Kierowca doskonały
Antonio Conte w drugim sezonie pracy z Juventusem wybił się na największą gwiazdę w klubie. Jego zapał, nigdy niezaspokojony głód zwycięstw, umiejętność wyciskania z drużyny maksimum i taktyczna innowacyjność w zupełności wystarczają na panowanie w Serie A. Do sukcesów w Europie potrzeba mu jednak lepszych piłkarzy.
Można zaryzykować porównanie, że jest jak młody Arrigo Sacchi, który w latach 80. trafił do Milami z drugoligowej Parmy. Jako raczkujący w wielkim futbolu trener natychmiast pokazał charyzmę, oparł późniejsze triumfy na katorżniczej pracy, o której w Milanello do dziś krążą legendy, i rewolucyjnym na tamte czasy pomyśle na grę.
Powołanie
Palił się w nim też wewnętrzny ogień, który nie pozwalał godzić się z porażkami, kazał wymagać od podopiecznych ciągle więcej i więcej. Sacchi jak Conte wierzył, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Od trenera Juventusu sporo go też różniło. Nie miał przede wszystkim piłkarskiej przeszłości i być może z tego powodu brały się jego problemy z zawodnikami. Był antypatyczny, pełen pychy, po prostu jak szef, którego się szanuje, ale nie lubi. Conte wydaje się jego ulepszoną wersją. Piłkarze wskoczyliby za nim w ogień, z ich ust płyną pod jego adresem same komplementy.
Przed dwumeczem z Bayernem Monachium Gianluigi Buffon przyprawił trenera o wstydliwe rumieńce, mówiąc: “To najlepszy fachowiec, z którym kiedykolwiek pracowałem “.
A przecież przez karierę bramkarza-legendy przewinęli się: Nevio Scala, Carlo Ancelotti, Marcello Lippi, Fabio Capello, Sacchi, Dino Zoff i Giovanni Trapattoni. Andrea Pirlo w dopiero co wydanej biografii “Myślę, więc gram” napisał: “Jestem szczęśliwcem, bo poznałem Antonio Conte. Ze wszystkich znanych mi trenerów on zaskoczył mnie najbardziej. Pamiętam jego przemowę pierwszego dnia naszego pierwszego zgrupowania. Mówił, że Juventus ma za sobą dwa sezony, w których zajął siódme miejsce. Że to nienormalne i że z nim tak nie będzie. Że nie możemy dalej być do niczego. Na treningach często gramy jedenastu przeciw nikomu. Potrafi mordować nas ćwiczeniem schematów tak długo, aż robi się niedobrze, i w końcu przerwać, kiedy uzna, że wychodzą jak należy. Oto dlaczego później wygrywamy jedenastu na jedenastu. Sądziłem, że jest dobry, ale nie aż tak “.
Sam Conte uważa, że robi to, do czego został stworzony. “Mogłem nie być dobrym piłkarzem, ale wiedziałem, że będę trenerem ” – mówił. “Czułem powołanie. Już kiedy grałem w drużynie juniorów Lecce, jednocześnie trenowałem drużynę swojego brata “.
Na wojnę z Vidalem
Z marszu zdobył z Juventusem mistrzostwo Włoch, wprowadził go do Ligi Mistrzów i dopiero w niej zderzył się ze ścianą. Sen się skończył, choć miało być tak pięknie. Od 1973 roku, kiedy lata kończyły się na 3, Bianconeri zawsze meldowali się w finałach europejskich pucharów. Na 25 maja przypada 60 rocznica urodzin Gaetano Scirei i tego dnia Juventusu nie powinno było przecież zabraknąć na Wembley, by ewentualne zwycięstwo zadedykować legendzie. Rzeczywistość w postaci Bayernu okazała się brutalna. Wyszło jak na dłoni, że bez klasowego snajpera, błyskotliwych skrzydłowych i w ogóle gwiazdy światowego formatu, która jednym zagraniem lub strzałem rozstrzygnie wynik meczu, nie ma czego szukać w Europie. Na takich piłkarzy mogli liczyć wielcy poprzednicy Conte jak Trapattoni (jego uważa za swojego mistrza), Lippi i Capello. Oni pracowali w czasach, kiedy kluby Serie A dominowały na transferowym rynku, dziś co najwyżej wybierają wśród tych piłkarzy, którzy okazali się za słabi dla dużo bogatszych klubów z Anglii, Niemiec i Hiszpanii. Conte szył więc tak, jak mu materii stało. Szył w sposób nowatorski i na kilka sposobów.
Punktem wyjścia w sierpniu 2011 roku było ustawienie 1-4-2-4, z którego pod wpływem Arturo Vidala musiał szybko się wycofać. Trudno wyobrazić sobie dwa scudetto z rzędu bez Conte, niemal równie trudno bez Chilijczyka. Na boisku był przedłużeniem ręki trenera, który w nim znalazł swoje piękniejsze odbicie sprzed 15 lat. Niezmordowany, nieustępliwy w walce, zadziorny i zarazem umiejący znaleźć się pod bramką przeciwnika. Był najskuteczniejszym piłkarzem Juve w całym 2012 roku. Żywiołowy pomocnik i chłodny egzekutor – trudno o lepsze połączenie. Nieskory do wystawiania laurek Conte powiedział o nim: “Jeśli wybieram się na wojnę, w pierwszej kolejności zabieram Vidala “.
Eksplozja Francuza
Taktyka 1-4-1-4-1 pozwoliła mu w pełni wykorzystać potencjał drzemiący w drugiej linii i ukryć zmarszczki Starej Damy w ataku, gdzie od początku najwyższe notowania miał Mirko Vucinić. Czarnogórzec ma klasę, ale nigdy nie był i nie będzie snajperem z magazynkiem na co najmniej 20 goli w sezonie. To po pierwsze. Po drugie – odstaje od napastników z europejskiego topu. Mario Mandżukić czy Robert Lewandowski, o których przeciętny kibic Juve jeszcze rok temu niewiele wiedział i słyszał, uciekli daleko do przodu. Obaj zresztą wpasowaliby się idealnie w filozofię Conte, który marzy o napastniku bramkostrzelnym i pracującym dla drużyny. Jak się nie ma, co się lubi, to musi wierzyć, że nowym zadaniom sprosta zakontraktowany już Fernando Llorente. Ciekawie rozwija się też temat: powrót do Turynu Zlatana Ibrahimovicia.
Conte jeszcze w poprzednim sezonie spróbował też wariantu 1-4-3-3 z Alessandro Matrim na środku ataku oraz Mirko Vuciniciem i Simone Pepe na skrzydłach, ale na dłużej zatrzymał się przy 1-3-5-2. Optymalnym przy solidnej defensywie, skrajnych pomocnikach stworzonych do biegania, z trzyosobowym centrum dowodzenia i rażenia Andrea Pirlo – Claudio Marchisio – Vidal oraz nieobliczalnych napastnikach. Wydawało się, że przy aktualnych możliwościach personalnych Juventusu osiągnął ideał. A jednak nie. Kropkę nad i przy obronie tytułu postawił, zaskakując jeszcze czymś innym. Kolejną zmianę wymusił Paul Pogba – największe odkrycie sezonu. W pełni potwierdziło się to, co mówił na starcie rozgrywek dyrektor sportowy Giuseppe Marotta, krytykowany za niedopilnowanie transferu Marco Verrattiego. “Nie możecie się pogodzić z odejściem Verrattiego do Paris SG, bo nie wiecie, jak dobry jest Pogba. On jest jeszcze lepszy ” – odpierał zarzuty. Gole Francuza, które strzelał z Napoli i przede wszystkim z Udinese (dwie bomby z ponad 30 metrów), na długo pozostaną w pamięci, a jego rekord nieprędko zniknie z kart klubowej historii. Nigdy wcześniej piłkarz poniżej 20 roku życia nie zdobył dla Bianconerich pięciu bramek w sezonie ligowym.
Eksplozja talentu ponad wiek rozwiniętego Pogby wprowadziła go do podstawowego składu, wypchnęła Marchisio w okolice napastnika i tak zrodził się system 1-3-5-1-1. Nie ma wątpliwości, że Conte będzie główkował i zaskakiwał pomysłami dalej. Pytanie brzmi: czy w Juventusie?
5 milionów
Na trenerskiej karuzeli w Europie poruszenie. Zwolniło się kilka eksponowanych stanowisk. Akcje Conte stoją bardzo wysoko. Jak plotka głosi, nie dał się skusić na 10 milionów rocznego kontraktu proponowanych przez Anży Machaczkała. Mocne argumenty ma Paris SG, z którym żegna się Carlo Ancelotti. Kandydaturę Conte poważnie brał (bierze?) pod uwagę Real Madryt. Jednak dla niego priorytetem jest Juventus. Jeszcze przed zakończeniem poprzedniego sezonu przedłużył kontrakt do 2015 roku i podwoił zarobki do 3 milionów euro. Teraz zapewnia, że problemem nie są pieniądze, ale program. Żeby sprostać wymaganiom prezydenta Andrei Agnellego, kibiców i przede wszystkim swoim ambicjom, musi mieć silniejszą kadrę. Jeśli działacze obiecają mu wzmocnienia, to renegocjowanie warunków umowy, która miałaby obowiązywać do 2016 roku, ale już za 5 milionów euro rocznie, będzie formalnością.
Wart jest tych pieniędzy. Nie zabiła go, lecz wzmocniła obowiązująca aż do grudnia dyskwalifikacja za domniemany udział w aferze bukmacherskiej. Zadał kłam prorokom, którzy wieszczyli, że Liga Mistrzów odbierze Juventusowi wiele punktów w Serie A. Juventus wprawdzie nie przeszedł suchą stopą i znalazł pogromców na swoim podwórku, ale w sumie zdobył więcej punktów i szybciej cieszył się z mistrzostwa niż rok temu. Jeśli mistrz wygra pozostałe trzy mecze, na mecie zgromadzi 92 punkty i pobije o jeden klubowy rekord należący do drużyny Fabio Capello z sezonu 2005/2006.
Na tle chimerycznej krajowej konkurencji – w Napoli zbyt wiele zależało od Edinsona Cavaniego, Milan odpalił dopiero w listopadzie, przetrzebiony kontuzjami Inter pogubił się całkowicie, Romie rewolucja Zdenka Zemana przyniosła więcej złego niż dobrego – Juventus prezentował się jak świetnie zaprogramowana maszyna, której sprawność i skuteczność nie zależały od braku pojedynczych części. A najistotniejsze było to, że kierownicę trzymał Antonio Conte, który stale dociskał pedał gazu.
Autor: Tomasz Lipiński
Źródło: Piłka Nożna 19/2013Wyszukał: s00p3L