Krajobraz po bitwie

6 czerwca dla kibica Juve miał być dniem szczególnym, z kulminacyjnym, magicznym wieczorem podczas którego miały spełnić się największe piłkarskie marzenia. W tym dniu nie liczyło się nic innego jak tylko pierwszy od 1996 roku triumf w Lidze Mistrzów. W ostatecznym rozrachunku mistrz Hiszpanii okazał się lepszy od mistrza Włoch.

Czy jednak środowisko Starej Damy może czuć się zawiedzione? Nie sądzę. Mogą odczuwać smutek i niedosyt, czyli naturalne emocje przegranego w finale LM, ale z całą pewnością zarówno gracze, działacze a przede wszystkim kibice nie mogą czuć się zawiedzeni. Bo kto przed sezonem wymyśliłby scenariusz według którego Juventus miałby mierzyć się z Barceloną w berlińskim finale? No chyba tylko jakiś hurra optymista. Wiadomo, ze znajdzie się gros osób twierdzących, że droga Juve do owego finału to coś w rodzaju spacerku. Bo Borussia w kryzysie, bo Monaco nie jest wielką marką, a Real był szalenie nieskuteczny. Jak wszędzie, tak i tu zawiera się trochę prawdy. Zauważyć jednak należy, że w tych rozgrywkach zapomina się o każdym kryzysie (odnośnie Borussii), że grają tu same uznane kluby (odnośnie Monaco), a nieskuteczność wynika bardziej z konsekwencji w grze obronnej rywala niż z pecha (zwłaszcza jeśli mówimy o Realu).

W finale Juventus nie miał prawa być faworytem. Ani to zaskoczenie, ani żadna nowość dla podopiecznych Allegriego. Sporo było takich spotkań, gdzie to rywalom dawało się większe szanse na wygraną czy awans. Również teraz faworyzowanie Dumy Katalonii było czymś naturalnym. Blaugrana pożerała finałowych oponentów kosmicznymi statystykami, liczbami, jakością gry a w szczególności posiadała broń rażenia o ogromnej skali – trio Messi-Suarez-Neymar. W opinii ekspertów zarówno szanowanych, jak i tych podwórkowych, La Vecchia Signora była skazana nie tyle na porażkę, co na pożarcie. Max Allegri i jego piłkarze zdawali się tym wszystkim nie przejmować. Konsekwentnie przygotowywali się do najważniejszego od dwunastu lat meczu. Nie wszystko jednak szło po myśli Włochów. Trzy dni przed finałem wiadome było, że swoim kolegom nie będzie w stanie pomóc Giorgio Chiellini. Oznaczało to zestawienie ze sobą czwórki obrońców, którzy w ustawieniu Lichtsteiner – Barzagli – Bonucci – Evra jeszcze ze sobą nie grali. Jednak nic nie mogło mistrzów Włoch podłamać i odwrócić ich uwagi od celu, który już był bardzo blisko.

Boiskowe realia okazały się okrutne. Strata bramki już w czwartej minucie z pewnością pokrzyżowała część planów z bogatego arsenału taktycznego Allegriego. Na domiar złego, bardzo źle w mecz wszedł Arturo Vidal. Miał robić różnicę, a zamiast tego w największym stopniu zawinił przy bramce na 0:1, już w 11. minucie otrzymał “żółtko”, a z biegiem czasu coraz bardziej podpadał tureckiemu sędziemu (do pracy tego pana sobie wrócimy). Barcelona napierała na Juve w stylu, który sugerował, że kolejne bramki to kwestia czasu. Po przerwie zobaczyliśmy cierpliwe Juve, mądrze broniące i czekające na swoje szanse. Taka nadeszła w 55. minucie. Błyskotliwa piętka Marchisio, przytomne odegranie Lichtsteinera do Teveza, strzał Argentyńczyka i dobitka Moraty. Juventus wrócił do żywych! Mało tego, Barca zdawała się wkraczać do bram piekieł. Juve w swojej szaleńczej pasji zdominowało piłkarzy Enrique. Apogeum nastąpiło w 66. minucie. Alves fauluje w polu karnym Pogbę a turecki sędzia puszcza gre. Jak się kończy, każdy wie – kontratak Barcelony na 2:1 i gwóźdź do trumny w 96. minucie.

Miałem wrócić do pana Cakira, więc myślę, że to jest najlepszy moment. Wiem, że sporo osób uzna, że to nie przystoi i jest to w pewien sposób poniżanie kibiców i piłkarzy. Otóż nie, ten fragment ma na celu podsumowanie pracy Turka.
Trzy kwestie z tego spotkania można uznać za sporne. Przeglądając media niehiszpańskie i niepolskie utwierdziłem się w swoich przekonaniach. Sytuacja z ręką Lichtsteinera rozstrzygnięta słusznie. Faul na Pogbie przed polem karnym Barcy rozstrzygnięty w zły sposób, patrząc na to co gwizdane było dla Katalończyków. Faul na Pogbie, tym razem w polu karnym: chłop mający 188 cm wzrostu i 80kg wagi zostaje przewrócony w polu karnym przez Alvesa. Sądzicie, że łatwo powalić piłkarza, który w każdym spotkaniu pokazuje, że zawsze twardo stoi na nogach? Według m.in. angielskich ekspertów to ewidentne wskazanie na wapno. Decyzja była odwrotna i poniekąd zabiła zapał Bianconerich.

Z każdej porażki można wynieść cenną i owocną na przyszłość lekcję. A mało która drużyna robi to równie dobrze jak ekipa z Turynu. Skład już został wzmocniony Dybalą czy Khedirą, a to dopiero początek. Ważniejszym jednak jest abyw stolicy Piemontu zostały osoby dla klubu najcenniejsze. Vidal i Morata przekonują, że chcą zostać w Turynie na długie lata, Marotta nie chce nawet słyszeć o ofertach za Paula Pogbę, twierdząc, że projekt klubu jest ważniejszy od intencji piłkarza. Do rozstrzygnięcia została jeszcze kwestia Pirlo i Teveza. Jednak to nie temat na ten artykuł.

Juventus pokazał całemu światu, ze dojrzał do piłkarskiej Europy. Udowodnił, ze należy Starą Damą szanować i się z nią liczyć. Klub wrócił do topu starego kontynentu i zapewne szybko z niego nie wypadnie. Tegoroczna edycja Champions League pokazała, że na ten moment na europejskim firmamencie od graczy Juve nieznacznie lepsza jest jedynie Barcelona, a to przecież nie jest powód do smutku. Fakt, było blisko ale za rok też jest Liga Mistrzów. Tym razem motywacja poszybuje jeszcze wyżej, bowiem finał odbędzie się na włoskiej ziemi, w Mediolanie. Niewątpliwie Allegri i spółka zrobią wszystko co w ich mocy, aby na San Siro podnieść uszaty puchar we własnym kraju, a zarazem na stadionie odwiecznych rywali. Za rok Juve wróci na swoje miejsce. I w tym wszystkim tylko ich żal…

Autor: juve9999

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę JuvePoland!

Subskrybuj
Powiadom o
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacja zwrotna
Zobacz wszystkie komentarze
Marchisio1987
Marchisio1987
8 lat temu

zdjęcia Pirlo i Buffona oddają wszystkie MOJE uczucia i wszystkich kibiców Juve po tym finale
Za ROK W MEDIOLANIE WZNIESIEMY ten PUCHAR !!!!!!!!!!!!
FORZA JUVE !!!!!

panlider
panlider
8 lat temu

Dobry tekst, zgadzam się zwłaszcza z oceną pracy sędziego, który moim zdaniem był lekko stronniczy, z drugiej strony nie wyrzucił z boiska Vidala, na co ten pracował bardzo ciężko od samego początku meczu.

FelekJUVE
FelekJUVE
8 lat temu

Marzę o tym!!!! Dla Gigiego!!!! Kuźwa aż łzy w oczach;/

Scualo
Scualo
8 lat temu

Bardzo dobry text :)).

Maly
Maly
8 lat temu

@panlider: bo sędzia pracował po prostu wg wytycznych UEFA: nie zabijać meczu czerwoną kartką i nie pozwolić Juventusowi wygrać