Evra, jakiego nie znacie. Rusza przedsprzedaż biografii „Kocham tę grę”
Tę książkę zapamiętasz na długo! Patrice Evra we wspomnieniach „Kocham tę grę” po raz pierwszy tak szczerze opowiedział o dzieciństwie naznaczonym wieloma traumami. O tym, jak trudną drogę musiał przebyć, by dostać się na piłkarski szczyt, wiedział dotychczas tylko on sam.
26 marca nakładem Wydawnictwa SQN ukaże się polskie wydanie autobiografii francuskiego piłkarza „Patrice Evra. Kocham tę grę. Autobiografia”, w której opowiada również wiele historii prosto z szatni Juventusu.
Zamów książkę Patrice’a Evry w przedsprzedaży na LaBotiga.pl: https://bit.ly/juve-evra
– rabat od ceny okładkowej – wysyłka jeszcze przed premierą – czytasz jako pierwszy! – atrakcyjne pakiety z innymi książkami i gadżetami poświęconymi United
Fragment książki:
Przybyłem do Turynu w tym samym czasie co Paul Pogba, z którym wspólnie reprezentowaliśmy Francję na mundialu. Na moim pierwszym spotkaniu dowiedziałem się, że zanim polecimy do Australii na przedsezonowe tournée, potrenujemy przez dziesięć dni w Turynie. W bazie treningowej Juventusu, położonej na południowym zachodzie miasta, od razu poczułem się jak u siebie. Czułem się, jakby wszyscy li czyli na mnie, i traktowali mnie jak ostatnią część układanki, dzięki której zespół będzie kompletny. Na inauguracyjnej konferencji prasowej opowiadałem o tym, jak szczęśliwy byłem podpisując kontrakt z Juventusem, a potem ruszyłem na „lekki trening” w Juventus Centre.
Na treningu nie było niczego lekkiego – przeciwnie, był bardzo wymagający. Po sporej dawce biegania i prysznicu zacząłem zbierać się do powrotu do hotelu, w którym się zatrzymałem, kiedy zorientowałem się, że jako jedyny nie mam dużej torby podróżnej.
– Po co wam te duże torby? – zapytałem.
– Spędzimy w hotelu dziesięć dni – odpowiedział ktoś.
Nie rozumiałem, czemu Juventus stacjonował w hotelu w Turynie przed sezonem, skoro wszyscy piłkarze mieszkali w tym mieście, ale w klubie to było normą. Po powrocie z treningu zabrałem swoje rzeczy z hotelu, w którym się zatrzymałem, i przeniosłem się do tego położonego 20 minut od ośrodka treningowego.
Każdego dnia trenowaliśmy rano i popołudniu, a wieczór spędzaliśmy w hotelu. Klub w ten sposób kontrolował aktywności zawodników, nawet ich posiłki – każda porcja zdrowego jedzenia była ważona przed podaniem. Kiedy rozglądałem się w kantynie za makaronem, piłkarze zaczęli się ze mnie śmiać, bo nie było go w menu. Paul powiedział, że bym sprawdził w kuchni, a tam zobaczyłem zdjęcia wszystkich piłkarzy z przypisanymi im kolorami, oznaczającymi wielkość porcji, które mieli dostać. Zielony oznaczał normalną porcję, pomarańczowy – pół porcji, a czerwony – ramadan. Paul i ja na szczęście należeliśmy do zielonej grupy.
Klub chciał, żeby każdy gracz uzyskał optymalną wagę i formę w trakcie tych dziesięciu dni. Nigdy nie miałem problemu z wagą, kiedy byłem piłkarzem, ale ten reżim był dla mnie wyjątkowo trudny, bo nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim podejściem. Z całym szacunkiem dla Manchesteru United, tamtejszy trening był jak wczasy w porównaniu z tym, co zobaczyłem w Juventusie. Wygrałem wszystko podczas tamtych „wczasów”, więc nie narzekam, ale uważam, że nie ma na świecie drużyny pracującej równie ciężko jak Juventus.
Nie tylko ja trenowałem jak nigdy wcześniej. Nasza drużyna składała się z piłkarzy z najlepszych klubów świata, ale nawet Mario Mandžukić, który ciężko pracował u Diego Simeone w Atlético Madryt, powiedział, że w Juventusie jest ciężej. Oglądałem kiedyś wywiad z Zinédine’em Zidane’em, w którym powiedział, że w Juventusie trenował tak ostro, że aż wymiotował. Widocznie nie było to niczym nowym w Turynie, bo pewnego dnia, podczas jednego z moich pierwszych treningów z drużyną, pomocnik Claudio Marchisio robił to samo. Nie czuł się najlepiej i na jakiś czas przestał biegać. Musiał uzupełnić płyny, zanim mógł wrócić do biegania. Na koniec treningu Marchisio musiał odpracować dystans, który przegapił. Intensywność treningów była ekstremalna.
Stosowane tu metody bardzo różniły się od tych, które znałem z moich poprzednich klubów. Graliśmy mecze w 11 przeciwko nieistniejącym przeciwnikom, podczas których mieliśmy się tylko ruszać. Carlos Queiroz kiedyś zasugerował, żebyś zrobili coś takiego w Carrington, ale Paul Scholes tylko kopnął piłkę i powiedział: „Nie można grać przeciwko nikomu”.
Podczas tych kilku pierwszych treningów w Turynie po czułem, że piłka nożna to praca – dobra praca, w której zarabia się sporo pieniędzy, ale też taka, w której nie ma chwili na odpoczynek. Dostałem ładny samochód od naszego sponsora, Jeepa, ale nie chciałem nim jeździć, bo służbowe auto sprawiało, że czułem się, jakby klub miał nade mną pełną kontrolę. W Juventusie mieliśmy jeden dzień wolnego w miesiącu, nie więcej.
W United dzień po meczu mieliśmy lekki trening, a potem masaż. Podczas tygodnia trenowaliśmy lekko, w czwartki mieliśmy gierki piłkarskie, tenisa albo grę jeden na jednego z bramkarzem. Piątki były najbardziej intensywne, bo rozgrywaliśmy wtedy podczas treningów prawdziwe mecze. Ferguson chciał nas w ten sposób przygotować do rywalizacji na dzień lub dwa przed prawdziwym spotkaniem. W Juventusie trenowało się ciężej i kładziono większy nacisk na taktykę. Ćwiczyliśmy na stadionie w dniu meczu. Nigdy w życiu tyle nie biegałem i chciałem zabić Téveza i Pogbę za to, że mnie o tym nie uprzedzili.
– Czemu mi nic nie powiedziałeś? – zapytałem Carlito po treningu.
– Bo nie chciałem umrzeć sam – odpowiedział z uśmiechem.
Na treningu zacząłem rżeć jak koń, kiedy robiliśmy ko lejne kółka, bo czułem, że jesteśmy szkoleni na konie wyścigowe. Koledzy z zespołu się śmiali, ale to wcale nie miał być żart. Przez większość dni monitorowano naszą tkankę tłuszczową przy pomocy trójwymiarowych skanerów. Byliśmy jak szczury laboratoryjne i każdego dnia byłem padnięty. Zawsze kochałem muzykę, ale czułem się zbyt zmęczony, by jej słuchać. Kiedy tylko przekroczyłem próg pokoju, od razu kierowałem się w stronę łóżka.
Jako gracze United byliśmy monitorowani podczas treningów. W Juventusie monitorowano nas nieustannie, nawet podczas snu. Klub chciał wiedzieć o nas wszystko i robił nam badanie krwi po dniu wolnym, żeby sprawdzić, co jedliśmy. Chodziło o to, żeby w dzień wolny wypoczywać, a nie na przykład jechać do Paryża, by spotkać się z rodziną. Nie miałem nawet okazji zobaczyć pięknego centrum Turynu, słynącego z barokowej architektury i wznoszących się w tle Alp. Nie myślałem nawet o piciu coca-coli, bo pewnie mieli w klubie maszynę wykrywającą jej obecność w organizmie. Jeśli treningi były tak ciężkie, jak miało wyglądać granie dla Juventusu?
O książce:
„W dzieciństwie spotkałem się z dużą ilością g*wna”.
Wychował się w Les Ulis, jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic na przedmieściach Paryża. Kradł i handlował marihuaną, czyli robił to, co większość jego kolegów. Przeżył – w przeciwieństwie do swojego brata Alberta, który przedawkował crack, i brata jego przyjaciela, który został zastrzelony podczas kłótni. Futbol stał się dla niego szansą nie tyle na lepsze życie, ile na życie w ogóle.
Autobiografia Evry jest inna niż dotychczasowe wspomnienia piłkarzy. Szokuje, przeraża, zadziwia, ale też wywołuje uśmiech i daje nadzieję. Patrice musiał stoczyć wiele walk, by dostać się na piłkarski szczyt. Ale gdy tam dotarł, wiedział już, że nic go nie złamie. Tak jak w dzieciństwie nie złamało go to, że był molestowany przez dyrektora szkoły.
Oto Patrice Evra, jakiego nie znacie. Ta książka to szczera historia jego życia i kariery. Który z piłkarzy Manchesteru United powiedział do sir Alexa Fergusona „pier*ol się!”? W czym Rooney był lepszy od Cristiano Ronaldo? Dlaczego Chiellini nie wierzył w siebie, a Marchisio nazywał Evrę Martinem Lutherem Kingiem?
Nie należał do grona najwybitniejszych piłkarzy na świecie, ale okazał się znakomitym obserwatorem. Teraz opowie Wam o rzeczach, o których prawie nigdy nie mówi się w piłkarskich biografiach.
Książkę polecają:
“Życie Patrice’a Evry jest jak francuski film Nietykalni – czytając tę opowieść, śmiejesz się i płaczesz na przemian. Kiedy wesoły człowiek nosi w sobie mroczną historię, uderza ona ze zdwojoną mocą “.Przemek Rudzki, Kanał Zero/CANAL+ Sport
“Pokonać własne demony. To największe wyzwanie dla większości ludzi. Patrick Evra zdecydował się na walkę z nimi w wieku 40 lat. Ta książka to kolejny dowód, że nigdy nie jest na to za późno “.Hirek Wrona
“Od członkostwa w gangu do gry na mundialu. Od „wędki” w meczu rezerw do zdobycia Ligi Mistrzów. W swojej książce Patrice Evra opowiada o tym, jak pokochać futbol i jednocześnie swoje życie “.Krzysztof Bielecki, Angielskie Espresso
“Sytuacje, które przeżył, i środowisko, w którym się wychował, złamałyby niejednego. Jego natomiast zmotywowały i ukształtowały mu charakter. To opowieść o kolorowym ptaku francuskiej piłki, który szybował wysoko i opadał nisko. Zawsze jednak robił to, co chciał. Zawsze robił to, co kochał “.Piotr Zabielski, Trójkolorowa Piłka
“Patrice Evra chciał grać w napadzie jak Romário. Sęk w tym, że był stworzony do zupełnie innej boiskowej roli. Znalazł mu ją trener Sandro Salvioni w OGC Nice i od tamtej pory chłopak z Dakaru stał się „gazelą” biegającą na lewej flance. Jego pragnienie zaistnienia w świecie futbolu było silniejsze od przeciwności losu “.Marcin Mendelski, Nieobiektywny kibic