#FINOALLAFINE

Amauri Carvalho

Amauri

Piłkarska biografia Amauriego to nie jest typowa historia małego pucybuta, który dzięki talentowi do futbolu stał się dużym milionerem. Nie spędził dzieciństwa w faweli, urodził się w miejscowości Carapicuiba, niedaleko Sao Paolo. Jego rodzina nie opływała w dostatki, ale też nie przymierała głodem. Ojciec Sebastiao zarabiał na przyzwoite życie jako kierowca, a matka zajmowała się domem i wychowywaniem trójki dzieci: syna oraz dwóch córek Luciany i Thais.
Jak każdy chłopak, lubił biegać za piłką, ale bez przesady. Lubił także zajmować się innymi przyjemnościami i zupełnie nie odczuwał potrzeby zapisania się do jakiegoś klubu i uczęszczaniem na regularne treningi. Wolał mecze dzikich drużyn na plaży lub podwórku. Na meczach Sao Paolo bywał jako kibic i z bliska oglądał wschodzącą gwiazdę brazylijskiego i światowego futbolu – Kakę. Nawet wtedy nie przypuszczał, że pewnego dnia zagra z nim w jednej lidze i nie będzie to liga brazylijska.
Amatorem czystym jak łza pozostał do osiemnastego roku życia. Wtedy dał się namówić na grę drugoligowemu, półprofesjonalnemu klubowi o nazwie Santa Carolina (tą drużyną była Santa Catarina, przyp red. JP). Akurat rozgrywki wchodziły w końcową fazę i potraktował tę ofertę na zasadzie zabawy i ciekawostki, bo pieniędzy z tego wiele nie miał. “W przeliczeniu na euro otrzymywałem 150 na miesiąc,” wspominał.
Sprawdził się lepiej, niż prawdopodobnie nawet sam przypuszczał – w 14 meczach strzelił 8 goli. W nagrodę pojechał z zespołem na młodzieżowy międzynarodowy turniej do włoskiego Viareggio. Tam wszystkich zachwycił swobodą, techniką i skutecznością. Santa Carolina dość szybko została wyeliminowana i wracała do Brazylii, ale już bez strzelca pięciu goli. Pod swoje skrzydła wzięli go dwaj piłkarscy agenci Mariano i Vittorio Grimaldi, którzy do dziś są jego menedżerami.

Pierwszym klubem, w którym go umieścili, było Chievo Werona, ale tam nie zagrzał długo miejsca. Następnie wybór padł na Napoli, które prawie natychmiast wypożyczyło go do szwajcarskiej Bellizony.
Neapol to jednak było o tyle istotny przystanek w jego życiu, że właśnie do tego miasta ściągnął brazylijską narzeczoną Cinthię i tam poprosił o rękę. Dziś ma z nią dwoje dzieci: 6-letnią Cyndię i półtorarocznego Hugo Leonardo, a dzięki niej – mającej włoskie pochodzenie – mógł się ubiegać o włoskie obywatelstwo.
Wydawało się, że w związku z tym wszystkie formalności zostaną załatwione na kilka tygodni przed rozpoczęciem Euro 2008, gdzie mógłby być świetną alternatywą dla Luki Toniego. Tak się jednak nie stało i na nowy paszport ciągle czeka. Jednak już wkrótce jedyną przeszkodą w założeniu błękitnej koszulki reprezentacji Italii może być powołanie do reprezentacji Brazylii. Bo też po świetnych występach Amauriego w Serie A i głośnym transferze do Juventusu selekcjoner Canarinhos – Dunga poważnie rozważał taką ewentualność. “Obawiam się, że powołania dla mnie do reprezentacji Włoch i Brazylii nadejdą w tym samym terminie. Ale o tym, dla którego kraju będę grał, zastanowię się po tym, jak już będę miał włoskie obywatelstwo,” powiedział.
Jednak w 2001 roku kiedy powrócił do Włoch z wypożyczenia do Bellizony, nie miał takich rozterek. W Napoli zaliczył sześć ligowych występów i zdobył jedną bramkę. Nie pomógł klubowi w utrzymaniu się w Serie A, na pocieszenie pozostała mu gra u boku jednego (drugim był Romario) ze swoich idoli z lat dziecięcych – Edmundo. Następnie przeniósł się do Piacenzy. Przez parę dni o nim i o jego rodaku było głośno, bo stali się pierwszymi cudzoziemcami w historii zatrudnionymi przez Piacenzę, która długo się przed tym broniła.


Amauri podczas występów w Chievo

Z Piacenzy przez Empoli powędrował na Sycylię, do Messiny. Dla przeciętnego drugoligowca udało mu się w całym sezonie strzelić raptem cztery gole. Wreszcie przestał dreptać w miejscu po przejściu do Chievo Werona, choć pierwsze dwa lata nie zapowiadały eksplozji jaka nastąpiła w sezonie 2005-06. Przede wszystkim jego jedenaście goli pozwoliło klubikowi z okolic Werony zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. Jednak tam przeszkodą nie do pokonania okazał się Lewski Sofia, któremu w dwumeczu Brazylijczyk wbił dwa gole, i odszedł do Palermo. Sycylijczycy, którzy na gwałt poszukiwali następcy Luki Toniego, zapłacili za niego 8 milionów euro.

Właściwie dopiero od tego dnia Amauri przestał być Brazylijczykiem, jakich wielu próbuje szczęścia w lidze włoskiej. Stał się kimś rozpoznawalnym, cenionym i co najważniejsze – jego akcje cały czas szły w górę.
To, że Palermo ubiło znakomity interes i wybór padł na właściwego człowieka, pokazały już pierwsze tygodnie. Amauri strzelał gola za golem, grał rewelacyjnie i głównie dzięki niemu Palermo spisywało się tak dobrze, jak nigdy przedtem. Sycylijczycy stali się wielką rewelacją w sezonie 2006-07, nie spadali poniżej czwartego miejsca w Serie A. Piękny sen trwał do grudnia 2006 roku.
W przedświątecznej kolejce Palermo zmierzyło się na wyjeździe ze Sieną. Po dośrodkowaniu, jakich wiele w czasie meczu, z prawego skrzydła do piłki ruszyli Amauri i austriacki bramkarz Alex Manninger. Doszło do kontaktu, w wyniku którego ucierpiało prawe kolano napastnika. Nie wytrzymały więzadła krzyżowe. Zamiast na święta do Brazylii, Amauri pojechał do szpitala i poddał się operacji. Był to na tyle skomplikowany i ryzykowny zabieg, że wielu podobnych do niego pechowców nigdy nie wracało do dawnego poziomu. Brazylijczyk tryskał jednak optymizmem: “Wrócę jeszcze silniejszy niż wcześniej,” zapewniał.
Bez niego, a między innymi ze sprowadzonym zimą z Bełchatowa Radosławem Matusiakiem, Palermo stoczyło się w przeciętność. A Amauri powrócił na ligowe boiska po ośmiu miesiącach. I co najważniejsze – w pełni zdrowy i w dawnej formie. W ostatnim sezonie strzelił piętnaście goli, kilka z nich wyjątkowej urody. Jego wielką specjalnością są uderzenia głową, ale dysponuje też piekielnie mocnym strzałem prawą nogą. Utarło się, na wysoki (186 centymetrów wzrostu) napastnik stanowi rzadkie połączenie brazylijskiej techniki i niemieckiej siły.
W Palermo sprawił, że kibice szybko zapomnieli o bramkostrzelnym Tonim. W Juventusie skala trudności wzrośnie, będzie przecież rywalizował o miejsce w podstawowym składzie z Trezeguetem, Vincenzo Iaquintą i Alessandro Del Piero. Jednak Amauri z pewnością jest gotowy do stawienia czoła wielkim wyzwaniom, jakie na niego czekają w wielkim klubie, w Serie A i Lidze Mistrzów.

Autor: Tomasz Lipiński

Źródło: fragment artykułu “Amauri – Włoski Brazylijczyk”, Piłka Nożna Plus 8/2008

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
13 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Chlopaczek 32
Chlopaczek 32
15 lat temu

Ludzie nie macie innych tematów tylko dyskutowanie czy pisze się Sao Paulo czy San Paulo

Rumcajs
Rumcajs
15 lat temu

zwróciliście uwagę kto mu załatwił 8-miesięczną kontuzję? nasz nowy bramkarz;)

Szymon621
Szymon621
15 lat temu

ten sam artykuł jest w PN Plus..

przemo134
przemo134
15 lat temu

eeee, znam ten film:P

drozdi
drozdi
15 lat temu

@Centek
a kiedy Ty skumasz ze i tak wszyscy wiedzą o jakie miasto chodzi?!

drozdi
drozdi
15 lat temu

już gdzieś to czytałem 😛 czyżby na JP? 😛

Tharp
Tharp
15 lat temu

taa 😛

centek
centek
15 lat temu

mata* zamiast mama 😛

centek
centek
15 lat temu

skoro tak to czemu nie piszemy na forum w stylu: "ee mata tam jaki bimber na stanie? jadziem w dom etc." to tez da sie zrozumieć ale nie wiem czemu nikt tak nie pisze! tam samo jak "mama jaki bimber..." tak i "San Paolo" są objawami ciemnoty. ot co

centek
centek
15 lat temu

ludzie... ile razy można tłumaczyć, że najwieksze miasto Ameryki Południowej to nie Sao Paolo ani San Paolo tylko São Paulo!

lcichorz
lcichorz
15 lat temu

*centek i chcesz zreformować świat ?? :]

Venomik
Venomik
15 lat temu

Kurcze, to wyglada znajomo :]

Alex1
Alex1
15 lat temu

@ centek tak polskiego nie umiesz a polonista chcesz zostać pozdrowienia !!!