„Kierowałem się portfelem” – czyli Christian Vieri i przejście do Atletico Madryt

fot. @ juventus.com

„Pewnego dnia Moggi zadzwonił do mnie i zaprosił do siebie. Wszedłem do jego biura, gdzie siedział już mój agent i Roberto Bettega (v-ce prezydent – przyp. red.). Dyrektor Moggi w charakterystyczny dla siebie spokojny sposób z przymkniętymi oczami mówi, że jest gotowy podnieść mi pensję, ale nie może ona przekroczyć dwóch miliardów lirów na sezon. A Atletico Madryt oferuje trzy i pół miliarda. Odparłem, że jadę do Hiszpanii. Spotkanie kończy się natychmiast. Przyznaję się, że kierowałem się tylko portfelem, ale gdybym mógł cofnąć czas, zostałbym w Juve”.

Christian Vieri, zwany „Bobo Vierim”, przybył do Juventusu z Atalanty, gdzie początkowo musiał udowodnić swoją wartość przede wszystkim Marcello Lippiemu, czyli ówczesnemu szkoleniowcu Juventusu. Nie było to łatwe zadanie, dochodziło nawet do przepychanek słownych między obydwoma panami, ale koniec końców po przeprosinach Vieriego wystosowanych podczas kolacji zorganizowanej przez Peruzziego i kilku karnych meczach na trybunach, Christian na stałe zagościł w jedenastce Juventusu.

Bobo zakończył sezon z czternastoma trafieniami, czyli niezbyt imponującym wynikiem, ale był ceniony za swoje warunki fizyczne, dzięki którym siał popłoch w szeregach obronnych rywali. Docenia go również Cesare Maldini, selekcjoner Squadra Azzurra, widzący w nim spadkobiercę legendarnego Gigiego Rivy. Prawnik Agnelli, czyli Gianni Agnelli zaleca Moggiemu by ten zostawił napastnika w szeregach Bianconerich. „Pan Fiat” przyznaje z uśmiechem stojąc przed kamerami: „Rozmawiałem z Moggim. Christian Vieri zostaje z nami”.

Następnego dnia Luciano Moggi w porozumieniu z Antonio Giraudo i Roberto Bettegą sprzedaje Vieriego do Atletico Madryt za 34 miliardy lirów (około 17,56 mln euro dziś – via transfermarkt). To czysty biznes, który przynosi do kasy klubowej zysk w wysokości 15 miliardów lirów netto. Gianni Agnelli milczy. Nie podoba mu się ten ruch, ale nie daje upustu emocjom. „Pieniądze nie śmierdzą”.

Niedługo później Vieri odbywa zaplanowane spotkanie z grupką młodzików, gdzie okiem starszego kolegi pomaga młodym w korygowaniu błędów i zachęca do dalszych ćwiczeń. Podczas zajęć pojawiają się tradycyjne pytania, wśród których pada znamienne: „Czy cieszysz się, że jedziesz do Madrytu?”. Z nietęgą miną odparł: „I co mam zrobić? Sprzedali mnie”.

Następuje kilka dni prawdy. Christian Vieri podpisuje kontrakt z hiszpańskim Atletico opiewający na 3,2 miliarda lirów netto rocznie, z klauzulą wykupu w wysokości 98 miliardów lirów. Potwierdza, że nie myślał o opuszczeniu Juventusu po zaledwie jednym sezonie i to zarząd Bianconerich zrobił pierwszy krok. Bobo Vieri odchodzi, nie żywiąc urazy do Lippiego, z dużymi nadziejami na sukces w Hiszpanii i przesłaniem, że niczego się nie boi: „Pochodzę z Australii, niczego się nie boję. Jestem trochę cyganem, lubię podróżować”.

Vieri chciał zupełnie inaczej zapisać historię w barwach Juventusu i po czasie przyznał, że liczył na dużo więcej, co zapowiadał w wywiadzie jeszcze przed startem sezonu 96/97. Jednakże to w barwach Starej Damy zdobył jedyne mistrzostwo Włoch w swojej karierze.

Zobacz także:

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Prywatna Grupa kibiców Juventusu - dołącz!

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
0
Jesteśmy ciekawi Twojej opinii, zostaw proszę komentarz!x