Krajobraz po Paulu
7 dzień lipca 2016 roku. Jak co rano, do kawy czytam międzynarodową, a przede wszystkim włoską prasę. Cała Europa, a nawet i świat żyje zbliżającym się finałem Euro 2016, jednakże ta data stała się dla mnie wyznacznikiem początku, wyobrażenia nowego Juventusu. Podczas gdy w internecie, na rożnych stronach i portalach społecznościowych rozbrzmiewały dyskusje o pogromie jaki za trzy dni sprezentuje Portugalczykom Griezmann i spółka, ja wczytywałem się w informacje podawane przez L’Equipe o rzekomym porozumieniu się Paula Pogby z Machesterem United. Uwierzyłem w to.
Od tego czasu wiele myślałem o tym ile Francuz znaczył dla Bianconerich, a także ile możemy stracić w razie jego odejścia. Rozpatrywałem wszystkie „za” i „przeciw”, porównywałem możliwych zastępców, powoli oswajałem się z myślą, że Il Polpo w czarno-białej koszulce już nigdy nie zobaczę. Na początku była złość, potem zastanawiałem się dlaczego zawodnik godzi się na taki krok. Transfer Gonzalo Higuaina sprawił, że byłem pewny przenosin Paula do United i potwierdzały to wszystkie, mimo wszystko nietrafione przewidywania dziennikarzy: „Pogba w Machesterze w ciągu 48 godzin” pisane we wszystkich chyba językach świata. Wiemy co działo się dalej: spot reklamowy „Adidasa”, zaprzeczający na Twitterze Raiola i codziennie informacje G. Di Marzio o prawie pewnym transferze. Transferze, który od niedzieli powoli stawał się faktem, po tym jak na swojej stronie United potwierdziło zgodę jaką otrzymali od Juve w sprawie testów medycznych 23-latka.
Plus? I minus
Powoli dochodziłem do tego momentu moich kibicowskich rozważań, kiedy trzeba jasno sobie powiedzieć ile stracimy, bo nadziei na znalezienie kogoś lepszego nie ma chyba nikt. Pierwszą rzeczą, która nasuwa mi się to finał Ligi Mistrzów z Barceloną i nieodgwizdany faul w polu karnym na Pogbie przy wyniku 1:1. Co stało się potem, pamiętamy doskonale, kontra, 2:1. W tym meczu, a w zasadzie pod koniec, kiedy istniały jeszcze szanse na odrobienie strat to Paul wydawał mi się piłkarzem, któremu najbardziej zależało na wygraniu tego pucharu. Drugi mecz, który zapamiętam na długo to tegoroczna potyczka z Bayernem Monachium i to jak strasznie Joshua Kimmich odczuł na sobie zabawy Pogby z piłką. Oprócz tego przebłyski z Manchesterem City, mecz z Milanem, w którym na granicy faulu ograł Abate, inne potyczki, z których nie wyszlibyśmy zwycięsko, gdyby nie obecność wtedy jeszcze naszego francuza i pozostałe piękne i błyskotliwe zagrania, które ja na pewno zapamiętam na długo. Mimo tego wszystkiego. w żadnym z ostatnich czterech sezonów nie był Pogba zawodnikiem najważniejszym, bez którego na pewno nie zdobylibyśmy tylu tytułów. Takimi zawodnikami byli Gigi Buffon, Carlos Tevez, nasze niezniszczalne BBC, a i być może Paulo Dybala, który niemiłosiernie nas ciągnął na przełomie 2015 i 2016 roku, a także na początku sezonu, kiedy Pogba przechodził swoje najgorsze momenty w Juve. Nawet Claudio Zuliani krzyczał po golu La Joyi z As Romą: „Sempre lui” wskazując na to,że Argentyńczyk po raz kolejny nas ratuje. Myślę też, że bardziej zabolałoby odejście Leo Bonucciego, o którego tak bardzo zabiega Pep Guardiola. Wszyscy znamy możliwości obronne naszego Leonardo, a przecież jego największym atutem jest gra długą piłką przez co notuje wiele asyst ponadprzeciętnej urody. Bony jednak pokazuje, że są piłkarze dla których przywiązanie do barw pozostało czymś ważniejszym od wielkich pieniędzy. Nie chce tym zdaniem dyskredytować Paula, a tak niestety robi wielu kibiców oskarżając go o chciwość. Trzeba zrozumieć takich piłkarzy, nie wolno zapominać, że to ich praca i ich życie, więc jestem ostatnią osobą, która będzie „wyzywać” piłkarza, bo ten wybrał lepszą ekonomicznie ofertę. Nie podoba mi się jednak sposób w jaki transfer zostaje przeprowadzony, jestem pewien, że Paul był w kontakcie z kierownictwem klubu z Manchesteru od dłuższego czasu, więc ironiczne wpisy Pogby na portalach społecznościowych i mówienie o „urlopie” w czasie pobytu w Turynie, nie są przykładem w jaki powinno żegnać się klub, który tak naprawdę dał mu wszystko i bez którego nie miałby możliwości zarabiania takich pieniędzy, na które się zdecydował. Mam jedynie nadzieję, że za tym wszystkim stał Adidas i to on nakazał Paulowi taką „zabawę”.
Paul(o)
Wróćmy jeszcze na moment myślami do sezonu 2015/16, wtedy to bowiem powstało „Dab duo” Pogba&Dybala. Prawie cały piłkarski świat zazdrościł nam posiadania dwóch tak świetnych, a zarazem młodych zawodników. Po internecie krążyły filmiki z kompilacjami ich zagrań, a wspólne zdjęcie z „iskrą” zrobiło istną furorę. Wiele razy udowadniali oni, że są w stanie przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Jednakże wartość jaką wnieśli oni do klubu tworząc wręcz swoją markę, z “Dabem” jako znakiem firmowym wykraczała poza sferę sportu. Juventus stawał się coraz bardziej atrakcyjny marketingowo, objawiało się to akcją reklamową “Adidasa” z Pogbą w roli głównej, a także partnerstwem Juve z marką “EA Sport” i jej grą FIFA,której Mistrz Włoch będzie oficjalnym partnerem. Kibice upatrywali za to w nich kolejnej wielkiej dwójki 10+21, po Del Piero z Zidanem i Tevezie z Pirlo. Tak się jednak nie stanie, ponieważ jeden sezon to za mało, aby zostać zapamiętanym na lata, przez tak rozpieszczone, choć z latami przerwy, środowisko kibicowskie Juventusu.
Trudno przypuszczać, aby przyznanie Pogbie numeru 10 w zeszłym sezonie wyszło od kierownictwa Juventusu. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że był to wymóg nowego sponsora. Ciężko bowiem sobie wyobrazić, że po erze Platiniego, Baggio, Del Piero i tylko dwóch, acz obfitujących w sukcesy latach Carlosa Teveza, szefostwo zdecydowało się obdarować tym mitycznym już w Turynie numerem 23-latka, którego przyszłość i przywiązanie mogło stać pod znakiem zapytania. Po raz kolejny następuje w Starej Damie okres „bezkrólewia”. Nie wiemy jak długo on potrwa, czy będzie to cały sezon jak po odejściu Il Capitano, może dłużej i oczekiwanie na kolejnego Włocha godnego tego numeru, nie stanie się natomiast to o czym mówiło się od jakiegoś już czasu, czego życzyłoby sobie wielu kibiców i Paulo Dybala nie otrzyma popularnej “dziesiątki”. Pozostaje wierzyć, że koszulkę z tym numerem dostanie w przyszłości osoba, która na Juventus Stadium zatrzyma się na dłużej i która zrozumie odpowiedzialność i oczekiwania jakie z momentem jej otrzymania na siebie weźmie.
Nowy Juventus
Juventus bez Paula Pogby, będzie poniekąd nowym otwarciem. Kończy się pierwsza era udanych transferów Marotty, nie ma już Vidala, Teveza, Pirlo, Llorente, nie wiadomo co z Lichtsteinerem, uparci mogli by tu jeszcze wcisnąć Vucinicia czy Giovinco. Zaczynamy jednak nowy okres, kiedy naszą drużynę zasili jeden z najlepszych pomocników Serie A – Pjanić, najlepszy napastnik tej ligi – Higuain, klasa sama w sobie – Dani Alves, największy talent chorwackiej piłki – Pjaca, Benatia, który jest świetnym obrońcą, a przecież wciąż czekamy na kogoś do środka pola. Mając już najlepszego bramkarza i obronę na świecie, silną pomoc i małego, wielkiego Pawła Dybałe z przodu to po takich wzmocnieniach nawet bez Pogby wyglądamy lepiej niż w zeszłym roku.
Nie da się zastąpić Pogby, jednak jego odejście nie musi oznaczać spadku jakości naszej gry. Nasz zarząd od dawna daje nam do zrozumienia, że nie ma piłkarza ważniejszego od klubu i my także powinniśmy się tego trzymać. Ciężko jest nam przecież znaleźć nietrafioną decyzję Agnellego i Marotty, choć nie wszystkie muszą nam się podobać (sposób pożegnania Alexa Del Piero). Dlatego właśnie powinniśmy żyć dewizą „Beppe Ufam Tobie” i z optymizmem wyczekiwać 20 sierpnia, a może nawet czerwca 2017 roku.
Autor: Cataclysm 9