Idealny kozioł ofiarny. Co się stało z Adrienem Rabiotem?
Fot. ph.FAB / Shutterstock.com
Był taki moment w grudniowym meczu z Venezią, w którym sprawy na boisku przyjęły zły obrót. Mecz stał się klaustrofobiczny i ciasny, zupełnie jak w przewidywaniach Allegriego: “To boisko, którego nikt tak naprawdę nie zna (…) Są takie stadiony, na których wszystko wydaje się mniejsze, ciaśniejsze“. Na tym małym i ciasnym stadionie stopy Adriena Rabiota wydają się zbyt wielkie i zbyt ciężkie. Chwilami faktycznie może się zdawać, że problem dotyczy bardziej anatomii, niż techniki Francuza. Rabiot gra, jakby na stopach miał wystające guzy, albo jakby był zbyt ciężki, by wejść z piłką w jakąkolwiek delikatniejszą relację. Dostaje proste podanie, piłkę wymagającą jedynie przekazania dalej, rzecz prościutką dla piłkarza na pewnym poziomie, i posyła ją w trybuny. Oczywiście, to nie jest decydująca piłka, ale to chwila, w której kibice Juventusu oglądający mecz w domach muszą opanować dojmującą chęć wydłubania sobie oczu. Lepiej być ślepcem, niż oglądać Rabiota, który myli się przy tego typu zagraniach.
To nie pierwsza zepsuta piłka Rabiota w tym meczu. Francuz z Venezią, jak zdarza mu się to w jego najsłabszych występach, zbudował swój prywatny lunaparkowy dom strachu. Problemy z opanowaniem piłki, pokraczne próby przyspieszenia, słabe podania. Gdy rusza przed siebie z piłką przy nodze potrafi zrobić wrażenie, że mógłby rozbić cały piłkarski świat, potem jednak gubi się w głęboko zepsutych zagraniach. Jego kontrola nad piłką jest ekwiwalentem dźwięku jeżdżenia styropianem po szkle.
Boisko w Wenecji było dla niego definitywnie zbyt małe
Jego błędy uderzają w oczy jak kolejne ciosy, kibice Juventusu myślą o nich przez długie dni. Wielu z nich zdaje sobie sprawę, że problemy są bardziej złożone i dotyczą całokształtu, jednak jeśli ktoś chce użyć popularnej zasady reductio ad unum, Rabiot jest dobrą odpowiedzią. Rabiot i jego kontrakt wynoszący siedem i pół miliona euro na sezon, rzecz jasna.
Poświęciliśmy Adrienowi Rabiotowi jeden z naszych artykułów w serii portretów futbolistów. Naszych piłkarskich miłości, które jak to w życiu bywa, raz były szczęśliwe i spełnione, innym razem nie. We wstępie do tego artykułu Oscar Svensson opisywał pomocnika w ten sposób: “Gdybym powiedział wam, że istnieje piłkarz wysoki i elegancki jak Marco van Basten, o twarzy piątego muszkietera, mający nogi długie jak Patrick Vieira i śmiałość Marco Verattiego, to czy chcielibyście wiedzieć, o kim mowa?” Dziś ten opis nie wydaje się fałszywy ani przesadzony, wydaje się po prostu, że dotyczy zupełnie innej osoby, innego człowieka, innego ciała i innego umysłu. Był zgodny z prawdą, ale nie dotyczył dzisiejszego Rabiota, który przypomina raczej gigantyczny karnawałowy wóz kołyszący się krzywo na środku boiska. Nasze oczy się nie zmieniły, zmienił się Rabiot. Jego statystyki z sezonu 2014/15 pokazują anielskiego mezzala, z rzeźbionymi lokami jak u Louisa Garrela, który przemierzał boisko z dziecięcą lekkością. Jego występy przepełnione były śmiałością i technicznym wyrafinowaniem, dryblingami w ciasnych przestrzeniach i pod presją, które dziś wydaje się, że były wykonywane przez innego piłkarza. Co stało się z tamtym Rabiotem?
Miał wąski tors, szczupłe nogi. To wersja człowieka tak inna, mniejsza od tej obecnej, że zdaje się być zaledwie larwą Rabiota. Wersją sprzed eksperymentu genetycznego, który zrobił z niego piłkarza – człowieka – którym jest dziś. To okres, w którym pierwszy raz przedłuża kontrakt z PSG, po próbie sił w wykonaniu swojej matki. Carlo Ancelotti mawiał: “Rabiot jest bardzo dobry jak na swój wiek i ma wszystkie cechy, które mogą mu pozwolić na bycie w składzie przez cały sezon“. Spójrzcie na jego występ przeciwko Barcelonie – to naprawdę on? To ten sam zawodnik, który sprytnie kradnie Messiemu piłkę w akcji bramkowej PSG?
Jego sytuacja w Paryżu zawsze była niestabilna i przyczyniała się do plotek. Już w artykule Eurosportu z 2014 roku mówiono o możliwych przenosinach do Juventusu. Kiedy faktycznie pięć lat później do nich doszło, Rabiot miał już długie włosy i wyglądał na nieco bardziej zużytego. Rok wcześniej odmówił wciągnięcia na listę rezerwową reprezentacji Francji na mundial. Zdobył w ten sposób wątpliwą sławę chłopaka zepsutego, kapryśnego, maminsynka. W ostatnich miesiącach pobytu w PSG nie grał, pozostawał poza składem, gdyż odmówił przedłużenia kontraktu. Mimo to, z punktu widzenia Juve, wydawał się to sensowny zakup. Koniec końców Rabiot miał dopiero 24 lata, doświadczenie międzynarodowe, niepodważalny talent, przynajmniej do pewnych rzeczy. Nie zrozumiano jednak od razu, jakim był piłkarzem, czym się wyróżniał. Miał świetną technikę prowadzenia piłki, ale słabszą jeśli chodzi o przyjęcie. Był silny i szybki, ale nie umiał z tej siły i szybkości korzystać. Mówiono, że mógłby zostać świetnym ofensywnym pomocnikiem, miał dobry strzał, ale ostatecznie nigdy nie strzelał wielu goli.
Był jednym z tych piłkarzy, o którym mawia się: “Ma wszystko, musi tylko nabrać masy“. Jednak później Rabiot masy nabrał i była to masa wynikająca z przyrostu mięśni, jednak nic się nie zmieniło, zupełnie jakby jego rozwój fizyczny maskował jedynie techniczne limbo, w jakim się znalazł. W międzyczasie Rabiot stracił to, co go naprawdę wyróżniało – wibracje estetyczne z pierwszych lat kariery, które upodabniały go do nowofalowego aktora grającego w piłkę. Jego ruchy pokryły się rdzą, dziś Rabiot wydaje się pobrzękiwać przy każdym ruchu jak Blaszany Drwal z Czarnoksiężnika z Krainy Oz.
Spadkobierca Matuidiego
Na powitalnej konferencji prasowej powiedział, że jego ulubioną pozycją na boisku jest lewy mezzala. Tam też był wystawiany. Odziedziczył krzyż pozostawiony przez Blaise’a Matuidiego – rolę lewego mezzali z istotnymi zadaniami w defensywie, który musi pokryć część boiska zostawianą przez Cristiano Ronaldo. Być może dla instynktownie grającego pomocnika była to rola zbyt taktyczna, szczególnie że Rabiot miał za sobą miesiące bez gry. Trochę czasu zajęło mu też zrozumienie włoskiego calcio. Pod koniec sezonu jego gra się poprawiła, w meczu z Milanem strzelił nawet bramkę, która dała wszystkim iluzję: “To prawdziwy Rabiot, na niego czekaliśmy“.
Na San Siro ruszył od własnej bramki, założył siatkę Theo Hernandezowi, by jak chart przebiec przez połowę przeciwnika. Jego włosy tańczyły z tyłu głowy, gdy lewą nogą prowadził piłkę, by zakończyć ten bieg mocnym strzałem z głębi pola, skierowanym w pobliże spojenia słupka z poprzeczką. Elegancka i potężna akcja, w której zdawało się, że Rabiot uwolnił się od ograniczeń grawitacji, które obciążają go w trakcie gry. W tej bramce kibice zobaczyli przyszłość, która niestety nigdy się nie zrealizowała.
W sezonie, gdy trenerem był Pirlo, Rabiot ciągle mieszał momenty pokazywania olbrzymiej przewagi technicznej i fizycznej, z występami w których boleśnie i dojmująco odstawał. Żadna z tych dwóch stron monety nie opisuje w pełni Rabiota jako piłkarza.
Jego problemem nie jest to, że popełnia grube błędy, albo że nie wychodzą mu perfekcyjne zagrania. Problemem jest wszystko to, co pośrodku. Rabiot często wydaje się mieć zbyt duże kłopoty z podstawami techniki koniecznymi by być pomocnikiem. W meczu z Venezią bywały akcje, w których dało się zauważyć, że pozycja jego ciała przed przyjęciem jest nieprawidłowa. Nie podnosi głowy, by obserwować ruchy innych zawodników, przyjmuje piłkę w sposób, który wyklucza od razu połowę boiska. Następujące później podanie, błędne koncepcyjnie czy też technicznie (to miało być głębokie podanie?) jest już tylko konsekwencją.
Jeśli na początku kariery był nieprzewidywalny w sposobie, w jaki rozbijał podwojenia rywali, w odważnych dryblingach na ograniczonej przestrzeni, to dziś Rabiot męczy się grając pod presją. Nie ma dobrego tempa, ruchów, techniki środkowego pomocnika. Co jest absurdem zważywszy, że rozmawiamy o osobniku, który wydawał się stworzony do gry w środku pola. Faktem jest, że obecnie zarówno w Juventusie, jak i w reprezentacji, często przesuwany jest na skrzydło, gdzie jego wady mają ograniczony wpływ, a drużyna może korzystać z jego poświęcenia, uwagi w obronie i siły fizycznej. Gdyby ktoś nam to powiedział sześć czy siedem lat temu, nie uwierzylibyśmy – techniczny i delikatny środkowy pomocnik stał się pomocny jedynie ze względu na swoją solidność. To trudne do pojęcia. W czasach, gdy zawodnicy reprezentacji Francji znajdują się pod olbrzymią presją wygląda jakby Rabiot skoncentrował się na rozwoju najłatwiej zauważalnej części gry, zupełnie zapominając o tej trudniejszej do uchwycenia.
Rabiot przestroił również całą swoją osobowość na skromniejsze częstotliwości. Przestał zachowywać się jak rozpuszczony dzieciak, o zespole mówi tylko w superlatywach, podkreśla, że może grać na każdej pozycji i że najważniejsze dla niego jest, by występować. Nie może już pozwolić sobie na kapryszenie? Znalazł się w środku dziwnego paradoksu – grywa w podstawowej jedenastce Juventusu i wciąż powoływany jest do reprezentacji Francji, jednak nikt nie uważa go za godnego ani jednej, ani drugiej koszulki. Przynajmniej jeśli mowa o opinii publicznej, która zachowuje się, jakby irytowało ją samo istnienie Rabiota, nie wspominając o jego sukcesach. Kolejni szkoleniowcy wystawiają go na boisko, jak gdyby jego zalety były zbyt oczywiste, by je ignorować, ale jednocześnie są nim zawiedzeni. Allegri go krytykował: “Nie ma sensu rozmawiać o potencjale, Adrien musi robić znacznie więcej. Kropka“. A jednak wciąż go wystawia, doprowadzając kibiców Juve do pasji. Według artykułu w So Foot jak dotąd jego dokonania się “Naprawdę niewielkie“. Potem jest jeszcze bardziej okrutnie i perfidnie: “Jego występy nie wybijają się ponad przeciętność“. On sam kilka tygodni temu przyznał: “Nie widzieliście jeszcze prawdziwego Adriena“.
W Juventusie Rabiot stał się najlepszym przykładem objaśniającym niedobory w środku pola. W bardziej zrównoważonym i bogatszym otoczeniu Rabiot mógłby pewnie rzadziej dotykać piłki, mieć mniejszą odpowiedzialność. Tu jednak zmuszony jest ciągle i ciągle demonstrować swoje braki. Jego zła reputacja go wyprzedza i zmienia sposób postrzegania go na boisku. Każdy błąd Rabiota wydaje się być spowodowany poprzednim i prowadzić do kolejnego. To sprawia, że widzimy tylko część meczu w jego wykonaniu. Całe serie zagrań przechodzą niezauważone, zapomniane chwile po nich, jako nieistotny przypadek. Choć wciąż zdarzają mu się zagrania, które pokazują, że ma niewątpliwy talent.
Zapewne właśnie dlatego na Youtube znajdziemy cały kanał zatytułowany “Rabiot jest bardzo niedoceniany“. Nie jest trudno znaleźć tuzin wybitnych zagrań, by stworzyć montaż. Rabiot wciąż jest umięśnionym pomocnikiem, którego należy się obawiać w starciach jeden na jeden. Jego statystyki w defensywie są godne szacunku. W ofensywie często się myli, ale jednocześnie wciąż sprawia wrażenie zagrożenia w swoich szybkich, nieświadomych akcjach. W najlepszym przypadku jest pomocnikiem, którego widzieliśmy w tamtym roku w dwumeczu z Porto, gdy zaliczył gola i asystę.
Rabiot jako symbol złych wyborów Juventusu?
Podsumowując, Rabiot nie jest “słaby”. Jeśli coś, to przychodząc do Juventusu na początku okresu jego dekadencji, stał się jej symbolem. Każda drużyna, która w ostatnich latach trafiała do spirali swojego historycznego kryzysu, znajdowała jakiegoś kozła ofiarnego. Dla Milanu był to Montolivo, dla Interu – Ranocchia, by wspomnieć jedynie zespoły z włoskiego podwórka. Ci piłkarze byli obciążani winami bardziej symbolicznymi niż realnymi. Ich obecność w składzie była dowodem na upadek klubu, zderzeniem pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością, przenośnią ukazująco problemy wielkich drużyn z powrotem na szczyt.
Rabiot – do spółki z takimi kolegami jak Ramsey czy Bernardeschi – jest wcieleniem wszystkich złych wyborów dokonanych w ostatnich latach przez Juventus. Zakupów kierowanych przez nadarzające się okazje, sprowadzania piłkarzy za darmo, którzy w efekcie okazywali się kosztowni, długich i niedających się skrócić kontraktów. Piłkarzy dobrych w teorii, fatalnych w praktyce. Rabiot nie tylko jest niewłaściwym piłkarzem w niewłaściwym miejscy, jest także trwałym memento błędów Juventusu. W takim rozumieniu płaci za grzechy innych.
Źródło: Ultimo Uomo, 17.12.2021
Autor: Emanuele Atturo
Tłumaczenie: dhoine