Co dalej z Perinem? Wrócił po 217 dniach i teraz ponownie usiądzie na ławce

Mattia Perin wrócił między słupki Juventusu po ponad siedmiu miesiącach przerwy. Latem był bliski odejścia, ale został – i w meczu z Villarrealem przypomniał, że nadal może być ważną postacią zespołu.

fot. @ juventus.com

217 dni – tyle minęło od ostatniego meczu Mattii Perina w podstawowym składzie Juventusu. Poprzedni raz zagrał 26 lutego 2025 roku, w dramatycznym meczu Pucharu Włoch, gdy Stara Dama odpadła z rozgrywek po rzutach karnych z Empoli. Tamten wieczór był jedną z najciemniejszych kart ostatnich lat. Teraz, ponad pół roku później, Perin znów stanął w bramce – i to w ważnym spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Villarrealowi, gdzie wyróżniał się zwłaszcza w pierwszej połowie.

To był powrót zawodnika, który przez pięć i pół sezonu w Juventusie dał się poznać jako niezawodny zmiennik i człowiek szatni. Jego ostatnie występy to nie tylko wysokie noty (w tym “ósemka” za mecz ze Stuttgartem, kiedy obronił rzut karny Millota), ale też wyraziste komentarze po porażkach. Po odpadnięciu z Pucharu Włoch nie bał się nazwać tego “wstydem”, wzywał kolegów do autokrytyki, a nawet wchodził w polemikę z kierunkiem, który klub obrał po przejęciu sterów przez Giuntoliego i Mottę.

Wiosną 2025 roku Perin podkreślał, że “w tej szatni nie ma sk…synów, ale nie da się kupić doświadczenia” – co było ewidentnym komentarzem do pozbycia się przez klub wielu doświadczonych graczy. Kilka tygodni później, po zwolnieniu Motty, dodał na Instagramie wymowne: “Każdy jest kowalem własnego losu”.

Latem Perin był o krok od odejścia. W sezonie 2024/25 liczył, że zagra około 20 spotkań, tymczasem uzbierał zaledwie dziewięć. Mimo ofert – m.in. z Fiorentiny – dał się przekonać Motcie do pozostania. Z perspektywy czasu żałował tej decyzji. Dodatkowo w maju przeszedł operację małego palca prawej ręki, przez co opuścił Klubowe Mistrzostwa Świata i wrócił do treningów dopiero pod koniec września.

Ostatecznie żaden transfer nie doszedł do skutku, a Perin został w Juventusie. Po meczu z Villarrealem, w którym znów był pewnym punktem zespołu, napisał na Instagramie: “Jest niedosyt, ale i świadomość, że mam w sobie jeszcze wiele!

Dla Igora Tudora hierarchia w bramce się nie zmieniła – numerem jeden pozostaje Di Gregorio – ale Perin wrócił dokładnie tam, gdzie skończył: z pełnym zaangażowaniem, gotowy zawsze dać drużynie coś więcej niż tylko parady. Wśród kibiców i obserwatorów nie brakuje jednak głosów, że Perin zasługuje na więcej szans. Gdy gra, niemal nigdy nie zawodzi, a jego spokój i doświadczenie dodają pewności całej defensywie. Z kolei Di Gregorio – choć ma silną pozycję u trenera – coraz częściej notuje niepewne interwencje, które budzą wątpliwości co do jego roli jako niekwestionowanego numeru jeden.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Lub zaloguj się za pomocą: