#FINOALLAFINE

Ekskluzywny wywiad z Andreą Pirlo

Jego twarz jest wszędzie. Na billboardach, w telewizji i na okładce jego autobiografii, która jest bestsellerem. Niewzruszona, poważna, ale przede wszystkim brodata. Andrea Pirlo niemalże niepostrzeżenie stał się najważniejszym graczem włoskiej reprezentacji. Przez lata był niedoceniany, czasem ignorowany. Teraz, w wieku 35 lat, będzie jednym z najstarszych zawodników nadchodzących Mistrzostw Świata, ale wydaje się, że to zawodnik, który staje się lepszy z każdym mijającym sezonem. Częściowo także dlatego, że jego gra nie jest oparta na aspekcie fizycznym. Do jego specjalności należą precyzyjne podania, rzuty wolne i rzuty karne.

W tym człowieku jest coś wyjątkowego. W zwariowanym świecie włoskiej piłki, Pirlo jawi się jako spokojny myśliciel. Być może dlatego jego nowa autobiografia, zatytułowana Myślę, więc gram, szybko stała się bestsellerem wśród piłkarskich książek w USA i Wielkiej Brytanii. To piłkarz, który ma już jeden złoty medal Mistrzostw Świata. Niewielu graczy, którzy pojadą tego lata do Brazylii wie więcej od niego o tej grze i o szaleństwie, jakie ją otacza.

Spotykamy się w Vinovo, ośrodku treningowym Juventusu, który położony jest za Turynem. Nikt nie podaje mi dokładnego czasu spotkania aż do dnia, poprzedzającego wywiad. Niespokojnie czekam przed komputerem na potwierdzenie. Jestem profesorem włoskiej historii i chociaż zdarzało mi się pisać o historii włoskiego futbolu, to nie jestem przyzwyczajony do przeprowadzania wywiadów z piłkarzami. Aż do momentu, w którym on wchodzi do pomieszczenia, nie wierzę, że to naprawdę się stanie. Pirlo jest idealnie uczesany, elegancki, skromny, mówi po cichu. Jego broda jest zjawiskowa. Jego głos – głęboki, mówi jasno i bardzo dokładnie. Każde słowo jest idealnie wyważone, jak wiele jego podań.

Odkąd w 2011 roku pojawił się w Juventusie, nie przestaje wygrywać. W dzień po naszej rozmowie, Stara Dama zapewniła sobie trzecie scudetto z rzędu bez wychodzenia na boisko – Roma, najbliższy rywal, przegrała z klubem z dołu tabeli. Klub zaoferował mu dwuletni kontrakt, co jest dość niezwykłym posunięciem, biorąc pod uwagę jego wiek. W dzień naszego spotkania, nastrój w klubie jest, tymczasowo, dość posępny. Juventus odpadł z Ligi Europy w półfinale. Miało być inaczej, a gazety winią za to Antonio Conte, trenera Juve. Nawet jeśli wygrywasz, we Włoszech jeden zły mecz wystarcza, by zaczęły się polemiki.

Pirlo przebył długą drogę na szczyt. Urodził się w Lombardii, a w roku 1995, gdy miał 16 lat, zadebiutował w barwach lokalnego zespołu – Brescii. Miał szczęście spotkać tam wspaniałego włoskiego rozgrywającego, fantasistę poprzedniego pokolenia – Roberto Baggio. “Grałem z Baggio, gdy byłem młody” – mówi mi – “Dorastałem ze świadomością jego mitu i możliwość wspólnej gry była dla mnie marzeniem. Starałem się spędzać z nim dużo czasu, obserwować jego grę i uczyć się od niego“.

Jak zmieniło się jego życie w porównaniu do tamtych dni, od których minęło prawie 20 lat? Odpowiedź Pirlo jest wyraźna: “Dla mnie to zawsze wyglądało tak samo, nic się nie zmieniło. Siedzę w domu, gram, trenuję, wracam do domu. To tyle“. Piłkarz nie pojawia się w głośnych programach telewizyjnych. “Nie, nigdy ich nie oglądałem. Niestety, jest wiele tego typu programów i podejrzewam, że dają wiele pracy dziennikarzom. W końcu we Włoszech piłka nożna jest jednym z głównych tematów. Ale przecież nie trzeba tego oglądać, można wybrać coś innego“.

Gdy był nastolatkiem, Pirlo przyciągał uwagę skautów i większych klubów. Część kolegów z drużyny nie chciała podawać mu piłki, co z pewnością można potraktować jako znak, że uważali go za dobrego gracza. Minęło jednak dużo czasu, zanim znaleziono dla niego najlepszą pozycję. W 1998 roku dołączył do zespołu, któremu kibicował – Interu Mediolan. Wybrał sobie jednak zły czas na ten transfer. Najpierw został wypożyczony, następnie nie mógł znaleźć miejsca w pierwszym składzie. Marco Tardelli, jeden z trenerów Interu, rzadko na niego stawiał. W 2001 roku obie strony zdecydowały o rozstaniu, a Pirlo przeniósł się do Milanu.

W ciągu kilku kolejnych lat stał się gwiazdą. Przyznaje, że jest to zasługą jego trenera Carlo Ancelottiego, który znalazł dla niego nową rolę, ustawiając go tuż przed linią obrony: “Ancelotti przeniósł mnie na nową pozycję i pomógł mi wejść na wyższy poziom” – mówi. W poukładanym zespole Pirlo szybko znalazł zrozumienie z kolegami, a zwłaszcza z lisem pola karnego – Filippo Inzaghim. “Wiedział, kiedy mu podam, a ja wiedziałem, gdzie on pobiegnie. Rozumieliśmy się bez patrzenia“.

W 2006 roku Pirlo pojechał z reprezentacją Włoch na Mistrzostwa Świata w Niemczech. Jego moment nadszedł w półfinale, gdy Azzurri mierzyli się z gospodarzami w Dortmundzie. Po 119 minutach był bezbramkowy remis. Później, jak wspomina: “Mieliśmy rzut rożny, a piłka trafiła do mnie. Nie mogłem strzelać i kątem oka zobaczyłem Grosso. Widziałem, że jest niekryty, więc próbowałem mu podać. Wyszła z tego prostopadła piłka na lewą nogę, a reszta zależała od niego“. Pirlo dobrze wiedział, jak ma zagrać lewonożnemu Grosso. To była idealna asysta w polu karnym pełnym zawodników, decyzja podjęta w ułamku sekundy. Grosso zamachnął się, a piłka wylądowała w rogu bramki.

Podanie to znak firmowy Pirlo. Zachwyca asystami, rzadko kiedy samemu strzelając bramki z gry. W jego ustach brzmi to łatwo: “Szukam sobie miejsca, w którym mogę otrzymać piłkę, a następnie zaczynam kierować grą“. Gdy pytam, czy zdobycie asysty jest trudniejsze niż strzelenie gola, wydaje się zaskoczony, ale mówi: “Tak, często bywa tak, że asysta jest trudniejsza od bramki. Trzeba odnaleźć odpowiednie miejsce i wymierzyć siłę, by dać koledze z zespołu odpowiednią pozycję do strzelenia gola“. Ale on nie żyje przeszłością. Gdy proszę, by wymienił swoje najlepsze podanie w karierze, wzrusza ramionami: “Nie wiem… Być może podanie do Grosso w 2006 roku. Nie zapamiętuję poszczególnych podań, które wykonuję“.

Finał z Francją, który nastąpił po tamtym półfinale, zakończył się serią rzutów karnych. Wykonanie pierwszej włoskiej jedenastki należało do Pirlo. Pomimo swojej reputacji, czasem zdarzało mu się zmarnować rzut karny. Spudłował wszystkie trzy próby w barwach Juventusu, nie trafił także w tragicznej w wykonaniu Milanu serii jedenastek w finale Ligi Mistrzów w 2005 roku, gdy Rossoneri mierzyli się z Liverpoolem w Stambule. W swojej książce przyznał, że po tamtym spotkaniu zastanawiał się nad zakończeniem kariery, ponieważ “nic już nie miało sensu“.

Chociaż przyznaje, że “nie odczuwa presji“, to opis rzutu karnego z finału w Berlinie jest sugestywny. Piłkarz opisuje drogę ze środka boiska do pola karnego jako “wielką agonię“. Mówi mi, że swojej decyzji o tym, jak wykona dany rzut karny, nie opiera o żadne statystyki. “Decyduję w momencie wykonania karnego, nie wcześniej… Nie boję się żadnego konkretnego bramkarza, myślę o nich tylko ze względu na zajmowaną pozycję na boisku… Decyduję na podstawie tego, co dzieje się wokół mnie, biorę pod uwagę kontekst. To prowadzi do różnych wyborów“. Przeciwko Francji takie podejście się opłaciło. Pirlo, dzięki kilku asystom, bramce oraz temu podaniu z półfinału, został wybrany trzecim najlepszym graczem turnieju.

Wtedy w końcu stał się rozpoznawalnym piłkarzem, przylgnęło do niego kilka przydomków: Metronom (ponieważ nadaje swojemu zespołowi rytm), Mozart (z powodu jego kreatywności), Profesor (gdyż bada piłkę nożną) oraz mój ulubiony: Architekt (bo buduje grę). Wzrost reputacji ma swoje wady – przeciwnicy nauczyli się ściśle go kryć, a on nie jest wystarczająco szybki, by im uciekać. Momentami wydaje się, że Pirlo przechadza się po murawie i szuka dla siebie miejsca, wolnego metra czy choćby źdźbła trawy, na którym może wykonać swoją sztukę. Inna jego specjalność to rzuty wolne. Godzinami ćwiczy nowe sposoby ich wykonywania, stara się naśladować brazylijskiego eksperta – Juninho Pernambucano. Nic nie zostawia przypadkowi.

W Milanie Pirlo wygrał Ligę Mistrzów w latach 2003 i 2007. Podczas zepsutych przez Włochów Mistrzostw Świata 2010 miał to szczęście, że był kontuzjowany i rozegrał zaledwie 34 minuty. W 2011 roku Milan podjął zaskakującą decyzję o wypuszczeniu go do wielkiego rywala, Juventusu, nie zarabiając na tym ani eurocenta. Mieli później tego żałować.

Pirlo był w centrum odradzającego się Juventusu, klubu który w 2006 roku został relegowany do drugiej ligi w związku ze skandalem Calciopoli. Aż do momentu przyjścia doświadczonego rozgrywającego, Juventus nie potrafił wrócić na szczyt. Rozgrywający łączy ostatnie sukcesy klubu z nowym stadionem, który “jest warty 10 punktów w sezonie“. Jak mówi, “na stadionie nie ma barier, tłum jest blisko boiska, ale nie dzieje się nic złego. Nic złego nie dzieje się też w Anglii. Tu wszystko się zmieniło, atmosfera jest bardziej rodzinna. Mecze są świętem sportu, cały klimat jest tu odmienny“.

Teraz Pirlo jest pewny, że Włosi będą mieli szanse podczas jego ostatnich Mistrzostw Świata: “Myślę, że zagramy dobrze. Mamy wszystko, co potrzebne, by rozegrać udany turniej. Każde dziecko marzy o tym, by wziąć udział w Mundialu w Brazylii. Mam to szczęście, że dla mnie to marzenie się spełni“. Gdy pytam, czy Azzurri zagrają w stylu all’italiana (po włosku), nie jestem pewny co mam na myśli, ale mój rozmówca zakłada, że odnoszę się do futbolu defensywnego. “Nie!” – odpowiada – “Gramy w ofensywny sposób. Staramy się przejmować kontrolę nad meczem i często nam się to udaje. Tak samo będzie na turnieju“. Pirlo będzie centralnym elementem gry swojego zespołu. Wiedzą o tym też przeciwnicy, a on sam spodziewa się, że będzie szczelnie kryty: “To zdarzało mi się raz za razem przez ostatnie 10 lat. Spodziewam się, że znów tak będzie“.

W meczu otwarcia, 14 czerwca, Włosi zagrają z Anglią – drużyną, którą pokonali w ćwierćfinale Euro 2012 dzięki idealnie wykonanemu i bezczelnemu rzutowi karnemu Pirlo. Angielski golkiper Joe Hart rzucił się w bok, a delikatna podcinka powoli wpadła do siatki. Hart mógł tylko patrzeć, niemal jak gdyby podziwiał sztukę Pirlo. Taki rzut karny nazywa się Panenką po tym, jak wąsaty Czech po raz pierwszy wykonał tak jedenastkę w 1976 roku.

Jeśli Joe Hart to czyta, mam dla niego poradę od samego Architekta. Wypowiadał ją z uśmiechem na twarzy, więc niczego nie można być zbyt pewnym: “Następnym razem nie strzelę mu Panenką, bo będzie na to przygotowany“.

Autor: John Foot
Tłumaczenie: bendzamin

Źródło: www.financialtimes.com

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
neXt___
neXt___
9 lat temu

Spoko, tylko Iaquinta prosperował bardzo dobrz, ale zniszczyły go kontuzje i zbyt długi kontrakt od nas. Tu nie powinno być śmiechu.

Subaru
Subaru
9 lat temu

Iaquinta strzelcem bramki!!!! xD

duchu1995
duchu1995
9 lat temu

Grosso, to był Grosso! ( młodziutki Grosso...) hehe zawsze mi się śmiać chce z tej pomyki XD co ją przytoczyłeś Subaru

perezik
perezik
9 lat temu

e tam Iaquinta strzelcem bramki 😉 potem było o wiele ciekawiej:
"Aj, będzie del Pierooooo, dwa, dwa nokautujące uderzenie. Wreszcie wielki del Piero. Italia 😀

piękne czasy, piękny Mundial !!

tabo89
tabo89
9 lat temu

Przeczuwam świetny Mundial Pirlo na zakończenie reprezentacyjnej kariery, należy mu się tak jak Zidane'owi z tym że lepiej gdyby zakończył złotem 🙂