Co z tym Calciopoli?
Niemal cztery lata temu świat włoskiego futbolu został uderzony przez wydarzenia, nazwane niedługo później aferą Calciopoli. Oskarżenia, dowody, posiedzenia sądu, w końcu wyroki – kurz po tym, co stało się w roku 2006, opadał bardzo powoli. Kiedy wydawało się już, że jedna z najgłośniejszych afer w historii calcio jest już przeszłością, światło dzienne ujrzały nowe informacje ściśle z nią związane. Doprowadziło to do tego, że ukarany kilka lat temu Juventus zapowiedział, że najprawdopodobniej odwoła się od decyzji, która zrujnowała ówczesną świetność Starej Damy.
Faktem jest, że w wyniku afery Calciopoli to Juventus ucierpiał bardziej, niż jakikolwiek inny klub w nią zaangażowany. Turyńskiemu klubowi odebrano dwa tytuły mistrzowskie, zdobyte w 2005 i 2006 roku. Do tego został on zdegradowany do Serie B, gdzie sezon zaczynał z ujemnymi punktami na koncie. Bianconeri musieli odnaleźć się w nowej sytuacji, która zmusiła ich między innymi do sprzedaży wielu piłkarzy, spowodowała ogromne straty finansowe, o wizerunkowych nawet nie wspominając. Do dzisiaj Juve nie zdołało powrócić do dawnej świetności.
W świetle ostatnich wydarzeń okazuje się jednak, że już niebawem możemy mieć do czynienia ze swego rodzaju powrotem do przeszłości. Warto w związku z tym odświeżyć sobie nieco pamięć, by móc spróbować przewidzieć, co może stać się wkrótce. Era post-Calciopoli okazała się jedną z najbardziej aktywnych, jako że o aferze dyskutuje się do dzisiaj nie tylko na włoskich forach internetowych.
Jak to z Calciopoli było
Latem 2006 roku Juventus i kilka innych klubów oskarżono o krętactwa na gruncie sportowym. Niedługo potem postawiono konkretne zarzuty, a kluby zamieszane w aferę zostały ukarane, jako że uznano je za winne. Co takiego konkretnie zarzucono poszczególnym klubom? Zerknijmy do kart nie tak odległej historii.
Pod lupą śledczych znalazły się cztery kluby: Juventus, Milan, Lazio i Fiorentina. Niedługo potem do czwórki tej dołączyła Reggina, jako że prowadzący śledztwo odnaleźli pewne powiązania tego klubu z całą aferą. Wymienione kluby ukarano na podstawie następujących zarzutów:
Fiorentina: Diego Della Vale (prezydent) usiłował ustawić razem z prezydentem Lazio, Claudio Lotito, remis w meczu pomiędzy tymi drużynami.
Lazio: Mimo iż prezydent Claudio Lotito nie pozwolił sobie na to, by ulec Della Valle, nie zgłosił owego pogwałcenia prawa do Włoskiej Federacji Piłkarskiej, tym samym został uznany za zamieszanego w sprawę i również ukarany.
Milan: Były dyrektor, Leonardo Meani, został oskarżony o utrzymywanie nielegalnych kontaktów z desygnującym sędziów Pierluigi Pairetto, które (mimo, iż nie znaleziono przeciwko niemu dowodów na ustawianie wyników meczów) mogły mieć wpływ na faworyzowanie Milanu. Ekipa z Mediolanu nie została ukarana dotkliwie, ponieważ wiceprezydent Adriano Galliani zeznał w sądzie, iż nie był świadom tego, że Meani utrzymuje takowe relacje z Pairetto, w związku z czym można uznać, iż ten działał na własną rękę – a nie z ramienia całego klubu.
Juventus: Byli dyrektorzy turyńskiego klubu, Luciano Moggi i Antonio Giraudo, usłyszeli zarzut utrzymywania nielegalnych kontaktów z innym desygnującym sędziów – Paolo Bergamo – które (choć podobnie jak w przypadku Milanu nie znaleziono dowodów na ustawianie wyników meczów) mogły mieć wpływ na faworyzowanie Juventusu.
Informacje dotyczące turyńskiego klubu wywołują jednak największe zamieszanie. “A co z Maserati?” “Co z porywaniem i zamykaniem sędziów?” “Co z przekupstwem albo szantażowaniem sędziów?” Pojawiły się bowiem zarzuty, z których wynikało, że Moggi wykorzystał spółkę FIAT i jej luksusowe produkty motoryzacyjne do tego, by przekupować sędziów. Co więcej, byłemu dyrektorowi sportowemu Juventusu zarzucano, że po meczu Juventusu z Regginą, w którym sędziowie w krzywdzący Bianconerich sposób podejmowali decyzje, Moggi zamknął arbitra w szatni sędziowskiej. Oprócz tego mówiono, że Luciano kontaktował się z sędziami osobiście i wręczał im łapówki finansowe.
Informacje te okazały się rzecz jasna nie lada sensacją, która przez długi czas nie schodziła z pierwszych stron gazet. Ostatecznie jednak były to tematy, o których w sądzie rozmawiano najkrócej i o których nie ma nawet wzmianki w wydanym wyroku. Słynne “Maserati” i inne auta okazały się opłacone przez ich posiadaczy, pogłoska o zamknięciu sędziego w szatni okazała się bez pokrycia, kiedy prześledzono zapis video z kamer stadionowych, który pokazywał wszystkie rzekomo zaangażowane w ten incydent osoby opuszczające stadion w normalnym czasie na własną rękę, do tego nie znaleziono jakichkolwiek dowodów, jakoby Moggi lub Giraudo faktycznie kontaktowali się bezpośrednio z sędziami prowadzącymi mecze ligowe.
Kręgosłup skandalu
Cały skandal, jaki wybuchł wokół Juventusu, opierał się o trzy główne zarzuty:
1) Kontrola nad agencją piłkarską GEA. GEA była jedną z wielu agencji włoskich, która reprezentowała interesy piłkarzy i trenerów. Zarzut opierał się na twierdzeniu, iż Moggi swoimi działaniami mógł sterować rynkiem transferowym na korzyść Juventusu (decydując o ruchach piłkarzy pomiędzy klubami).
2) System międzynarodowych kart SIM, używany do komunikowania się z sędziami. Podejrzewano, iż Moggi używał słynnych kart SIM, by stworzyć system komunikacyjny z sędziami, który miał być nie do namierzenia przez nikogo.
3) Ustawianie meczów bądź usiłowanie tego. W początkowej treści zarzutu chodziło o kilka konkretnych spotkań – ostatecznie nigdy go nie postawiono.
a) Mecz z Udinese, w przypadku którego podejrzewano, iż na polecenie Moggiego przed spotkaniem z Juventusem zawieszono niektórych piłkarzy ekipy z Udine. Jednym z nich miał być Giampiero Pinzi, który wybiegł jednak na boisko, drugim Marek Jankulovski – jednak w jego przypadku czerwona kartka otrzymana w poprzednim meczu była słuszną decyzją sędziego, jako że piłkarz ów uderzył przeciwnika.
b) Mecz z Sampdorią, w którym rzekomo Juventus wygrał 1:0 po bramce strzelonej z pozycji spalonej. Faktycznie jednak okazało się, że wskazany mecz wygrała Sampdoria po golu ze spalonego, zdobytego przez Aimo Dianę. W rezultacie w oskarżeniu zmieniono informację o meczu na inny pomiędzy Sampdorią i Juventusem, w nim jednak nie doszukano się żadnych nieprawidłowości.
c) Mecz Lecce z Parmą, w przypadku którego podejrzewano, iż wynikiem ustalonym z góry miał być remis. Sąd ustalił jednak, iż Moggi i Giraudo nie mieli nic wspólnego z tym spotkaniem, a sam mecz uznano za prawidłowy.
d) Innym kluczowym zarzutem był ten, iż Moggi był w stanie wybierać sędziów, którzy mieli prowadzić zarówno spotkania Juventusu, jak i innych drużyn. Trybunał Sądowy dowiódł jednak, iż losowania, drogą których odbywało się przydzielanie sędziów na mecze Serie A, nie były ustawione, za to przeprowadzane zgodnie z ligowymi regułami.
Trybunał Sądowy nigdy nie znalazł też dowodów na zarzuty numer 1 i 2. W wyrokach opublikowanych przez federację w jasny i bezpośredni sposób oznajmiono, że żaden z meczów nie został ustawiony, co więcej, nie miało miejsca jakiekolwiek usiłowanie ustawiania wyników tychże spotkań. W rezultacie obaj dyrektorzy zostali również oczyszczeni z zarzutu numer 3.
O co więc chodziło?
Rzecz polegała na tym, że wspomniani szefowie Juventusu popełnili pomniejsze wykroczenia, dotyczące Artykułu 1. Chodziło o słynne już dzisiaj takie a nie inne relacje utrzymywane z Paolo Bergamo, co zgodnie z zasadami Włoskiej Federacji Piłkarskiej podpadało pod paragraf i mogło spowodować wymierzenie kary. Kary natomiast zna już cały świat: zawieszenia, odebranie tytułów mistrzowskich oraz degradacja do Serie B.
Nowo mianowany wówczas Komisarz FIGC Guido Rossi (były wiceprezydent Interu oraz Telecom Italia) podjął decyzję o uznaniu “kontaktowania się z desygnatorem sędziów” za naruszenie prawa (wcześniej postępowanie takie nie podpadało pod paragraf), do tego zebrał w całość wszystkie zapisy przechwyconych rozmów i ulepił z nich nowe pogwałcenie przepisów, pozwalające w pewien sposób na ukaranie drużyny pod zarzutem rzekomego usiłowania ustawiania meczów, choć w żadnej ze wspomnianych rozmów nie było jakiejkolwiek wzmianki o takowym działaniu, podobnie jak nie znaleziono żadnych próśb ze strony desygnującego sędziów.
Decyzje podjęte przez Rossiego zrodziły wiele kontrowersji i dyskusji, tym bardziej, że przed nimi nie istniał konkretny przepis, pod jaki ewidentnie można by podciągnąć zachowanie Moggiego. Co więcej, do dziś dnia nie istnieją oficjale wytyczne, na mocy których pomniejsze wykroczenia miały by być “zbierane”, by razem wzięte stworzyć jedno większe czy bardziej poważne wykroczenie. Nie trzeba zbytnio też rozwodzić się nad faktem, iż tylko wobec Juventusu zastosowano taktykę “zebrania w całość” pomniejszych naruszeń, jakie stanowiły relacje Moggiego i Giraudo z Bergamo.
W taki sposób zakończyło się trzytygodniowe śledztwo Trybunału Sądowego. Zaczęła się czteroletnia era post-Calciopoli, oparta o serię odwołania oraz zarzuty przed sądem cywilnym. Każde oskarżenie rozpatrywano jednak oddzielnie, dlatego również obecnie toczy się oddzielny proces, oparty o trzy razem wzięte i nazwane: “Nieuczciwe Stowarzyszenie”. Chodzi o to, że Moggi, Giraudo i Roberto Bettega, który dzisiaj znów pracuje w Juventusie, zostali oskarżeni o oszustwa finansowe, dlatego też podjęto wobec nich kroki sądowe. Był to jedyny moment, w którym Moggi i Giraudo bronili się wspólnie. W sumie odbyło się pięć procesów cywilnych, z czego cztery już zakończono. Wszystkie miały miejsce już po niegdyś podjętych przez Trybunał Sądowy decyzjach.
Rezultaty procesów sądowych
Moggi wygrał proces dotyczący zarzutu numer 1 (GEA), udowadniając, iż nie miał żadnej kontroli nad wspomnianą agencją, do tego sama GEA udowodniła, że prowadziła swoje interesy legalnie i zgodnie z obowiązującymi przepisami. Moggi wygrał też proces dotyczący zarzutu numer 2 (karty SIM), udowadniając, iż żaden z sędziów nie kontaktował się z nim przy ich pomocy, oraz wykazując, iż jedynym celem, do którego były wykorzystywane, były operacje przeprowadzane na rynku transferowym, jako że Moggi dbał o dyskrecję w tym temacie. Zarzut numer 3 (kontrola nad sędziami) został natomiast oddalony z uwagi na oświadczenie Trybunału Sądowego zawarte w wydanym wcześniej wyroku, dostępnym nawet na oficjalnej stronie Włoskiej Federacji Piłkarskiej, mówiące o tym, iż żadna kontrola nie miała miejsca.
Innymi słowy, Moggi wybronił się na 3:3. Jeśli jednak – idąc dalej – żadnego z tych trzech zarzutów nie uczyniono udowodnionym i prawdziwym, siłą rzeczy nie mogły one razem wzięte dać tak zwanego “Nieuczciwego Stowarzyszenia”. Jak by nie patrzeć, 0+0+0 nie może dać wyniku równego 3. Postanowiono więc, by te trzy zarzuty oddzielić od siebie i skierować jako trzy oddzielne sprawy do sądów cywilnych, które zaczęły toczyć się w Neapolu. Proces dotyczący domniemanych oszustw finansowych potoczył się szybko. Obrona przedstawiła dowody księgowe, dzięki którym oskarżonych uniewinniono.
Tymczasem Giraudo doświadczył pewnego “nawrotu”. W ciągu toczących się spraw sądowych (oprócz tej dotyczącej oszustw finansowych) Moggi i Giraudo mieli oddzielne posiedzenia sądu. Moggi zamierzał się bronić się do samego końca i oczyścić zarówno swoje imię, jak i wizerunek Juventusu. Giraudo przyjął nieco inną taktykę: wolał się wycofać i wybrnąć z sytuacji, wydając mniej pieniędzy i energii na obronę samego siebie. Sukces w indywidualnych procesach dały mu być może fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Indywidualne procesy okazały się tymi, w przypadku których dopuszczono do sprawy nowe materiały dowodowe. W procesie dotyczącym Nieuczciwego Stowarzyszenia adwokaci mieli do wyboru: obrać długą, mozolną i kosztowną linię obrony lub przyspieszony wyrok, oparty jedynie o dowody, które istniały na tamtejszy dzień. Moggi wybrał trudniejszą i dłuższą drogę – mógł jednak przestawić nowe dowody w sprawie. Giraudo obrał drugą drogę. Szybszy werdykt – 3 lata więzienia – w oparciu o dotychczasowe dowody. Potem oświadczył, że żałuje, iż nie zainwestował więcej wysiłku i pieniędzy w obronę samego siebie. Odwołał się od wyroku, co oznacza, że będzie mógł przestawić nowe dowody w sprawie, by oczyścić swoje imię z zarzutów.
Co dzieje się dzisiaj?
Proces Moggiego trwa nadal – od miesięcy jego adwokaci przedstawiają nowe dowody. Kilka dni temu na Attilio Auricchio (oficer prowadzący śledztwo w sprawie Calciopoli) nie pozostawiono w sądzie podczas suchej nitki po tym, jak w trakcie 8-godzinnego przesłuchania okazało się, iż istnieje spore prawdopodobieństwo, że dowodami w sprawie Calciopoli manipulowano tak, by stworzyć wizerunek słynnej “Triady” jako trójki kryminalistów, pozbawiając ich tym samym prawa do sprawiedliwego procesu. Na postawione zarzuty Auricchio odpowiedział jedynie: “Nie pamiętam… może coś po prostu przeoczyliśmy…“
Niedługo potem okazało się, że “przeoczonych” zostało – bagatela – 171 tysięcy (!) rozmów telefonicznych, udowadniających, że materiały dowodowe dotyczące Calciopoli, przedstawione w roku 2006, były mocno wybrakowane. Co więcej, wybrakowane w bardzo selektywny sposób – taki, by oskarżały głównie Juventus. Innymi słowy, do sprawy dopuszczono tylko te rozmowy telefoniczne, które odmalowały obraz “skorumpowanego, brudnego Juventusu, Milanu etc.” Te, które obciążały inne drużyny – przede wszystkim Inter – oraz te, które świadczyły o niewinności Juventusu czy Milanu, zostały odsunięte od postępowania sądowego. Co ciekawe, już te kilka lat temu twierdzenia takiego starali się bronić obrońcy Moggiego. Co więcej, sam Paolo Bergamo zawsze powtarzał, że rozmawiał nie tylko z przedstawicielami Juventusu, ale i innymi dyrektorami i prezydentami włoskich klubów piłkarskich i że nie rozumie, dlaczego do Trybunału Sądowego trafiły tylko te przeprowadzone z Juventusem. Dzisiaj gazety cytują Bergamo, który opowiada wręcz o kolacjach z Massimo Morattim…
Rozmowy telefoniczne nagle pojawiły się jednak niczym odkopane spod ziemi. Udowodniły, że szefowie innych drużyn kontaktowali się z tymi samymi postaciami, co Moggi i Giraudo kilka lat temu. Giancinto Facchetti oraz Massimo Moratti z Interu dzwonili swobodnie do Bergamo i Pairetto, Massimo Cellino z Cagliari, Pasquale Foti z Regginy i jak na ironię – Adriano Galliani z Milanu robili to samo. “Jak na ironię” – przypomnijmy bowiem, że Galliani tłumaczył przed sądem, że nie miał pojęcia o kontaktach Meaniego z desygnującymi sędziów, podczas gdy dziś okazuje się, że sam je utrzymywał, czemu zaprzeczał tamtymi czasy.
Rozmowy, które do dziś dnia ujrzały światło dzienne, wydają się być jeszcze bardziej złowieszcze niż te, które opublikowano cztery lata temu. Prasa pokazała między innymi rozmowę przedstawiającą plany dotyczące spotkania za zamkniętymi drzwiami pomiędzy właścicielem Interu, prezydentem tego klubu oraz Paolo Bergamo. Oprócz tego media odkryły rozmowę pomiędzy Morattim a Bergamo, w trakcie której obaj panowie rozmawiają o decyzji dotyczącej przydzielenia sędziego na zbliżający się mecz Nerazzurrich w ramach Coppa Italia.
Warto przypomnieć w tym miejscu, że Moggiego oskarżono o nic innego, jak właśnie dobieranie sędziów na mecze Serie A. Dodajmy jednak, że Trybunał Sądowy orzekł, iż przydzielanie arbitrów na te mecze odbywało się w prawidłowy sposób. W przypadku meczów rozgrywanych w ramach Coppa Italia losowanie nie miało jednak miejsca – zamiast tego desygnujący sędziów przydzielali ich na poszczególne mecze. Rozmowa Morattiego z Bergamo tego właśnie dotyczy – obaj rozmawiają o Gabriele jako o potencjalnym kandydacie do poprowadzenia meczu z Bologną (wygranym wówczas przez Inter 3:1, Nerazzurri ostatecznie wygrali wówczas cały turniej). Inna rozmowa odsłania z kolei plany Morattiego wobec spotkania z arbitrem celem odbycia rozmowy.
To tylko kilka elementów z układanki, która składa się z ponad 171 tysięcy części. Nic dziwnego, że sąd zażądał w trybie natychmiastowym udostępnienia zapisów reszty przeprowadzonych rozmów telefonicznych. Tych, o których wcześniej nikt nic nie słyszał. W ciągu najbliższych tygodni to one mają być celem szczegółowego śledztwa.
O co więc chodzi tym razem?
Wyjaśnijmy jednak pewną kwestię. Obecnie nie chodzi o to, by pogrążyć Inter, choć niemal wszyscy kibice Juventusu tego by sobie życzyli. Druga sprawa: nowe dowody nie wybielają też Luciano Moggiego. Były dyrektor sportowy Juventusu i jego adwokaci uważają po prostu, że nie tylko Moggi utrzymywał kontakty, o które go oskarżono – nie były więc one na pewno “ekskluzywne”, jak to określali co poniektórzy.
Obecny cel obrony Moggiego jest jasny: skoro dowody ujrzały światło dzienne, mogą posłużyć z powodzeniem do rozmontowania tego, co zmontowano, by w rezultacie w 2006 roku zdegradować Juventus do Serie B. “Ekskluzywne kontakty z Paolo Bergamo” nigdy nie były ekskluzywne. Oczywiście prawdą jest to, co mówią niektórzy: to, że coś robią wszyscy, nie czyni tego od razu dobrym czy legalnym. Lata temu sama Federacja przyznała jednak, że rozmowy przedstawione jako materiały dowodowe nie zawierały same w sobie przesłanek o popełnieniu przestępstwa. Pokazywały jedynie, że jeśli tylko Moggi i Giraudo kontaktowali się z Bergamo, stanowiło to swego rodzaju pogwałcenie lojalności czy uczciwości sportowej, tym samym stawiało Juventus w bardziej uprzywilejowanej od innych drużyn pozycji. Dzisiaj już tego nie pokazują. Nie pokazują tego od chwili, kiedy okazało się, że to samo robili Moratti, Facchetti, Galliani, Cellino, Foti i inni. A skoro tak się działo, to ani Moggi, ani Giraudo, nie mieli wyłączności na kontakty z desygnującymi sędziów – co stanowiło przecież główny zarzut wobec nich.
Pojawiają się więc pytania: jeśli Moggi nie miał kontroli nad GEA (oskarżenie numer 1), za co Juventus został zdegradowany? Jeśli karty SIM (oskarżenie numer 2) nie były wykorzystywane przy operacjach transferowych, za co Juventus został zdegradowany? Jeśli zdaniem Trybunału Sportowego nie istniało ustawianie meczów ani usiłowanie takowych działań (oskarżenie numer 3), za co Juventus został zdegradowany? Jeśli dyrektorzy i prezydenci tylu klubów dzwonili do desygnujących sędziów (jedyne oskarżenie obciążające w pewien sposób Juventus), za co Juventus został zdegradowany? Dlaczego Inter otrzymał scudetto z sezonu 2005/06, którego nie wygrał? Dlaczego tyle rozmów telefonicznych było skrzętnie ukrytych przez cztery lata?
Obecnie zwyczajne zaprezentowanie rozmów telefonicznych nie wystarczy, by ukarać pozostałych. Pamiętajmy, że wykonywanie takich telefonów do desygnujących sędziów samo w sobie nie podpadało i nadal nie podpada pod żaden konkretny paragraf. Jeśli jednak wspomniane rozmowy odsłonią elementy, które można by było uznać za naruszenie przepisów (naruszenie zasad przydzielania sędziów albo instruowanie desygnujących, w jaki sposób dany sędzia ma poprowadzić konkretny mecz), wszystko zmieni się diametralnie i wówczas kary są bardzo możliwe. Ostatecznie akta całej sprawy powinny zostać otwarte na nowo, jako że obecnie nie ma już podstaw, by wierzyć, że dowody przedstawione w 2006 roku były kompletne, a tym samym rzetelne, a sam proces sprawiedliwy.
Autor: Carlo Garganese
Źródło: www.goal.com
Przetłumaczył: mnowo
Wyszukał: kyle666