Dybala wykorzystuje nieskładną obronę Barcelony
Juventus wykorzystał słabą organizację Barcelony w pierwszej połowie, ale mecz był dużo bardziej zacięty niż wskazywałby końcowy wynik. Stara Dama wypracowała dużą przewagę i rewanż na Camp Nou rozpocznie z większą pewnością niż PSG w zeszłym miesiącu.
Max Allegri wystawił spodziewaną jedenastkę. Mario Mandżukić grał na lewym skrzydle, podobnie jak w ostatnich tygodniach, a Daniel Alves miał okazję zmierzyć się ze swoim byłym zespołem. Luis Enrique musiał sobie radzić bez Sergio Busquetsa, więc Javier Mascherano grał w pomocy. Jeremy Mathieu został ustawiony na boku hybrydowej trzy/cztero-osobowej obrony.
System Barcelony
Kluczem w tym meczu była nietypowa taktyka Barcelony. Kiedy pojawiły się przedmeczowe jedenastki obu zespołów, nie było jasne czy Katalończycy zagrają trójką czy też czwórką obrońców – koniec końców używali obu. Kiedy Hiszpanie mieli piłkę, z tyłu zostawało trzech obrońców, natomiast w czasie posiadania piłki przez Juventus było ich czterech. Luis Enrique wielokrotnie próbował takiego manewru wcześniej, często bez sukcesu. System ten wymagał wiele od Sergiego Roberto, który był zmuszony do gry na dwóch pozycjach jednocześnie, a także bronić przeciwko Mario Mandżukiciowi – typowemu środkowemu napastnikowi. Nie działało to dobrze. Trzech centralnych obrońców Barcelony miało problem z zabezpieczeniem bocznych sektorów boiska w fazach defensywnych, a Juventus raz za razem rozrzucał grę na skrzydła, szczególnie na początku meczu. Mimo problemów na prawej flance, to przeciwna strona była groźniejsza – ze względu na dynamicznego Juana Cuadrado, który grał naprzeciw Mathieu, najmniej mobilnego zawodnika Barcy. I tak padła pierwsza bramka – Kolumbijczyk miał oceany wolnej przestrzeni, wbiegł na pełnej szybkości w pole karne i dograł do Dybali, który lewą nogą pięknie umieścił piłkę w bramce. Była dopiero siódma minuta, ale zanosiło się na tę bramkę, w dużej mierze przez niezwykle rozproszoną obronę Barcelony. Pierwotnym źródłem tych problemów było odejście Alvesa – Enrique w zasadzie cały sezon musi sobie radzić bez nominalnego prawego obrońcy. Jak na ironię, Alves tego wieczora grał w barwach rywali.
2:0
Drugi gol dla Juventusu to lustrzane odbicie pierwszej bramki. Tym razem Bianconeri przenieśli grę na lewą stronę, dogrywając do Mandżukicia, który minął Sergiego Roberto i oddał piłkę Dybali. Argentyńczyk miał mnóstwo miejsca między Mascherano a linią defensywy i ponownie lewą nogą uderzył nie do obrony na bramkę Ter Stegena. Trudno nie obwiniać taktyki, skoro przeciwnik strzela dwa identyczne gole. Juventus chwilę później mógł znów trafić do bramki w niemal identyczny sposób. Na początku drugiej połowy spotkania Cuadrado dograł do Higuaina na skraj pola karnego, ale jego strzał był zbyt słaby. Barcelona po prostu nie była przygotowana na tego rodzaju akcje. Nawiasem mówiąc Dybala był tego wieczora niesamowity – nie tylko ze względu na dwa gole, ale też mądre poruszanie się podczas kontrataków Juve. Odgrywał rolę typowej dziesiątki, ale rzadko otrzymywał piłkę w środkowej strefie boiska, raczej wbiegając po którejś ze stron Mascherano i wspomagając ataki flankami.
Barcelona w czasie rozegrania
Juventus zaczął od mocnego pressingu, ale im dalej w mecz, tym bardziej się cofał. Mandżukić z lewoskrzydłowego przekształcił się w pomocniczego bocznego obrońcę. Po okresie dominacji gospodarzy Barcelona miała swobodę w środku pola. Rzadko jedna była w stanie tworzyć z tego groźne penetrujące akcje. Problemy zaczynały się z tyłu – Mascherano nie rozgrywa tak dobrze jak Busquets i miał problemy, by nadawać grze tempo (wynikało to z nienajlepszego ustawiania się, jak i samego rozegrania). Ivan Rakitić trzymał się po bokach i wbiegał na prawą stronę pozwalając Messiemu schodzić do środka, a do Andresa Iniesty szybko doskakiwał Pjanić. Neymara pilnował cały czas Dani Alves (który mądrze po żółtej kartce nie trzymał już swojego rodaka aż tak blisko). Jako że Higuain zajmował Umtitiego i Pique, jedynym wolnym zawodnikiem był Mathieu. Francuz jednak nie będzie dobrze wspominał tego wieczoru. Bianconeri nie zadawali sobie trudu z kryciem go wiedząc, że z piłką nie jest groźny – nawet koledzy z drużyny niechętnie dogrywali do niego futbolówkę. Mathieu nie wnosił prawie nic – nie pomagał w rozegraniu, a w defensywie nie dawał sobie rady z Cuadrado.
Messi
Jedynym piłkarzem, który starał się ratować grę swojego zespołu, był Messi. Niebezpiecznie wchodził z prawej flanki i stworzył dwie najlepsze sytuacje Barcelony. Najpierw ściął z piłką do środka i zagrał genialną prostopadłą piłkę do Iniesty. Zajęty kryciem Neymara Alves nie spodziewał się, że za jego plecy może wbiec inny gracz. Buffon w tej sytuacji dobrze interweniował, ale był to słaby strzał Iniesty, którego braki w wykończeniu są sporą wadą. Hiszpan strzelił tylko dwie bramki w ostatnich 75 występach i o ile zazwyczaj to nie problem ze względu na świetną trójkę napastników, to ta sytuacja okazała się kosztowna dla Katalończyków, bo chwilę później stracili drugiego gola. Messi zrobił coś podobnego w drugiej połowie dogrywając do Suareza, który minął Bonucciego, ale oddał strzał obok bramki Buffona. Barcelona wysoko przegrała, ale – dzięki geniuszowi Messiego – paradoksalnie stworzyła dwie najlepsze okazje do zdobycia bramki.
Zmiany Barcy
Luis Enrique zmienił formację w przerwie. Andre Gomes zastąpił Jeremy’ego Mathieu, Mascherano został przesunięty do obrony, a Umtiti na lewo. To teoretycznie rozwiązało dwa główne problemy: brak dobrego rozegrania z tyłu i ofensywnych wejść z lewej obrony. Obie sytuacje nieco się poprawiły, mimo że Gomes nie rozgrywał szczególnie dobrze, a Umtiti nie miał znaczącego wpływu na grę. Roberto na stałe zajął prawą obronę, a formacja Barcy wyglądała na bardziej uporządkowaną. Wszystko zepsuł zabójczy cios głową Chielliniego na 3:0. Problemy Barcy ze stałymi fragmentami były oczywiste od kilku minut po starcie, gdy Higuain był całkiem niekryty i główkował prosto w bramkarza. Przy trzecim golu Chiellini zdominował Mascherano – sporo osób powie, że tak niski zawodnik nie powinien był kryć tak rosłego, ale Barcelona ma ogólnie bardzo niski zespół i z Bonuccim, Chiellinim, Higuainem i Mandżukicem do pokrycia, zawsze gdzieś będzie luka. Barcelona dominowała ostatnie 30 minut i stworzyła kilka niezłych pół-sytuacji, ale Allegri miał na ławce więcej przydatnych defensywnych opcji, niż Luis Enrique ofensywnych i gospodarze skutecznie zamknęli mecz.
Konkluzje
Juventus doszedł do dwubramkowej przewagi dzięki miksowi taktyki (ataki skrzydłami, by wykorzystać słabo zorganizowaną obronę Barcelony) i indywidualnego geniuszu (gole Dybali padły po świetnych strzałach z trudnych pozycji). Mieli też ścisły plan pressingu (wolny Mathieu) i cofnęli się znacznie bardziej po golu na 1:0. Trzecia bramka padła po rzucie rożnym, a przecież znany i sprawdzony sposób na Barcelonę to wykorzystanie skrzydeł i zmaksymalizowanie stałych fragmentów. W tym sensie to zwycięstwo przypominało 4:0 Bayernu z 2013 roku. Barcelona nie pokazała wiele. Brak odpowiedniego zastępstwa Busquetsa, połączony z kompletnym brakiem prawego obrońcy były powodem niezorganizowania i tylko dwa błyskotliwe zagrania Messiego dały groźniejsze szanse.
Źródło : www.zonalmarking.net Tłumaczenie: alina i dominikowaty