#FINOALLAFINE

Jedna Dama – kilka twarzy

Niedawno rozegrane  starcie z Zenitem w Champions League nasunęło mi pewne śmiałe spostrzeżenie. Patrząc na rezultat i przebieg tego spotkania pomyślałem mianowicie, że nasi piłkarze czytują chyba komentarze na JuvePoland 😀 Niejednokrotnie pojawiały się tutaj bowiem sugestie, że drużyna mogłaby odpuścić Serie A na rzecz Ligi Mistrzów i — poprzez sukces w tym turnieju — przysporzyć swoim fanom sporo radości. W meczu z Zenitem Bianconeri wpisali się w ten schemat i pokazali, że ich gra może wyglądać płynnie, kombinacyjnie, a skreślani członkowie składu mają jeszcze coś do zaoferowania. Mimo tego, że ekipa Siemaka nie jest potęgą, a Juve popełniło kilka błędów, należy podkreślić, że turyńczykom udało się utrzymać kontrolę nad spotkaniem, a ich występ był pełen intensywności i jakości, które były widoczne także w krytykowanym środku pola. Nie dziwi więc, że po ostatnim gwizdku sędziego zdecydowanie przeważały pochwały pod adresem gospodarzy.

W tym miejscu muszę posypać głowę popiołem. W ostatnim felietonie nieco skrytykowałem Paulo Dybalę (którego uwielbiam) i zapytałem publicznie, czy jest odpowiednim kapitanem. Wtorkowy wieczór zamknął mi dosyć mocno usta i – poddał w wątpliwość w moją wcześniejsza opinię, z którą lepiej się czasem wstrzymać i poczekać na rozwój wydarzeń. Klasę i odporność Dybali potwierdziło zwłaszcza drugie podejście do karnego — mimo wielkiej presji i odpowiedzialności Paulito wykonał próbę jak mistrz i nie pozostawił obserwatorom złudzeń.

Po meczu można było w wielu miejscach przeczytać, że Juve miało twarz właśnie Paulo Dybali – pod względem mentalnym była to zupełnie inna ekipa niż w ostatnich ligowych meczach. Piłkarze wiedzieli czego chcą na boisku i wiedzieli jak to osiągnąć. Nie ustrzegliśmy się pomyłek (np. tej popełnionej przez Ruganiego), ale te też mogą być użyteczne — dzięki nim drużyna może bowiem łatwiej uświadomić sobie, że lepiej strzelić tę jedną czy dwie bramki więcej i mieć margines błędu, tak potrzebny  na wypadek jakiejś niepożądanej przygody.

Dwie twarze

Jeszcze jednym wnioskiem płynącym z potyczki z Rosjanami jest potwierdzenie, że Juve ma dwie twarze — ligową i europejską. Nie potrafię jednak jednoznacznie powiedzieć, która jest tą prawdziwą. Jako kibic życzyłbym sobie rzecz jasna, by takie nastawienie pojawiło się również w rozgrywkach Serie A. We wtorkowy wieczór okazało się wszak, że McKennie nie musi irytować, Bernardeschi rozgrywa kolejne dobre zawody i powoli staje się talizmanem, którego obecność w składzie daje większą pewność, a Wojtek wciąż jest świetnym bramkarzem, którego nie powinniśmy skreślać po kilku wpadkach. Oglądając mecz zadawałem sobie pytanie, co by było, gdyby w środku pola był jeszcze jeden kreatywny gracz pokroju Pogby i ile może wnieść Vlahović do ataku. Przyczyną drugiej z refleksji była postawa Moraty. Choć pamiętam, że to pomoc wciąż jest naszym największym problemem, dostrzegam także braki w ataku. Sądzę, że Alvaro nie daje drużynie tyle, ile byśmy mogli oczekiwać od napastnika pierwszej jedenastki w takim klubie jak Juventus.

Opisane wzmocnienia są jednak melodią przyszłości. W tym momencie Stara Dama zmaga się z wahaniami formy, a rozdźwięk między tym co piłkarze pokazują w lidze i Europie jest trudny do wytłumaczenia. Jedną z przyczyn tego problemu może być moim zdaniem naturalny cykl funkcjonowania drużyny. Nie da się wszak co sezon wygrywać Scudetto, zostawiając rywali daleko w tyle. Kryzys musiał kiedyś nadejść, a przypadku Napoli, Interu i Milanu pokazują, iż okresy upokorzeń można przekuć w sukces.  Na razie ekipy te bardzo dobrze spisują się w Serie A, a kolejnym krokiem powinno być przeniesienie tej dyspozycji na grunt kontynentalny. Życzę im tego, ponieważ solidne wyniki włoskich drużyn w pucharach podnoszą prestiż i ranking ligi oraz zachęcają do niej utalentowanych zawodników i gwiazdy z innych krajów. Ich obecność jest ważna, bo może jeszcze podnieść poziom sportowy rozgrywek na Półwyspie Apenińskim oraz pomóc przyciągnąć do nich nowych fanów.

Wracając do Juventusu należy stwierdzić, że drużyna wymaga pewnej przebudowy i sądzę, że ten właśnie sezon jest tym przejściowym (jeśli rzeczywiście Max zostanie na dłużej). Choć nie rozumiem niektórych decyzji personalnych trenera daję mu kredyt zaufania — być może jesteśmy na etapie oddzielania ziarna od plew i kształtowania się nowego Juve. Wiem, że wielu obserwatorów nie podziela mojego stanowiska w sprawie Allegriego, a po jego powrocie wskazywali, że Toskańczyk zmarnuje potencjał Paulo Dybali, ale na razie obawy te wydają się przesadzone. Źródłem kłopotów jest według mnie fakt, że niektórzy zawodnicy zwyczajnie nie nadążają za pomysłami Paulo i Chiesy. Kolejnym argumentem w obronie Maxa jest moim zdaniem czas. Naiwnością byłoby bowiem oczekiwać, że samo jego zatrudnienie zmieni sytuację na lepsze, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Allegri zna środowisko Juve, ale od momentu jego odejścia zmienił się skład i podupadła silna mentalność grupy. Przewaga psychologiczna oparta na cynizmie zniknęła i nawet teoretycznie gorsze drużyny wychodzą na Juve z zamiarem postawienia się i sprawienia niespodzianki. Wiele aspektów wymaga więc naprawy, a na to potrzeba bez wątpienia czasu i cierpliwości – także od nas, kibiców. Jeśli zajmiemy miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów i pokażemy się dobrze na arenie europejskiej, to będę zadowolony.

Nie do trenowania?

Sarri swego czasu powiedział, iż tej drużyny nie da się trenować. Rzecz jasna nie wiemy, co się dzieje w szatni, nie wiemy co ma miejsce za kulisami, ale być może obecnemu trenerowi Lazio chodziło o problem mentalny i przeświadczenie piłkarzy, iż mecze same się wygrają, bo przecież… jesteśmy Juventusem. Wynikający z tej postawy brak zaangażowania jest dla mnie nie do zaakceptowania. Jako kibice często jesteśmy w stanie wybaczyć brak umiejętności, ale zawodnik, który dodatkowo nie daje z siebie stu procent i przechodzi obok meczu, to zbyt wiele. Taki gracz nie powinien —— moim zdaniem — nosić naszej koszulki. Wtorkowy wieczór z Ligą Mistrzów sugerował jednak, że takich piłkarzy jest niewielu, a Juve stać na grę, która satysfakcjonuje wszystkich od piłkarzy, przez zarząd, po kibiców. Wierzę zatem, że prawdziwa twarz naszej Damy jest właśnie taka, jak z Zenitem —   piękna, ambitna i waleczna. Obyśmy mogli oglądać ją co tydzień!

Autor: Marcin Kozak

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
2 lat temu

Młodość=niedoświadczenie, nierówność, chimeryczność i stąd młode ekipy prawie nigdy nie mogą sięgnąć po trofea, bo to gracze po 30-tce decydują kto wygrywa trofea i unosi puchary. Wiem, że wielu kibiców myśli inaczej, ale ........ No jest inaczej 😛

Co do samego Dybali, to z nim nasza ekipa jest o klasę lepsza i staje się mniej przewidywalna i po prostu ma kogoś kto chce ciągnąć tą ekipę.

Fakt Dybi kiedyś czasami nie radził sobie z presją, ale serio życie płynie dalej i piłkarze też się zmieniają i dorastają 😉