Biało na czarnym #88: To dopiero pierwszy krok
Thiago Motta spadł z rowerka. Byłego już szkoleniowca Juventusu nie broniło nic i pożegnanie pozostało jedyną opcją. Można by się jedynie zastanawiać czy to nie zbyt późna decyzja.
fot. @ juventus.com
Jesteśmy na przełomie marca i kwietnia 2025 roku i Thiago Motta, który miał odmienić oblicze Juventusu wyleciał ze stanowiska po zaledwie 9-ciu miesiącach wielkiego 3-letniego projektu “nowe Juve”. W drużynie szkoleniowca nic się nie zgadzało i na palcach jednej ręki pijanego stolarza można policzyć ile rzeczy się udało.
Zapraszam Was, Drodzy koledzy i koleżanki po szalu, na kilka słów komentarza po ostatnim trzęsieniu ziemi w Turynie. Przy okazji zachęcam również do podzielenia się wirtualną kawą, która będzie potwierdzeniem doceniania mojej pracy. Zapraszam do lektury!
Thiago Motta spadł z rowerka
Już dobre kilkanaście tygodni temu coraz głośniej zacząłem powątpiewać w możliwy rozwój drużyny pod okiem Motty, ale twierdziłem, że należy dać szansę na wyciągnięcie wniosków. Te się nie pojawiały i zespół zaliczał regularny regres taktyczny oraz kultury gry. Zawodnicy mający stanowić o sile Juventusu minęli się z dobrą formą, chociaż jak spojrzymy na postawę Koopmeinersa czy Douglasa Luiza, to nigdy w Turynie jej nie mieli. Niemożliwe jest, że w ciągu kilku tygodni zapomnieli jak się gra w piłkę, więc z pewnością trener dołożył swoje do tego procederu. Mijały miesiące, a wciąż nie udało się wypracować choćby jednego schematu ofensywnego czy stałego fragmentu gry. Juventus Thiago Motty liczył na indywidualne błyski czy błędy przeciwnika.
Co więcej pomimo coraz gorszej gry szkoleniowiec nie widział problemu w swoich założeniach. Nie przyznawał się do jakiegokolwiek błędu uporczywie tkwiąc w założeniach i będąc przekonanym o swojej nieomylności. Na dodatek nawet nie mogę zarzucić Mottcie ślepego trzymania się pomysłów taktycznych z Bologni, bo w pewnym momencie nawet tych w Turynie zabrakło, a ich miejsce zajęły… właśnie nie do końca wiadomo co. Laga na Robercika?
Najgorsze w pracy szkoleniowca było jednak zupełnie coś innego. Wskutek swojego krnąbrnego i upartego charakteru, przez który nie dopuszczał do siebie żadnych słów sprzeciwu, Thiago Motta doprowadził do całkowitego rozłamu w szatni. Praktycznie żaden z zawodników nie był zadowolony ze współpracy z Brazylijczykiem z włoskim paszportem, co potwierdzenie znaleźliśmy w social mediach, gdzie jedynie Samuel Mbangula otwarcie podziękował trenerowi. Cóż takie mamy czasy, że nawet Instagram jest analizowany.
Motta nie zaskarbił sobie zaufania przez rotacje opaską kapitana, przez złe traktowanie doświadczonych i oddanych drużynie piłkarzy, przez odsuwanie od składu w niezrozumiałych momentach. Najdziwniejsze miały być sytuacje związane z Danilo czy Nicolo Fagiolim. Defensor miał w gabinetach powiedzieć o problemach w komunikacji na linii trener-drużyna, za co dostał po uszach i wyleciał z klubu. Oczywiście, dyrektor Giuntoli wszystkiemu miał zaprzeczyć, ale do niego przejdziemy później. Z kolei Włoch także miał pokłócić się z Thiago Mottą, przez co spadł w hierarchii zespołu na szary koniec. Podsumowując u Motty albo płyniesz z nim bez słowa, albo wypadasz za burtę.
Impostor Giuntoli
Wywołałem już osobę Cristiano Giuntolego do tablicy, więc również kilka słów o nim. Czyli człowieku, który wydaje się, że zbyt suchą stopą przeszedł w wydarzeniu związanym ze zwolnieniem szkoleniowca. Wspomniałem już o rozmowie pomiędzy dyrektorem a Danilo, wskutek której kapitan wyleciał z Turynu. Jeśli wierzyć słowom Brambatiego, Brazylijczyk odbył rozmowę z szefem, wskazał na problemy pomiędzy szkoleniowcem a zespołem i słowa te dotarły do Thiago Motty. Cristiano Giuntoli wyparł się wszystkiego, więc Danilo dostał po nosie za szczerość.
Z kolei jak mantrę można powtarzać zepsute okna transferowe, bezsensowne sprzedaże, nieudane wypchnięcia zawodników, potraktowanie weteranów i tak dalej. Dużo za uszami ma dyrektor sportowy, który mam wrażenie, że próbuje zwalić całą winę na trenera. Jeśli prawdą są słowa jakie padły podczas ostatniej rozmowy Giuntolego z Mottą, która notabene miała doprowadzić do rozłąki, to potwierdza się obraz fałszywego dyrektora sportowego Juventusu. Mam nawet pewną teorię, że Thiago słuchał beznamiętnie poleceń Giuntolego, który chciał sterować klubem zza kulis i ślepo je wykonując nie potrafił zrozumieć, że dyrektor finalnie był niezadowolony z jego pracy. Poza tym nie wierzę, że nagle Giuntoli oprzytomniał sam z siebie, a to wizyta Elkanna w Turynie spowodowała, że nastąpiły zmiany. Z resztą jak brzmi zmiana narracji z dnia na dzień z pełnego zaufania do zwolnienia?
Czy całkowitym science fiction jest założenie, że Giuntoli nie wtykał paluszków w relacje z Danilo, Szczęsnym, Cambiaso, a wcześniej choćby z Huijsenem, którego według plotek miał zamiar od początku sprzedać? Były dyrektor Napoli jest sabotażystą, który podobnie jak Thiago zachłysnął się w swojej nieomylności, dokonując więcej złego niż dobrego dla klubu. Jeśli zostanie zwolniony, na co osobiście liczę, to następca będzie musiał udźwignąć problemy ugotowane przez tego kucharza. Jeśli jednak pozostanie w klubie, to nie wierzę, że sam będzie w stanie to naprawić. W końcu rewolucja a’la Cristiano Giuntoli kompletnie nie wyszła.
Nowa miotła
Exor, przede wszystkim w osobie Johna Elkanna, chcąc uratować sezon nakazał pozbyć się Motty. Nowy trener, czyli Igor Tudor, miał zostać wybrany poza decyzją Giuntolego, co też potwierdza bardzo nadszarpnięty kredyt zaufania do dyrektora Juventusu. Stara Dama przekalkulowała, że lepiej stracić 15 milionów euro wypłaty dla Thiago i jego sztabu niż ryzykować 100 milionów mniej z tytułu braku Champions League. Ponoć trwają również poszukiwania nowego dyrektora sportowego, aby zabawy Giuntolego nie doprowadziły klubu na skraj wypłacalności. Już dzisiaj ryzykujemy sprzedażą m.in. Cambiaso czy Yildiza, przez szalone zakupy dyrektora Bianconerich.
Wracając jednak do nowego szkoleniowca Juve, który miał możliwość pracy w Turynie jako asystent Andrei Pirlo, to możemy spodziewać się próby wszczepienia innej mentalności w grupę. Zespoły Tudora zwykle były trudnymi przeciwnikami pod względem agresywności i intensywności. Chorwacki szkoleniowiec preferuję grę ofensywną z trójką obrońców i wysokim doskokiem do oponenta.
Przy odrobinie pozytywnego nastawienia zawodników, którzy wierzę, że podejdą do Tudora z otwartymi głowami i skupią się na jakimkolwiek “uratowaniu sezonu”. Hellas Werona chorwackiego trenera był drużyną trudną do upilnowania, grającą intensywnie i bez kompleksów. Można śmiało oczekiwać tego samego od Juventinich.
Ponadto, największym plusem zatrudnienia Tudora są warunki jego umowy, która obowiązuje jedynie do końca czerwca 2025 z możliwością przedłużenia uzależnioną od wyników. Gorzej jak Thiago Motta nie będzie, bo nawet jeśli Tudor przerżnie wszystkie spotkania do końca sezonu, to Thiago udowodnił, że też umie przegrać z każdym. I z PSV i z Empoli.
Co po Thiago?
Ten sezon jest już stracony i nie możemy się oszukiwać. Kolejny rok, przez finansowe fikołki Giuntolego również będzie trzeba uznać za przejściowy i trudny. Kusząc się na chwilowe przemyślenia istnieją dwa główne scenariusze, zależne od obsady stanowiska dyrektora sportowego. Jeśli pozostanie ono bez zmian, to obejrzymy prawdopodobną sprzedaż Andrei Cambiaso czy Kenana Yildiza, przy równoczesnym sprowadzeniu dziwnych i enigmatycznych drogich rezerwowych innych klubów, bo Cristiano Giuntoli udowodnił, że inne działania sprawiają mu kłopoty. Jeśli jednak nastąpi zmiana na stołku, to przyszłość będzie zależna od gry w Lidze Mistrzów.
Kolejnej rewolucji raczej się nie spodziewam, może okazać się to zbyt trudne do zrealizowania na przestrzeni dwóch sezonów, tym bardziej, że trzeba by sprzedać bez straty zawodników, którzy się nie sprawdzili, sprowadzić na ich miejsce nowych i liczyć, że tym razem się uda. Zbyt dużo niewiadomych przed nami, więc odłóżmy te przyjemne barowe dyskusje na bok.
Do końca sezonu pozostało 9 spotkań ważących 21 punktów. W teorii najtrudniejsze będą spotkania z Bologną oraz dwiema stołecznymi drużynami, ale nie jest powiedziane, że są one nie do pokonania. Zawodnicy Juventusu mają odpowiednie umiejętności, żeby równie dobrze wygrać wszystkie mecze do końca sezonu i cieszyć się z Ligi Mistrzów. Igor Tudor nie słynie z bycia “miękkim chłopcem” i Bianconeri taryfy ulgowej na pewno nie dostaną. Tak po prawdzie, to chyba nawet lepiej.
Do zobaczenia w następnym odcinku. Ciao!