Garbusy, złodzieje i pyszałki – o florenckim spojrzeniu na rywalizację z Juventusem
Pierwsze spotkanie Juventusu z Fiorentiną w historii zakończyło się wysokim zwycięstwem Bianconerich 11-0, ale to nie ono ostatecznie rozpaliło wrogość pomiędzy klubami. Ta przybrała na sile po dwóch wydarzeniach — w 1982 roku Stara Dama zdobyła mistrzostwo z jednym punktem przewagi nad Violą, zaś w 1990 roku zakontraktowała najlepszego gracza tego zespołu i ulubieńca kibiców — Roberto Baggio.
Kolejne ligowe starcie obu ekip było okazją do sprawdzenia, jak dziś wyglądają relacje związanych z nimi środowisk. Wygrana Juve 1-0 po tym, jak czerwoną kartkę obejrzał w 73. minucie Milenković, a gola na wagę zwycięstwa strzelił w doliczonym czasie gry były piłkarz Fiorentiny – Juan Cuadrado, na pewno nie przyczyni się do ocieplenia tych stosunków.
Jestem we Florencji. Miejsce, które odwiedzę, czyli bar Antico Beccaria , znajduje się niedaleko historycznego centrum miasta, ale jednocześnie jest nieco na uboczu. Rzeczony lokal śmiało można uznać za wzorową knajpę piłkarską, a jej fioletowy wystrój jasno wskazuje z jaką drużyną sympatyzują jej klienci. Dodatkowe akcenty klubowe znajdziemy w menu — zawiera ono różne rodzaje panini nazwane na cześć byłych i obecnych piłkarzy Fiołków oraz specjalnie barwione na fioletowo piwo Birra Fiorentina. Całości dopełniają paragony, na których — zamiast zwyczajowego arrivederci — znajduje się wiele mówiący slogan Juve Merda .
Właściciel pubu zapewnia mnie, że ta wiadomość to tylko zabawne przypomnienie tego, kto jest największym wrogiem ich ukochanego klubu, ale nie jest ona jedynym świadectwem resentymentów wobec turyńskiego giganta. Niechęć do Juve, którą wyrażają zarówno graffiti, jak i kibicowskie szaliki, jest szeroko obecna w całym mieście i wydaje się, że każdy członek społeczności fanów Fiorentiny wchłania ją od małego.
Awersja wobec Starej Damy nie jest charakterystyczna tylko dla Florencji, ale przybiera tu specyficzny odcień. Determinuje go fakt, że miasto posiada tylko jeden duży klub, więc każdy, kto interesuje się tu calcio jest przywiązany właśnie do ekipy Violi. Powszechną wierność jej barwom podkreśla także to, że w tej toskańskiej metropolii nie ma żadnego fanklubu Juventusu. Podobnym osiągnięciem prawdopodobnie może się pochwalić jedynie Rzym, ale tam kibice mogą wybierać spośród dwóch wielkich marek — AS Romy i Lazio.
Florencja – strefa wolna od Juve
Fani Fiorentiny idą jednak dalej i z nieukrywaną satysfakcją nazywają swoje miasto strefą anty-garbusową. Określenie to nawiązuje do jednego z obraźliwych przydomków Juventusu, którego geneza nie jest do końca ustalona. Jedna z wersji mówi, że garbus (wł. gobbo ), który we Włoszech bywa uważany za dobry omen, symbolizuje szczęście drużyny z Turynu, ale inne interpretacje są nacechowane bardziej negatywnie. Sympatycy innych ekip sugerują, że garby na plecach kibiców Juve są rezultatem ciężaru skradzionych tytułów lub owocem ciężkiej pracy, jaką ludzie ci wykonują w należących do właścicieli Starej Damy, fabrykach Fiata. Niezależnie od genezy, słowo „garbus” często występuje na koszulkach Florentczyków, którzy nosząc je, dziękują, że nie zostali kibicami znienawidzonych rywali. Choć w tle ich zaciekłej rywalizacji majaczą druzgocące rezultaty, takie jak wspominane już 11-0 z 1928 roku czy 8-0 z roku 1953, to oliwy do tlącego się ognia dolał dopiero sezon 1981/82.
Przed ostatnią kolejką tej kampanii oba zespoły miały po 44 punkty i zajmowały czołowe lokaty w tabeli. Toskańczyków czekał wyjazd na Sardynię i pojedynek z walczącym o utrzymanie Cagliari, Juve zaś miało zmierzyć się z Catanzaro, które było bezpieczne i nie miało już żadnych celów. Gdy w drugiej połowie, Stara Dama wciąż remisowała, a Francesco Graziani zdobył gola dla Fiorentiny, wydawało się, że tytuł jest na wyciągnięcie ręki. Bramka nie została jednak uznana przez faul na bramkarzu gospodarzy, a mecz zakończył się wynikiem 0-0. To, że w tym samym czasie zwycięskiego gola dla Bianconerich zdobył z karnego Liam Brady, oznaczało, iż Scudetto powędruje do stolicy Piemontu. Choć jedenastka nie budziła kontrowersji zwracano uwagę, że także przeciwnicy Juve powinni w pierwszej połowie otrzymać podobny stały fragment gry. Taki przebieg wydarzeń wywołał u Florentczyków palące poczucie niesprawiedliwości. Wyraził je Giancarlo Antognoni, który stwierdził, że jego drużynę okradziono z mistrzostwa. Gdy Juventus celebrował zwycięstwo, kibice Violi ukuli slogan: „lepiej być drugim niż złodziejem ”.
Osiem lat później napięcie odżyło kolejny raz. Juventus pokonał Fiorentinę w finale Pucharu UEFA, a w dwumeczu nie brakowało kontrowersji. W pierwszym spotkaniu w Turynie, przy stanie 1-1, sędziowie przeoczyli faul, jaki na Celeste Pinie popełnił gracz Juve Pierluigi Casiraghi. Zlekceważenie przewinienia pozwoliło turyńczykom kontynuować akcję i objąć prowadzenie. Ostatecznie Stara Dama wygrała 3-1, a Fiorentinie pozostały zgryźliwe komentarze. Podczas pomeczowego wywiadu trenera Dino Zoffa, Pin krzyknął w jego kierunku słowo „ladri ” — „złodzieje”, a jego zarejestrowany przez mikrofony głos, usłyszała cała Italia. Sytuację podsumował potem ówczesny bramkarz Juventusu Stefano Tacconi, który stwierdził, że Viola może wygrywać potyczki na słowa, ale nie radzi sobie na boisku. Miał rację. W rewanżu we Florencji padł wynik 0-0 i to Bianconeri zabrali do domu europejskie trofeum.
Roberto Baggio – znienawidzony zdrajca
Najgorsze — z punktu widzenia sympatyków Fiorentiny — miało jednak dopiero nadejść. W 1990 roku po Toskanii zaczęły krążyć plotki głoszące, że ówczesny prezes Fiołków — Flavio Pontello zamierza sprzedać jednego ze swoich najcenniejszych zawodników — Roberto Baggio. Zgodnie z przewidywaniami, klubem który zgodził się zapłacić za jego usługi — rekordowe wówczas — osiem milionów funtów, okazał się być Juventus. Wkrótce po opisywanym finale Pucharu UEFA napastnik, nazywany „Boskim Kucykiem” przeniósł się do stolicy Piemontu, a we Florencji nastąpił wybuch kibicowskiego gniewu. Raporty medialne z tamtych czasów wskazują, iż wściekli fani ruszyli w kierunku siedziby klubu, a na miejscu w ruch poszły cegły, łańcuchy i koktajle Mołotowa. Przestraszony Pontello ukrył się na Stadio Artemio Franchi, a w konsekwencji zamieszek ucierpiało 50 osób i dokonano dziewięciu aresztowań. Nie może więc dziwić, że powrót Baggio, który przyjechał do Toskanii z drużyną Juventusu, wzbudzał wiele negatywnych emocji. Kibic Fiorentiny Giancarlo Rinaldi wspomina tamten moment, mówiąc: „Nigdy wcześniej nie czułem tak intensywnej przedmeczowej atmosfery. Florencja nadal cierpiała po transferze naszego ulubieńca, a w powietrzu unosił się zapach rozróby. Naprawdę bano się, że coś pójdzie nie tak i zapanuje przemoc” .
Ostatecznie Baggio był obrażany i wygwizdywany, ale jednocześnie starał się okazać szacunek wobec kibiców Fiołków. Gdy Juventus otrzymał rzut karny, snajper przekazał go koledze z drużyny, a opuszczając boisko podniósł, rzucony z trybun, szalik Violi i wymachiwał nim w stronę trybuny Curva Fiesole, na której zasiadali najzagorzalsi florenccy ultras . Gest ten jeszcze mocniej zantagonizował oba kluby, ponieważ nie został dobrze przyjęty przez tifosich Juventusu.
Po tych incydentach rywalizacja miewała różną temperaturę, a jej kolejnym epizodem okazał się być rok 2012, gdy oba kluby walczyły o podpis Dimitara Berbatova. Ostatecznie Bułgar wybrał ofertę Fulham, ale Fiorentina twierdziła, iż późne przedstawienie własnej propozycji przez Bianconerich, przeszkodziło im w negocjacjach ze snajperem Manchesteru United. Ówcześni właściciele Fiołków, bracia Della Vale oskarżali wtedy zarząd Juve o nierozumienie zasad fair-play oraz nieuczciwość i brak etyki sportowej.
Przytyki tego rodzaju stanowią ważny aspekt florencko-turyńskiej relacji, ale nie są jedynym czynnikiem, który sprawia, że jest ona tak fascynująca. Równie ciekawa jest — dotychczas przeze mnie pomijana — perspektywa fanów Starej Damy. Z ich punktu widzenia mecz z Fiorentiną to najczęściej kolejna przeszkoda w drodze po tytuł. Kibic Bianconerich Arjun Pradeep potwierdza: „To starcie jest ważne, ale nie kluczowe. To nie derby Turynu albo klasyk z Interem, który często decyduje o Scudetto. Nasza rywalizacja z pewnością ma większe znaczenie dla nich niż dla nas” .
Bianconeri lekceważą Fiorentinę?
Przedstawiona optyka często wiąże się z pewną nonszalancją ze strony sympatyków Juve. Przy okazji starć z Violą zwykle pozostają oni pewni siebie, bo wiedzą, że w kalendarzu są istotniejsze spotkania, a ewentualna porażka tak naprawdę niczego nie przesądza. Ta, pełna dumy, postawa zwykle jeszcze bardziej mobilizuje kibiców z Toskanii. Jeden z nich, Giancarlo przytakuje mówiąc: „Lubimy tu sprowadzać do parteru ludzi z wielkim ego, a trudno znaleźć większych pyszałków od Juventusu” . Słowa te są potwierdzane przez to, jak Fiorentina podchodzi do sukcesów w potyczkach ze Starą Damą. Osiągane z pozycji underdoga zwycięstwa ligowe, takie jak słynne 4-2 z października 2013 roku, są tam celebrowane niemal jak finały pucharów.
Wszystko to nie oznacza, że tylko Juventus jest dla Violi wielkim, znienawidzonym rywalem. Wysoką rangę mają również Derby dell’Appenino z Bolognią oraz starcia z innymi ekipami z Toskanii, takimi jak Siena. Mecze te stanowią symboliczne odświeżenie lokalnych antagonizmów, sięgających czasów średniowiecznych i renesansowych niesnasek między włoskimi miastami-państwami i mają swój koloryt, ale żaden z nich nie może równać się z potyczką z Juventusem, który dla Fiołków pozostaje wszechmocnym i wszechobecnym przeciwnikiem. Fanka Chloe Beresford podkreśla: „Nie można lekceważyć znaczenia tej rywalizacji. Florencja może być najeżdżana przez hordy turystów, ale my wciąż mamy własną tożsamość i będziemy zaciekle jej bronić. Fiorentina, za swoją charakterystyczną fioletową koszulką, jest częścią tej tożsamości i symbolem, wokół którego skupia się całe miasto” .
Campanilismo
Ten typ lokalnego patriotyzmu (wł. campanilismo ) to nieodłączna część włoskiej kultury, która często manifestuje się właśnie poprzez piłkę nożną. Giancarlo opowiada: „Każdy wie czym jest i czym nie jest Florencja i bycie Florentczykiem. Juventus i ich fani uosabiają dla nas to, kim nie jesteśmy i to, co uważamy za obce. Według mnie właśnie to leży u podstaw tej rywalizacji” .
Dystans, o którym tu mowa, bywa uważany za tak duży, że wymagał przygotowania specjalnego rytuału, jaki fani Violi przeprowadzają na zawodnikach przychodzących do Toskanii z klubu z Turynu. Marco Marchionni, Angelo Di Livio i Moreno Torricelli potwierdzili, że doświadczyli ceremonii „odgarbusowywania”, której końcowym etapem jest otrzymanie karty członka Gruppo Storico, czyli jednego z prominentnych odłamów miejscowych ultras . Tak silna pasja nie zawsze daje się utrzymać w ryzach i nierzadko prowadzi do przekroczenia granicy, szkodząc klubowi. Nienawiść do Juventusu nieraz kończyła się bójkami pseudokibiców, a niewielka część fanów Violi posuwała się nawet do robienia rywalom przykrych aluzji na temat tragedii na Heysel, podczas której życie straciło 39 Juventinich.
Opisane praktyki sprawiają, że ranga rywalizacji zostaje podniesiona także po stronie Starej Damy. Adam Digby, autor książki Juventus: A History in Black and White przychyla się do tej tezy mówiąc: „Waga, jaką do tych starć przywiązuje Fiorentina, powoduje, iż Juve także się nagrzewa i chce wygrać, by nie dać oponentom okazji do świętowania” . Stwierdzenie to staje się szczególnie prawdziwe podczas meczów we Florencji, którym zwykle towarzyszy gęstsza atmosfera.
Opisane reakcje kibiców często są przejmowane również przez piłkarzy. Podczas przegranego 4-2 meczu z 2013 roku, gwiazdy Juve Carlos Tevez i Paul Pogba celebrowały bramki, naśladując słynną cieszynkę bożyszcza Florencji Gabriela Batistuty, a wcześniej na podobną prowokację zdecydował się, będący wtedy aktywnym piłkarzem, Antonio Conte. Były kapitan Juve dolewał oliwy do ognia także jako trener — powiedział mianowicie, że Juventus nie widzi we Fiorentinie jednego z najpoważniejszych rywali. Odpowiedzią fanów z Toskanii była szydera z zabiegu transplantacji włosów, jaki wtedy przeszedł opiekun Starej Damy — podczas domowego meczu z Juve kibice pojawili się na stadionie ubrani w peruki.
To, że takie satyryczne akcje zdają się powoli zastępować przemoc w roli środka rozładowującego napięcia między klubami, nie oznacza, że doszło do całkowitego wyciszenia złych emocji. Gorycz wciąż jest obecna, zwłaszcza we Florencji, a anty-turyńskie gadżety zapewne jeszcze długo będą sprzedażowymi hitami. Trudne wspomnienia i historyczny bagaż, jakie wiążą się z tą rywalizacją sprawiają, że pewnie nie zabraknie jej paliwa, a sam mecz pozostanie jednym z najbardziej interesujących punktów ligowego kalendarza na Półwyspie Apenińskim.
Autor: Luca Hodges-Ramon