Koniec świata

61. minuta niedzielnego spotkania pomiędzy Fiorentiną i Juventusem. Arbiter odgwizduje rzut wolny po faulu na Cuadrado niebezpiecznie blisko bramki Gianluigiego Buffona. Kopnięta przez Matiasa Fernandeza piłka leci jednak wolno i niemal w sam środek bramki. Buffon łapie ją bez problemu, wcześniej jeszcze nonszalancko odbijając ją od murawy. Ta sytuacja dobrze oddaje przebieg pierwszej godziny meczu, bezradność Violi i łatwość z jaką grało się piłkarzom Juve. Oglądanie tego meczu skończyłem trzy minuty później. Wyobraźmy sobie na chwilę, jak mogłaby wyglądać relacja z tego starcia, gdyby w tym momencie nastąpił koniec świata lub – wersja łagodniejsza – odcięto by mnie od informacji na temat dalszego przebiegu meczu we Florencji.

Po wspomnianym wyżej rzucie wolnym Juve z dziecinną łatwością przenosi piłkę pod pole karne miejscowych i dzięki podaniu z klepki Llorente do doskonałej sytuacji dochodzi Asamoah. Fiorentina próbuje odpowiedzieć nieudanym długim podaniem w stronę Rossiego. Kolejna próba gospodarzy kończy się strzałem rozpaczy Cuadrado, który wybija piłkę poza stadion. Tu się już nic nie może stać. Stara Dama gra ładnie, skutecznie i zasługuje na trzy punkty. Wygrana cieszy tym bardziej, że oczekiwania były skromniejsze. W obliczu ostatniej formy Juve, postawy Bianconerich w zeszłorocznym spotkaniu we Florencji i zbliżającego się kluczowego meczu w Madrycie remis nie byłby przecież złym wynikiem.

Na ogłaszanie powrotu do formy Buffona jeszcze chyba za wcześnie, bo 35-latek nie miał zbyt wiele pracy w tym meczu. Gdy jednak musiał interweniować – łapiąc daleki strzał Roncaglii czy naprawiając kiks Bonucciego – robił to bardzo pewnie. Defensywne trio Juventusu również wyglądało solidnie, ale i oni nie mieli zbyt wielu szans na wykazanie się – Fiorentina nie umiała się przedrzeć przez zagęszczony środek boiska, a brak Mario Gomeza powodował, że wrzutki w pole karne nie miały większego sensu. Największe problemy sprawiał Cuardado, ale duet Asamoah-Marchisio dobrze radził sobie z Kolumbijczykiem i jego akcje kończyły się kilkanaście metrów od pola karnego.

Fenomenalne spotkanie zaliczył Andrea Pirlo. Pozostawiony bez opieki rozgrywający świetnie kierował akcjami gości, grając po prostu bezbłędnie i notując też kilka odbiorów dzięki inteligentnemu ustawianiu się. Asamoah i Marchisio umiejętnie zabezpieczali lewą stronę boiska, ich dobre występy nieco psują tylko niewykorzystane sytuacje bramkowe. Mało widoczny, ale solidny był Simone Padoin, który bardzo chce zakończyć karierę Mauricio Islii w barwach Starej Damy. Jedynym słabym punktem drużyny był Paul Pogba, który często łatwo tracił piłkę i psuł akcje kolegów. Francuz był z resztą bliski zmarnowania akcji na 2:0, zbyt długo zwlekając z podaniem do wychodzącego na czystą pozycję Asamoah i tylko kiks Juana Cuadrado uratował sytuację.

Najprzyjemniej było patrzeć na grę Fernando Llorente. Każdy kolejny występ napastnika jest coraz lepszy. Trener Conte na stałe wygonił rosłego Hiszpana z pola karnego, a ten posłusznie angażuje się w grę defensywną i budowanie akcji. Na Artemio Franchi Bask wykonał szczególnie dużo czarnej roboty i można by odnieść wrażenie, że to on jest cofniętym napastnikiem, w końcu to on wypracowywał sytuacje kolegom, choć powinno być odwrotnie. Tradycyjnie waleczny Tevez tym razem trzymał się bliżej środka i czekał na okazje. Współpraca napastników wyglądała doskonale i mało kto pamiętał w tym meczu o nieobecnych Vuciniciu i Quagliarelli.

Praca w defensywie Fernando Llorente

Juventus wreszcie wrócił do formy, wreszcie grał pięknie, wreszcie z pierwszej piłki, a nawet piętkami. Od ekranu telewizora odchodziłem spokojny, w końcu Stara Dama prowadziła dwiema bramkami, bez większego wysiłku kontrolując przebieg spotkania. Piłkarze Juve najwyraźniej byli jednak spokojniejsi ode mnie o końcowy wynik. Nie mam pojęcia, co się działo po 64. minucie meczu we Florencji – ciągle jeszcze nie czuję się gotowy, by zobaczyć skróty – ale świat się chyba rzeczywiście skończył.

Autor: alina

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
9 komentarzy
oceniany
najnowszy najstarszy
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze

Don Paolo
Don Paolo
10 lat temu

Mi się przypomniała porażka z Fulham na wyjeździe. Tylko, że wtedy graliśmy przez godzinę w dziesiątkę, a przez kolejne pół godziny w dziewiątkę...

grande amore
grande amore
10 lat temu

Cos sie skonczylo, cos innego zaczelo.

J_Bourne
J_Bourne
10 lat temu

szalony mecz i ciężko powiedzieć o nim cokolwiek. do 64min wszyscy zgodizliby się, że juve zasłużyło na zwycięstwo grając dobrze, po 64min wszscy zgodziliby się, że był to mecz między fiorentiną a pachołkami treningowymi. najważniejsze, że roma ciągle blisko i napoli nie zachwyca również.

alina
alina
10 lat temu

@filippo - skoro - jak sam mówisz - Juve wygrywało grając kaszanę, to w formie tym bardziej nic nie zapowiadało wtopy. Do sześćdziesiątejktórejś minuty Juve grało cudnie, dwa razy to oglądałem.

rafalperes
rafalperes
10 lat temu

wszystko zaczęło się od zejścia markiza
niestety z przebiegu meczu duży błąd conte bo powinien zdjąć pogbe i za niego dać vidala
i może wtedy by to inaczej wyglądało
a zdjął najlepiej spisującego się w tym meczu w destrukcji markiza i wszystko się posypało

Julek997
Julek997
10 lat temu

dla mnie również szok ! 60 min 2-0 i przegrać dwoma golami? Juventus Conte 4 gole straci?

ostatni taki mecz to chyba pare sezonów temu kiedy u siebie wygrywaliśmy z napoli 2-0 do 65 min i przegralismy 2-3 ;/ ale to czasy Ferrary były

deszczowy
deszczowy
10 lat temu

To gorsze niż pieprzone 3-3 ze Sieną >_

filippo
filippo
10 lat temu

Z przebiegu meczu, 4-2 zaskakujące, ale jak popatrzeć na cały obecny sezon, to byłbym w stanie uwierzyć przed meczem, że tak się to skończy. Jakie Juventus strzelił gole w tym meczu? Jeden dzięki sędziemu a drugi to prezent

filippo
filippo
10 lat temu

nic nie zapowiadało apokalipsy. Alina - zacząłeś oglądać mecze Juve w tym sezonie dopiero od meczu z Fiorentiną, czy jak? Poprzednie mecze to była kaszana maksymalna, ale mimo tego wygrywaliśmy (w SerieA). Champions League to nie Serie A i tutaj już nie udało się zamaskować nieudolności tej drużyny

Lub zaloguj się za pomocą: