#FINOALLAFINE

Biało-czarni w kolorze

Juventus zdetronizował Milan

Piłka Nożna

Zwycięstwo to jedyne co się liczy – tę maksymę zwykł powtarzać Fablio Capello – fartowny trener Juve, którą zresztą od zawsze kieruję się, od kiedy pracuje w tym fachu.

Prowadzone przez Fabio drużyny nie prezentowały porywającego futbolu, grały brzydko i skutecznie. Wprawdzie na przełomie lat 80- i 90-tych za styl chwalony był Milan pod wodzą Arrio Sacchiego, lecz to dopiero z Capello w roli szkoleniowca cztery razy wywalczył mistrzostwo Włoch. Następnie zatrudnił się w Madrycie i odzyskał dla Realu prymat w Primera Division.
Kibicom Królewskich nie podobał się jednak przesadnie defensywny styl prezentowany przez zespół, więc działacze nie przedłużyli kontraktu z włoskim szkoleniowcem. Powrócił więc do Milanu, gdzie w 1998 roku przeżył największe rozczarowanie (10 miejsce w Serie A), ale wkrótce potem podjął wyzwanie w Rzymie i po scudetto w 2001 roku, na co Roma czekała osiemnaście lat, kibice nosili go na rękach. Wreszcie przyszła pora na Juventus.

Na pieńku z kibicami

Nic dziwnego, że piłkarze oraz działacze binaco-nerich zadedykowali 28 scutetto zmarłemu 28 maja 2004 roku honorowemu prezydentowi klubu Umberto Agnelliemu. Gdyby nie jego determinacja i wyraźne polecenie, nie byłoby w Turynie Capello (przed nim większe szansę na pracę w Turynie mieli Cesare Prandelli i Francuz Dider Deschamps) i tym samym Stara Dama nie zdetronizowałaby Milanu. Ostatnią wolę prezydenta Agnelliego udało się zrealizować dopiero w dniu jego śmierci.
Don Fabio zastąpił uwielbianego w Turynie Marcello Lippiego i już na starcie stanął przed koniecznością podjęcia kilku niepopularnych decyzji. Odsunąl od podstawowego składu zasłużonych dla klubu i bedących zarazem ulubieńcami kibiców zawodników. Taki los spotkał Urugwajczyka Paolo Montero, Ciro Ferrarę, Alessio Tacchinardiego czy Marka Iuliano. Musiał także rozwiązać problem z Alessandro Del Piero, który z sezonu na sezon coraz więcej tracił z dawnej klasy. Capello bez żadnych skrupułów regularnie go zmieniał, a nawet sadzał na ławce rezerwowych. To już było ponad wytrzymałość tifosich Juve, którzy regularnie – mimo że Juventus ani razu nie spadł w tabeli poniżej drugiego miejsca – wygwizdywali trenera. Dobrze mu także zapamiętali jego wypowiedź z poprzedniego roku, kiedy jako jeszcze szkoleniowiec Romy stwierdził: ”Nigdy nie podejmę pracy w Juve. Wiem, że wszyscy poszliby tam nawet na bosaka, ale nie ja!”
Capello prowadził zespół twardą ręką. Wymagał żelaznej dyscypliny i konsekwencji w wykonywaniu poleceń. A każdy błąd surowo karał. Przekonał się o tym reprezentant Ghany Stphen Appiah, który po tym, jak przyczynił się do straty gola z Cagliari w 19. kolejce, na kolejny występ na ligowym boisku musiał poczekać ponad dwa miesiące.

Popisy Zlatana

Jednak nie wszystkich traktował na tym samych zasadach. Innym wybaczał zdecydowanie więcej. To dotyczyło przede wszystkim Zlatana Ibrahimovica. Szwedzkiego napastnika chciał ściągnąć już dwa lata temu do Romy, ale rzymskiego klubu nie było stać na taki nabytek. Juventus zapłacił Ajaksowi Amsterdam 19 milionów euro i nigdy tego nie żałował. Rosły napastnik znakomicie zaaklimatyzował się w Serie A, stał się najskuteczniejszym piłkarzem drużyny, dryblingami i sztuczkami technicznymi dodawał blasku topornemu i szaremu Juventusowi. Zresztą nie tylko ten transfer okazał się strzałem w dziesiątkę.
Jak za najlepszych lat grał Fabio Cannavaro, ściągnięty z Interu. Systematyczne postępy robił Francuz Jonathan Zebina, a inny były romanista – Brazylijczyk Emerson potwierdził opinię jednego z najlepszych środkowych pomocników świata.
Zasługa Capello polegała również na tym, że potrafił znacznie więcej niż ktokolwiek przed nim wycisnąć z piłkarzy drugoplanowych. Stało się to o tyle istotne, że przez wiele miesięcy kontuzje wyeliminowały z gry takich asów jak Francuz Dabid Trezeguet i Czech Pavel Nedved. Zatem swoją cegiełkę do końcowego sukcesu dołożyli Urugwajczycy Marcelo Zalayeta i Ruben Olivera.

Zły wizerunek

To był trudny i wyczerpujący sezon dla Juventusu, nie tylko z powodów sportowych. W prasie nikt nie oszczędzał dziarskiej Starej Damy. Dziennikarze niezmiennie wypominali podejrzanie dobre kontakty z sędziami, którzy zwłaszcza na wyjazdach troszczyli się o jej zdrowie. Między innymi ułatwili zwycięstwa po 1:0 w Bolonii, Weronie (nie uznany prawidłowy gol dla Chievo) i Mediolanie (Milanowi należał się rzut karny).
Poza tym wizerunkowi klubu zaszkodził wyrok sądowy w aferze dopingowej. Na 22 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu, 2 tysiące euro grzywny i pokrycie kosztów procesowych skazany został lekarz Riccardo Agricola. Jednak takie rozstrzygnięcie opinia publiczna przyjęła z niezadowoleniem. Bo też znów okazało się, że najłatwiej udowodnić winę szeregowemu pracownikowi, który zazwyczaj tylko posłusznie wykonuje polecenia i całą brudną robotę. Natomiast skazanie przełożonych graniczy z cudem. Nikt nie uwierzył, że pracujący w Juventusie od 19 lat doktor działał, to znaczy podawał piłkarzom niedozwolone medykamenty, z własnej nie przymuszonej woli i bez porozumienia z kimkolwiek.
I wreszcie dochodzimy do działaczy. Dla jednych stanowią oni usposobienie brzydkiego oblicza Juve, dla drugich są niezwykle skutecznymi profesjonalistami. W Turynie najwięcej zależy od trzech osób: Luciano Moggiego, Antonio Giraudo i Roberto Bettegi.
Wymienionemu tercetowi przewodzi Moggi. Zaczynał na początku lat 60. jako szeregowy łowca talentów dla Juventusu. Potem był dyrektorem sportowym Romy, Lazio, Torino i Napoli. Ponownie na usługach Starej Damy znalazł się przed jedenastoma laty. Stoi na czele 20 obserwatorów rozsianych po Włoszech, Europie i świecie. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, mistrz różnych zakulisowych gierek. Zawsze świetnie poinformowany, mający znakomite rozeznanie co do utalentowanych piłkarzy i świetne układy. Jego syn jest jednym z szefów największej, reprezentującej wszystkich zawodników z Serie A agencji menadżerskiej. We Włoszech panuje opinia, że jeśli Moggi uprze się na jakiegoś piłkarza, to nie ma takiej możliwości, aby ten nie trafił do Juventusu.

Nieznany prezydent

Bettega występuje w randze wiceprezydenta. Człowiek wielkiej kultury i znający boiskowe realia, mający świetny kontakt z piłkarzami. Był jednym z najwybitniejszych napastników w historii Juventusu, siedmiokrotnie zdobył mistrzostwo Włoch, w Serie A strzelił 129 goli. Uczestniczył w Mundialu ’78. Dba o dobre kontakty z innymi klubami i włoską federacją (FIGC). Dyplomata, reprezentuje klub podczas losowań i różnych konferencji organizowanych przez UEFA.
Od Giraudo zależy ekonomiczna sytuacja i strategia klubu. Wprawdze nie tak agresywny i przebojowych jak Moggi, ale cieszący się najbliższym i najcieplejszym kontaktem z rodziną Agnellich, w której po śmierci Giovanniego i Umberto Agnellich największe zainteresowanie tym, co się dzieje w klubie przejawia wnuk tego pierwszego Lapo Elkann, typowany na przyszłego prezydenta klubu.
Natomiast swoistym paradoksem jest to, że obecnego prezydenta zna niewielu. W październiku 2003 roku przestał nim być Vittorio Chiusano – wybitny prawnik, od lat reprezentujący interesy rodziny Agnellich, a także broniący piłkarzy na początku procesu dopingowego. Miejsce Chiusano zajął Franzo Grande Stevens. Ma 76 lat. Anglik z pochodzenia, adwokat z zawodu. We Włoszech mieszka od 1954 roku, gdzie zrobił wielką karierę, a od 20 lat jest związany z Fiatem. To właśnie on stał się 23. prezydentem w 108-letniej historii Juventusu.
Sprawni działacze są gwarantem dobrej sytuacji finansowej. W sezonie 2003-04 przychód bianco-nerich wyniósł ponad 142 miliony euro i dał im piąte miejsce w klasyfikacji najbogatszych klubów świata.
Do najpopularniejszego klubu z Półwyspu Apenińskiego (sympatię do niego deklaruje ponad dziesięć milionów Włochów) pchają się bogaci sponsorzy. Najpotężniejszym dobroczyńcą Juventusu jest firma Nike. Za dwunastoletni kontrakt, który wygaśnie w 2015 roku, klub z Turynu otrzyma 157,3 miliona euro. A na tym nie koniec. Może także liczyć na królewskie premie o łącznej wartości 30 milionów. Natomiast zdobycie mistrzostwa, Puchar Mistrzów lub Pucharu Interkontynentalnego zostało wycenione przez amerykańską firmę sportową na 4,8 miliona.

Stadion priorytetem

Wielkie pieniądze pozwalają na wielkie inwestycje i dotyczy to nie tylko transferów. Obecnie priorytetem jest doprowadzenie do końca modernizacji Stadio Delle Alpi.
Dopóty działacze Juve naciskali na miejskie władze, dopóki te nie wydały pozytywnego przeczenia i nie oddały stadionu w 99-letnią dzierżawę. Wreszcie można było zacząć wprowadzać w życie ambitny i ciekawy projekt, który przewiduje zmniejszenie pojemności trybun do 50 tysięcy, a w ich otoczeniu wybudowanie kompleksu składającego się z nowoczesnego ośrodka treningowego, multikina, centrum handlowego, kręgielni, klubowego muzeum oraz hotelu z 80 pokojami. Prace potrwają do 2006 roku i pochłoną 250 milionów euro.

Autor: Tomasz Lipiński
Wyszukał: DeeJay

Źródło: Piłka Nożna (22/2005)

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
12 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Grzegorz W.
Grzegorz W.
18 lat temu

No Fleku w 2994 to on raczej nie zmarł...

janecki
janecki
18 lat temu

myślę, że ta bieżnia to dopiero na koniecn sezonu się przydaje, ale w trakcie kibice dużo przez nią nie widzą

rh
rh
18 lat temu

wlasnie co z tym stadionem?? ponoc prace mialy sie zaczac w czerwcu...?????????!!!!!!!!!!! wie ktos moze cos wiecej????!!!! bylbym wdzieczny za info.....

Fleku
Fleku
18 lat temu

Umberto Agnelli chyba nie zmarł 28 maja 2994 roku?

białas
białas
18 lat temu

1. @Capello, nigdy nie mów nigdy :p
2. ta sprawa z podawaniem niedozwolonych środków będzie nam wypominana przez kilka następnych lat. niestety..
3. Moggi rulez :p
4. ta bieżnia na stadiona tak jest potrzebna jak kierunkowskaz do odkurzacza...

Olaf
Olaf
18 lat temu

Ta sprawa ze stadionem jest bardzo ciekawa. Mam nadzieje, że przebudują go odpowiednio, likwidując tę feralną bieżnie , by kibice mogli wreszcie czerpać pełną garścią przyjemność z oglądania meczów Juve.

wErOn
wErOn
18 lat temu

Moggi - znacie jakiegoś większego spryciarza 😛 ?
Inni nam go zazdroszczą, dlatego nazywają go żmiją, ja go kocham 😛

10 Szymon
10 Szymon
18 lat temu

a Chiusano umarł bodajże w lipcu 2003 a nie październiku, chyba 30 albo 31 🙁

e-kacper
e-kacper
18 lat temu

po raz kolejny sprawa dopingu poruszona w takim stopniu żeby został choć cień podejrzenia, nie wiedzący nic o rzeczy dalej beda sadzic ze juve w niedozwolony sposob osiagnelo sukces

tomcatmi6
tomcatmi6
18 lat temu

ic dziwnego, że piłkarze oraz działacze binaco-nerich - literowka, poprawcie i skasujcie ten wpis

zack
zack
18 lat temu

jaki karny nalezał się Milanowi niby? nic się nie należało, sędziowanie było wtedy w porządku.

Martin
Martin
18 lat temu

@białas: Juventini bardzo czesto kozystaja z biezni. Za kazdym razem jak zdobeda scudetto. Czyli często... 🙂 Czesciej na przyklad niz romanisci 😀