Księga rekordów Guinnessa
Upokarzający, przygnębiający, przerażający. Nieoczekiwany i zaskakujący. Stresujący, dołujący, smutny oraz ponury… Jeden z najgorszych w 113-letniej historii Starej Damy sezon trwa w najlepsze. Kibice z trudem doszukują się chwil, które dały im w ostatnim czasie choćby odrobinę radości. A końca kryzysu nie widać.
Jeśli jest jeszcze jakikolwiek niechlubny rekord do pobicia, piłkarze z Turynu muszą się spieszyć, bo do końca sezonu pozostało im do rozegrania już tylko siedem spotkań. Trudno jednak, prócz śrubowania rekordów, będzie im wymyślić coś nowego. Przez minione trzy lata, a zwłaszcza na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy Bianconeri zaprzepaścili wszystko, co zaprzepaścić się dało.
Młotkowi i kaci
Początek tej tragicznej i nie mającej szczęśliwego zakończenia historii sięga października 2007 roku. Pod wodzą Claudio Ranieriego znajdujący się w całkiem niezłej dyspozycji Juventus gościł na stadionie Napoli – drużyny, z którą ostatnią porażkę Bianconeri zanotowali w Superpucharze Italii przed 17 laty. Tym, który jako pierwszy wziął w swe ręce młotek i wbił do trumny gwóźdź numer jeden był wówczas arbiter Mauro Bergonzi. Dwa wyimaginowane rzuty karne nie pozwoliły Bianconerim wywieźć z Neapolu choćby jednego punktu i zakończyły trwającą od 1990 roku passę meczów bez porażki z Azzurrimi.
Przegraną z Napoli trudno było Juventinim przełknąć. Choć futbolowa Italia wstawiła się za Juventusem i zgodnie uznała, że zwycięstwo neapolitańczykom się nie należało, niewiele to zmieniło. Co gorsza na Bianconerich czaili się kolejni kaci. W rundzie rewanżowej dwóm drużynom, Fiorentinie i Sienie udały się zamachy na inne całkiem niezłe passy Bianconerich. We Florencji podopieczni ówczesnego trenera Claudio Ranieriego przegrali po raz pierwszy od dziesięciu lat, ze Sieną po raz pierwszy w historii.
Wypadki przy pracy? Od tamtej pory przydarzały się piłkarzom Juventusu coraz częściej. Kolejny sezon to kolejne zaskakujące i bolesne porażki. Mecz z Palermo z października 2008 roku zakończył się dla Juventusu pierwszą od 46 lat przegraną z Sycylijczykami przed własną publicznością. Kilka miesięcy później z Cagliari Stara Dama przegrała w Turynie po raz pierwszy od 1994 roku. Genoa? Pokonując Juventus w kwietniu 2009 roku przerwała trwającą od 18 lat niemoc w starciach z Bianconerimi…
Chłopcy do bicia
Mało kto spodziewał się jednak, że najgorsze miało dopiero przyjść i to w momencie, kiedy po obiecującym początku obecnego sezonu zaczęto mierzyć naprawdę wysoko. Bujających w obłokach działaczy Starej Damy jako pierwsi na ziemię sprowadzili piłkarze Palermo, niedługo później swoje trzy grosze wtrącili zawodnicy Napoli. W międzyczasie Bianconeri walczyli także w rozgrywkach Ligi Mistrzów, jednak porażka najpierw z Bordeaux, a potem dotkliwa klęska z Bayernem (pierwsza w historii przegrana z Bawarczykami w Turynie) sprawiły, że Juventus nie przeszedł fazy grupowej po raz pierwszy od dziewięciu lat.
Kryzys w ekipie Starej Damy rozkwitał. Przegrana z beniaminkiem z Bari była pierwszą porażką z tym zespołem w rozgrywkach Serie A od 19 lat. Chievo zaliczyło swój pierwszy historyczny triumf nad Juventusem. Catania pokonała Bianconerich po 45 latach przerwy. Sampdoria zaliczyła drugie zwycięstwo w starciu z turyńczykami z Juve na przestrzeni ostatnich 13 lat.
Śrubowanie rekordów
To właśnie po przegranej z Sampdorią Bianconeri dorównali do niechlubnych wyników z sezonu 1990/1991, w którym Juventus pod wodzą Luigiego Maifrediego zaliczył dziesięć ligowych porażek. Dodając jednak do tego przegrane w europejskich pucharach, osiągnięcie to zostało pobite, a i może zostać jeszcze “podszlifowane”, bo do końca sezonu pozostało jeszcze kilka meczów. Rekord to 19 porażek z sezonu 1961/1962. Tym jednak co odróżnia tamte drużyny od obecnego Juventusu to niezła postawa w europejskich pucharach. W 1962 roku Bianconeri doszli do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów, odpadając po morderczej walce z Realem Madryt dopiero w trzecim dodatkowym meczu. 19 lat temu drużyna Maifrediego doszła z kolei do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Tegoroczny Juventus nie poradził sobie ani w Lidze Mistrzów, ani w Lidze Europy.
Do tego wszystkiego dochodzi pobijanie rekordów w ilości straconych goli i kolejnych meczów, w których Stara Dama gole te traci. W tym sezonie piłka trzepotała w siatce Gianluigiego Buffona, Alexa Manningera i Antonio Chiemtiego już 59 razy (średnio co 65 minut). W lidze Bianconeri nie zagrali na “zero z tyłu” od 18 kolejek (prawie pół sezonu). Rekordy padają także w ilości kontuzji, jakich piłkarze Juventusu nabawili się w tym sezonie. W ostatnich dniach włoscy dziennikarze podali informację o urazach Diego i Giorgio Chielliego, czyli kontuzje numer 62 i 63.
Prezenty i upominki
Na koniec jeszcze o indywidualnych prezentach, jakimi Bianconeri obdarowywali rywali w tym sezonie. Pierwszy upominek dla Francesco Tottiego, który przez 24 lata nie potrafił zdobyć gola w Turynie w starciu z Juventusem. Drugi dla Claudio Ranieriego, któremu jeszcze nigdy nie udało się pokonać Starej Damy. Trzeci dla trenera Luigi Del Neriego z okazji 600 meczu w roli trenera. Dla niego wygrana z Bianconerimi także była pierwszą w długoletniej karierze.
W ramach protestu kibice Juvenusu postanowili zbojkotować mecz z Atalantą i nie przyjść na stadion. Dla nich ten sezon już się skończył. Nie chcą biernie przyglądać się dopełnianiu dzieła zniszczenia, jakim prawdopodobnie będzie brak możliwości gry Starej Damy w eliminacjach do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, a i nie wykluczone, że w europejskich pucharach Bianconerich zabraknie w ogóle. W tym momencie nasuwa się tylko jedno pytanie: czy po osiągnięciu celu członkowie obecnego zarządu pozostaną przykuci do swoich stołków i nadal będą pastwili się nad martwym organizmem?
Autor: DeeJay