kilka spektakularnych baboli. Tuż po stracie gola ślizgał się na niewidzialnej skórce od banana i było blisko utraty kolejnej bramki. Piłkarze Sevilli nie tylko naciskali Brazylijczyka, kiedy miał piłkę przy nodze, ale umiejętnie wyłączali jego lewą nogę i uniemożliwiali jakiekolwiek rozegranie. W drugiej części spotkania było to szczególnie zauważalne, kiedy Sandro przebiegł kilkanaście metrów, po czym zanotował prostą i niepotrzebną stratę. Po jego wypadzie do ofensywy Hiszpanie wykorzystali lukę w obronie, ale nie winiłbym tutaj akurat Sandro, tylko Di Marię, który podjął złą decyzję wybierając trudniejsze podanie do Brazylijczyka, zamiast rozegrać bezpiecznie na lewą stronę do Kosticia.
Pomoc
Skoro trzech obrońców, to i trzech środkowych pomocników, w akompaniamencie dwóch wahadłowych. Obok Alexa Sandro, również jednym ze słabszych piłkarzy był Fabio Miretti. Pomocnik miał bardzo niewiele z gry, skutecznie wyłączono go z operowania między strefami i zanotował wstydliwą wręcz celność podań, na poziomie 58%! Taktyka z Mirettim na mezz’ali nie sprawdziła się.
Operującym w okolicy koła środkowego był Manuel Locatelli. Włoski pomocnik w pierwszej połowie, zwłaszcza po stracie bramki grał średnie zawody, natomiast w drugiej części wrócił na swój odpowiedni poziom i dzielił oraz rządził w środku pola.
Ostatni z tego środkowego trio, czyli Adrien Rabiot, nie dał z siebie tyle pozytywów, do ilu nas zdążył przyzwyczaić. Niewiele uczestniczył w akcjach ofensywnych, przegrał połowę swoich pojedynków i oceniłbym to raczej jako co najwyżej średni występ. Pod koniec spotkania znalazł się w niezłej sytuacji strzeleckiej w polu karnym, ale chybił. W tej samej akcji, został mocno kopnięty przez jednego z zawodników gości, lecz ani główny arbiter, ani ten na VARze, nie dopatrzyli się przewinienia.
Na lewym wahadle zameldował się Filip Kostić. Serb zagrał całkiem niezłe 20 kilka minut meczu, po czym kompletnie zniknął. Doskonale urywał się po swojej flance. W 12 minucie spotkania świetnie odnalazł się w polu karnym gości, ale niecelnie uderzył. W 19 minucie był bliski zdobycia asysty, ale Dusan Vlahović zapomniał, że to nie orlik tylko Allianz Stadium. Zejście Ocamposa i wprowadzenie Montiela spowodowało, że Filip miał jeszcze mniej miejsca z przodu, przez co przestał praktycznie uczestniczyć w grze. Po przerwie zaliczył zjazd do bazy.
Drugim wahadłowym w tym spotkaniu był Juan Cuadrado. Kolumbijczyk rozegrał bardzo dobry mecz. Istotnie uczestniczył w rozegraniu piłki, zanotował 10/11 długich podań, co jest bardzo dobrym wynikiem. Ponadto wygrał wszystkie pojedynki z oponentami i jeden przechwyt. Mimo, że Juan kilka razy spowolnił akcję, co dla mnie osobiście jest irytujące, tak liczbowo i jakościowo rozegrał dobre spotkanie.
Ofensywa
Angel Di Maria, mający już pewien “patent” na Ligę Europy, tym razem zagrał poniżej oczekiwań. Oczywiście był skutecznie wyłączany z gry stricte ofensywnej, ale piłkarz o takiej klasie powinien prezentować lepszy futbol. Aż 18 razy stracił futbolówkę, ani razu nie udało mu się skutecznie przedryblować rywala, a jego dośrodkowania i podania oscylowały w okolicy tylko 75% celności. Nie odmówię Argentyńczykowi chęci zrobienia czegoś więcej w meczu, ale brakowało wszystkiego. Na dodatek to przez jego stratę i niecelne podanie do Sandro, Sevilla zwietrzyła okazję i wykorzystała wytworzoną lukę po lewej stronie Juventusu.
Ostatni z podstawowej jedenastki Dusan Vlahović zagrał źle. Napastnik o tej klasie, chyba że to już mit, nie może tak tragicznie wykańczać sytuacji strzeleckich. Podanie od Kosticia, trafiło idealnie między napastnika, a interweniującego Bono. Trzeba takie dośrodkowania wykańczać, bo jednak na nadmiar podań w pole karne, nasi napastnicy nie narzekają. W 60 minucie zaliczył zjazd do bazy, z pełnym niezadowolenia wyrazem twarzy. Nie rozumiem dlaczego, wszak w końcu nic go nie broni.
Zmiennicy
Po przerwie, w drugiej części spotkania, na murawie pojawił się Samuel Iling Junior. Młody Anglik po dobrym meczu z Atalantą, dostał swoją szansę też w Lidze Europy. Narobił trochę wiatru, jak przy przekładance i “siatce” założonej na rywala, ale zabrakło skutecznego podania do kolegi z drużyny. Zanotował też niezłe uderzenie, ale na posterunku był bramkarz gości. Po zamianie stron z Chiesą nie wyglądał już tak interesująco jak wcześniej.
Do spółki z Anglikiem, na murawie pojawił się wspomniany wyżej Federico Chiesa. Włoch nie zaliczy tego występu do udanych bo ani na lewej stronie, ani poźniej na prawej nie zaprezentował niczego pozytywnego. Piłkarze Sevilli skutecznie blokowali jego zakusy ofensywne, a jeśli dodamy do tego ciągłe poszukiwania formy przez skrzydłowego to mamy obraz bezzębnego Federico z sezonu 2022/23.
Kontuzjowanego Leonardo Bonucciego, zastąpił Federico Gatti. Włoski defensor nie zepsuł niczego w defensywie, ale też nie miał szczególnie wielu okazji by się w niej wykazać. Tuż przed ostatnim gwizdkiem, w ostatniej rozpaczliwej akcji spotkania, “budowlaniec” zdobył gola na wagę remisu, praktycznie pakując piłkę do siatki siłą woli. Aż się przypomniał Chiellini.
Równocześnie z Gattim na murawie pojawił się Arkadiusz Milik. Podobnie jak Dusan Vlahović nie miał zbyt wiele miejsca na grę i był skutecznie wyłączany przez Gudelja. W doliczonym czasie gry nieźle odnalazł się w polu karnym, ale zamiast rozegrać z lepiej ustawionym Federico Chiesą, uderzał sam. Strzał został zablokowany i trzeba było obejść się smakiem. W sytuacji bramkowej znajdował się tuż obok Gattiego i chichotem losu byłaby sytuacja, gdyby Arek wpadł na Federico, uniemożliwiając mu zdobycie gola. Będąc złośliwym mógłbym stwierdzić, że w identycznej sytuacji Milik i Vlahović nie trafiliby w bramkę.
Ostatnim ze zmienników został Paul Pogba. Niestety Francuz fizycznie nie jest przygotowany na rozegranie choćby 45 minut i grywa jedynie ogony. Jednakże i te skromne 20 kilka minut, licząc z doliczonym czasem gry, wystarczyły by ponownie zakręcić z zachwytu w głowach kibiców. Podanie progresywne piętką to masterclass. W ostatniej akcji to on dogrywał piłkę do wchodzącego Gattiego, więc do liczb może dopisać również asystę.
Trener
Nie pochwalę Allegriego za to spotkanie. Pomysł taktyczny i dobór podstawowej jedenastki nie wypalił, bo już w przerwie trzeba było wprowadzić zmiany. Alex Sandro zagrał niczym sabotażysta, ale widocznie musi grać z braku lepszych alternatyw. Zmiany, wprowadzone w drugiej części spotkania, nieco ożywiły mecz, ale ostatecznie nie będę chwalić Maxa za ten mecz.
Oceny redakcji
Szczęsny – 6; Danilo – 7; Bonucci – 5; Sandro – 3,5; Cuadrado – 6; Miretti – 5; Locatelli – 5,5; Rabiot – 5; Kostić – 5; Di Maria – 4,5; Vlahović – 4; Iling Junior – 5,5; Chiesa – 4,5; Milik – 4,5; Pogba – 6,5; Gatti – 6,5; Allegri – 5
MVP spotkania
Najlepszym zawodnikiem meczu zostaje Danilo. Skała w obronie, nie przepuszczał piłkarzy Sevilli i był jasnym punktem obok wolnego Bonucciego i sabotażysty Sandro.
FLOP spotkania
Właśnie wspomniany Alex Sandro. Brazylijczyk miewał lepsze mecze nawet i w tym sezonie, ale zawodnicy gości wypunktowali go idealnie i powstrzymali wszelkie próby, jakiejkolwiek dobrej gry w jego wykonaniu.
Podsumowanie
Jose Luis Mendilibar zreanimował Sevillę i również przeciwko Juve, świetnie przygotował swoich podopiecznych do meczu. Taktycznie Bianconeri zostali powstrzymani. Hiszpanie świetnie operowali piłką i wykorzystali błąd gospodarzy z zimną krwią. Rewanż w Andaluzji będzie o wiele trudniejszy, bo atmosfera trybun może ponieść gospodarzy, tak jak zrobiła to choćby w potyczce z Manchesterem United.
Autor: Marcin Zalewski