Zarząd na mercato
Juventus ogłasza ciszę (prasową), jednak jest to cisza, która tak naprawdę przysparza znacznego hałasu.. Po upadku w Udine wali się także strop kontaktów pomiędzy włodarzami klubu. Dokładniej rzecz ujmując – między Jean-Claude Blankiem i Johnem Elkannem. Nie nowiną jest stwierdzenie, że ewidentnie nie wszystko na linii kontaktów między tymi dwoma panami ma się dobrze. Blanc, po tym jak mecz z Atalantą oglądał w odosobnieniu, podczas ostatniego spotkania w ogóle się na stadionie nie zjawił. Zwiedził za to Wybrzeże Lazurowe – ot taki weekendowy wypad. Zdaje się, że to dość mocny sygnał. Sygnał słabości.
Wszystko zaczęło się po słowach młodego Elkanna, który oskarżył piłkarzy i zarząd o skandalicznie niską determinację. I to na każdym poziomie. Cios poniżej pasa, który jednak najwyraźniej dotarł tylko do najwyżej postawionych w hierarchii klubu, biorąc pod uwagę fakt, że po piłkarzach i trenerze reakcji widać nie było.
Tak jak ani widu, ani słychu po Blanku, który zwiedzał w tym czasie wybrzeża Morza Śródziemnego. Reakcja na wskroś odwrotna do tej, jaką powinna prezentować osoba na jego stanowisku, podczas gdy przysłowiowa barka tonie coraz bardziej. Być może ta absencja stanowiła sygnał ze strony Francuza, jakoby owe zarzuty Elkanna nie przypadły mu do gustu.
Bo o ile prawdą jest, że zarząd ten radzi sobie doskonale na poziomie menadżerskim, włączając projekt własnego stadionu, podwójnego sponsora, to jednak na polu wszystkiego, co tyczy się czystej gry nie można nazwać tych poczynań inaczej, niż totalną klapą. Od zwolnienia Ranieriego poczynając. Wygląda więc na to, że na kolejnym mercato wystawieni zostaną nie tylko zawodnicy, ale i członkowie zarządu. Wszak po każdej ciszy musi nadejść burza (zmian).
www.juvenews.net