Anioły i diabły

We włoskich księgarniach pojawiła się biografia Roberto Baggio pod tytułem “Drzwi do nieba”. Nieoczekiwanie słynny “Robbi” ostro na jej stronach zaatakował kilku trenerów. Dostało się między innymi Marcello Lippiemu, Arrigo Sacchiemu i Fabio Capello.

Wróg Lippi

Z Lippim zetknął się dwukrotnie. W sezonie 1994-95 był jeszcze podstawowym zawodnikiem Juventusu, ale stracił kilka miesięcy z powodu kontuzji. Wtedy też objawił się talent Del Piero i po zakończeniu sezonu Lippi uznał, że z dwóch zawodników o podobnych umiejętnościach i grających na tej samej pozycji, należy zrezygnować ze starszego. Baggio odszedł do Milanu. Następnie pracowali razem w Interze w sezonie 1999-20. Baggio najczęściej był rezerwowym, zagrał w 18 meczach, ale tylko 7 razy w podstawowym składzie. Średnio przebywał na boisku 42 minuty. W swojej książce pisze o nim tak:
(…) Początek był obiecujący. Podczas pierwszego spotkania, Lippi wyjaśnił, czego ode mnie oczekuje. Miałem grać tuż za Ronaldo. Nieoczekiwanie przed rozpoczęciem sezonu zapytał, czy nie pomógłbym mu sporządzić listy piłkarzy, którzy w poprzednim sezonie psuli atmosferę w zespole i źle wykonywali swoją pracę. W rzeczywistości wymagał, abym został donosicielem. Czegoś takiego nigdy w mojej karierze nie zrobiłem, zatem odpowiedziałem mu:– Trenerze, może pan liczyć na moją wszelką pomoc, ale niech mi pan nie każe oczerniać kolegów. On na to, że źle go zrozumiałem i szybko zmienił temat. Nasze stosunki błyskawicznie się oziębiły. Potem wypowiedział mi wojnę i nie przestawał walczyć ani przez moment, pomimo tego, że nie dawałem mu ku temu żadnego pretekstu i że to wszystko nie miało sensu. Dlaczego więc?
Lippi zawsze był uważany za tego złego, nigdy nie miał dobrych relacji z dziennikarzami, a kibice Interu niezbyt go lubili. On z tego powodu cierpiał. Ja natomiast zawsze byłem tym dobrym i lubianym. Kibice mnie kochali, nawet kiedy nie grałem. Co więcej, kiedy siedziałem na ławce, dawali odczuć, że kochają mnie jeszcze bardziej. On nie mógł tego znieść.
Lippi zawsze dużą wagę przywiązywał do diety. Podczas zgrupowań nie było można niczego wziąć do ust bez jego zgody. Któregoś dnia przygotowując sobie sałatkę, poprosiłem kelnera, aby przyniósł mi ostrej papryki. Zrobił to, ale dzień później, kiedy zwróciłem się do niego z tą samą prośbą, odmówił i skierował mnie do lekarza klubowego. Ten oznajmił, że od dzisiaj aż do odwołania nie można jeść niczego bez uprzedniego pozwolenia trenera. Każdy pretekst zatem był dobry, nawet papryczka, aby mi udowodnić, kto rządzi. Inny przykład. Na treningu rozgrywaliśmy mecz między sobą. Posłałem piłkę na 40 metrów do Vieriego, który strzelił gola. Następnie Christian odwrócił się, zaczął klaskać, głośno mi dziękować i prawić komplementy. Przyłączył się do niego Panucci. Nagle Lippi stracił panowanie nad sobą:-Vieri, Panucci, co wy sobie myślicie! W teatrze jesteście, czy co? Nie jesteśmy tu, żeby się chwalić, ale pracować. Jego zachowanie wszyscy odebrali z dużym zaskoczeniem i niesmakiem. W czasie sezonu często kazał mi się rozgrzewać już w przerwie i przez całą druga połowę, a na boisko wchodzili inni. W wieku 32 lat zostałem odesłany do głębokich rezerw, przede mną byli młodziutki Mutu i junior Russo. Grałem właściwie tylko wtedy, kiedy w drużynie panowała epidemia.
Pewnego razu, a było to w okolicach Bożego Narodzenia, zorganizował spotkanie z piłkarzami. Zebraliśmy się wszyscy na środku boiska. Szybko przeszedł do krytyki mojej osoby, ponieważ powiedziałem dziennikarzowi, że uważam go za człowieka niesłownego. Skrzyczał mnie, że nie jestem od tego, aby forować takie opinie. Odpowiedziałem spokojnie, aby opowiedział kolegom, co mi obiecał na początku sezonu. Lippi przeciw mnie używał wszystkich środków, które miał do dyspozycji.

Sacchi – mecz z Norwegią

Arrigo Sacchi prowadził reprezentację Włoch na mistrzostwach świata w 1994 roku. Zdobyła ona srebrny medal, ale początki turnieju były bardzo trudne. Pierwszy mecz przegrany z Irlandią, a w drugim z Norwegią już w 21 minucie czerwoną kartkę zobaczył bramkarz Gianluca Pagliuca. Sacchi wprowadził rezerwowego Marchegianiego w miejsce Baggio. – Musiałem podjąć taką decyzję, ponieważ Roberto był lekko kontuzjowany i nie wytrzymałby trudów godzinnej walki w dziesięciu – tłumaczył Sacchi.
(…) Przed meczem z Norwegią ciążyła na nas duża presja. Wiedzieliśmy, że nie możemy już popełnić błędu. W przeddzień spotkania Sacchi zaprosił mnie na rozmowę w cztery oczy i powiedział: – Nie grasz tak dobrze jak w eliminacjach. Usprawiedliwiłem się, że teraz każe mi grac na zupełnie innej pozycji. – Ale bądź spokojny, nie martw się i nie przejmuj nową taktyką. Ty dla nas jesteś jak Maradona dla Argentyny. Bardzo mnie tym porównaniem podniósł na duchu.
Nazajutrz nie sama zmiana mnie najbardziej zabolała. Wiadomo, że kiedy drużyna traci bramkarza i pozostaje na boisku dziesięciu, trzeba zdjąć jednego z napastników. Lecz to, jaką podjął decyzję, zupełnie nie szło w parze z tym, co mi powiedział. Dlaczego mnie który miałem być taki ważny dla drużyny, zdejmuje z boiska w momencie, kiedy pojawiły się pierwsze problemy? Kiedy zobaczyłem tabliczkę z moim numerem, powiedziałem po cihu: – On chyba zwariował.

Capello – im dalej, tym gorzej

Statystyka Baggio w sezonie 1995-96, kiedy pracował z Fabio Capello w Milanie, wygląda całkiem nieźle. Zagrał w 26 meczach, choć był aż 17 razy zmieniony, strzelił 7 goli.
(…) Dopiero z upływem czasu moje relacje z Capello stawały się coraz gorsze. Kiedy był już pewny, że opuści Milan i przeniesie się do Realu, to wydawało się, że pozostały czas zamierza wykorzystać na wyrównanie rachunków z drużyną. W znacznym stopniu to mu się udało. W szatni był nie do zniesienia, nie tolerował nikogo, kto w najmniejszym stopniu mu się sprzeciwił. Tak samo ostro starał się postępować ze mną. Ale to mu się nie udało.
Po zdobyciu Scudetto pojechaliśmy na tournee do Azji. Poszło nam całkiem nieźle, pobyt był w sumie udany, ale o podróży powrotnej tego już powiedzieć nie mogę. W drodze autokarem na lotnisko, Capello siedząc kilka rzędów z przodu, zaczął głośno mówić na mój temat. Wygłaszał jakieś dwuznacznie brzmiące i obraźliwe teorie. Wypomniał mi, że nie umiałem zaakceptować zmian, że niezasłużenie cieszę się tak duża sympatią dziennikarzy… Zaniemówiłem.

Ulivieri – mecz z Juventusem

18 stycznia 1998 roku Bologna podejmowała Juventus. Mecz ten postrzegano w kategoriach pojedynku Roberto Baggio kontra Alessandro Del Piero. Rywalizacji dwóch wielkich piłkarzy mistrza i ucznia. Tymczasem trener Renzo Ulivieri głuchy i ślepy na te wszystkie fakty kazał usiąść Baggio na ławce rezerwowych. Ten poczuł się urażony decyzją trenera i opuścił szatnię, drużynę, stadion. – O tym, kto ma grać, decyduję tylko ja. Nie pozwolę nikomu wywierać na siebie presji – grzmiał Ulivieri. Kiedy opadły pierwsze emocje, konflikt udało się załagodzić. Baggio w sezonie 1997-98 strzelił dla Bologny 22 gole.
(…) W Bolonii wokół mojej osoby było zbyt dużo entuzjazmu. Ktoś zaczął więc być zazdrosny. Ulivieri nie chciał mnie w drużynie i mówił o tym głośno. Prezydent Gazzoni jednak nalegał, a później powiedział, że gdyby mnie nie zaangażował to Bologna spadła by do Serie B. Kiedy Ulivieri usłyszał, że podpisałem kontrakt, urządził scenę z podaniem się do dymisji. To było dobre, aby znaleźć się na pierwszym planie i odwrócić uwagę ode mnie. Zazdrościł mi sławy. To nie jest zły trener, ale przemawiało przez niego rozgoryczenie, że nie osiągnął w swojej trenerskiej karierze, tego na co być może zasługiwał. Za wszelką cenę pragnął stworzyć swój jak najlepszy wizerunek. Dla tego celu gotów był przeciwstawić się największym osobistościom i autorytetom świata.
Biografia Roberto Baggio wzbudziła we Włoszech wielkie emocje. Jako piłkarz “Robbi” nie wyprzedził epoki. Przeciwnie. Swoją grą przypomina odległe już czasy, kiedy technika, elegancja, piękno stanowiły istotę futbolu. Czy dlatego jest kochany przez kibiców i krzywdzony przez trenerów? Czy jest najlepszym piłkarzem w historii calcio? Być może tak, być może nie. Nie ma natomiast wątpliwości co do jednego. Ostatnio Włoch, który sięgnął po “Złotą Piłkę”, popularnością przebija wszystkich rodaków. Roberto Baggio to prawdziwy ambasador włoskiego futbolu.

Autor: Tomasz Lipiński – Piłka Nożna
wyszukał: juveluck

Zapisy na Juventus-Milan!

Subskrybuj
Powiadom o
5 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

fryzjer
fryzjer
17 lat temu

@juveluck: mhm to nic. dzięki

fryzjer
fryzjer
17 lat temu

@Juveluck: możesz mi powiedzieć z którego to nr piłki nożnej ??

rado
rado
17 lat temu

O matko, ale ten "Robby" to nadęty bufon... nie dziwię się, że żaden trener nie mógł z nim wytrzymać skoro on taki "książe".

adrian_markuś
adrian_markuś
17 lat temu

W części o Sacchim w ostatniej linijce jest napisane "cihu",a powinno cichu.Poprawcie to 🙂

juveluck
juveluck
17 lat temu

Niestety nie znam numeru, zachowałem sam artykuł

Lub zaloguj się za pomocą: